piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział szesnasty - Randka pod gwiazdami

- Dokąd idziemy? – zapytała Laura, lecz w odpowiedzi otrzymała jedynie tajemniczy uśmiech swojego chłopaka. – Maks, no powiedz mi!
- Na razie wsiadamy do mojego auta.
- Co ty kombinujesz?
Szatyn kolejny raz się uśmiechnął i otworzył drzwi samochodu.
- Niespodziankę – stwierdził. – No wskakuj.
Mulatka westchnęła, spełniając jego polecenie. Nie chodziło o to, że nie lubiła niespodzianek, ona raczej nie lubiła okresu czekania na tą rzecz. Zawsze zachodziła w głowę co takiego mógł wymyśleć Palowski i gubiła się w scenariuszach. Na dodatek, informatyk miał irytujący ją zwyczaj milczenia zamiast wypełnienia tego czasu rozmową. Chłopak nie odpowiadał na żadne pytania, ani te dotyczące czekającego ją prezentu, ani te związane z zupełnie pobocznymi sprawami. Forowicz naprawdę nie lubiła tej ciszy i miała nadzieję, że ta cała niespodzianka nie znajduje się daleko.
Po około trzydziestu minutach wreszcie dotarli na miejsce – niewielką łąkę położoną poza granicami miasta. Maks wyciągnął z bagażnika koc, karimatę oraz koszyk z jedzeniem.
- Czy to jest piknik? – zapytała dziewczyna.
- Tak.
- Ale jest już ciemno! Nie chcę, żeby nas zaatakowały jakieś dzikie zwierzęta.
- Daj spokój, nic ci nie grozi. Posłuchaj, zabrałem cię tutaj, żebyśmy popatrzyli w gwiazdy. Dzisiaj ma być widać wszystkie konstelacje.
- Aha, a ty się na nich znasz?
- Znam się na przesądach. Podobno gdy się zobaczy spadającą gwiazdę i pomyśli życzenie, to ono się spełni.
- A tak, słyszałam coś takiego – przyznała szatynka, patrząc chłopakowi prosto w oczy. – Tylko, że mówiłeś, że dzisiaj na niebie są widoczne konstelacje, a nie deszcz spadających gwiazd.
- Masz rację. Dziś spadnie tylko jedna. Odwróć się.
Forowicz spełniła polecenie. Po chwili przed jej oczami rzeczywiście pojawił się złoty błysk, opadający coraz niżej, aż zatrzymał się na jej szyi. Miała założony naszyjnik z zawieszką w kształcie pięcioramiennej gwiazdy.
- Pomyślałaś życzenie? – zapytał cicho informatyk, odwracając ją twarzą do siebie.
- Tak.
- Teraz mi je powtórzysz. A ja je spełnię.
Laura nie należała do tego typu osób, które wzruszają się przy byle okazji, lecz potrafiła dostrzec i docenić starania innych. To, co zrobił jej chłopak było bardzo romantyczne, a ona więcej niż doceniła jego wysiłki. Szatynkę głęboko poruszył ten gest, który udowadniał, że Maks wciąż ją kocha. Pomimo wszystkich zawirowań z tą zazdrością o Grześka, Palowski pokazał jej, że zależy mu na niej tak samo mocno jak tamtego dnia, gdy pierwszy raz wyznał jej miłość. Forowicz była tym szczerze poruszona, choć zdawała sobie sprawę, że to nie jej ukochany powinien zdobywać się na takie gesty. Jej życzenie powinno brzmieć właśnie w tym tonie – że nie obchodzi ją siatkarz, a jej serce niezmiennie należy do informatyka – ale dziewczyna w ogóle nie chciała teraz myśleć o Boćku ani nawet wspominać jego imienia.
- Chciałabym, żebyśmy żyli długo i szczęśliwie.
- Niech i tak się stanie.
Cheerleaderka uśmiechnęła się i pocałowała szatyna.
- Kocham cię – powiedziała, wtulając się w jego tors.
- Ja ciebie też.
Kolejne godziny para spędziła leżąc obok siebie na kocu i wpatrując się w niebo nad nimi. Choć jedynie trzymali się za ręce i opowiadali sobie przebieg dnia, Laura czuła się jakby cofnęła się w czasie do ich pierwszej randki. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, a dusza była lekka jak piórko. Pozytywne emocje wypełniały całe jej ciało, sprawiając, że szatynka miała ochotę wykrzyczeć swoją miłość całemu światu – tak samo jak półtorej roku temu, kiedy dopiero zaczęła się spotykać z Palowskim. Nawet ich rozmowa była inna: oboje wtrącali komplementy i zaloty, które gdzieś zatraciły się w ich związku. Każde z nich chciało pokazać, że mu zależy na tej drugiej osobie. Maks znowu stał się chłopakiem onieśmielonym i absolutnie zachwyconym swoją dziewczyną, Laura ponownie przejęła stery, o wiele bardziej zdecydowanie podrywając chłopaka i nadając tor tej znajomości. Oboje odnaleźli radość z tych pierwszych spotkań, z jednej strony krępujących, a z drugiej najlepiej wspominanych, gdy ich uczucie dopiero się rodziło.
***
Leżąc już późnym wieczorem w łóżku, Forowicz nie potrafiła przestać się uśmiechać. Ta randka pod gwiazdami, którą zafundował jej Maks na długo zostanie w jej pamięci, bo była naprawdę wspaniała. Jedno z ich najlepszych spotkań. To skłoniło jednak szatynkę do poważnych przemyśleń.
