piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział dwunasty - Obalone mity

Choć pan Gladyr wrócił do domu przed czternastą, Klaudia dopiero około szesnastej wyszła z jego mieszkania. Niespodzianka z okazji zdobycia tytułu MVP w postaci naleśników okazała się bardzo udana, ale brunetkę bardziej cieszyła chyba rozmowa z jej pracodawcą. Pan Jurij był podczas niej taki uprzejmy i pomocny. Podziwiała jego cierpliwość, kiedy tłumaczył jej te reguły siatkówki, których nigdy nie potrafiła zrozumieć. Bardzo sympatyczne było też to, kiedy się z nią żegnał i jeszcze raz podziękował za posiłek. W ogóle nie chciał słyszeć o odkupieniu składników, co nieśmiało sugerowała. Machnął ręką na złamany zakaz słodyczowy – w końcu Daria mogła jeść słodkie rzeczy jedynie w niedziele – twierdząc, że naleśniki zalicza jako obiad, a nie deser. Co prawda pan Gladyr ani razu się nie uśmiechnął, ale podczas ich dialogu typowa dla mężczyzny ponura maska częściowo została zdjęta. Jej pracodawca zachowywał się miło. Praczyk nie bała się zadać mu paru pytań, co chyba najlepiej dowodzi dobrej atmosfery podczas posiłku.
Te wydarzenia zmusiły dziewczynę do przemyśleń. Wciąż miała w pamięci reakcję swojej koleżanki na wieść, że będzie opiekować się córką siatkarza. Laura przestrzegała ją przed nim, twierdząc, że zawodnik jest wiecznie zły i do nikogo się nie odzywa. Nieco przezornie nazywała go „panem Gburem” w odpowiedzi na szacunek, jakim dziewiętnastolatka darzyła szefa. Przez te przepracowane tygodnie w domu Gladyrów, Klaudia wyrobiła sobie własną opinię na jego temat. Owszem, sportowiec był milczący i ponury, ale nigdy na nią nie krzyczał ani nie zrobił jej niczego złego. Słowo „gbur” nie do końca odzwierciedlało jego charakter, bo pan Jurij obojętnie reagował na otaczające go wydarzenia. Nie rzucał złośliwymi komentarzami ani nie robił nikomu przykrości. On był po prostu zamknięty w sobie, a nie gburowaty. Poza tym, wydawało się, że pomimo muru, który wokół siebie wybudował, można się do niego zbliżyć. Dzisiejsza sytuacja udowadniała, że pan Gladyr nie jest tak do szpiku kości zimny i odpychający. On też potrafił rozmawiać z innymi i traktować ich zupełnie zwyczajnie, tylko po prostu nie wolno go od razu przekreślać. Może on sam potrzebował czasu? Brunetce trudno było sprecyzować od czego zależy zmiana zachowania mężczyzny, bo nie znała specjalnie dobrze ani jego, ani psychologii. Tego dnia zobaczyła jednak drugą twarz siatkarza. A skoro potrafił ją nosić przez dwie godziny, to może wystarczy trochę pracy nad tym, żeby nosił ją częściej? Dziewczyna nie miała pojęcia co mogłaby zrobić, by jej pracodawca zaczął już zawsze traktować ją tak dobrze, ale miała głęboką nadzieję, że ta rozmowa przełamała pierwsze lody. Marzyła, żeby pan Jurij za każdym razem odnosił się do niej tak uprzejmie, bo o wiele lepiej czuła się w towarzystwie miłego pracodawcy.
***
Od czasów kłótni po imprezie, kiedy Maks odkrył jej oszustwo odnośnie koleżeńskich stosunków z Grześkiem minęło kilkanaście dni, w trakcie których wiele się zdarzyło. Forowicz próbowała zerwać kontakt z Boćkiem, co kompletnie się jej nie udało. Chłopak rozbawiał ją swoim poczuciem humoru i wygłupami. Mulatka jednak nie ukrywała już tego przed swoim ukochanym. Choć sama nigdy nie zaczynała tematu atakującego, to zawsze szczerze odpowiadała na pytania Palowskiego. Informatykowi natomiast wystarczała prawdomówność dziewczyny i wydawało się, że nie ma nic przeciwko ich znajomości. Laura pozbyła się swoich wyrzutów sumienia, widząc, że jej związkowi nic nie grozi. No i zyskała świetnego kumpla, a to więcej niż się spodziewała.
