piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział dwunasty - Obalone mity

Choć pan Gladyr wrócił do domu przed czternastą, Klaudia dopiero około szesnastej wyszła z jego mieszkania. Niespodzianka z okazji zdobycia tytułu MVP w postaci naleśników okazała się bardzo udana, ale brunetkę bardziej cieszyła chyba rozmowa z jej pracodawcą. Pan Jurij był podczas niej taki uprzejmy i pomocny. Podziwiała jego cierpliwość, kiedy tłumaczył jej te reguły siatkówki, których nigdy nie potrafiła zrozumieć. Bardzo sympatyczne było też to, kiedy się z nią żegnał i jeszcze raz podziękował za posiłek. W ogóle nie chciał słyszeć o odkupieniu składników, co nieśmiało sugerowała. Machnął ręką na złamany zakaz słodyczowy – w końcu Daria mogła jeść słodkie rzeczy jedynie w niedziele – twierdząc, że naleśniki zalicza jako obiad, a nie deser. Co prawda pan Gladyr ani razu się nie uśmiechnął, ale podczas ich dialogu typowa dla mężczyzny ponura maska częściowo została zdjęta. Jej pracodawca zachowywał się miło. Praczyk nie bała się zadać mu paru pytań, co chyba najlepiej dowodzi dobrej atmosfery podczas posiłku.
Te wydarzenia zmusiły dziewczynę do przemyśleń. Wciąż miała w pamięci reakcję swojej koleżanki na wieść, że będzie opiekować się córką siatkarza. Laura przestrzegała ją przed nim, twierdząc, że zawodnik jest wiecznie zły i do nikogo się nie odzywa. Nieco przezornie nazywała go „panem Gburem” w odpowiedzi na szacunek, jakim dziewiętnastolatka darzyła szefa. Przez te przepracowane tygodnie w domu Gladyrów, Klaudia wyrobiła sobie własną opinię na jego temat. Owszem, sportowiec był milczący i ponury, ale nigdy na nią nie krzyczał ani nie zrobił jej niczego złego. Słowo „gbur” nie do końca odzwierciedlało jego charakter, bo pan Jurij obojętnie reagował na otaczające go wydarzenia. Nie rzucał złośliwymi komentarzami ani nie robił nikomu przykrości. On był po prostu zamknięty w sobie, a nie gburowaty. Poza tym, wydawało się, że pomimo muru, który wokół siebie wybudował, można się do niego zbliżyć. Dzisiejsza sytuacja udowadniała, że pan Gladyr nie jest tak do szpiku kości zimny i odpychający. On też potrafił rozmawiać z innymi i traktować ich zupełnie zwyczajnie, tylko po prostu nie wolno go od razu przekreślać. Może on sam potrzebował czasu? Brunetce trudno było sprecyzować od czego zależy zmiana zachowania mężczyzny, bo nie znała specjalnie dobrze ani jego, ani psychologii. Tego dnia zobaczyła jednak drugą twarz siatkarza. A skoro potrafił ją nosić przez dwie godziny, to może wystarczy trochę pracy nad tym, żeby nosił ją częściej? Dziewczyna nie miała pojęcia co mogłaby zrobić, by jej pracodawca zaczął już zawsze traktować ją tak dobrze, ale miała głęboką nadzieję, że ta rozmowa przełamała pierwsze lody. Marzyła, żeby pan Jurij za każdym razem odnosił się do niej tak uprzejmie, bo o wiele lepiej czuła się w towarzystwie miłego pracodawcy.
***
Od czasów kłótni po imprezie, kiedy Maks odkrył jej oszustwo odnośnie koleżeńskich stosunków z Grześkiem minęło kilkanaście dni, w trakcie których wiele się zdarzyło. Forowicz próbowała zerwać kontakt z Boćkiem, co kompletnie się jej nie udało. Chłopak rozbawiał ją swoim poczuciem humoru i wygłupami. Mulatka jednak nie ukrywała już tego przed swoim ukochanym. Choć sama nigdy nie zaczynała tematu atakującego, to zawsze szczerze odpowiadała na pytania Palowskiego. Informatykowi natomiast wystarczała prawdomówność dziewczyny i wydawało się, że nie ma nic przeciwko ich znajomości. Laura pozbyła się swoich wyrzutów sumienia, widząc, że jej związkowi nic nie grozi. No i zyskała świetnego kumpla, a to więcej niż się spodziewała.
W sobotnie popołudnie Zaksa podejmowała na własnej hali Skrę Bełchatów. Spotkanie to przyciągnęło na Mostową tłumy kibiców. Tradycyjnie już zespół cheerleaderek kilka godzin wcześniej miał swoją próbę, po której szatynka spotkała się ze swoją koleżanką. Dziewczyny pogrążyły się w pogawędce, którą przerwało im dopiero czteroletnie dziecko.
- Dzień dobry, pani Klaudio!
- Cześć – Praczyk szeroko uśmiechnęła się do swojej podopiecznej.
- A kto to jest? – spytała Gladyrówna, wskazując na mulatkę.
Zanim brunetka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, tuż obok siebie usłyszała karcący ton środkowego.
- Daria, to nieładnie wytykać innych palcem.
- Dzień dobry – przywitała się dziewiętnastolatka ze swoim pracodawcą.
- Dzień dobry – mężczyzna rzucił jej krótkie spojrzenie. – Mogę zostawić już Darię, czy chce pani porozmawiać chwilę?
- Nie, nie, zajmę się nią – stwierdziła dziewczyna. – Powodzenia na meczu.
- Dziękuję – blondyn uniósł kąciki ust, słabo uśmiechając się do Klaudii.
Trudno powiedzieć, którą z koleżanek ta sytuacja zaskoczyła bardziej. Praczyk postanowiła ukryć zmieszanie, skupiając swoją uwagę na swojej podopiecznej. Wracając do jej wcześniejszego pytania, przedstawiła małej Laurę i wytłumaczyła, że jest ona cheerleaderką. Jako, że dziecko wydawało się trochę zawstydzone obecnością nowej osoby, dziewczyna pożegnała się z sąsiadką i ruszyła z Darią na trybuny. Mulatka odprowadziła je jedynie wzrokiem, wciąż zdziwiona rozgrywającymi się na jej oczach wydarzeniami. Będzie musiała się później zapytać Klaudii o co w tym wszystkim chodzi.
***
Mecz z Bełchatowianami rozpoczął się dosyć pechowo, bo gospodarze przegrali pierwszego seta. W kolejnych dwóch przeważyli jednak szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Pomiędzy poszczególnymi partiami Forowicz razem ze swoim zespołem wykonywała układy taneczne, przywołując uwagę widzów. A przynajmniej tak zakładała, bo była w tych momentach stuprocentowo skupiona na swojej choreografii. Podczas gry obserwowała jednak otoczenie. Choć do jej zadań w trakcie setów należało także wymachiwanie pomponami, to były to tak proste ruchy, że robiła je mechanicznie. Jej świadomość skierowana została na boisko, gdzie jej drużyna radziła sobie całkiem nieźle. Prowadzili już dwa do jednego i trzynaście do dziesięciu w czwartej partii. W tym momencie na zagrywkę powędrował Bociek.
Spojrzenie chłopaka przez chwilę spotkało się z jej wzrokiem. Szatynka uśmiechnęła się do kolegi, który co prawda nie odwzajemnił gestu, ale ewidentnie go zauważył. Kilka sekund później uderzył piłkę z taką siłą, że zawodnik Skry nie był w stanie utrzymać przyjęcia i odbita od jego dłoni Mikasa poleciała w trybuny.
- To był as, jeszcze raaaz! – ryknął do mikrofonu spiker, równocześnie z radosnym okrzykiem publiczności.
Siatkarze Zaksy zebrali się w kółeczku, gratulując Grześkowi udanej zagrywki. Atakujący jednak skierował swoje oczy w stronę cheerleaderki. Widząc, że ona też na niego patrzy, bez żadnego skrępowania wskazał na nią palcem i posłał szeroki uśmiech. Przekaz gestu był banalnie prosty.
As serwisowy to tylko i wyłącznie jej zasługa.
***
- Lauro – zawołał ją zawodnik, kiedy szła do swojej szatni, aby przebrać się po wygranym ostatecznie przez Kędzierzynian meczu.
- Grzegorzu – odwróciła się w jego stronę. – Gratuluję nagrody MVP.
- No właśnie, a propos MVP! Wybierz coś sobie.
Chłopak podsunął jej pod nos duży kosz wypełniony przeróżnymi owocami. Był to podarunek od jednego ze sponsorów Zaksy dla najlepszych zawodników poszczególnych meczy. Jako, że w spotkaniu ze Skrą to właśnie Bociek został wyróżniony, otrzymał również słodką przekąskę.
- O co ci chodzi? – zapytała zdezorientowana szatynka.
- Ten punkt z zagrywki to przecież dzięki tobie – uśmiechnął się. – Weź sobie jakiś owoc. Nie wiem co wolisz, banana, jabłko? Może tego melona? Chyba, że to nie jest melon, w sumie nie znam się.
Forowicz parsknęła śmiechem.
- Wyolbrzymiasz.
- Wcale nie – stwierdził, rzucając jej znaczące spojrzenie.
***
 Kiedy Laura przebierała się w swojej szatni, jej myśli krążyły wokół koleżanki, którą Gladyr potraktował zupełnie nie w swoim stylu. Dziewczynę zżerała ciekawość, co takiego się stało, że siatkarz zmienił swoje nastawienie do opiekunki jego córki. Choć sama Klaudia niechętnie wypowiadała się o wadach środkowego, to jednak przyznawała, że jest on wycofany i chłodny. Narzekała, że z mężczyzną trudno się dogadać przez jego odpychającą postawę. Sportowiec nie odpowiadał na jej przywitanie, nie wspominając już o jakichś rozmowach, które on najwyraźniej uważał za zbędne. Dzisiaj jednak było inaczej i cheerleaderka musiała przyznać, że kompletnie ją to zaskoczyło. Marzyła, by pogadać z Praczyk, ale wiedziała, że na chwilę obecną nie będzie to możliwe. Brunetka wciąż zajmowała się małą Darią, bo pan Gbur prawdopodobnie jeszcze się nie ogarnął po meczu. Poza tym czekał na nią Maks, z którym dziewczyny wracały do domu, a przy nim na pewno nie poruszy tematu Gladyra.
Jej ukochany dopingował ją na meczach z pełnym zapałem. Mimo, że informatyk opuścił pierwsze spotkanie, na kolejnych zawsze się pojawiał. Za każdym razem komplementował jej zdolności i mówił, że jest z niej dumny, dlatego też brak uśmiechu na jego twarzy, gdy Palowski czekał na nią przed tylnym wyjściem z hali, nieco ją zaskoczył.
- A ty co masz taką minę? – zapytała.
- Właśnie się zastanawiam czy powinienem być zły.
- Za co? – szczerze zdziwiła się szatynka.
- Ta akcja w ostatnim secie – wyjaśnił. – Bociek pokazał całej hali jak go napędzasz do asów serwisowych.
- Ach, przestań wymyślać – zbagatelizowała Forowicz. – Przecież nie zrobiłam nic złego. Uśmiechnęłam się do niego, gdy na mnie popatrzył i tyle. Nie wiem o co tutaj można się wkurzać. 