Dziewczynie wciąż brzmiały w głowie słowa koleżanki – że zdradziła swojego chłopaka mentalnie. Podczas tamtej rozmowy zdecydowanie odrzuciła tą tezę i nadal ją odrzucała. Biorąc to wszystko na chłodno, twardo twierdziła, że Grzesiek jest dla niej tylko przyjacielem. Kochała swojego chłopaka, a po dzisiejszej randce kochała go jeszcze bardziej. Nie wyobrażała sobie, aby mogła go porzucić. Bociek jest świetnym przyjacielem, ale nic ponadto. Wreszcie odważyła się przyznać sama przed sobą, że uwielbia jego charakter i poczucie humoru, które przemawiało do niej zdecydowanie bardziej niż żarty Palowskiego. To prawda, że siatkarz potrafił ją rozbawić, co w przypadku szatyna zdarzało się raczej rzadko, ale co z tego? Lubiła tak bardzo Grześka, bo był podobny do niej, a wiadomo, że zawsze łatwo dogaduje się z ludźmi, którzy nadają na tych samych falach. Mimo to, kompletnie nie wyobrażała sobie siebie z kimś innym niż Maks. To był jej ukochany, jej informatyk, który tak bardzo ją ujął swoim romantyzmem. Jasne, że się od siebie różnili, ale w ich przypadku przeciwieństwa się przyciągnęły. Nie zdradziła informatyka w żaden sposób, ani fizycznie, ani mentalnie, co próbowała sugerować jej Klaudia.
Jej intencje były czyste. Pytanie tylko co z intencjami atakującego. Mimo, że wypierała się teorii jakoby Bociek ją podrywał, musiała wreszcie zmierzyć się z tym problemem. Na początku naprawdę tego nie widziała. Te wszystkie dwuznaczności, które przecież doskonale zauważała, brała za przejaw jego poczucia humoru i nawet przez chwilę nie pomyślała, że chłopakowi może chodzić o coś więcej. Jednak gdy jej sąsiadka razem z Palowskim coraz częściej robili jej z tego powodu wyrzuty, Laura poczuła się osaczona. Ciągle zbywała ich aluzje, odpychała tą sprawę w najdalsze zakamarki umysłu, nie chcąc o nich myśleć. W końcu wmawiała kłamstwo nie tylko najlepszej dwójce swoich bliskich, lecz także sobie. Nie mogła jednak żyć, udając, że nie widzi co rozgrywa się przed jej nosem.
Prawda o prawdzie jest taka, że boli, dlatego kłamiemy – ten cytat z Chirurgów chyba najlepiej odzwierciedla jej zachowanie. Szatynka nie chciała przyznać racji Klaudii i Maksowi, bo to nie było łatwe. Musiałaby się zmierzyć z przyjacielem, który oczekiwał od niej czegoś, czego nie mogła mu dać. Laurze naprawdę zależało na przyjaźni z Boćkiem – ale na niczym więcej. Bała się, że jeśli odrzuci jego zaloty, straci też świetnego kumpla. Z drugiej strony, doskonale zdawała sobie sprawę, że jeśli utnie zaczepek sportowca, w końcu jej ukochany odejdzie.
Forowicz wreszcie przyznała, że jej bliscy się nie mylili. Kłopot w tym, że nie wiedziała jak to wszystko dalej rozegrać, aby nikogo nie skrzywdzić.
***
Grzesiek dziwnie czuł się, słuchając jak cheerleaderka opowiada mu o swojej wspaniałej randce. Nie miał pojęcia jak zinterpretować swoje emocje i co jest ich przyczyną. Stracił trochę pewności siebie, bo ta sytuacja była dla niego zupełnie nowa. Dziewczyna nigdy nie mówiła o tym swoim Maksie w takiej ilości. Owszem, czasami wspominała, że musi lecieć, bo on na nią czeka albo wtedy gdy spotkali się w klubie też o nim rozmawiali, ale jeszcze nigdy nie opowiadała o nim gdy byli sami. A już na pewno nie opowiadała o ich romantycznych spotkaniach. Atakujący był zbity z tropu, nie wiedząc nawet jak tą relację skomentować. Leżenie i gapienie się w gwiazdy zdecydowanie nie było jego definicją idealnej randki. Nie spodziewał się, że będzie to w stylu Laury.
- To taka na spokojnie-randka, bez dreszczu emocji – wtrącił.
- Skąd, emocji było aż za dużo! Poza tym, bałam się, że nas zaatakują jakieś zwierzęta.
- O tak, dzikie myszy albo zmutowane mrówki.
Szatynka parsknęła śmiechem. Bociek uśmiechnął się, zadowolony, że przypadkowo udało mi się ją rozbawić, choć nie do końca był pewien, czy taki miał zamiar. Zdał sobie bowiem sprawę, że to dziwne uczucie to zwyczajna zazdrość.
Siatkarz próbował się uspokoić. Przecież doskonale wiedział, że Forowicz jest w związku. Zdecydował się o nią walczyć mimo wszystko. Być może jednak nie zdawał sobie sprawy, że to nie jest takie łatwe ani przyjemne. Trudno bowiem tryskać humorem, gdy zakochało się w kimś, kto tych uczuć nie odwzajemnia.
***
Jurij był doskonałym obserwatorem. Kiedy wszedł na trening i zaczął odbijać piłkę z swoim współlokatorem z meczów wyjazdowych, od razu zauważył, że chłopak jest milczący. To zupełnie nie w jego stylu, bo Grzesiek zawsze się uśmiechał. Dzisiaj jednak ani nie komentował zachowania innych, ani nie żartował, ani nie próbował czegokolwiek opowiadać. Cisza towarzyszyła im przez całe zajęcia. Nawet w szatni młody atakujący nie odpowiadał na słowa pożegnania swoich kolegów.
Gladyr sam nie wiedział, dlaczego zwlekał z powrotem do domu tak, aby wyjść z hali razem z Boćkiem. Przecież oni nawet nie byli przyjaciółmi, by blondyn mógł się go pytać co się stało, nie wspominając już o udzielaniu jakichś rad czy pocieszenia, czego na pewno nie był w stanie zrobić. Mimo to, Jurij odezwał się do kumpla z drużyny. Może dlatego, że parę lat temu nikt nie odezwał się do niego.
- Czy mogę ci jakoś pomóc? – zadał pytanie, w odpowiedzi otrzymując zdziwione spojrzenie Grześka. – Bo wyglądasz jakbyś potrzebował pomocy.