W sobotnie popołudnie Zaksa podejmowała na własnej hali Skrę Bełchatów. Spotkanie to przyciągnęło na Mostową tłumy kibiców. Tradycyjnie już zespół cheerleaderek kilka godzin wcześniej miał swoją próbę, po której szatynka spotkała się ze swoją koleżanką. Dziewczyny pogrążyły się w pogawędce, którą przerwało im dopiero czteroletnie dziecko.
- Dzień dobry, pani Klaudio!
- Cześć – Praczyk szeroko uśmiechnęła się do swojej podopiecznej.
- A kto to jest? – spytała Gladyrówna, wskazując na mulatkę.
Zanim brunetka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, tuż obok siebie usłyszała karcący ton środkowego.
- Daria, to nieładnie wytykać innych palcem.
- Dzień dobry – przywitała się dziewiętnastolatka ze swoim pracodawcą.
- Dzień dobry – mężczyzna rzucił jej krótkie spojrzenie. – Mogę zostawić już Darię, czy chce pani porozmawiać chwilę?
- Nie, nie, zajmę się nią – stwierdziła dziewczyna. – Powodzenia na meczu.
- Dziękuję – blondyn uniósł kąciki ust, słabo uśmiechając się do Klaudii.
Trudno powiedzieć, którą z koleżanek ta sytuacja zaskoczyła bardziej. Praczyk postanowiła ukryć zmieszanie, skupiając swoją uwagę na swojej podopiecznej. Wracając do jej wcześniejszego pytania, przedstawiła małej Laurę i wytłumaczyła, że jest ona cheerleaderką. Jako, że dziecko wydawało się trochę zawstydzone obecnością nowej osoby, dziewczyna pożegnała się z sąsiadką i ruszyła z Darią na trybuny. Mulatka odprowadziła je jedynie wzrokiem, wciąż zdziwiona rozgrywającymi się na jej oczach wydarzeniami. Będzie musiała się później zapytać Klaudii o co w tym wszystkim chodzi.
***
Mecz z Bełchatowianami rozpoczął się dosyć pechowo, bo gospodarze przegrali pierwszego seta. W kolejnych dwóch przeważyli jednak szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Pomiędzy poszczególnymi partiami Forowicz razem ze swoim zespołem wykonywała układy taneczne, przywołując uwagę widzów. A przynajmniej tak zakładała, bo była w tych momentach stuprocentowo skupiona na swojej choreografii. Podczas gry obserwowała jednak otoczenie. Choć do jej zadań w trakcie setów należało także wymachiwanie pomponami, to były to tak proste ruchy, że robiła je mechanicznie. Jej świadomość skierowana została na boisko, gdzie jej drużyna radziła sobie całkiem nieźle. Prowadzili już dwa do jednego i trzynaście do dziesięciu w czwartej partii. W tym momencie na zagrywkę powędrował Bociek.
Spojrzenie chłopaka przez chwilę spotkało się z jej wzrokiem. Szatynka uśmiechnęła się do kolegi, który co prawda nie odwzajemnił gestu, ale ewidentnie go zauważył. Kilka sekund później uderzył piłkę z taką siłą, że zawodnik Skry nie był w stanie utrzymać przyjęcia i odbita od jego dłoni Mikasa poleciała w trybuny.
- To był as, jeszcze raaaz! – ryknął do mikrofonu spiker, równocześnie z radosnym okrzykiem publiczności.
Siatkarze Zaksy zebrali się w kółeczku, gratulując Grześkowi udanej zagrywki. Atakujący jednak skierował swoje oczy w stronę cheerleaderki. Widząc, że ona też na niego patrzy, bez żadnego skrępowania wskazał na nią palcem i posłał szeroki uśmiech. Przekaz gestu był banalnie prosty.
As serwisowy to tylko i wyłącznie jej zasługa.
***
- Lauro – zawołał ją zawodnik, kiedy szła do swojej szatni, aby przebrać się po wygranym ostatecznie przez Kędzierzynian meczu.
- Grzegorzu – odwróciła się w jego stronę. – Gratuluję nagrody MVP.
- No właśnie, a propos MVP! Wybierz coś sobie.
Chłopak podsunął jej pod nos duży kosz wypełniony przeróżnymi owocami. Był to podarunek od jednego ze sponsorów Zaksy dla najlepszych zawodników poszczególnych meczy. Jako, że w spotkaniu ze Skrą to właśnie Bociek został wyróżniony, otrzymał również słodką przekąskę.