Tak sobie myślę, że za tydzień rozdziału nie dodam. Wtedy wypadają święta, pewnie wszyscy będziecie siedzieć przy stołach, a nie przy komputerach. W moich poprzednich blogach zauważyłam, że w tym okresie frekwencja spada, także widzimy się za dwa tygodnie, dobrze? Wesołych świąt, dzieciaczki!

piątek, 11 grudnia 2015

ROZDZIAŁ JEDENASTY - Niespodzianka


Od kiedy Daria po raz pierwszy została pod opieką brunetki minęły prawie trzy tygodnie. W piątek, ósmego listopada, Zaksa rozgrywała kolejny mecz wyjazdowy. Co za tym idzie, Praczyk znowu zajmowała się w tym czasie czterolatką. Jako, że wyjazd zespołu był zaplanowany na godziny poranne, pan Gladyr zdążył jeszcze odprowadzić córkę do przedszkola. Odebrać jednak musiała ją Klaudia.
Poprzednim razem, pan Jurij dzwonił do niej jedynie w celu porozmawiania z małą. Dopiero gdy wrócił do domu, zaprosił brunetkę na krótką rozmowę w cztery oczy. Praczyk była przekonana, że i tym razem mężczyzna postąpi podobnie. Kiedy jej telefon odezwał się, sygnalizując połączenie z siatkarzem, dziewczyna odebrała go, kierując swoje kroki w stronę pokoju Darii.
- Dzień dobry. Już panu daję córkę – odezwała się.
- Nie, nie. Najpierw porozmawiam z panią – wtrącił się blondyn. – Zapomniałem wczoraj o tym powiedzieć, ale proszę do mnie zadzwonić, gdy Daria już zaśnie. Chcę wiedzieć czy znowu nie płakała.
- No dobrze – zgodziła się. – Tylko, że Daria chciała pooglądać pana mecz, a ja jej pozwoliłam. Myślę, że przez to ona pójdzie spać trochę później, ale widać, że jej zależy.
- Nie ma problemu, niech ogląda. Tylko potem proszę zadzwonić, nieważne która będzie godzina.
- Tak zrobię – obiecała.
***
Podczas obiecanego Gladyrównie meczu, to głównie Daria emocjonowała się boiskowymi wydarzeniami. Klaudia oglądała go głównie z przymusu. Nawet nie mogła z nikim esemesować, bo Laura też była pochłonięta rozgrywanym spotkaniem, a inne koleżanki miały jakieś swoje sprawy. Dziewczynie nie pozostało nic innego jak oglądać mecz, choć robiła to z przymusu. Ostatecznie nawet się w jakimś stopniu w niego wciągnęła. Choć o siatkówce miała ogólne pojęcie i znała jej zasady, niektóre decyzje sędziego były dla niej zupełnie nie zrozumiałe.
- Dlaczego ta akcja została przerwana? – zdziwiła się w którymś momencie. – Przecież piłka była odbita.
- Ale ona poleciała na słupek – wyjaśniła czterolatka.
- No i co?
- Przecież nie można grać takiej akcji!
Jej podopieczna wypowiedziała to zdanie jakby było to coś oczywistego i banalnego. Brunetka nie wiedziała czy powinna poczuć się głupio, musiała jednak przyznać, że dziewczynka miała o wiele większe pojęcie o siatkówce niż ona. Kiedy w  którejś z następnych akcji Mikasa odbiła się od siatki i można było nadal grać, Klaudia była zupełnie zdezorientowana.
- Czy to nie powinno być przerwane?
- No nie.
- Wcześniej piłka odbiła się od słupka i był gwizdek sędziego.
- Ale od siatki może się odbić – wytłumaczyła.
- Nigdy tego nie ogarnę – westchnęła pokonana dziewiętnastolatka.
- Mój tata na pewno pani wyjaśni.
Dziewczyna się jedynie uśmiechnęła. Tak, pan Jurij na pewno by jej wszystko jasno opisał. Gdyby tylko chciało mu się poświęcić jej trochę uwagi, a to było zadaniem niewykonalnym.
Pomimo mglistego pojęcia o siatkówce, Praczyk doskonale wiedziała co oznacza nagroda MVP. Było to wyróżnienie dla najlepszego zawodnika na boisku, który miał największy wkład w zwycięstwo swojego zespołu. Kiedy po długim, pięciosetowym boju wygrali kędzierzynianie, a statuetkę otrzymał Jurij Gladyr, Daria nie posiadała się z dumy.
- Tato jest najlepszy!
- Zgadzam się z tobą całkowicie.
***
Jakieś dwie godziny później Klaudia wyszła z pokoju czterolatki i od razu złapała za telefon, aby wykręcić numer do swojego pracodawcy. Choć pan Gladyr kazał jej dzwonić niezależnie od pory, było już jednak trochę późno, więc dziewczyna chciała jak najszybciej mieć rozmowę za sobą, aby siatkarz mógł wreszcie odpocząć po meczu.
- Halo – usłyszała znajomy głos, który jednak nie był głosem pana Jurija.
- Eee – zająknęła się. – Czy rozmawiam z panem Gladyrem?
- Pff, oczywiście, że nie. Tu Grzesiek.
Bociek, no przecież wiedziała, że zna ten ton!
- Cześć. Nie wiem czy mnie pamiętasz, ja jestem koleżanką Laury i zajmuję się córką pana Gladyra. I chciałabym z nim porozmawiać.
- Klaudia, jasne, że pamiętam. Czekaj.
W tle zabrzmiały szumy, a po chwili odezwał się środkowy.
- Pani Klaudia?
- Dobry wieczór. Mam nadzieję, że pana nie obudziłam, ale prosił pan, żeby dać panu znać, nawet jeśli będzie późno.
- Nie, jeszcze nie spałem. Co z Darią?
- Dzisiaj też płakała niestety. Ale uspokoiła się szybciej niż poprzednim razem. I też prosiła, żeby panu nie mówić. Myślę, że jej jest trochę wstyd.
- Teraz już śpi?
- Tak, choć znowu przy niej siedziałam. Mam nadzieję, że nie będzie pan zły…
- Nie, nic się nie stało. Dziękuję, że pani zadzwoniła.
***
Daria zdecydowanie chciała jakoś pogratulować swojemu tacie. Od samego rana zastanawiała się wspólnie z opiekunką w jaki sposób uczcić zdobycie nagrody MVP. Dziewczynka stała się jednak niesamowicie marudna – każdy z pomysłów spotykał się z falą krytyki. Nie odpowiadało jej narysowanie laurki, zbudowanie czegoś z klocków czy nawet wymyślenie wierszyka. Brunetkę powoli zaczynało irytować negatywne nastawienie małej, choć oczywiście tłumiła swoje uczucia.
- A może zrobimy tacie obiad? – wysunęła kolejną propozycję Praczyk.
Uśmiech czterolatki mógł oznaczać tylko jedno.
- Taaak! – zgodziła się entuzjastycznie. – Usmażymy naleśniki, tata je bardzo lubi.
- Dobra, to niech będą naleśniki.
***
Kiedy Jurij Gladyr wszedł do mieszkania, uderzył go zapach cukru wanilinowego. Chwilę później w jego ramiona wskoczyła córka. Dziewczynka cmoknęła go w policzek.
- Tato, chodź, pokażę ci coś!
- Dobra, dobra, tylko ściągnę kurtkę, mogę? – siatkarz popatrzył na nią rozbawiony i zaciekawiony jednocześnie.
- Ale szybko!
Kilka sekund później Daria zaciągnęła go do kuchni, gdzie zastał dziewiętnastolatkę opartą o kuchenny blat. Siatkarz nie do końca rozumiał co się tutaj dzieje.
- Chciałyśmy z panią Klaudią pogratulować ci nagrody MVP. I zrobiłyśmy ci niespodziankę!
Mężczyzna popatrzył na brunetkę.
- To był Darii pomysł – powiedziała od razu. – Ja jej tylko trochę pomogłam.
- Pani Klaudia zrobiła naleśniki – oznajmiła Gladyrówna.
Sportowiec uśmiechnął się i uścisnął córkę. Naleśniki to ostatnia rzecz, której by się spodziewał, ale to było bardzo miłe zaskoczenie. Czuł się doceniony za swoją pracę bardziej niż gdy odbierał tą statuetkę. Cieszył się, że ten mecz w Bydgoszczy mu wyszedł, ale uznanie córki znaczyło dla niego o wiele więcej.
- To teraz mamy wyzwanie, bo musimy je wszystkie zjeść – stwierdził, patrząc na dziewczynkę.
- Ale pani Klaudia może zostać z nami?
- Myślę, że nawet musi – zgodził się Jurij.
- Nie, nie, ja się będę zbierać. To jest pana niespodzianka – zaprotestowała Praczyk.
- Pani się też do niej przyłożyła, proszę zostać.
Jurij skrzyżował spojrzenie z opiekunką. W sumie nie miał nic przeciwko jej obecności. Wypadało ją zaprosić na obiad, skoro sama go zrobiła. Środkowy natomiast w ogóle nie zawracał sobie głowy problemem rozmowy. Było mu zupełnie obojętne czy będą siedzieć w milczeniu, czy żywo o czymś dyskutować, czy może porozmawia jedynie z Darią.
Gdy w końcu zasiedli do stołu, Gladyr musiał przyznać, że naleśniki wyszły świetnie. Od razu je skomplementował, co chyba trochę zawstydziło brunetkę.
- Tato, a wiesz, że pani Klaudia nie zna się na siatkówce?
- To znaczy?
- Pani Klaudia nie rozumie zasad. Musisz jej wytłumaczyć.
Zawodnik popatrzył zdziwiony na Praczyk. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Po prostu nie ogarniam niektórych reguł – mruknęła wymijająco.
- Których?
- Na przykład wtedy jak piłka odbija się od siatki i można dalej grać akcję. Ale kiedy odbije się od tego słupka, na którym stoi sędzia, to już nie. Kompletnie bez sensu, co to za różnica na co ona spadnie? Albo kolejna rzecz, kiedy zawodnik dotknie siatki. Za jednym razem można grać dalej, za innym akcja jest przerwana. Nie wiem, to chyba zależy od własnego widzi mi się sędziego.
- Wcale nie – zaprotestował. – Z tą siatką to jest tak, że…
W tym momencie środkowy szeroko zaczął opisywać zasady gry. Wyjaśniał dziewiętnastolatce wszystkie przepisy gry w siatkówkę, tłumaczył odstępstwa od reguły, objaśniał różnice. Pomiędzy nimi wywiązała się prawdziwa dyskusja, w której każde z nich miało coś do powiedzenia. Klaudia zadawała kolejne pytania, zaciekawiona niuansami w tym sporcie, a jej pracodawca odpowiadał na nie z pełnym zaangażowaniem, kompletnie nie przypominając siebie. Praczyk też zachowywała się jak nie ona, zapominając o swoim respekcie wobec sportowca. Nie bała się rozmowy z nim. Oboje zaczęli siebie traktować całkowicie normalnie, co w ich przypadku normalne przecież nie było. 