Zdaję sobie sprawę, że ostatnie rozdziały to stylistyczna równia pochyła w dół. Moja wena wyniosła się gdzieś i teraz zamiast niej towarzyszą mi problemy osobiste.  Mam nadzieję się jakoś życiowo ogarnąć, ale nie mam napisanego kolejnego rozdziału, a na dodatek dopada mnie przeziębienie, więc jeśli w przyszłym tygodniu nie pojawi się nic nowego, to wiecie dlaczego ;-;

piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział piętnasty - Spostrzeżenia o niesprawiedliwościach

Piątkowe popołudnie Klaudii było zaplanowane co do minuty. Dziewczyna po lekcjach wróciła do domu, gdzie zjadła szybki obiad, a już o szesnastej jedenaście wsiadała razem z sąsiadką do autobusu, który zawiózł ją na halę Azoty, gdzie Zaksa za niecałe dwie godziny miała zagrać kolejne plusligowe spotkanie, tym razem z Effectorem Kielce. Brunetka postanowiła dotrzymać towarzystwa koleżance, bo i tak musiałaby się na Mostowej pojawić, a trzydzieści minut w jedną czy drugą stronę nie robiło jej różnicy.
Kiedy Laura ćwiczyła wraz ze swoim zespołem układy, które zaprezentują na meczu, Praczyk obserwowała ją z trybun rodzinnych, umiejscowionych tuż przy boisku. Kilkanaście minut później pojawił się obok niej Grzesiek Bociek i przysiadł się do brunetki, nawet nie pytając się o pozwolenie.
- Cześć – uśmiechnął się.
- Hej.
- Co tam? Czekasz na pana Gladyra?
Klaudia popatrzyła na siatkarza, przypominając sobie ich rozmowę sprzed trzech tygodni. Zadzwoniła do pracodawcy, aby zdać mu relację z zachowania Darii, jednak zamiast niego odebrał atakujący, co ją totalnie zbiło z tropu. Kiedy pan Jurij wrócił z tamtego meczu wyjazdowego, czekała na niego niespodzianka w postaci naleśników…
Wydawało się jakby to było sto lat temu. Wtedy siatkarz w ogóle się do niej nie odzywał i poświęcał niewiele uwagi. Po tamtym obiedzie, na którym została z rodziną Gladyrów, mężczyzna nieco zmienił swoje nastawienie. Zaczął odpowiadać na jej „dzień dobry”, a czasami się nawet uśmiechał. No i jeszcze chyba się o nią martwił, skoro nie wypuścił jej w środku nocy, by wróciła do swojego domu, tylko pościelił kanapę i pożyczył koszulkę, bo mogła spać w jego salonie.
- Przepraszam, czy ty się ze mnie nabijasz? – dziewczyna szybko wróciła do rzeczywistości i do toczonej z Boćkiem rozmowy.
- Ależ skąd! – zaprzeczył.
- I tak ci nie wierzę. Nie wiedziałam, że jesteś w pokoju z panem Jurijem.
- A co w tym takiego dziwnego?
- Nie no, w sumie to nic, ale jakoś tak mi nie pasujecie do siebie – wzruszyła ramionami. – W sensie jako koledzy! – poprawiła się szybko, zdając sobie sprawę jak zabrzmiały jej słowa. – No wiesz co mam na myśli. Nic złego.
- Nic gejowskiego, tak chciałaś powiedzieć.
Brunetka parsknęła śmiechem.
- No tak, właśnie.
- Raczej nam to nie grozi, jeśli się tym martwisz – stwierdził Grzesiek. – A ja Jurka lubię. Może jest mrukiem, ale sympatycznym.
  Praczyk nie zdołała skomentować tych słów. Bała się, że cokolwiek powie, zdradzi to w jakiś sposób jej uczucia, a tego w żadnym wypadku nie chciała. Nie zamierzała nikomu przyznawać się, że jej na panu Gladyrze zależy.
Dziewczyna skupiła się na zespole cheerleaderek. Bociek postanowił pójść za jej przykładem, choć on wodził wzrokiem jedynie za mulatką, co nie umknęło uwagi niebieskookiej. Zawodnik śledził każdy jej ruch z cieniem uśmiechu na twarzy, a w jego oczach pojawił się błysk. W sposobie, w jaki na nią patrzył było coś niezwykłego. To nie przypominało wzroku pełnego miłości, jakie widziała między swoją kuzynką a jej narzeczonym w dniu ich ślubu czy innych spojrzeń wziętych żywcem z komedii romantycznych albo telenowel, ale brunetowi ewidentnie zależało na Laurze w jakimś głębszym wymiarze. On na pewno nie traktował jej jako koleżanki, lecz miał nadzieję na coś więcej. Co więcej, on się nawet nie krył ze swoimi zamiarami, jawnie podrywając jej sąsiadkę. Być może chłopak nie do końca zachowywał się honorowo, bo przecież doskonale wiedział, że Forowicz chodzi z Maksem, Klaudia jednak nie zamierzała go za to potępiać. Po pierwsze, siatkarz dążył do spełnienia swojego marzenia, a ona wierzyła w uczciwość jego uczuć. Po drugie, mulatka w żaden sposób nie hamowała jego zapędów. Dlaczego więc Grzesiek miałby rezygnować z tej walki? Gdyby cheerleaderka dała mu kosza, jasno powiedziała, że kocha Palowskiego i nie zamierza go porzucać, sytuacja byłaby klarowna. Szatynka jednak ani razu nie powstrzymała sportowca. Nic dziwnego, że Bociek odczytywał to jako zachętę do dalszych prób i widział swoją szansę.