- O co ci chodzi? – zapytała zdezorientowana szatynka.
- Ten punkt z zagrywki to przecież dzięki tobie – uśmiechnął się. – Weź sobie jakiś owoc. Nie wiem co wolisz, banana, jabłko? Może tego melona? Chyba, że to nie jest melon, w sumie nie znam się.
Forowicz parsknęła śmiechem.
- Wyolbrzymiasz.
- Wcale nie – stwierdził, rzucając jej znaczące spojrzenie.
***
 Kiedy Laura przebierała się w swojej szatni, jej myśli krążyły wokół koleżanki, którą Gladyr potraktował zupełnie nie w swoim stylu. Dziewczynę zżerała ciekawość, co takiego się stało, że siatkarz zmienił swoje nastawienie do opiekunki jego córki. Choć sama Klaudia niechętnie wypowiadała się o wadach środkowego, to jednak przyznawała, że jest on wycofany i chłodny. Narzekała, że z mężczyzną trudno się dogadać przez jego odpychającą postawę. Sportowiec nie odpowiadał na jej przywitanie, nie wspominając już o jakichś rozmowach, które on najwyraźniej uważał za zbędne. Dzisiaj jednak było inaczej i cheerleaderka musiała przyznać, że kompletnie ją to zaskoczyło. Marzyła, by pogadać z Praczyk, ale wiedziała, że na chwilę obecną nie będzie to możliwe. Brunetka wciąż zajmowała się małą Darią, bo pan Gbur prawdopodobnie jeszcze się nie ogarnął po meczu. Poza tym czekał na nią Maks, z którym dziewczyny wracały do domu, a przy nim na pewno nie poruszy tematu Gladyra.
Jej ukochany dopingował ją na meczach z pełnym zapałem. Mimo, że informatyk opuścił pierwsze spotkanie, na kolejnych zawsze się pojawiał. Za każdym razem komplementował jej zdolności i mówił, że jest z niej dumny, dlatego też brak uśmiechu na jego twarzy, gdy Palowski czekał na nią przed tylnym wyjściem z hali, nieco ją zaskoczył.
- A ty co masz taką minę? – zapytała.
- Właśnie się zastanawiam czy powinienem być zły.
- Za co? – szczerze zdziwiła się szatynka.
- Ta akcja w ostatnim secie – wyjaśnił. – Bociek pokazał całej hali jak go napędzasz do asów serwisowych.
- Ach, przestań wymyślać – zbagatelizowała Forowicz. – Przecież nie zrobiłam nic złego. Uśmiechnęłam się do niego, gdy na mnie popatrzył i tyle. Nie wiem o co tutaj można się wkurzać. 

Tak sobie myślę, że za tydzień rozdziału nie dodam. Wtedy wypadają święta, pewnie wszyscy będziecie siedzieć przy stołach, a nie przy komputerach. W moich poprzednich blogach zauważyłam, że w tym okresie frekwencja spada, także widzimy się za dwa tygodnie, dobrze? Wesołych świąt, dzieciaczki!

piątek, 11 grudnia 2015

ROZDZIAŁ JEDENASTY - Niespodzianka


Od kiedy Daria po raz pierwszy została pod opieką brunetki minęły prawie trzy tygodnie. W piątek, ósmego listopada, Zaksa rozgrywała kolejny mecz wyjazdowy. Co za tym idzie, Praczyk znowu zajmowała się w tym czasie czterolatką. Jako, że wyjazd zespołu był zaplanowany na godziny poranne, pan Gladyr zdążył jeszcze odprowadzić córkę do przedszkola. Odebrać jednak musiała ją Klaudia.
Poprzednim razem, pan Jurij dzwonił do niej jedynie w celu porozmawiania z małą. Dopiero gdy wrócił do domu, zaprosił brunetkę na krótką rozmowę w cztery oczy. Praczyk była przekonana, że i tym razem mężczyzna postąpi podobnie. Kiedy jej telefon odezwał się, sygnalizując połączenie z siatkarzem, dziewczyna odebrała go, kierując swoje kroki w stronę pokoju Darii.
- Dzień dobry. Już panu daję córkę – odezwała się.