Chcieliście Gladyrów to macie. Czy końcówka rozdziału była dla Was taką niespodzianką jak dla Jurija naleśniki? :D

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział dziesiąty - Sprzeczności


         Laurze i Maksowi zdarzały się kłótnie jak w większości związków. Każde z nich zachowywało się jednak podczas sprzeczek inaczej. Chłopak był o wiele spokojniejszy. Nawet, jeśli szatynka czymś zawiniła, nie dawał się ponieść emocjom. Palowski raczej tłumaczył, co nie podoba mu się w zachowaniu jego ukochanej zamiast czynić jej wyrzuty. Mulatka czyniła zupełnie na odwrót, zwykle szalejąc z wściekłości oraz rzucając oskarżeniami. Gdy informatyk decydował się na wytknięcie dziewczynie jej błędów, nie denerwował się, a raczej wpadał w smutek, że go zawiodła. Tak naprawdę szatyn nigdy się na Laurę nie wkurzył. Chłopak nie znał pojęcia złości, w  przeciwieństwie do jego drugiej połówki, która potrafiła wpaść w gniew. Szatynka podczas kłótni była wulkanem negatywnych uczuć. W odróżnieniu do Maksa, nie potrafiła się opanować czy powstrzymać słów cisnących się na usta. Podczas gdy jej ukochany mówił tylko to, co miał w planach powiedzieć, wytykając jej błędy ze stoickim spokojem, ona raczej pozwalała się ponieść emocjom, niejednokrotnie zbaczając z pierwotnego toru rozmowy. Całkowicie inaczej też traktowali kwestię pogodzenia się. Zawsze Palowski robił pierwszy krok w tą stronę. Niezależnie od tego kto był winny sprzeczki, to informatyk nie potrafił wytrzymać w napiętej atmosferze i przerywał ciche dni. Dla Forowicz milczenie po kłótniach było czasem odpoczynku od siebie nawzajem i nigdy jej ono nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, niejednokrotnie uważała, że chłopak zbyt szybko przychodził do niej, aby wyjaśnić całą sprawę. Mulatka wolała, aby jej złość wykruszyła się sama z siebie zamiast w wyniku przeprosin. 
Laura walczyła na noże, Maks wolał spokojnie wytknąć błędy i od razu je naprawić. Przypuszczalnie takie postawy wynikały z ich różnych charakterów. Z natury żywiołowa i spontaniczna szatynka, również w kłótniach czerpała z tych cech. Opanowany i spokojny na co dzień Palowski, podczas sprzeczek nie tracił chłodnej głowy.
Oboje nie lubili się kłócić, lecz o ile informatyk okazji do sprzeczki unikał jak ognia, to dziewczyna uważała, że takie wytknięcie wad i parę dni odpoczynku od siebie pomaga oczyścić atmosferę i naprawia wzajemne relacje. Będąc jednak szczerą, mulatka nienawidziła taktyki swojego ukochanego. Zdecydowanie wolałaby, żeby szatyn na nią krzyczał. Zamiast tego mówił jej, co mu się nie podoba, a w jego oczach gościł smutek. Gdyby chłopak podniósł głos, cheerleaderka mogłaby odpowiedzieć równie agresywnie i nie musiałaby od razu walczyć ze swoimi wyrzutami sumienia.
Bo to właśnie o nie się rozchodziło. Maks prowadził ich kłótnie w taki sposób, że Forowicz momentalnie czuła się winna. Nie tylko tego, co zarzucał jej informatyk, ale też tego, że zawiodła go swoim zachowaniem oraz wpędziła w smutek. Laura nie lubiła być przyczyną smutku swojego ukochanego. Zazwyczaj te sprzeczki kończyły się po kilku minutach, ale wyrzuty sumienia dręczyły ją jeszcze przez kilka następnych dni.
Nie inaczej stało się też tym razem. Cała sytuacja po wyjściu z dzisiejszej imprezy raz po raz rozgrywała się w jej głowie. Było jej niewiarygodnie głupio. Sama nie wiedziała co jej strzeliło do głowy, gdy mówiła chłopakowi, że nie ma żadnego kontaktu z Grześkiem. Wcale się nie dziwiła szatynowi, który wysnuł wniosek, że mogłaby go z nim zdradzać. Jeśli się nad tym zastanowić, to to właśnie tak wyglądało, choć prawda przedstawiała się całkowicie inaczej. Mulatka jedynie się z siatkarzem kolegowała. To nie były słowa, które miały uspokoić jej ukochanego. Szatynka darzyła miłością Palowskiego. Gdyby tak nie było, nie czułaby się teraz tak źle. Przytłaczało ją poczucie winy i wyrzuty sumienia z powodu swoich kłamstw. Ponadto, bolały ją fałszywe przypuszczenia szatyna. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że nie jest mu wierna? Przecież w życiu by go nie zdradziła! Z drugiej jednak strony nie mogła się mu dziwić. Jeśli ta sytuacja byłaby odwrotna, na pewno wysnułaby podobne przypuszczenia i samo zapewnienie Maksa, że jest w niej zakochany na pewno by jej nie wystarczyło. Pewnie zażądałaby dowodu. I sama zamierzała swojemu chłopakowi taki dowód dać.
Laura twardo postanowiła uciąć wszelkie kontakty z Boćkiem. Koniec z rozmowami i żartami. Od dzisiaj będzie trzymać go na dystans. Wystarczy przywitanie na hali, tak jak do tej pory oceniał ich stosunki szatyn. Co prawda dziewczynie zależało na przyjaźni z siatkarzem, tym bardziej, że okazał się on bardzo zabawnym człowiekiem, ale musiała z tego zrezygnować. O wiele bardziej zależało jej na ukochanym, a nie wybaczyłaby sobie, jeśli Palowski zerwałby z nią przez fałszywe przypuszczenia.
***
Podglądanie treningu cheerleaderek stało się już niemal jego tradycją. Zawsze, gdy przychodził na swoje zajęcia, patrzył, czy dziewczyny nie ćwiczą swoich układów. Jeśli tak, zazwyczaj zatrzymywał się przy barierkach i obserwował ich poczynania. Podczas meczu musiał się skupić na grze, więc przynajmniej przed ćwiczeniami w siłowni czy na boisku mógł podziwiać akrobacje cheerleaderek.
No dobrze, tak naprawdę to chodziło tylko o jedną z nich, ale do tego atakujący przyznawał się tylko przed samym sobą. Cała reszta mogła się domyślać prawdy, lecz szczerze mówiąc w ogóle go to nie ruszało. Śledząc wzrokiem ruchy mulatki, czekał na zakończenie jej treningu. Kiedy już się to stało, nie mógł nie zauważyć zmartwionej miny Forowicz. Szatynka spojrzała na niego przelotnie, ale od razu spuściła głowę i z przygarbionymi ramionami ruszyła w stronę szatni.
- Lauro – odezwał się, gdy obok niego przechodziła.
- Hej – mruknęła, nawet na niego nie patrząc.
Dziewczyna wyminęła go i poszła w stronę swojej szatni. Zaniepokojony Bociek dogonił ją, kładąc delikatnie rękę na ramieniu cheerleaderki. Mulatka w końcu na niego spojrzała, ale na jej twarzy nie było cienia uśmiechu, do którego go przyzwyczaiła.
- Stało się coś? – zapytał z troską.
- Nie, dlaczego?
- Widzę, że jesteś smutna.
- Może tylko trochę zmęczona – stwierdziła, odsuwając się o krok. – Dlatego lecę się przebrać, pa!
***
Następnego dnia Forowicz postanowiła nieco zmienić swoją taktykę olewania siatkarza i z treningu wyszła w towarzystwie koleżanki z zespołu. To jednak również nie zdało swojego egzaminu. Przede wszystkim chłopak w ogóle nie przejął się obecnością dodatkowej cheerleaderki i przywitał się z szatynką swoim tradycyjnym „witaj Lauro”. Do drugiej dziewczyny także się uśmiechnął, ale ta postanowiła zostawić ich samych. Forowicz od razu chciała ruszyć za nią, ale atakujący nie zamierzał tak szybko jej puścić.
- I co tam, pomachane?
Cheerleaderka zatrzymała się w połowie kroku i popatrzyła na Grześka ze zdezorientowaną miną.
- Pomponami czy pomachane – wyjaśnił.
Szatynka parsknęła śmiechem.
- Tak, jeśli chodzi o pompony to pomachane – potwierdziła z rozbawieniem. – A ty machasz dzisiaj na siłce hantlami czy sztangą?
- A różnie, kwadratowo i podłużnie.
***
- Czy można czegoś chcieć i jednocześnie mieć nadzieję, że się to nigdy nie wydarzy? – zapytała Klaudia środowego poranka, kiedy sąsiadki spotkały się na przystanku.
Laura rzuciła brunetce nieodgadnione spojrzenie. Już miała jej powiedzieć, żeby skończyła filozofować, gdy w jej głowie pojawił się obraz Boćka.
- Tak, można – stwierdziła zamiast słów reprymendy.
Obie dziewczyny pogrążyły się we własnych myślach. Forowicz kolejny raz analizowała swoją znajomość z sportowcem. Naprawdę chciała zerwać z nim kontakt, ale kompletnie jej to nie wychodziło. Z jednej strony miała ochotę całkowicie się od niego odciąć, lecz z drugiej lubiła z nim rozmawiać. Choć postanowiła sobie więcej się do niego nie odzywać, to było to trudne. Jak mogła go ignorować, gdy chłopak zinterpretował jej milczenie jako smutek i pytał czy wszystko jest u niej w porządku? Było jej miło, że Grzesiek się o nią martwi. Stanowiło to dowód, że atakujący ją lubi, a takie rzeczy zawsze fajnie wiedzieć. Poza tym, nie potrafiła olać jego poczucia humoru. Ciężko jest zrezygnować z dawki śmiechu zafundowanego przez żarty siatkarza. Chciała nadal z nim utrzymywać takie koleżeńskie stosunki, a jednocześnie wolałaby, żeby Bociek nigdy więcej się do niej nie odezwał. Mimo, że próbowała siebie przekonać, że jeszcze uda się jej zerwać kontakty ze sportowcem, to w głębi duszy wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie.
Pytanie Praczyk nie wzięło się znikąd. Dziewczyna myślała o swoim pracodawcy. W swojej głowie odtwarzała sytuację z niedzielnego popołudnia, kiedy przypadkowo popatrzyła panu Gladyrowi prosto w oczy. Zarejestrowała fakt jego ładnych, niebieskich tęczówek i momentalnie odwróciła wzrok. Od tamtej pory niczego bardziej nie pragnęła i bała się jednocześnie jak spojrzenie mu prosto w oczy jeszcze raz. Z jednej strony chciała to zrobić, chciała jeszcze raz zobaczyć jego tęczówki. Z drugiej, liczyła, że nigdy nie zostanie do tego zmuszona. Odnosiła wrażenie, że wystarczy tylko jedno spojrzenie, aby się w panu Juriju zakochać. A to byłoby najgorszą rzeczą, jaka mogłaby się jej przytrafić.
Brunetka nie uważała, że miłość jest czymś złym. Nie była typem osoby oszukującym ludzi w około i siebie samą, wmawiając wszystkim, że nie czuje czegoś więcej. Wręcz przeciwnie, Klaudia z ogromną łatwością przyznawała się samej sobie, że któryś z chłopaków przyspiesza jej bicie serca. Z siatkarzem byłoby jednak inaczej. Zakochiwanie się w nim nie miało najmniejszego sensu z trzech powodów.
Po pierwsze, był jej pracodawcą.
Po drugie, miał zimny charakter.
Po trzecie, był dziesięć lat starszy. 