Zachowanie Laury wobec siatkarza to temat na kolejną, długą dyskusję, ale dziewiętnastolatka skupiła się na innej kwestii. Uważała bowiem, że świat jest strasznie niesprawiedliwy. Dlaczego w jednej dziewczynie zakochuje się aż dwóch chłopaków, a w innej żaden? Nie było tajemnicą, że Forowicz zawsze podobała się płci przeciwnej. Brunetka stanowiła jej przeciwieństwo – jej nie otaczał tabun facetów. Teraz o cheerleaderkę będzie walczyć dwóch facetów, a ona? Nie miała nikogo. Dlaczego to wszystko nie mogło się wyrównać i dla każdej z nich byłby przeznaczony jeden mężczyzna? Tak byłoby sprawiedliwie. Laura wzięłaby sobie Boćka, ona pana Gladyra i wszyscy byliby zadowoleni.
***
Mecz z Effectorem Kielce wygrali gospodarze, tracąc tylko jednego seta. Nagroda MVP tym razem powędrowała w ręce Grześka. Podobnie jak w poprzednich spotkaniach tego sezonu, chłopak oprócz statuetki otrzymał również kosz owoców.
- Lauro! – odezwał się, gdy cheerleaderka wyszła ze swojej szatni. – Widzę, że już niestety idziesz do domu.
Mulatka z torbą przewieszoną przez ramię obróciła się w stronę atakującego.
- Witaj, Grzegorzu – uśmiechnęła się. – Gratuluję kolejnego tytułu MVP.
- Dzięki. A pamiętasz o czym rozmawialiśmy dwa tygodnie temu po meczu ze Skrą?
Jasne, że pamiętała. Brunet chciał podzielić się z nią swoją nagrodą, bo uważał, że ona też miała w nią swój wkład, gdy po jej uśmiechu siatkarz ustrzelił asa. Wszyscy to wyolbrzymiali, zaczynając od niego samego, poprzez Klaudię, na Maksie kończąc.
- Tak, a co?
- Wtedy nie chciałaś przyjąć prezentu, więc dzisiaj ja nie przyjmuję odmowy. Weź sobie jakiegoś owocka.
- Przepraszam, ale takie zdrobnienia kojarzą mi się tylko z Pingwinami z Madagaskaru – parsknęła śmiechem. – Pewnie nie wiesz co to jest…
- Z tym odcinkiem, w którym Mort został trafiony strumieniem powiększającym Kowalskiego i stał się ogromny? – wpadł jej w słowo zawodnik.
- Taaak! – potwierdziła Forowicz z szerokim uśmiechem. – Jestem w szoku, że też to oglądasz.
-  No raczej, król Julian rządzi. To weź sobie coś – chłopak podsunął jej kosz z owocami.
- Ja chcę bananka – zdecydowała.
***
Kiedy Laura opowiadała o przeprowadzonej z siatkarzem rozmowie i ich wspólnym upodobaniu do Pingwinów z Madagaskaru, Praczyk wróciła do przerwanego wcześniej wątku wzajemnych stosunków tej dwójki. Zachowanie Grześka dokładnie przeanalizowała, pozostała jej jedynie mulatka.
Brunetce trudno było ocenić jej postępowanie. Z jednej strony oczywiście należało zganić koleżankę za to, że nie postawiła zawodnikowi twardych granic. Dziewczyna pozwalała na to, by je przekraczał. Klaudia nie uważała natomiast, by Forowicz z rozmysłem grała na dwa fronty – ona raczej wypierała prawdę nie tylko przed innymi, ale przede wszystkim przed samą sobą. Powtarzała, że kocha Maksa… choć Praczyk uważała, że w jej głowie coraz częściej gości jednak Bociek. Nie można było zignorować przecież sporego kontrastu między chłopakami. Mimo, że brunetka nigdy tego Laurze nie powiedziała, to uważała, iż ona kompletnie nie pasuje do swojego ukochanego. Łatwo natomiast zauważyć, że z siatkarzem szatynka nadawała na tych samych falach. Nic dziwnego, że tak dobrze się z nim dogaduje i że tak ją do niego ciągnie.
- Mam tylko nadzieję, że Maks nie zacznie znowu wymyślać jakichś teorii spiskowych – jęknęła mulatka.
- Znowu się o coś czepiał? – zdziwiła się Klaudia.
- Nie, ale on to pewnie myśli, że jak przyjęłam od Grześka prezent to znaczy, że go zdradzam.
- Ty już i tak go zdradziłaś, jeśli nie czynem, to w myślach – stwierdziła dziewczyna.
- No chyba cię pogrzało! – oburzyła się cheerleaderka. – Weź mnie nawet nie wkurzaj. Nie zdradzam Maksa, a z Grześkiem tylko się przyjaźnię. Czy wam wypadły mózgi? To nie jest zbrodnia, a przyjaźń nie jest zdradą. Przecież się z nim nie całowałam, ani się z nim nie przespałam. O co wam w ogóle chodzi?
- Wiem, że nic nie zrobiłaś. Mówiłam, że zdradziłaś Maksa w myślach, istnieje coś takiego jak zdrada mentalna.
- Mentalna, świetnie to sobie wymyśliłaś – prychnęła coraz bardziej zirytowana. – A ty akurat potrafisz czytać mi w myślach, że to mi wmawiasz?
- Sama zauważ, że ostatnio częściej mi opowiadasz o Grześku niż o Maksie.
- No to chyba normalne, skoro Grzesiek jest nową postacią w moim życiu i go ciągle poznaję? 
Brunetce zabrakło argumentów. Nie zmieniła swojej opinii, ale trudno dyskutować z kimś, kto tak twardo obstaje przy swoich racjach. Dziewczyna wzruszyła ramionami, dając za wygraną. Prędzej czy później jej sąsiadka dojdzie to takich samych wniosków. Oby tylko nie było za późno. 

Siatkarze dali radę, czas na szczypiornistów! Nasze serca nie zaznają spokoju...

czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział czternasty - Noc na kanapie


Klaudia zwykle zapadała w twardy, mocny sen, z którego trudno było ją wyrwać – o ile znajdowała się w swoim łóżku. Kiedy jednak po raz pierwszy zasypiała w nowych miejscach, nie zawsze się tak zachowywała. Dlatego też pozwoliła sobie zasnąć na kanapie w salonie pana Gladyra, bo była przekonana, że obudzi są dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza i krzątanina pracodawcy, gdy wróci już do domu. Jej plan spełnił się tylko połowicznie, bo rzeczywiście się ocknęła… ale w całkiem innych okolicznościach niż te, które sobie zaplanowała.
Dziewczyna nie słyszała ani otwieranych drzwi, ani rzuconej w kąt torby, ani kroków pana Jurija, ani telewizora przez niego wyłączonego. Zamiast tego poczuła jak ktoś przykrywa ją kocem. Gdy prostokątny kawałek materiału opadł na jej ciało, poruszyła się niespokojnie i otworzyła oczy. Widząc stojącego obok kanapy siatkarza,  jak oparzona podniosła się do pozycji siedzącej, paląc się ze wstydu.
- Przepraszam, nie chciałam zasnąć – powiedziała zmieszana. – Już się zbieram do domu.
- Pani Klaudio, jest druga w nocy. Proszę zostać, wróci pani jutro rano. Zaraz znajdę pani jakąś poduszkę.
- Ale ja nie będę zawracać panu głowy. Zaraz zadzwonię po taksówkę…
- Wolałbym, żeby się pani nie wychodziła o takiej porze – wtrącił się zawodnik. – To nie jest problem, żeby się pani przespała w salonie. Nalegam.
Nie wiedząc czy podejmuje słuszną decyzję, Praczyk przystała na propozycję pracodawcy, który przygotował jej miejsce do spania. Jako, że nie była przygotowana na nocowanie poza domem, pan Gladyr pożyczył jej też jedną ze swoich koszulek, aby mogła ją wykorzystać jako piżamę.  Chwilę później życzył jej dobrej nocy i wyszedł z salonu, zamykając za sobą drzwi.
Brunetka ponownie położyła się na kanapie, lecz tym razem sen nie nadszedł łatwo. Nie umiała się wyciszyć, a jej myśli stały się chaotyczne, przeskakując od jednej sprawy do drugiej. Dziewiętnastolatce wciąż było niewyobrażalnie głupio, że jej pracodawca zastał ją śpiącą. To nie powinno się w ogóle przydarzyć. Cała ta sytuacja była krępująca i dziewczyna nie miała pojęcia jak zdoła jutro się pokazać na oczy panu Jurijowi. Najchętniej by uciekła zanim on jeszcze wstanie z łóżka, ale takie zachowanie pociągnęłoby za sobą jeszcze więcej niezręczności. Poza tym nie wypadało wyjść z domu bez pożegnania, gdy mężczyzna nie tylko zapewnił jej miejsce do spania, ale dodatkowo dał ubranie.
Założony przez nią t-shirt to kolejny powód, dla którego nie potrafiła zasnąć. Materiał pachniał panem Gladyrem – trudno określić, czy był to jego żel pod prysznic czy perfumy, ale zapach dało się wyczuć. Drażnił on nozdrza Klaudii, wpędzając ją w dosyć dziwny nastrój. Jej myśli krążyły wokół pracodawcy i czuła się z tym trochę nieswojo. Choć nie chciała się tak nastawiać, to jednak jej podświadomość ciągle wysyłała jej twierdzenie, że to trochę tak jakby leżała z panem Jurijem w jednym łóżku. Zapach siatkarza otaczał ją i mimo, że sprawiał, że była rozkojarzona, to nie chciała się go pozbywać.
Kiedy w końcu zasnęła, jej sny zostały wypełnione postacią środkowego, wonią jego koszulki oraz wydarzeniami, które mocno różniły się od ich rzeczywistych relacji.
***
Poranek nie uwolnił jej od problemów, wręcz przeciwnie – przyniósł ich jeszcze więcej. Moment, w którym musiała stanąć twarzą w twarz ze swoim pracodawcą zbliżał się nieubłagalnie. Dziewiętnastolatce wciąż było głupio, że pan Gladyr zastał ją śpiącą, ale teraz dołożyła się jeszcze kwestia jej wyglądu. Nie chciała się pokazywać mężczyźnie w takim stanie: ledwo co dobudzona, z podkrążonymi oczami, rozwalonymi włosami i rozmazanym makijażem. Wczoraj nie pomyślała, aby go zmyć w wyniku czego dziś na jej twarzy pojawiły się paskudne czarne kreski. Nawet nie miała jak doprowadzić się do porządku, bo nie należała do dziewczyn, które zabierają ze sobą kosmetyczkę na każdą okazję. W swojej torebce nosiła jedynie szczotkę z lusterkiem. Zdołała doprowadzić fryzurę do jako takiego porządku, a resztki makijażu starła palcem. Ani trochę nie była jednak zadowolona z efektu tych działań. Wyglądała jak strach na wróble. Pan Jurij się przerazi, kiedy ją zobaczy. Jaki wstyd, po raz kolejny!
Pożegnać się szybko i ulotnić się stąd z prędkością światła, postanowiła Praczyk. Może mi się poszczęści i pan Gladyr nie zobaczy spleśniałego pomidora w miejscu, gdzie powinna być buzia.
Dziewczyna złożyła pościel na brzegu kanapy, złapała swoje rzeczy oraz t-shirt pracodawcy i wreszcie odważyła się wyjść z salonu. Od razu zauważyła siatkarza siedzącego przy stole w znajdującej się naprzeciwko kuchni.
- Dzień dobry – odezwała się.
- Dzień dobry. Jak się spało?
- Dziękuję, dobrze – uśmiechnęła się lekko.
- Chce może pani kawy? Albo coś do jedzenia?
- Nie, dziękuję. W zasadzie to będę się już zbierać. Bardzo panu dziękuję za przenocowanie, choć to nie było konieczne, naprawdę. Posprzątałam po sobie w salonie, a koszulkę wezmę ze sobą, wypiorę i przyniosę panu w poniedziałek.