- Nie, nie. Najpierw porozmawiam z panią – wtrącił się blondyn. – Zapomniałem wczoraj o tym powiedzieć, ale proszę do mnie zadzwonić, gdy Daria już zaśnie. Chcę wiedzieć czy znowu nie płakała.
- No dobrze – zgodziła się. – Tylko, że Daria chciała pooglądać pana mecz, a ja jej pozwoliłam. Myślę, że przez to ona pójdzie spać trochę później, ale widać, że jej zależy.
- Nie ma problemu, niech ogląda. Tylko potem proszę zadzwonić, nieważne która będzie godzina.
- Tak zrobię – obiecała.
***
Podczas obiecanego Gladyrównie meczu, to głównie Daria emocjonowała się boiskowymi wydarzeniami. Klaudia oglądała go głównie z przymusu. Nawet nie mogła z nikim esemesować, bo Laura też była pochłonięta rozgrywanym spotkaniem, a inne koleżanki miały jakieś swoje sprawy. Dziewczynie nie pozostało nic innego jak oglądać mecz, choć robiła to z przymusu. Ostatecznie nawet się w jakimś stopniu w niego wciągnęła. Choć o siatkówce miała ogólne pojęcie i znała jej zasady, niektóre decyzje sędziego były dla niej zupełnie nie zrozumiałe.
- Dlaczego ta akcja została przerwana? – zdziwiła się w którymś momencie. – Przecież piłka była odbita.
- Ale ona poleciała na słupek – wyjaśniła czterolatka.
- No i co?
- Przecież nie można grać takiej akcji!
Jej podopieczna wypowiedziała to zdanie jakby było to coś oczywistego i banalnego. Brunetka nie wiedziała czy powinna poczuć się głupio, musiała jednak przyznać, że dziewczynka miała o wiele większe pojęcie o siatkówce niż ona. Kiedy w  którejś z następnych akcji Mikasa odbiła się od siatki i można było nadal grać, Klaudia była zupełnie zdezorientowana.
- Czy to nie powinno być przerwane?
- No nie.
- Wcześniej piłka odbiła się od słupka i był gwizdek sędziego.
- Ale od siatki może się odbić – wytłumaczyła.
- Nigdy tego nie ogarnę – westchnęła pokonana dziewiętnastolatka.
- Mój tata na pewno pani wyjaśni.
Dziewczyna się jedynie uśmiechnęła. Tak, pan Jurij na pewno by jej wszystko jasno opisał. Gdyby tylko chciało mu się poświęcić jej trochę uwagi, a to było zadaniem niewykonalnym.
Pomimo mglistego pojęcia o siatkówce, Praczyk doskonale wiedziała co oznacza nagroda MVP. Było to wyróżnienie dla najlepszego zawodnika na boisku, który miał największy wkład w zwycięstwo swojego zespołu. Kiedy po długim, pięciosetowym boju wygrali kędzierzynianie, a statuetkę otrzymał Jurij Gladyr, Daria nie posiadała się z dumy.
- Tato jest najlepszy!
- Zgadzam się z tobą całkowicie.
***
Jakieś dwie godziny później Klaudia wyszła z pokoju czterolatki i od razu złapała za telefon, aby wykręcić numer do swojego pracodawcy. Choć pan Gladyr kazał jej dzwonić niezależnie od pory, było już jednak trochę późno, więc dziewczyna chciała jak najszybciej mieć rozmowę za sobą, aby siatkarz mógł wreszcie odpocząć po meczu.
- Halo – usłyszała znajomy głos, który jednak nie był głosem pana Jurija.
- Eee – zająknęła się. – Czy rozmawiam z panem Gladyrem?
- Pff, oczywiście, że nie. Tu Grzesiek.
Bociek, no przecież wiedziała, że zna ten ton!
- Cześć. Nie wiem czy mnie pamiętasz, ja jestem koleżanką Laury i zajmuję się córką pana Gladyra. I chciałabym z nim porozmawiać.
- Klaudia, jasne, że pamiętam. Czekaj.
W tle zabrzmiały szumy, a po chwili odezwał się środkowy.
- Pani Klaudia?
- Dobry wieczór. Mam nadzieję, że pana nie obudziłam, ale prosił pan, żeby dać panu znać, nawet jeśli będzie późno.
- Nie, jeszcze nie spałem. Co z Darią?
- Dzisiaj też płakała niestety. Ale uspokoiła się szybciej niż poprzednim razem. I też prosiła, żeby panu nie mówić. Myślę, że jej jest trochę wstyd.