Szczerze, nie wiem czy w ogóle istnieją ludzie tak spokojni i nienaznaczeni gniewem podczas kłótni, tak jak opisałam tutaj Maksa, bo mi osobiście pod tym względem jest bliżej chyba jednak do Laury, ale on musi być taki na potrzeby mojego opowiadania :P Buziaki!

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział dziewiąty - Impreza


            Choć z wyglądu Maks nie przypominał typowego informatyka, to z charakteru nim był. Chłopak nie lubił szaleństwa pod żadną postacią: czy to wygłupów przed obiektywem aparatu, czy – o zgrozo – na parkiecie w jakimkolwiek klubie. Szatyn nie cierpiał dyskotek, twierdząc, że chodzą tam jedynie faceci nastawioni na bójkę o dziewczyny i dziewczyny nastawione na zdobywanie facetów. Ewentualnie jeszcze przedstawiciele obu płci mający na celu zaliczenie kogoś przypadkowo poznanego. Palowski szerokim łukiem omijał takie miejsca, chyba, że jego ukochana wybłagała, by na jeden wieczór odstawił swoje uprzedzenia.
Tak właśnie stało się w sobotnią noc. W skali od jednego do dziesięciu, Maks chciał iść na imprezę na poziomie minus pięć, ale mulatka od dobrych dwóch tygodni wymuszała na nim, aby wyszli razem na miasto. Jego asertywność musiała w końcu zostać złamana, chociażby po to, żeby zyskać spokój od takich pomysłów na następne kilka tygodni. Poza tym, Laura zawsze wyglądała zabójczo pięknie na takich wydarzeniach, więc towarzyszenie jej było ogromną przyjemnością. Zresztą, nie wypuściłby swojej dziewczyny samej do klubu, gdy miała na sobie prostą, czarną sukienkę idealnie podkreślającą wszystkie jej atuty.
- Podobno klasa u kobiet polega na tym, żeby wyeksponować tylko jedną część ciała – odezwał się, lustrując szatynkę wzrokiem. – A ty eksponujesz obie.
- A klasa u mężczyzny to komplementy, a nie rzucanie oskarżeń – odgryzła się Forowicz.
- Kochanie, wyglądasz szałowo – cmoknął ją w policzek. – Ale nie wiem na czym mam się skupić.
Mulatka parsknęła śmiechem i założyła luźną białą bluzkę z rękawem trzy czwarte, która zasłoniła dekolt. Teraz pozostały jej jedynie odkryte nogi – sukienka bowiem kończyła się mniej więcej w połowie uda.
- Gotowy?
- Bardziej nie będę – uśmiechnął się.
***
W pierwszym momencie myślał, że coś mi się przewidziało. Przed oczami mignęła mu jakaś dziewczyna o ciemnej karnacji, ale pewnie to myślenie życzeniowe wysnuło wniosek, że mógłby się spotkać z Laurą w klubie. Na wszelki wypadek powędrował wzrokiem w ślad za nieznajomą, ale ta niestety zdążyła już zniknąć w tłumie. Po paru minutach zobaczył ją ponownie, lecz tym razem był pewien. Przeprosił swoich kolegów z drużyny i podszedł do baru, gdzie znajdowała się szatynka.
- Lauro, przyszłaś mnie tu pocieszyć? – odezwał się, stając obok cheerleaderki.
Szatynka odwróciła się i przez chwilę popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Grzegorzu! – uśmiechnęła się. – Nie spodziewałam się ciebie tutaj.
- No widzisz jaką ci zrobiłem miłą niespodziankę.
- W ogóle, poznajcie się – Forowicz zrobiła krok do tyłu, odsłaniając stającą za nią postać. – To jest Maks. Maks, to Grzegorz.
Mulatka przedstawiła sobie nawzajem obu chłopaków. Ci podali sobie ręce, doskonale wiedząc z kim mają do czynienia. Oboje mierzyli się przez moment nieufnym spojrzeniem. Laura, najwyraźniej nieświadoma lekko napiętej atmosfery, zaproponowała, żeby udali się w jakieś spokojniejsze miejsce i tam porozmawiali.
- Jasne, czemu nie – zgodził się jej ukochany.
W trójkę udali się do pustej loży na samym końcu lokalu. Dziewczyna usiadła przy prostokątnym stoliku. Palowski od razu zajął miejsce obok niej, więc Boćkowi pozostało usiąść naprzeciw pary.
- Przykro mi, że przegraliście dzisiaj – powiedziała szatynka, patrząc na siatkarza.
- Trudno, tak się zdarza – wzruszył ramionami.
- Rozumiem, że jesteś na imprezie, żeby odreagować.
- To raczej spontaniczna decyzja była. Niestety tylko Wojtek i Marcin ze swoją dziewczyną się dali namówić.
- Myślałam, że jesteś sam.
- No bez przesady. Nie lubię chodzić samemu w takie miejsca.
- Ja też, ale na szczęście udało mi się namówić Maksa.
- Musiała cię namawiać? – zdziwił się Grzesiek, po raz pierwszy patrząc na szatyna.
- Nie lubię dyskotek.
- Nie gadaj!
- A wiesz, co jest w tym największą ironią losu? – wtrąciła się dziewczyna. – My się właśnie na imprezie poznaliśmy.
Para zaczęła opowiadać historię swojego pierwszego spotkania. Choć nie było w niej nic zaskakującego, a raczej typowy schemat wyjścia klubu, gdzie dziewczyna zwraca uwagę na chłopaka, zaczynają razem tańczyć, potem chwilę rozmawiają, a ostatecznie wymieniają swoimi numerami telefonów i umawiają na randkę, Forowicz i Palowski co chwilę wpadali sobie w słowo, dorzucając do opowieści kolejne spostrzeżenia.
- Ojej, uwielbiam tą piosenkę – odezwała się nagle mulatka, gdy z głośników popłynął najnowszy utwór Maroon 5. – Chodźmy na parkiet.
- Idźcie sami – stwierdził atakujący. – Ja wracam do Ferensa i Możdżona, bo jeszcze są gotowi pomyśleć, że wróciłem z buta do domu.
Szatynka parsknęła śmiechem.
- No dobrze, skoro tak mówisz. To do poniedziałku.
- Na razie.
Gdy brunet pożegnał się z Laurą i Maksem, przez chwilę z ukrycia obserwował parę. Szybko jednak odwrócił od nich wzrok, udając się na poszukiwania swoich znajomych. Po co miał patrzeć na mulatkę, skoro doskonale znał jej taneczny talent?
Bociek zatonął we własnych rozmyślaniach. Nie ukrywał, że cheerleaderka spodobała się mu od pierwszego wejrzenia. Wygląd szatynki od razu przykuł jego uwagę. Następną sprawą była jej pewność siebie, cięta riposta i poczucie humoru. Nadawali na podobnych falach, co niewątpliwie podnosiło jej wartość. Ich znajomość układała się świetnie do momentu, w którym zobaczył jej zdjęcie w objęciach jakiegoś chłopaka. Jej chłopaka, jak się okazało. A dzisiaj poznał tego całego Maksa osobiście i wysłuchał jego przeuroczej historyjki o tym jak zostali z Forowicz parą.
Sportowiec uśmiechnął się na wspomnienie Laury i tego, jak absolutnie seksownie wyglądała w tej krótkiej, czarnej sukience. I choć dopiero co spotkał jej ukochanego i widział na własne oczy łączące ich uczucie, zapragnął mieć ją tylko dla siebie. Mimo, że po takiej sytuacji powinien raczej zrezygnować, zrodził się w nim instynkt wojownika, który do tej pory ujawniał się tylko na boisku.
Grzesiek zdawał sobie sprawę, że to nie byłaby czysta walka.  Rozbijanie czyjegoś związku nigdy nie jest przedmiotem pochwał. Jeśli się na to zdecyduje, nie będzie odwrotu. Może dać z siebie sto procent i zdobyć dziewczynę albo od razu odpuścić. Nie dopuszczał do siebie myśli, aby poddać się, jeśli coś pójdzie niezgodnie z planem.  Gdy podejmie decyzję…
Stop.
Czy to nie jest tak, że zrobił to już kilka dni temu?
***
Kiedy Forowicz opuściła klub i wracała do domu ze swoim chłopakiem, nie mogła nie zauważyć, że jest on dziwnie milczący. To zupełnie do niego niepodobne, bo Maks zazwyczaj po wyjściu z imprezy nie mógł się nagadać jak bardzo nie lubi tego typu miejsc, które są dla niego jedynie skupiskiem pustych małolat oraz mięśniaków ze skłonnościami do destrukcji. Rzecz jasna zawsze ją irytowały takie stereotypowe poglądy Maksa, bo sama lubiła chodzić na dyskoteki, a nie uważała się za pustaka, ale dzisiejsza cisza drażniła ją bardziej niż niesprawiedliwe opinie szatyna.
- Czemu nic nie mówisz?
- Może to ty chcesz mi o czymś powiedzieć? – błyskawicznie odezwał się Palowski.
Laura doskonale znała ten ton. Chłopak był na nią zły i chyba nawet wiedziała za co.
- Chodzi ci o Grześka, tak?
- Nic nie mówiłaś, że macie taki dobry kontakt.
- Wiem, przepraszam. Ale wyolbrzymiasz to trochę, on jest normalnym kolegą.
- Skoro tak, to dlaczego nic o nim nie wiem? Przecież nie zabraniam ci rozmawiać z innymi chłopakami. Wiesz jak to wygląda? Jakbyś mnie z nim zdradzała.
- Teraz to przesadzasz, ja nie…
- To dlaczego o nim nie wspomniałaś nawet słowem? Myślałem, że w ogóle się do siebie nie odzywacie, co najwyżej może rzucacie sobie „cześć” na hali, ale wygląda na to, że wy się świetnie dogadujecie.
- Maks, przepraszam. Przepraszam, że to przez tobą zataiłam, sama nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale zapewniam cię, że Grzesiek jest tylko kolegą. Przecież nic do niego nie czuję poza zwykłą koleżeńską sympatią. Przyznaję, że go polubiłam, lecz kocham tylko ciebie. Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby coś w tej kwestii zmieniać. Zresztą, widziałeś, że jedynie z nim rozmawiałam i traktowałam normalnie. Myślisz, że gdybym z nim kręciła na boku, to zaprosiłabym go do rozmowy z tobą? Przecież on wtedy w ogóle by do mnie nie podszedł w twojej obecności.
- Wierzę ci – ustąpił w końcu informatyk, mierząc ją uważnym spojrzeniem. – Ale nie jestem pewien, czy wierzę jemu.
- Przestań, to jest śmieszne. Przecież Grzesiek mnie w żaden sposób nie podrywa! A nawet jeśli, to mam go gdzieś. W moim sercu jest miejsce tylko dla ciebie. Kocham cię.
Chłopak w końcu się uśmiechnął.
- Nie lubię się z tobą kłócić – przyznał.
- To się nie kłóćmy. Przepraszam jeszcze raz. 