- Bez przesady, nie musi pani tego robić.
- Pan nie musiał mi rozkładać kanapy, więc uznajmy to za rewanż – stwierdziła brunetka.
***
Laura nie do końca wiedziała, czy wierzy w opowieści przedstawiane jej przez swoją sąsiadkę, w których jeden absurd gonił kolejny. Gdyby tak bardzo nie ufała Klaudii zapewne posądziłaby ją o kłamstwo albo uznała za mitomankę. No bo jak to możliwe, że pan Gbur nie wypuścił jej do domu i kazał u siebie przenocować? A rano jeszcze proponował jej śniadanie! Chyba ktoś siatkarza podmienił w tej Warszawie.
- …i wyobraź sobie, że wracam do domu, a moi rodzice zrobili mi awanturę, bo według nich… przespałam się z panem Gladyrem – dokończyła wyraźnie zażenowana dziewczyna.
Mulatka wybuchła śmiechem.
- To jest zwieńczenie całej tej dziwnej historii – stwierdziła, szczerze rozbawiona. – Rozumiem, że twoi rodzice mogli różnie sobie zinterpretować tą noc, ale bez przesady. Pan Gbur to ostatnia osoba, którą bym posądziła o wykorzystywanie seksualne nieletnich.
- O przepraszam, ja jestem pełnoletnia – oburzyła się Praczyk. – Poza tym, to nie o to chodzi. Jak oni w ogóle mogli pomyśleć o czymś takim? Wiem, że z jednej strony to nonsensowne, ale z drugiej oni mnie naprawdę zdenerwowali takim głupim gadaniem. Wątpię, że mi uwierzyli, że do niczego nie doszło.
- Mogłaś im powiedzieć, że gdybyś się przespała z panem Gburem, to nie potrzebowałabyś jego koszulki, żeby się w coś ubrać. Niezła akcja, nie pomyślałabym, że wyjdzie z tego taki kwas. Szczerze, to mam nadzieję, że im przejdzie, bo są w grubym błędzie. My go znamy i wiemy, że nie byłby zdolny do takich czynów, ale trudno to ubrać w jakieś przekonujące rodziców słowa. Chociaż… on wobec ciebie jest miły, więc może liczył na jakieś nocne wizyty? Mi możesz przecież powiedzieć!
- Przestań! – koleżanka spłonęła rumieńcem.
- No dobra, dobra, żartowałam tylko – zaśmiała się szatynka. – Wiem, że nic ci nie zrobił. Ale tak serio, to przyznaję, że zaskoczyło mnie jego zachowanie, bo to wygląda jakby on się tobą opiekował. Nie pozwolił ci wracać do domu w środku nocy. Może dlatego, że się bał, że coś ci się stanie? Nie wiem co siedziało w jego głowie, trzeba jednak przyznać, że to miły gest z jego strony. No i jeszcze dał ci swoją koszulkę, a potem chciał zrobić śniadanie. To poniekąd urocze. Gdyby nie te dziesięć lat różnicy między wami, mogłabym nawet stwierdzić, że jemu na tobie zależy.
Klaudia po raz kolejny w ciągu ostatnich godzin poczuła się nieswojo. Spodobała się jej myśl podsunięta przez koleżankę. To znaczy ta, że panu Jurijowi na niej zależy, a nie ta o ich różnicy wieku. Dziewczyna sama nie wiedziała jak to wszystko zinterpretować. Świadomość, że mogłaby podobać się siatkarzowi strasznie ją cieszyła. W zasadzie do tej pory nie spojrzała na nocowanie u pana Gladyra z punktu widzenia Forowicz, lecz jej słowa miały sens. Z jakiego innego powodu jej pracodawca tak nalegał, aby u niego została jeśli nie troska o jej bezpieczeństwo? To naprawdę było urocze. Choć przez ostatnie godziny brunetka jedynie stresowała się całym wydarzeniem, teraz zobaczyła w nim też dobrą stronę. I chyba nawet w pewien sposób cieszyła się, że ta sytuacja miała miejsce.
- A mówił coś o Darii? Bo w sumie pierwszy raz sobie z nią kompletnie nie poradziłaś.
- Ej, dopiero teraz mi uświadomiłaś, że nie! Ja wcześniej o tym nie myślałam, bo się skupiałam na innych przeżyciach.
- Może zapomniał. Albo uznał, że ci wybaczy. Tak czy inaczej, ty masz jakiś dobry wpływ na niego. Chyba cię polubił.
Praczyk uśmiechnęła się niemrawo. Być może Laura miała rację i pan Jurij rzeczywiście darzył ją sympatią, ale znacznie bardziej wolała pierwszą teorię, bo, co tu dużo ukrywać, mocno zauroczyła się swoim pracodawcą. Teraz widziała to bardzo wyraźnie. Zbierając wszystkie jej doświadczenia, myśli o zawodniku oraz ostatnie sny nie mogło być innego wniosku. 

Chyba podoba mi się to u góry. Jestem zadowolona z tej pierwszej części, a to rzadko spotykane :D Chcę też przeprosić Was za wszystkie opóźnione komentarze na Waszych blogach, mam nadzieję się poprawić ;-; Nawet nie wiem jak się usprawiedliwić, wybaczcie.

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział trzynasty - Różnice zdań

Sobotniego wieczoru Laura i Klaudia spotkały się w pokoju mulatki, aby wspólnie pooglądać najnowszy odcinek X Factor. W rzeczywistości jednak sąsiadki tylko jednym uchem słuchały muzycznych występów, skupiając się bardziej na rozmowie.
- No dobrze, to powiedz mi co się stało z Maksem – odezwała się Praczyk. – Pokłóciliście się o coś, że byliście tacy dziwni, kiedy wracaliśmy z meczu do domu?