- Teraz już śpi?
- Tak, choć znowu przy niej siedziałam. Mam nadzieję, że nie będzie pan zły…
- Nie, nic się nie stało. Dziękuję, że pani zadzwoniła.
***
Daria zdecydowanie chciała jakoś pogratulować swojemu tacie. Od samego rana zastanawiała się wspólnie z opiekunką w jaki sposób uczcić zdobycie nagrody MVP. Dziewczynka stała się jednak niesamowicie marudna – każdy z pomysłów spotykał się z falą krytyki. Nie odpowiadało jej narysowanie laurki, zbudowanie czegoś z klocków czy nawet wymyślenie wierszyka. Brunetkę powoli zaczynało irytować negatywne nastawienie małej, choć oczywiście tłumiła swoje uczucia.
- A może zrobimy tacie obiad? – wysunęła kolejną propozycję Praczyk.
Uśmiech czterolatki mógł oznaczać tylko jedno.
- Taaak! – zgodziła się entuzjastycznie. – Usmażymy naleśniki, tata je bardzo lubi.
- Dobra, to niech będą naleśniki.
***
Kiedy Jurij Gladyr wszedł do mieszkania, uderzył go zapach cukru wanilinowego. Chwilę później w jego ramiona wskoczyła córka. Dziewczynka cmoknęła go w policzek.
- Tato, chodź, pokażę ci coś!
- Dobra, dobra, tylko ściągnę kurtkę, mogę? – siatkarz popatrzył na nią rozbawiony i zaciekawiony jednocześnie.
- Ale szybko!
Kilka sekund później Daria zaciągnęła go do kuchni, gdzie zastał dziewiętnastolatkę opartą o kuchenny blat. Siatkarz nie do końca rozumiał co się tutaj dzieje.
- Chciałyśmy z panią Klaudią pogratulować ci nagrody MVP. I zrobiłyśmy ci niespodziankę!
Mężczyzna popatrzył na brunetkę.
- To był Darii pomysł – powiedziała od razu. – Ja jej tylko trochę pomogłam.
- Pani Klaudia zrobiła naleśniki – oznajmiła Gladyrówna.
Sportowiec uśmiechnął się i uścisnął córkę. Naleśniki to ostatnia rzecz, której by się spodziewał, ale to było bardzo miłe zaskoczenie. Czuł się doceniony za swoją pracę bardziej niż gdy odbierał tą statuetkę. Cieszył się, że ten mecz w Bydgoszczy mu wyszedł, ale uznanie córki znaczyło dla niego o wiele więcej.
- To teraz mamy wyzwanie, bo musimy je wszystkie zjeść – stwierdził, patrząc na dziewczynkę.
- Ale pani Klaudia może zostać z nami?
- Myślę, że nawet musi – zgodził się Jurij.
- Nie, nie, ja się będę zbierać. To jest pana niespodzianka – zaprotestowała Praczyk.
- Pani się też do niej przyłożyła, proszę zostać.
Jurij skrzyżował spojrzenie z opiekunką. W sumie nie miał nic przeciwko jej obecności. Wypadało ją zaprosić na obiad, skoro sama go zrobiła. Środkowy natomiast w ogóle nie zawracał sobie głowy problemem rozmowy. Było mu zupełnie obojętne czy będą siedzieć w milczeniu, czy żywo o czymś dyskutować, czy może porozmawia jedynie z Darią.
Gdy w końcu zasiedli do stołu, Gladyr musiał przyznać, że naleśniki wyszły świetnie. Od razu je skomplementował, co chyba trochę zawstydziło brunetkę.
- Tato, a wiesz, że pani Klaudia nie zna się na siatkówce?
- To znaczy?
- Pani Klaudia nie rozumie zasad. Musisz jej wytłumaczyć.
Zawodnik popatrzył zdziwiony na Praczyk. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Po prostu nie ogarniam niektórych reguł – mruknęła wymijająco.
- Których?
- Na przykład wtedy jak piłka odbija się od siatki i można dalej grać akcję. Ale kiedy odbije się od tego słupka, na którym stoi sędzia, to już nie. Kompletnie bez sensu, co to za różnica na co ona spadnie? Albo kolejna rzecz, kiedy zawodnik dotknie siatki. Za jednym razem można grać dalej, za innym akcja jest przerwana. Nie wiem, to chyba zależy od własnego widzi mi się sędziego.