Ugh, irytuje mnie w tym nowym szablonie, że wyrazy pisane kursywą są w innym kolorze niż reszta tekstu -.- Ktoś z Was wie może jak to zmienić? Bo ja próbowałam na milion sposobów i nic z tego ;| Aaa, i wiem, że w sumie w poprzednim rozdziale niewiele się działo, więc mam nadzieję, że obecny nieco Wam wynagrodził zeszłotygodniowa nudę :P

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział ósmy - Panika


            Jako, że Daria była dzieckiem bardzo spokojnym, cisza dochodząca z jej pokoju nie zaliczała się do czegoś niezwykłego. Kiedy jednak Praczyk stanęła w progu pomieszczenia, by zaprowadzić czterolatkę do łazienki i przyszykować do spania, od razu wiedziała, że milczenie dziewczynki jest inne niż zazwyczaj. Komuś, kto nigdy nie miał do czynienia z dziećmi może to trudno pojąć, ale osoba zajmująca się młodym pokoleniem (i niekoniecznie chodzi tutaj o bycie rodzicem) na pewno zrozumie co poczuła brunetka. Cisza panująca w pokoju podopiecznej była niepokojąca.
            - Daria? – odezwała się dziewiętnastolatka, podchodząc do córki pana Gladyra. – Czy…?
            Wystarczył rzut oka na dziewczynkę, by wiedzieć, że coś się stało. Mina malująca się na twarzy małej nijak nie pasowała do wszystkich przeżyć minionego dnia, które przecież się jej podobały. Usta były wygięte w podkowę, spojrzenie nieobecne, a ramiona opuszczone. Klaudia usiadła obok małej i uważnie na nią popatrzyła. Daria odwróciła się do niej plecami.
- Obraziłaś się na mnie?
Jej podopieczna pokręciła przecząco głową.
- To o co chodzi? Nie chcesz iść jeszcze spać?
Tym razem czterolatka w ogóle nie odpowiedziała. Praczyk przysunęła się i położyła rękę na ramieniu dziewczynki.
- Chcę do taty – wyrzuciła z siebie, po czym wybuchła płaczem.
***
Klaudia miała poważny orzech do zgryzienia. Historia z jej podopieczną dostarczyła dziewczynie kilka problemów do rozwiązania. Gdy Daria się rozpłakała z tęsknoty za swoim tatą, dziewczynie było jej żal. Mała blondynka przez cały dzień nie dawała po sobie poznać, że w jakikolwiek sposób odczuwa przy sobie brak ojca. Dopiero wieczorem dopadł ją smutek. Jakby się nad tym zastanowić, takie zachowanie było normalne. W końcu panna Gladyr miała zapewnione zajęcie na kilka godzin, a w trakcie zabawy na pewno nie myślała o swoim tacie. Kiedy jednak została sama, a do snu przygotowała ją niania zamiast ojca, zaczęła za nim tęsknić. Brunetka doskonale to rozumiała. Noce zawsze były przeznaczone na tęsknoty i wspomnienia.
Dziewiętnastolatka oczywiście próbowała pocieszać Darię, ale nie przynosiło to żadnego efektu. Wtedy po raz pierwszy dziewczyna poczuła, że może nie nadaje się do tej pracy. Nie wiedziała jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Przecież nie mogła zabrać dziewczynki do jej taty do Olsztyna. Nie chciała też dzwonić do pana Jurija, bo zdawała sobie sprawę, że takim postępowaniem jedynie pogorszyłaby całe to zajście – nie dość, że tęsknota małej byłaby prawdopodobnie jeszcze większa, to na dodatek pan Gladyr pewnie by się zdenerwował. Praczyk mogła tylko przytulić czterolatkę i pozwolić się jej wypłakać. Tak też zrobiła, choć czuła się bardzo bezradna.
Ostatecznie Daria zdołała się uspokoić i pozwoliła się wykąpać. Kiedy dziewczynka leżała już w łóżku, a brunetka czytała ostatnie zdania bajki, córka pana Jurija poprosiła opiekunkę o dwie rzeczy, które zafundowały jej małe dylematy.
Zaczęło się od niewinnego pytania o towarzyszenie blondynce dopóki nie zaśnie. Daria chciała, aby dziewczyna siedziała przy niej, by nie została sama w pokoju. Klaudia doskonale zdawała sobie sprawę, że nie powinna się zgadzać. Na początku współpracy z panem Gladyrem usłyszała szereg zasad według których wychowywał swoją córkę i których brunetka także powinna przestrzegać. Jedną z reguł było samotne zasypianie czterolatki. Pan Jurij wyraźnie mówił, że blondynka jest uczona spania w swoim pokoju oraz samodzielnego zapadania w sen, bez żadnego trzymania za rękę, siedzenia obok łóżka czy czegoś w tym stylu. Praczyk wiedziała, że powinna życzyć Darii dobrej nocy i wyjść z pokoju, ale nie potrafiła odmówić swojej podopiecznej. Choć zdawała sobie sprawę, że łamie zalecenia swojego pracodawcy, nie mogła zostawić blondynki samej. Być może nie znała się aż tak dobrze na dzieciach, lecz miała wrażenie, że Daria potrzebuje jej obecności, aby spokojnie zasnąć i nie rozpłakać się ponownie. Mimo, że trochę się obawiała reakcji pana Gladyra, gdy dowie się on o złamaniu jego nakazów, to jednak zgodziła się zostać z jego córką.
Kiedy tak siedziała obok łóżka, dziewczynka odezwała się jeszcze raz.
- Pani Klaudio, może pani nie mówić tacie, że za nim płakałam?
- Słucham? – zapytała dziewiętnastolatka, całkowicie zdezorientowana.
- Nie chcę, żeby tata wiedział. Proszę, pani Klaudio, proszę mu nie mówić.
- Daria, wiesz, że muszę to zrobić.
- Nie – blondynka usiadła na skraju materaca. – Ja obiecałam tacie, że będę dzielna. A tata mi powiedział, że jeśli sobie poradzę to pójdziemy na lody.
- Aha, czyli chcesz, żebym okłamała twojego tatę, bo inaczej stracisz deser? – Praczyk nie potrafiła ukryć uśmiechu.
- Proszę! Już nie będę płakać.
Rzecz jasna dziewczyna miała zamiar o wszystkim powiedzieć swojemu pracodawcy. Pan Gladyr na pewno chciałby o tym wiedzieć. Nie mogła przecież pominąć tego faktu tylko dlatego, że Daria ją o to prosiła. Co prawda mogłaby wtedy stracić jej zaufanie, ale była dorosłą osobą i doskonale wiedziała jak należy postąpić.
***
Grzegorz Bociek stanowił jego całkowite przeciwieństwo. Młody atakujący tryskał energią, rozśmieszał wszystkich dookoła i ciągle się uśmiechał. Kiedyś jego optymizm być może zrobiłby na Juriju wrażenie. Być może kiedyś Jurij byłby zadowolony, że właśnie Bociek został jego współlokatorem na czas meczów wyjazdowych. Kiedyś, gdy był jeszcze innym człowiekiem, być może zdenerwowałby się na Grześka, który bezceremonialnie wyciągnął mu słuchawki z uszu. Dziś na wszystko reagował obojętnością.
- Juriju, czy zechcesz iść z nami na imprezę wieczorem? – zapytał siatkarz, szczerząc się do kolegi.
- Nie mam ochoty – mruknął grobowo, ale atakujący nie wyglądał na zrażonego jego zdawkową odpowiedzią. Zresztą, środkowego też średnio obchodziło jak inni reagują na jego zachowanie. Niewiele rzeczy go obchodziło od kiedy Marina od niego odeszła.
- Jesteś pewien? – chciał wiedzieć chłopak, a gdy jego współlokator kiwnął głową, oddał mu słuchawki. – No dobra, ale gdybyś zmienił zdanie, to wiesz jak mnie znaleźć.
Jakąś godzinę później Gladyr w końcu dotarł do swojego mieszkania. Córka z radosnym okrzykiem rzuciła się mu na szyję, przytulając z całych sił. Zawodnik wziął Darię na ręce i pocałował w czubek głowy.
- Cześć, słońce – odezwał się z miłością. – Jak się czujesz?
- Super! A pójdziemy na lody?
- A zasłużyłaś?
- Tak, byłam grzeczna.
- O tym to ja chyba muszę z panią Klaudią porozmawiać – stwierdził sportowiec, zerkając przelotnie na opiekunkę.
Dziewczyna nieco pobladła na twarzy, ale prawda była taka, że Jurij tego nie zauważył. Podobnie jak wielu innych rzeczy. Środkowy nie zdawał sobie sprawy jak wielkim respektem darzy go dziewiętnastolatka.
- Jeśli sobie pan życzy.
Mężczyzna odesłał Darię do jej pokoju, a brunetkę zaprosił do kuchni.
- I jak było? O czymś powinienem wiedzieć?
- Poradziłam sobie, chyba. Ogólnie było dobrze, Daria była grzeczna, ale…
Przez chwilę jego spojrzenie spotkało się z niebieskimi oczyma brunetki.
- Daria prosiła, żeby panu nie mówić, ale myślę, że wolałby pan wiedzieć. Ona wczoraj wieczorem płakała. Myślę, że za panem tęskniła. Potem już się uspokoiła, ale chciała, żeby przy niej zostać dopóki nie zaśnie. Ja wiem, że pan tego zabronił, jednak posiedziałam w jej pokoju. Przepraszam, lecz ona była wczoraj trochę rozbita i pomyślałam, że lepiej byłoby jeśli byłabym z nią.
- Jasne, nie ma problemu. Dobrze pani zrobiła.
- Daria nie chciała, żebym panu o tym wszystkim powiedziała, ale wiem, że pan wolałby wiedzieć. Mam nadzieję, że nie stracę przez to jej zaufania, lecz oczywiście to pan jest tutaj ważniejszy. 
- Niezależnie od tego co woli córka, chcę być informowany o takich sytuacjach.