- Weź mnie nawet nie denerwuj. Kłótnia to za duże słowo, raczej różnica poglądów. On robił mi wyrzuty o tą sytuację na meczu, gdy Grzesiek pokazał na mnie po asie serwisowym. Nawet nie wiem co on chciał insynuować, ale kiedy na niego warknęłam, żeby przestał wymyślać, to się uspokoił. Serio, ja nie mam pojęcia o co on się wkurzał, przecież chyba mogę się uśmiechnąć do kolegi? Nie całowałam się z nim, nie flirtowałam, jedynie się uśmiechnęłam, bez przesady. Tym bardziej, że już niczego przed nim nie ukrywam i otwarcie mówię, że się z Grześkiem koleguję.
- Wiesz co, Maks chyba rzeczywiście trochę przesadził  - zgodziła się z koleżanką brunetka. – Ten uśmiech to nie było nic złego. Ale z drugiej strony patrząc, to ja go rozumiem. Dla mnie to też wyglądało dziwnie, gdy on na ciebie wskazał. Różnie to można zinterpretować. Myślę, że Maks bardziej zdenerwował się za ten gest Boćka, a nie twój. Bo w zasadzie ty nic takiego nie zrobiłaś, ale Grzesiek już tak.
- Daj spokój! Ty się nie znasz, bo nie oglądasz siatkówki, ale w tym sporcie to normalne zachowanie. Nieraz widziałam jak zawodnik po udanym serwisie wskazuje na trenera albo któregoś z kolegów z drużyny.
- No właśnie. Trenera albo kolegę z drużyny, którzy mogli mu coś podpowiedzieć, a nie cheerleaderkę, która się jedynie do niego uśmiecha. Posłuchaj, ja naprawdę nie uważam, że ty tutaj zawiniłaś. Nie jest jednak tajemnicą, że Grzesiek na ciebie leci i przez takie gesty on pokazuje, że wkracza na teren, który wcale do niego nie należy. Nie możesz dziwić się Maksowi, że się zdenerwował, bo w odwrotnej sytuacji ty byś zareagowała identycznie.
- Proszę cię – prychnęła z lekceważeniem Forowicz. – Grzesiek się tylko ze mną koleguje. Co to za głupie teorie z tym, że on chce ode mnie czegoś więcej? Weźcie się z Maksem puknijcie w głowy.
- A może powinnaś się nad tym zastanowić, skoro już dwie osoby mówią ci, że zamiary Grześka wobec ciebie nie są takie jak sama je postrzegasz?
- Musimy zmienić temat, bo zaczynasz bredzić – stwierdziła dziewczyna. – Powiedz mi co tam u pana Gbura. Czy ty mnie okłamałaś i skończyłaś Hogwart?
- Słucham? – zdziwiła się Klaudia.
- Chyba musiałaś nad nim odprawić jakieś czary albo podać eliksir szczęścia, że on tak normalnie z tobą dzisiaj rozmawiał! Ja byłam naprawdę zaskoczona, przecież zawsze mi mówiłaś, że on się do ciebie nie odzywa ani nie odpowiada na „dzień dobry”.
- To chyba przez te naleśniki. Tydzień temu, gdy pan Gladyr zdobył nagrodę MVP, Daria chciała mu zrobić jakąś niespodziankę, żeby pogratulować tacie. I ostatecznie stanęło na tym, że zrobiłam naleśniki, wiesz, jako obiad. Potem zostałam z nimi, żeby je razem zjeść i za pośrednictwem Darii my zaczęliśmy rozmawiać. Od tego czasu wydaje mi się, że pan Jurij jest dla mnie milszy. I chyba rzeczywiście jest, skoro nawet ty to zauważyłaś – uśmiechnęła się Klaudia.
- No przyznaję, że to do niego niepodobne. To powiedz mi jeszcze tylko dlaczego ja się o tym dowiaduję dopiero teraz? Jestem zbulwersowana!
 - Bo ty jesteś zawsze taka negatywnie do niego nastawiona – usprawiedliwiła się brunetka. – Pewnie byś mnie tylko wyśmiała i stwierdziła, że wymyślam.
- Hmm, głupio się przyznać, ale pewnie tak. Przepraszam, ja jestem czasami impulsywna.
- Właśnie – zaśmiała się Praczyk. – Już się przyzwyczaiłam, spoko.
***
Niecały tydzień później Zaksa grała mecz wyjazdowy, więc Klaudia po raz kolejny opiekowała się Darią w znacznie większym wymiarze czasu. Tym razem spotkanie odbywało się piątkowego wieczoru w Warszawie, a zespół od razu po meczu miał wracać do Kędzierzyna. Gladyrówna uparła się więc, że poczeka na ojca, aby to on położył ją do łóżka. Kłopot tkwił w tym, że pan Jurij zapowiedział, że wróci około dwudziestej drugiej, a wedle jego zasad dziewczynka o tej porze dawno powinna już spać.
- Daria, ale tata wróci późno, nie ma sensu, żebyś na niego czekała – podjęła kolejną próbę Praczyk.
- Nie idę spać bez taty – powtórzyła blondynka.
- Tata wróci zmęczony, on też będzie chciał się położyć spać.
- To się tylko ze mną przywita i pójdzie do sypialni.
- I co, pójdziesz spać bez czytania bajki?
- Tak.
- A co z kąpielą?
- Nie muszę się kąpać.
Dziewczyna powstrzymała westchnienie i wywrócenie oczami. W tej rozmowie już dawno zabrakło jej argumentów i tak naprawdę cały czas powtarzała te same słowa. Kompletnie nie miała pojęcia co zrobić ze swoją podopieczną. Przecież nie zaciągnie jej na siłę do wanny czy do łóżka. Nie będzie też dzwonić do pana Gladyra po pomoc, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że ta sytuacja, w której ewidentnie sobie nie radziła, wyjdzie na jaw. Kiedy sama była dzieckiem, jej rodzice zazwyczaj grozili jej szlabanem, gdy nie spełniała ich poleceń, ale czym ona mogłaby zagrozić Darii? Nie miała w zanadrzu żadnej wymyślonej kary. Zresztą, to nawet nie wchodziło w grę, bo nie odważyłaby się w jakikolwiek sposób ograniczać małą. Chociaż w sumie, zawsze mogłaby skusić ją jakąś nagrodą…
- Dobra, to mam dla ciebie propozycję – odezwała się.