- Wcale nie – zaprotestował. – Z tą siatką to jest tak, że…
W tym momencie środkowy szeroko zaczął opisywać zasady gry. Wyjaśniał dziewiętnastolatce wszystkie przepisy gry w siatkówkę, tłumaczył odstępstwa od reguły, objaśniał różnice. Pomiędzy nimi wywiązała się prawdziwa dyskusja, w której każde z nich miało coś do powiedzenia. Klaudia zadawała kolejne pytania, zaciekawiona niuansami w tym sporcie, a jej pracodawca odpowiadał na nie z pełnym zaangażowaniem, kompletnie nie przypominając siebie. Praczyk też zachowywała się jak nie ona, zapominając o swoim respekcie wobec sportowca. Nie bała się rozmowy z nim. Oboje zaczęli siebie traktować całkowicie normalnie, co w ich przypadku normalne przecież nie było. 

Chcieliście Gladyrów to macie. Czy końcówka rozdziału była dla Was taką niespodzianką jak dla Jurija naleśniki? :D

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział dziesiąty - Sprzeczności


         Laurze i Maksowi zdarzały się kłótnie jak w większości związków. Każde z nich zachowywało się jednak podczas sprzeczek inaczej. Chłopak był o wiele spokojniejszy. Nawet, jeśli szatynka czymś zawiniła, nie dawał się ponieść emocjom. Palowski raczej tłumaczył, co nie podoba mu się w zachowaniu jego ukochanej zamiast czynić jej wyrzuty. Mulatka czyniła zupełnie na odwrót, zwykle szalejąc z wściekłości oraz rzucając oskarżeniami. Gdy informatyk decydował się na wytknięcie dziewczynie jej błędów, nie denerwował się, a raczej wpadał w smutek, że go zawiodła. Tak naprawdę szatyn nigdy się na Laurę nie wkurzył. Chłopak nie znał pojęcia złości, w  przeciwieństwie do jego drugiej połówki, która potrafiła wpaść w gniew. Szatynka podczas kłótni była wulkanem negatywnych uczuć. W odróżnieniu do Maksa, nie potrafiła się opanować czy powstrzymać słów cisnących się na usta. Podczas gdy jej ukochany mówił tylko to, co miał w planach powiedzieć, wytykając jej błędy ze stoickim spokojem, ona raczej pozwalała się ponieść emocjom, niejednokrotnie zbaczając z pierwotnego toru rozmowy. Całkowicie inaczej też traktowali kwestię pogodzenia się. Zawsze Palowski robił pierwszy krok w tą stronę. Niezależnie od tego kto był winny sprzeczki, to informatyk nie potrafił wytrzymać w napiętej atmosferze i przerywał ciche dni. Dla Forowicz milczenie po kłótniach było czasem odpoczynku od siebie nawzajem i nigdy jej ono nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, niejednokrotnie uważała, że chłopak zbyt szybko przychodził do niej, aby wyjaśnić całą sprawę. Mulatka wolała, aby jej złość wykruszyła się sama z siebie zamiast w wyniku przeprosin. 
Laura walczyła na noże, Maks wolał spokojnie wytknąć błędy i od razu je naprawić. Przypuszczalnie takie postawy wynikały z ich różnych charakterów. Z natury żywiołowa i spontaniczna szatynka, również w kłótniach czerpała z tych cech. Opanowany i spokojny na co dzień Palowski, podczas sprzeczek nie tracił chłodnej głowy.
Oboje nie lubili się kłócić, lecz o ile informatyk okazji do sprzeczki unikał jak ognia, to dziewczyna uważała, że takie wytknięcie wad i parę dni odpoczynku od siebie pomaga oczyścić atmosferę i naprawia wzajemne relacje. Będąc jednak szczerą, mulatka nienawidziła taktyki swojego ukochanego. Zdecydowanie wolałaby, żeby szatyn na nią krzyczał. Zamiast tego mówił jej, co mu się nie podoba, a w jego oczach gościł smutek. Gdyby chłopak podniósł głos, cheerleaderka mogłaby odpowiedzieć równie agresywnie i nie musiałaby od razu walczyć ze swoimi wyrzutami sumienia.