Jurij zamyślił się. Było mu przykro, że Daria przez niego płakała i czuł z tego powodu wyrzuty sumienia. Gdyby nie tryb jego pracy, nie musiałby tak często rozstawać się z małą blondynką. Wiedział, że ona go potrzebuje, że musi być dla niej ojcem i matką jednocześnie. Nie powinien tak często jej opuszczać, ale nie miał innego wyjścia. Siatkówka jest czymś co mu w życiu najlepiej wychodziło, więc nawet gdyby chciał zmienić zawód, miał na to marne szanse. Nie wspominając już o zarobkach, których nie zdobyłby w żadnej firmie. Bolało go, że stał się powodem do płaczu swojej córki. To udowadniało jednak, że dziewczynka go kocha, a on sam dobrze wywiązuje się ze swojego rodzicielskiego zadania. Nie zamierzał zdradzać jej, że zna prawdę, ale Daria zdecydowanie zasłużyła na prezent w postaci obiecanego wypadu na lody. 

Musicie wiedzieć, że początkowo ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej i tak naprawdę tuż przed publikacją nanosiłam swoje poprawki. Sama nie wiem czy jestem z nich zadowolona :/ Trzymajcie lepiej kciuki za moją wenę, bo z tym ostatnio jest różnie -.- Do następnego! :*