- Nie idę spać bez taty – odmówiła.
- Chodzi mi o kąpiel.
- Nie.
- Jeśli się pozwolisz wykąpać, przyniosę ci w poniedziałek taką fajną grę od Łukasza i Karola.
Po raz pierwszy od wielu minut czterolatka choć spojrzała na swoją nianię.
- Jaką?
- Zgadnij kto to. To zabawa polegająca na tym, żeby domyśleć się jaką postać ma na swoim kartoniku druga osoba. Jest trzydzieści sześć różnych twarzy i trzeba wytypować prawdziwą przez zadawanie pytań.
- A fajne to jest?
- Bardzo fajne – zapewniła Klaudia. – Jeśli pójdziesz się wykapać, to w poniedziałek w nią pogramy.
- Okej – zgodziła się po chwili namysłu mała blondynka.
Dziewczyna odnotowała mały sukces, bo po jakiejś pół godzinie Daria była już wykąpana i przebrana w piżamę. Za żadne skarby świata nie chciała jednak nawet spojrzeć w stronę łóżka. Nie pomogły ani obietnice dotyczące innych gier, ani prośby, ani przekonywanie, że jej ojciec wolałby, żeby poszła już spać. Czterolatka sukcesywnie ignorowała wszelkie słowa swojej opiekunki, zajmując się swoimi klockami, lalkami albo misiami. Brunetka zaczęła porzucać nadzieje, że jakimś cudem uda jej się namówić Gladyrównę do położenia się do łóżka. Upływały kolejne minuty, pora, w której dziewczynka powinna się spać także minęła, a ta nie wyglądała jakby miała zmienić swoje zdanie. Co gorsza – nie zapowiadało się także, by dziecko zwyczajnie zasnęło ze zmęczenia, bo zabawa trwała w najlepsze. Praczyk zaczęła się całkiem poważnie zastanawiać czy nie zabrać jej tych wszystkich rzeczy, tak aby jedyną alternatywą pozostało pójście do łóżka.
Wraz ze zbliżaniem się godziny powrotu pana Jurija do domu, brunetka coraz częściej próbowała przekonać jego córkę o spełnienie jej polecenia – oczywiście bezowocnie. Blondynka uparcie twierdziła, że poczeka na tatę, a dodatkowo zyskała nowy argument: i tak nie zdąży już zasnąć, więc równie dobrze to jej ojciec może ją położyć do łóżka.
Sytuacja odwróciła się kilka minut przed dwudziestą drugą, kiedy rozdzwonił się telefon dziewiętnastolatki. Dziewczyna w zasadzie nie miała zamiaru go odbierać do momentu, w którym nie zobaczyła, że to jej pracodawca próbuje się z nią skontaktować.
- Halo – rzuciła do słuchawki.
- Dobry wieczór pani Klaudio. Dzwonię, żeby powiedzieć, że się sporo spóźnię. Na autostradzie był wypadek i od jakiejś godziny stoimy w korku.
- Aha, no dobrze. Dziękuję za informację.
- Czy to tata? – zapytała czterolatka, podchodząc do dziewczyny. – Chcę z nim porozmawiać!
- Czy ja tam słyszę Darię? – zapytał pan Gladyr.
Praczyk nerwowo odgarnęła włosy.
- Eee, no tak – przyznała niechętnie. – Daria chce na pana poczekać i nie umiem jej przekonać, żeby położyła się do łóżka.
- Proszę mi ją dać do telefonu.
Interwencja pana Jurija okazała się skuteczna. Nieco naburmuszona dziewczynka w końcu zgodziła się, żeby iść spać. Zapadła w sen szybko, prawdopodobnie wyczerpana długim oczekiwaniem na ojca. Brunetka w końcu mogła odsapnąć, bo podopieczna tego wieczoru naprawdę dała jej w kość. Dziewczynę zaczęła dręczyć kolejna sprawa. Zastanawiała się jak pan Jurij zareaguje na to, że ewidentnie nie poradziła sobie dzisiaj z Darią. Podczas tej rozmowy trudno było wyczytać z jego głosu jakiekolwiek emocje. Po tym jak pogadał z córką, całkowicie się rozłączył i Klaudia nie wiedziała czy zgarnie reprymendę, czy też nie. Szczerze mówiąc, chyba po raz pierwszy dopuszczała do siebie myśl, że  może nie będzie tak źle. W końcu pan Gladyr nigdy nie miał do niej pretensji, ani wtedy gdy została z Darią zbyt długo na placu zabaw, ani kilka tygodni temu, kiedy siedziała przy niej dopóki mała nie zasnęła. Poza tym ich stosunki uległy poprawie, zauważyła to nawet sceptycznie nastawiona do siatkarza Laura. Skoro był wobec niej milszy, to przymknie oko na ten incydent?
Praczyk długo rozmyślała nad możliwymi wyjściami z tej sytuacji, ale starała się skupiać nad pozytywnym rozwiązaniem całej sprawy. Nie wiedziała skąd u niej taka zmiana, ale bardzo łatwo było ją zauważyć. Jeszcze kilka dni temu pewnie stresowałaby się, zachodząc w głowę co takiego strasznego powie jej pracodawca, gdy już wróci do domu. Dzisiaj liczyła na to, że się jej upiecze, a pan Jurij ją zrozumie. Jeszcze kilka dni temu siedziałaby na tej kanapie sztywna ze strachu. Dzisiaj, sama nie wiedziała w którym momencie, położyła się na bok i zasnęła. 

Nowy Rok na blogu witamy rozdziałem trzynastym, sami oceńcie czy pechowym. Ze swojej strony chciałabym Wam życzyć w tym 2016 roku wiele pozytywnych emocji, samych dobrych dni i dużo weny :)