Bo to właśnie o nie się rozchodziło. Maks prowadził ich kłótnie w taki sposób, że Forowicz momentalnie czuła się winna. Nie tylko tego, co zarzucał jej informatyk, ale też tego, że zawiodła go swoim zachowaniem oraz wpędziła w smutek. Laura nie lubiła być przyczyną smutku swojego ukochanego. Zazwyczaj te sprzeczki kończyły się po kilku minutach, ale wyrzuty sumienia dręczyły ją jeszcze przez kilka następnych dni.
Nie inaczej stało się też tym razem. Cała sytuacja po wyjściu z dzisiejszej imprezy raz po raz rozgrywała się w jej głowie. Było jej niewiarygodnie głupio. Sama nie wiedziała co jej strzeliło do głowy, gdy mówiła chłopakowi, że nie ma żadnego kontaktu z Grześkiem. Wcale się nie dziwiła szatynowi, który wysnuł wniosek, że mogłaby go z nim zdradzać. Jeśli się nad tym zastanowić, to to właśnie tak wyglądało, choć prawda przedstawiała się całkowicie inaczej. Mulatka jedynie się z siatkarzem kolegowała. To nie były słowa, które miały uspokoić jej ukochanego. Szatynka darzyła miłością Palowskiego. Gdyby tak nie było, nie czułaby się teraz tak źle. Przytłaczało ją poczucie winy i wyrzuty sumienia z powodu swoich kłamstw. Ponadto, bolały ją fałszywe przypuszczenia szatyna. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że nie jest mu wierna? Przecież w życiu by go nie zdradziła! Z drugiej jednak strony nie mogła się mu dziwić. Jeśli ta sytuacja byłaby odwrotna, na pewno wysnułaby podobne przypuszczenia i samo zapewnienie Maksa, że jest w niej zakochany na pewno by jej nie wystarczyło. Pewnie zażądałaby dowodu. I sama zamierzała swojemu chłopakowi taki dowód dać.
Laura twardo postanowiła uciąć wszelkie kontakty z Boćkiem. Koniec z rozmowami i żartami. Od dzisiaj będzie trzymać go na dystans. Wystarczy przywitanie na hali, tak jak do tej pory oceniał ich stosunki szatyn. Co prawda dziewczynie zależało na przyjaźni z siatkarzem, tym bardziej, że okazał się on bardzo zabawnym człowiekiem, ale musiała z tego zrezygnować. O wiele bardziej zależało jej na ukochanym, a nie wybaczyłaby sobie, jeśli Palowski zerwałby z nią przez fałszywe przypuszczenia.
***
Podglądanie treningu cheerleaderek stało się już niemal jego tradycją. Zawsze, gdy przychodził na swoje zajęcia, patrzył, czy dziewczyny nie ćwiczą swoich układów. Jeśli tak, zazwyczaj zatrzymywał się przy barierkach i obserwował ich poczynania. Podczas meczu musiał się skupić na grze, więc przynajmniej przed ćwiczeniami w siłowni czy na boisku mógł podziwiać akrobacje cheerleaderek.
No dobrze, tak naprawdę to chodziło tylko o jedną z nich, ale do tego atakujący przyznawał się tylko przed samym sobą. Cała reszta mogła się domyślać prawdy, lecz szczerze mówiąc w ogóle go to nie ruszało. Śledząc wzrokiem ruchy mulatki, czekał na zakończenie jej treningu. Kiedy już się to stało, nie mógł nie zauważyć zmartwionej miny Forowicz. Szatynka spojrzała na niego przelotnie, ale od razu spuściła głowę i z przygarbionymi ramionami ruszyła w stronę szatni.
- Lauro – odezwał się, gdy obok niego przechodziła.
- Hej – mruknęła, nawet na niego nie patrząc.
Dziewczyna wyminęła go i poszła w stronę swojej szatni. Zaniepokojony Bociek dogonił ją, kładąc delikatnie rękę na ramieniu cheerleaderki. Mulatka w końcu na niego spojrzała, ale na jej twarzy nie było cienia uśmiechu, do którego go przyzwyczaiła.
- Stało się coś? – zapytał z troską.
- Nie, dlaczego?
- Widzę, że jesteś smutna.
- Może tylko trochę zmęczona – stwierdziła, odsuwając się o krok. – Dlatego lecę się przebrać, pa!