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział siódmy - Mecze


            W sobotnim spotkaniu inaugurującym kolejny sezon Plusligi Zaksa podejmowała na własnym boisku Czarnych Radom. Dla Laury był to szczególny dzień ze względu na nową rolę jaką pełniła w klubie. Właśnie dzisiaj miała zadebiutować w Zaksa Cheerleaders. Dziewczyna była podekscytowana, a jednocześnie trochę zestresowana. Nie jakoś bardzo, bo ufała swoim umiejętnościom i wiedziała, że nie pomyli kroków, lecz przed pierwszym tak wielkim występem chyba każdy byłby nieco zaniepokojony. Szatynkę uspokajał jednak fakt, że na hali będzie też obecna jej koleżanka, więc w razie czego będzie mogła wypatrzeć znajomą twarz. 
Co prawda Forowicz nie potrafiła początkowo uwierzyć Klaudii, gdy ta powiedziała jej, że przyjdzie na mecz. Przecież ona nigdy nie interesowała się siatkówką, a o zasadach gry miała jedynie mgliste pojęcie. Szybko okazało się, że Praczyk nie robi tego z własnej woli, lecz na polecenie pana Gbura, który chciał, żeby Daria była na hali obecna. Brunetka miała pilnować czterolatki, gdy jej ojciec będzie rozgrywać spotkanie.
Kiedy Laura po zakończonym ostatnim przedmeczowym treningu szła do szatni przeznaczonej dla jej zespołu, zauważyła na korytarzu swoją koleżankę, czekającą zapewne na Gladyrów.
- Cześć – przywitała się z Klaudią.
- Ooo, cześć – brunetka uśmiechnęła się do sąsiadki. – Już jesteś po próbach? Jak wam poszło?
- Myślę, że dobrze, ale ocenisz na meczu.
- Zapewne wasze choreografie będą dla mnie ciekawsze niż sama siatkówka – zaśmiała się Praczyk. – A Maks jednak nie mógł dzisiaj przyjść?
- No niestety, przyjechała do niego rodzina i musi ich ugościć – mulatka na chwilę posmutniała. – A pana Gbura jeszcze nie ma?
- Laura! – syknęła dziewiętnastolatka z żądzą mordu w oczach. – Mogłabyś się przynajmniej tutaj powstrzymać.
- No dobra, dobra, przepraszam. Jak się z nim umówiłaś?
- Pan Gladyr przywiezie ze sobą Darię i później też ja ze sobą zabierze, więc po meczu muszę z nią poczekać. Rozgrzewka i jakaś odprawa zaczynają się prawie ponad godzinę wcześniej, więc zaraz powinni tu być. A o bilety nie muszę się martwić, bo pan Gladyr mi załatwił miejsca w sektorze rodzinnym.
- Jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś jego narzeczoną – zażartowała Forowicz.
Dziewczyna posłała jej spojrzenie, które miało wyglądać na wymowne, choć wątpiła, by się jej to udało. Mimo, że próbowała potraktować słowa koleżanki tak jak ona je interpretowała – czyli jako dowcip – w rzeczywistości poczuła się bardzo nieswojo. Wcale nie chciała, by inni wzięli ja za ukochaną pana Jurija. Wolałaby raczej… sama nie wiedziała. Może wolałaby naprawdę być jego narzeczoną?
Przestań wymyślać takie głupoty, pomyślała ostro i potrząsnęła głową, by odpędzić od siebie dziwne wizje.
- Nie no, przecież tylko tak się śmieję. Wiadomo, że nie życzę ci aż tak źle – mulatka najwyraźniej inaczej zinterpretowała gest Klaudii. – Ooo. witaj Grzegorzu.
Mulatka uśmiechnęła się do chłopaka, który stanął obok nich.
- Lauro – skinął głową i zerknął na Praczyk. – Ciebie nie znam.
Brunetka zerknęła na siatkarza. Choć nie interesowała się sportem, to tego zawodnika akurat kojarzyła doskonale dzięki opowieściom koleżanki. Atakujący wyciągnął rękę w jej stronę.
- Klaudia – ścisnęła dłoń, przedstawiając się.
- Grzesiek. Ty też jesteś cheerleaderką? Przepraszam, ale nie kojarzę was jeszcze.
- Nie, ja jestem tylko koleżanką Laury – uśmiechnęła się.
- Aaa, czyli przyszłaś na mecz – domyślił się Bociek.
- Klaudia jest opiekunką córki Jurija Gladyra – wyjaśniła Forowicz. – I przyszła tutaj tylko dlatego, że musi się nią zająć podczas spotkania. Tak naprawdę to ona nie przepada za siatkówką.
- Jak to?! – oburzył się atakujący.
- Jakoś tak wyszło – uśmiechnęła się dziewczyna, wzruszając ramionami. – Ale mam nadzieję, że to wy wygracie.
- No wiesz, tego wymaga zwykła, ludzka przyzwoitość. Aaa właśnie, tak a propos przyzwoitości – zawodnik popatrzył na szatynkę. – Mam nadzieję, że na meczu ubierzesz się w jakieś bardziej skąpe stroje, jak na prawdziwą cheerleaderkę przystało.
***
Zgodnie z przewidywaniami, Klaudię bardziej interesowały układy cheerleaderek niż sama gra. W przeciwieństwie do małej Gladyr, która wydawała się być pochłonięta spotkaniem i kibicowaniem swojemu tacie. Brunetka od niechcenia śledziła losy meczu, poświęcając wolny czas na przemyślenia.
Jej pierwsze spotkanie z Grześkiem Boćkiem było zaskoczeniem, nie spodziewała się bowiem, że go dzisiaj pozna. W ogóle nie przypuszczała, że to kiedykolwiek nastąpi, choć jeśli się nad tym głębiej zastanowić, mogła się domyślić, że się spotkają. W końcu wszystkie drogi prowadziły do tego wydarzenia: jej obecność na hali, jego znajomość z mulatką, zbieg okoliczności i czasu. Musiała jednak przyznać, że siatkarz zrobił na niej bardzo dobre pierwsze wrażenie. Chyba go tak trochę polubiła za jego otwartość, uśmiech i poczucie humoru. Grzesiek był taki naturalny w tej rozmowie, momentami ją nawet rozśmieszał. Wydawał się osobą, która jest w stanie dogadać się z każdym. Przez swoją budowę ciała oraz pogodne usposobienie przypominał jej takiego sympatycznego niedźwiadka.
Jako, że nie interesowała się siatkówką, jedyna opinia na jego temat dotyczyła stosunku chłopaka do jej koleżanki. Według Praczyk atakujący tak trochę próbował podrywać mulatkę. Mimo, że sąsiadka się wypierała tego ze wszystkich sił, brunetka miała własne zdanie na ten temat. Wiedziała jakie rzeczy mówił lub pisał jej zawodnik i tego nie dało się zaklasyfikować jako zwykły żart. Dzisiaj była świadkiem sytuacji, która jedynie potwierdziła jej przypuszczenia. Tego tekstu Boćka o skąpych strojach cheerleaderek nie mogła zaliczyć do dowcipów, tym bardziej, że zauważyła błysk w oku zawodnika. Jak na jej gust Grzesiek traktował to raczej jako podryw. Oczywiście nie ma to w sobie nic złego, w końcu Laurze nie można odmówić urody, więc to w zasadzie normalne, że spodobała się siatkarzowi. Bardziej niepokoiła ją reakcja szatynki, która nie widziała w tym nic złego. Dziewczyna wyśmiała twierdzenie Klaudii jakoby sportowiec się do niej zalecał. Forowicz nie chciała nawet słyszeć o tym, że powinna zapały bruneta przystopować. Twardo obstawała przy swojej wersji jakoby wszystkie te teksty były jedynie żartem. Nic nie robiła sobie z porad Klaudii, żeby zachowywała się ostrożniej.
Brunetka dopuszczała do siebie opcję, że to jednak ona się myli. Przecież nigdy nie miała chłopaka ani nawet osoby, która by się o nią ubiegała, więc nie wiedziała jak działają te wszystkie sprawy. Może atakujący rzeczywiście tylko tak się wygłupiał.  Zresztą, jej koleżanka zawsze potrafiła wyznaczyć granice między przyjaźnią a miłością. Nieraz poznając nowych facetów, zachowywała się wobec nich miło, ale gdy ci stawali się zbyt nachalni, odcinała się od tych znajomości. Mulatka w swoim sumieniu sama będzie wiedziała, kiedy Bociek posunie się o krok za daleko.
Jednocześnie dziewczyna nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że siatkarz naprawdę liczy na coś więcej niż zwykłe koleżeństwo. Gdyby to ona była na miejscu sąsiadki, na pewno poczułaby się zawstydzona i ucieszona takimi słowami zawodnika. Bezsprzecznie zaliczyłaby je jako podryw. W zdaniu bruneta nie znalazła nic, co mogłoby wskazywać, że tylko sobie żartował.
***
Dokładnie tydzień później Zaksa grała mecz w Olsztynie. Klaudia umówiła się z panem Gladyrem, że w przypadku meczów wyjazdowych będzie „przeprowadzała” się do jego mieszkania. Siatkarz zaznaczył, że jest raczej nieprzychylny pomysłowi, aby to Daria zamieszkała w domu dziewczyny przez te dwa czy trzy dni jego nieobecności, ale nie miał nic przeciwko spotkaniu z bliźniaczymi braćmi dziewiętnastolatki, tym bardziej, że jego córka nie mogła się go doczekać.
Wyjazd zespołu był zaplanowany na późne piątkowe popołudnie. Dziewczynka pożegnała się z ojcem bardzo spokojnie, bez łez i krzyków. Zapewne nie pierwszy raz była w takiej sytuacji, w końcu pan Jurij często wyjeżdżał z domu z racji swojego zawodu. Praczyk obserwowała scenę ze swego rodzaju roztkliwieniem. Kolejny raz uderzyło ją jak całkowicie inny staje się środkowy w obecności swojej pociechy. Aż miło było patrzeć, choć brunetka poczuła małe ukłucie w okolicach swojego serca. Na nią pan Gladyr nawet nie zerknął. Nie życzył powodzenia ani się nie uśmiechnął. Po prostu wyszedł z domu.
Oczywiście, niczego innego nie powinna się spodziewać. Przecież nic znaczyła nie dla swojego pracodawcy. Z jakiej racji miałby wykonać w jej stronę choćby najmniejszy gest? Równie dobrze mogłaby nie istnieć.
Gdy zostały same, Daria z podekscytowaniem zaczęła się szykować na wizytę w rodzinnym domu swojej opiekunki. Klaudia już kilka dni wcześniej otrzymała pozwolenie od pana Gladyra, by jego córka spotkała się z bliźniaczymi braćmi dziewczyny. I choć w samej zabawie całej trójki nie było nic nadzwyczajnego, to czterolatka ewidentnie była zachwycona całą sytuacją. Szybko polubiła się z dwojgiem chłopców, więc kiedy nadeszła pora pożegnania, Daria nieco się ociągała.
W ciągu dnia zdarzyły się też dwa albo trzy telefony od pana Jurija, który chciał skontrolować wydarzenia rozgrywające się pod jego nieobecność. Mimo, że dzwonił do brunetki, tak naprawdę chciał rozmawiać z córką i wyłącznie jej poświęcał swoją uwagę. Praczyk nieco dziwiło takie zachowanie pracodawcy, bo była pewna, że podczas meczów wyjazdowych pan Gladyr będzie chciał w końcu porozmawiać też z nią, w końcu to ona była za wszystko odpowiedzialna. Z drugiej strony jednak w postępowaniu siatkarza kryła się logika – on zapewne doskonale znał Darię i wiedział, kiedy dziewczynka tylko kłamie, że wszystko jest w porządku, a kiedy mówi prawdę.
Cały dzień układał się po myśli brunetki. Nie mając większych problemów z pilnowaniem małej, spodziewała się, że nic się nie może zepsuć. Ale potem nadeszła pora kąpieli. I rozpoczęła się masakra.


Wiem, wieeem, znowu zakończyłam w najmniej odpowiednim momencie. Mam nadzieję, że jeszcze raz mi wybaczycie i jako osoby piszące własne opowiadania poniekąd zrozumiecie :P Jak się Wam podoba nowy szablon? Ja jestem nim po prostu oczarowana ♥

piątek, 6 listopada 2015

Rozdział szósty - Obietnica


Minęło kilka dni, w ciągu których niewiele się zmieniło. Jurij odnosił się do opiekunki swojej córki z typową dla siebie chłodną obojętnością, co wciąż ją martwiło i nieco smuciło, choć brunetka oczywiście nie dzieliła się swoimi uczuciami z Laurą, doskonale zdając sobie sprawę, że zostałaby przez nią jedynie wyśmiana. Całkowicie inaczej zachowywała się koleżanka, która często opowiadała jej o swojej znajomości z Grześkiem Boćkiem. Para znajomych codziennie pisała ze sobą na facebooku, choć gdy widzieli się na hali wymieniali tylko uśmiechy oraz słowa powitania. Jej konwersacje z siatkarzem utrzymywały swój charakter, niejednokrotnie wywołując śmiech, bo chłopak naprawdę ją rozbawiał. Forowicz w dalszym ciągu nie sądziła, by atakującemu mogło chodzić o coś więcej, zrzucając odpowiedzialność za jego liczne dwuznaczności na typ poczucia humoru Grześka.
W sobotę Laura i Maks udali się na długo planowaną przez nich jednodniową wycieczkę do Mosznej. W miejscowości oddalonej od Kędzierzyna o niecałe pięćdziesiąt kilometrów znajdował się piękny zamek będący jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Opolszczyzny. Para zakochanych już od jakiegoś czasu chciała zwiedzić budynek, ale dopiero na przełomie września i października ich plany się urzeczywistniły. Zakochani najpierw weszli do zamku, aby obejrzeć wnętrza komnat, a następnie udali się na spacer po ogromnym ogrodzie otaczającym twierdzę,
- Pięknie tutaj jest – westchnął chłopak, uśmiechając się lekko. – Popatrz na te widoki.
Mulatka odwzajemniła gest, choć nie podzielała uczuć Palowskiego. Owszem, ładnie wyglądał ten zamek i roślinność, i strumyk, i cała reszta, ale szatynka nigdy nie należała do osób kochających przyrodę. Doceniała krajobrazy, lecz wystarczył jej jeden rzut oka zamiast kilkuminutowego wpatrywania się w jedno miejsce i wzdychania z zachwytu jak to miał w zwyczaju jej ukochany. W przeciwieństwie do niego, nie posiadała sobie ani krzty duszy marzyciela, romantyka czy kogokolwiek innego w tym rodzaju. Artystyczne zapędy informatyka równoważyła swoją odwagą, chęcią do wygłupów oraz impulsywnością.
- Zróbmy sobie zdjęcie na tych schodach – zaproponował Maks.
- Dobra, ale mogę usiąść na lwie? – spytała Forowicz, wskazując kamienną rzeźbę na końcu balustrady.
- Przestań się wygłupiać – roześmiał się szatyn, najwyraźniej biorąc jej słowa za żart.
Chłopak poprosił przechodzących obok nastolatków, aby zrobili im fotkę. Kiedy informatyk przytulił szatynkę, ustawiając się do zdjęcia, ta, pokonana, również objęła go wpół, uśmiechając się do obiektywu. Jeśli chodzi o ich fotografie, zawsze kończyło się tak samo. Mimo, że byli ze sobą półtorej roku, wszystkie fotki wyglądały identycznie. Na żadnej nie robili głupich min, mimo, że Laura prosiła o to za każdym razem. I za każdym razem Palowski stawiał na swoim, z czego wychodziła słodka fotografia dwójki zakochanych w sobie ludzi.  
- Nie możemy choć raz zrobić jakiegoś zwariowanego zdjęcia? – jęknęła dziewczyna.
- Kochanie, mówiłem ci, że ja nie umiem robić głupich min. Ale jeśli chcesz, to możesz sama zapozować.
- Nawet nigdy nie próbowałeś – wytknęła. – Dobra, w takim razie powydurniam się sama.
Kilkanaście ujęć i minut później para ruszyła w dalszą drogę. Trzymając się za ręce, przemierzali kolejne ścieżki ogrodu. Ze względu na porę roku, na drzewach mieniły się odcienie żółci, czerwieni i brązu. Opadłe liście wyścielały dróżki i szczęściły pod nogami.
- Wiesz co, zawsze o tym myślałem, ale teraz jestem już pewien, że chcę mieć tutaj sesję ślubną.
- Ale mam nadzieję, że ze mną! – udała oburzenie Laura.
- Oczywiście, że tak, jak mogłaś w ogóle pomyśleć coś innego – zapewnił ją informatyk, całując w skroń. – Nie wyobrażam sobie nikogo innego na tym miejscu.
- To masz szczęście, bo ja też nie – uśmiechnęła się szeroko i, wspinając się na palce, pocałowała go w usta. – Ale chyba jeszcze to przedyskutujemy. Nie chcę mieć tutaj sesji.
- Dlaczego? – zmarszczył brwi chłopak. – Weźmiemy ślub w maju, wtedy nie będzie ponuro, bo tutaj wszystko zacznie kwitnąć i będzie naprawdę ładnie. Tak kolorowo i radośnie.
- Nie chcę tutaj robić zdjęć ślubnych, bo to miejsce jest oklepane – wyjaśniła. – Chyba dziewięćdziesiąt procent małżeństw z Opolszczyzny przyjeżdża tutaj, żeby zrobić sesję.
- Co w tym złego?
- Nie chcę robić tak jak wszyscy. Mam zamiar wyszukać coś innego. Pojedziemy gdzieś, gdzie jeszcze nikogo nie było. Może tutaj jest ładnie, ale nie będę wpisywać się w schemat. Wymyślimy coś oryginalniejszego niż Moszna, w której była już każda młoda para. 
- Ale mi się tutaj podoba – sprzeciwił się Maks.
- Ale może w innym miejscu też ci się spodoba – odparowała Forowicz. – Przestań, nie będziemy się teraz o to kłócić chyba?
- Nie. Tylko, że ja nie odpuszczę.
- Ja też nie, nudziarzu – obiecała, posyłając mu zawadiacki uśmiech.
***
Zdjęcia z wyjazdu do Mosznej zdołała przejrzeć dopiero w niedzielę wieczorem. Choć żałowała, że jej chłopak nie dał się namówić na parę luźniejszych fotografii, była zadowolona z ogólnego całokształtu. Na wspólnym zdjęciu wyszli naprawdę uroczo, a łączące ich uczucie rzucało się w oczy. Kiedy szatynka opublikowała fotografię na facebooku, spodziewała się wszystkiego… ale nie takiej reakcji siatkarza.
Grzegorz Bociek: witaj Lauro
Laura Forowicz: witaj, Grzegorzu
Grzegorz Bociek: co to za Maksymilian z tej foty, którą wrzuciłaś?
Laura Forowicz: oo, widzę, że dzisiaj zaczynamy z grubej rury
Laura Forowicz: to mój chłopak
Grzegorz Bociek: jak to?
Grzegorz Bociek: przecież ja będę Twoim chłopakiem
Laura Forowicz: przestań się zgrywać :D
Grzegorz Bociek: nie zgrywam się
Grzegorz Bociek: zobaczysz, że Cię zdobędę
Laura Forowicz: hahaha
Laura Forowicz: co za odważne fejsowe deklaracje, aż się zaniepokoiłam :D
***
Mimo, że mulatka obróciła rozmowę z atakującym w żart, nie potrafiła pozbyć się uczucia niesmaku. Z jednej strony Bociek rzeczywiście ją rozbawił taką deklaracją. „Przecież ja będę Twoim chłopakiem” zabrzmiało jak obietnica, że zawalczy o jej serce, a co więcej – jest pewien, że je zdobędzie. Śmieszyło ją, że pisał jej takie rzeczy przez facebooka, niczym niedorozwinięty emocjonalnie nastolatek. Nie mogła brać go na poważnie, dlatego też wyśmiała jego pomysł. A z drugiej strony jednak, trochę się na kolegę zdenerwowała. „Zobaczysz, że Cię zdobędę” było nieco bezczelnym stwierdzeniem, tym bardziej, że już miała chłopaka i nie zamierzała go zmieniać. Żarty żartami, lubiła poczucie humoru Grześka, lecz tym razem przesadził. Nie zamierzała robić mu z tego tytułu awantury (póki co), ale liczyła, że to pierwsze i ostatnie tego typu zachowanie z jego strony.
***
- Lauro – odezwał się atakujący, z powagą kiwając głową.
- Grzegorzu.
- Czy zechciałabyś mnie zaszczycić chwilą konwersacji, piękna pani?
Mulatka nieznacznie się uśmiechnęła. Chłopak zaczepił ją, gdy szła do szatni po skończonym treningu. Rozpoczęcie sezonu było już w najbliższą sobotę, więc Olka dawała im maksymalny wycisk na powtarzanych do znudzenia układach i czepiała się najmniejszych niedoskonałości. Dziewczyna była zmęczona, ale mimo to zatrzymała się obok zawodnika.
- Zechciałabym, drogi panie. Cóż to takiego pragniesz mi przekazać?
- Chcę wyrazić swój zachwyt nad dodaną wczoraj fotografią. Zaiste, wyglądasz na niej wspaniale. Inne winny zazdrościć ci twej urody.
- Wielce pan łaskawy, kierując do mnie te słowa.
- Jedynie prawdę powiadam.
- Podziękować pragnę zatem za komplement.
***
- Pani Klaudio, chciałbym z panią chwilę porozmawiać, proszę się jeszcze nie zbierać do domu.
Dziewczyna usłyszała powyższe słowa, gdy tylko pan Gladyr pojawił się w mieszkaniu. Żadnego „dzień dobry”, nie wspominając już o uśmiechu, jedynie ta prośba, która nawet nie zabrzmiała jak prośba, mimo, że jej pracodawca użył odpowiedniego słowa. Wypowiedział to zdanie oschle. Czyli w sumie totalnie w jego stylu. Praczyk nie odważyła się nawet spojrzeć w oczy mężczyzny. Potulnie stanęła przy kuchennej szafce, czekając aż siatkarz poświęci jej swoją uwagę. Jednocześnie zastanawiała się co takiego zrobiła źle. Nie przypominała sobie, żeby któregoś razu zignorowała polecenia pana Jurija, bo każdego dnia ściśle przestrzegała ustanowionych przez niego reguł. Czy mogła powiedzieć przy Darii coś niestosownego? Nie należała do osób przeklinających co drugie słowo, więc na pewno nie wymknął się jej żaden wulgaryzm. Raczej nie opowiadała jej też jakichś strasznych czy dziwnych historii. Obserwując jak sportowiec wita się ze swoją córką, stresowała się coraz bardziej, wymyślając coraz to nowsze i głupsze powody dla których mogłaby zgarnąć naganę.
Choć pan Gladyr nie określił jasno, że zrobiła coś złego, brunetka nie potrafiła myśleć inaczej. Tak samo jak nie potrafiła się go nie bać. No dobrze, może „strach” to za duże słowo, aby określić jej emocje. Odczuwała jednak coś w rodzaju respektu wobec pracodawcy. Być może zupełnie niepotrzebnie tak przeżywała jego zachowanie. W końcu Laura ostrzegała ją, że siatkarz ma taki styl bycia, co obserwacje Praczyk potwierdziły w stu procentach, więc nie powinna się tym przejmować. A zresztą, co takiego strasznego mógłby jej zrobić? Przecież pan Jurij jej nie zabije ani nie pobije. Może i był chłodny, ale dziewczyna w życiu nie posądziłaby go o przemoc. Jeśli miał wobec niej jakieś zastrzeżenia, to najgorsze co mogłoby ją spotkać, to ewentualne zwolnienie z pracy. Jeżeli tak się stanie, najwyżej poszuka czegoś innego. Brunetka szukała problemów tam, gdzie ich nie było, ale nie umiała pozbyć się swoich czarnych myśli.
Gdy mężczyzna przytulił córkę na powitanie i wziął ją na ręce, w końcu zwrócił się w stronę Klaudii, która nerwowo przełknęła ślinę pod ciężarem jego spojrzenia. Mężczyzna w końcu przedstawił jej sprawę, przez którą ją zatrzymał.
- Dobrze, możemy tak zrobić – obiecała po wysłuchaniu jego słów. – Jeśli Daria nie ma nic przeciwko, to ja tym bardziej. 

Stęskniłam się za Zaksą, Plusligą i Zaksą. To tyle, ściskam! :)