***
Następnego dnia Forowicz postanowiła nieco zmienić swoją taktykę olewania siatkarza i z treningu wyszła w towarzystwie koleżanki z zespołu. To jednak również nie zdało swojego egzaminu. Przede wszystkim chłopak w ogóle nie przejął się obecnością dodatkowej cheerleaderki i przywitał się z szatynką swoim tradycyjnym „witaj Lauro”. Do drugiej dziewczyny także się uśmiechnął, ale ta postanowiła zostawić ich samych. Forowicz od razu chciała ruszyć za nią, ale atakujący nie zamierzał tak szybko jej puścić.
- I co tam, pomachane?
Cheerleaderka zatrzymała się w połowie kroku i popatrzyła na Grześka ze zdezorientowaną miną.
- Pomponami czy pomachane – wyjaśnił.
Szatynka parsknęła śmiechem.
- Tak, jeśli chodzi o pompony to pomachane – potwierdziła z rozbawieniem. – A ty machasz dzisiaj na siłce hantlami czy sztangą?
- A różnie, kwadratowo i podłużnie.
***
- Czy można czegoś chcieć i jednocześnie mieć nadzieję, że się to nigdy nie wydarzy? – zapytała Klaudia środowego poranka, kiedy sąsiadki spotkały się na przystanku.
Laura rzuciła brunetce nieodgadnione spojrzenie. Już miała jej powiedzieć, żeby skończyła filozofować, gdy w jej głowie pojawił się obraz Boćka.
- Tak, można – stwierdziła zamiast słów reprymendy.
Obie dziewczyny pogrążyły się we własnych myślach. Forowicz kolejny raz analizowała swoją znajomość z sportowcem. Naprawdę chciała zerwać z nim kontakt, ale kompletnie jej to nie wychodziło. Z jednej strony miała ochotę całkowicie się od niego odciąć, lecz z drugiej lubiła z nim rozmawiać. Choć postanowiła sobie więcej się do niego nie odzywać, to było to trudne. Jak mogła go ignorować, gdy chłopak zinterpretował jej milczenie jako smutek i pytał czy wszystko jest u niej w porządku? Było jej miło, że Grzesiek się o nią martwi. Stanowiło to dowód, że atakujący ją lubi, a takie rzeczy zawsze fajnie wiedzieć. Poza tym, nie potrafiła olać jego poczucia humoru. Ciężko jest zrezygnować z dawki śmiechu zafundowanego przez żarty siatkarza. Chciała nadal z nim utrzymywać takie koleżeńskie stosunki, a jednocześnie wolałaby, żeby Bociek nigdy więcej się do niej nie odezwał. Mimo, że próbowała siebie przekonać, że jeszcze uda się jej zerwać kontakty ze sportowcem, to w głębi duszy wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie.
Pytanie Praczyk nie wzięło się znikąd. Dziewczyna myślała o swoim pracodawcy. W swojej głowie odtwarzała sytuację z niedzielnego popołudnia, kiedy przypadkowo popatrzyła panu Gladyrowi prosto w oczy. Zarejestrowała fakt jego ładnych, niebieskich tęczówek i momentalnie odwróciła wzrok. Od tamtej pory niczego bardziej nie pragnęła i bała się jednocześnie jak spojrzenie mu prosto w oczy jeszcze raz. Z jednej strony chciała to zrobić, chciała jeszcze raz zobaczyć jego tęczówki. Z drugiej, liczyła, że nigdy nie zostanie do tego zmuszona. Odnosiła wrażenie, że wystarczy tylko jedno spojrzenie, aby się w panu Juriju zakochać. A to byłoby najgorszą rzeczą, jaka mogłaby się jej przytrafić.
Brunetka nie uważała, że miłość jest czymś złym. Nie była typem osoby oszukującym ludzi w około i siebie samą, wmawiając wszystkim, że nie czuje czegoś więcej. Wręcz przeciwnie, Klaudia z ogromną łatwością przyznawała się samej sobie, że któryś z chłopaków przyspiesza jej bicie serca. Z siatkarzem byłoby jednak inaczej. Zakochiwanie się w nim nie miało najmniejszego sensu z trzech powodów.
Po pierwsze, był jej pracodawcą.
Po drugie, miał zimny charakter.
Po trzecie, był dziesięć lat starszy. 

Szczerze, nie wiem czy w ogóle istnieją ludzie tak spokojni i nienaznaczeni gniewem podczas kłótni, tak jak opisałam tutaj Maksa, bo mi osobiście pod tym względem jest bliżej chyba jednak do Laury, ale on musi być taki na potrzeby mojego opowiadania :P Buziaki!