czwartek, 23 czerwca 2016

Rozdział trzydziesty szósty - Szczerość

- Posłuchaj, ja rozumiem skąd się biorą twoje myśli. Jurek sprawia wrażenie takiego mruka, któremu na niczym nie zależy i bardziej do niego pasuje wybuchanie gniewem niż wyrozumiałość, ale sama widzisz, że to tylko pozory. Jemu jest trudno wyrazić uczucia, lecz to nie znaczy, że ich nie ma.
- Wiem – mruknęła dziewczyna, wspólnie z Grześkiem obserwując trening cheerleaderek. Córka jej pracodawcy siedziała kilka metrów przed nimi, podziwiając poczynania Laury z resztą drużyny z pierwszego rzędu. – Ja po prostu nie lubię się sama domyślać o co może chodzić, bo zawsze będę twierdzić, że to ja jestem winna.
- Tak jest najłatwiej, prawda? – rzucił siatkarz z pewnym rozkojarzeniem. Jego wzrok błądził za mulatką ćwiczącą na boisku. – Jak ona się w ogóle czuje? Bardzo cierpi? Ona nie chce ze mną rozmawiać o tym rozstaniu i wcale się jej nie dziwię, to moja wina, że Maks ją rzucił.
- Grzesiek…
- Wiem, ty pewnie też mnie o to obwiniasz, ale przysięgam, że nie zrobiłem tego specjalnie! Chciałem, żeby była ze mną, lecz nie w taki sposób. Ja naprawdę…
- Wiem – Praczyk weszła mu stanowczo w słowo. – Wolałeś, żeby cię wybrała z własnej woli, a nie dlatego, że nie ma innej opcji – nieco intuicyjnie powtórzyła wczorajsze słowa sąsiadki, na co chłopak skinął głową. – Jeśli cię to w jakiś sposób uspokoi, mogę cię zapewnić, że Laura naprawdę nie jest na ciebie zła za to co się stało. Ona rozumie, że to był przypadek i nie ma do ciebie żalu, sama mi to mówiła. A to, że nie chce z tobą rozmawiać o Maksie… Wydaje mi się, że trochę jej głupio, w końcu trochę się między wami działo.
- Myślisz, że oni wrócą do siebie?
Klaudia wzruszyła ramionami, zastanawiając się nad sytuacją swojej koleżanki. Nagle poczuła się tak, jakby w jej umyśle zapaliła się lampka, rozjaśniając ciemności. Odnalazła kilka spostrzeżeń, pozornie niezwiązanych ze sobą faktów i zrozumiała, co tak bardzo nie pasowało jej we wczorajszym zachowaniu Forowicz.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
- Nic. Laura jasno dała mi do zrozumienia, że chce zostać z Maksem, nie będę się jej narzucał.
Brunetka popatrzyła na niego ze współczuciem. Nie ulegało wątpliwości, że Boćkowi zależało na jej sąsiadce i że cierpiał z powodu nieodwzajemnionej miłości. Dziewczyna uświadomiła sobie jeszcze jedną rzecz. Cheerleaderka wczoraj mówiła, że jej przyjaciel miał swój kodeks moralny i granice, których nigdy nie przekraczał. Praczyk jednak scharakteryzowałaby jego zachowanie nieco inaczej. On po prostu robił tyle, na ile mu pozwalała Laura. To ona wyznaczała granice, a Grzesiek kurczowo się ich trzymał. I teraz, kiedy uznał, że szatynka kocha wyłącznie informatyka, przestał o nią walczyć.
Chciała go pocieszyć, ale po raz kolejny nie wiedziała jak mogłaby to zrobić, nie zdradzając jednocześnie zaufania Forowicz.  Poza tym, pogląd mulatki na jej własne uczucia nadal różnił się od teorii Klaudii, nawet jeśli był im już nieco bliższy niż kilka tygodni temu. Nie powinna opowiadać o tym, co się jej wydaje, gdy sama zainteresowana nie okryła do końca swoich uczuć.
***
Jeden z układów przygotowanych przez zespół Laury był nieco wolniejszą, spokojniejszą sekwencją ruchów do hitu Meza i Kasi Wilk sprzed kilku lat, Sacrum. Część publiczności obserwowała występ cheerleaderek, inni wyszli z hali na papierosa. Siatkarze obu drużyn skupili się na słowach trenerów, a tańczące dziewczyny na swojej choreografii. Podczas refrenu piosenki, mówiącym o objęciach drugiej osoby jako o jedynym miejscu na ziemi, gdzie problemy przestają mieć znaczenie i liczy się tylko bicie serca, nikt nie zauważył spojrzenia, którym mierzyli się Klaudia i Jurij. Choć dzieliło ich kilkanaście metrów, wyraz ich oczu był tak intensywny, że gdyby wzrok stał się czymś namacalnym i widocznym, bijący od niego blask zapewne oślepiłby wszystkich, którzy znajdowali się w obiekcie.
***
Mecz z Jastrzębskim Węglem skończył się szybkim zwycięstwem gości. Po niewiele ponad godzinie kibice mogli opuścić halę Azoty z niezbyt zadowolonymi minami. Zawodnicy Zaksy również nie byli usatysfakcjonowani uzyskanym wynikiem. Zdecydowanie najgorszy mecz w sezonie zagrał Grzegorz Bociek, który ze wściekłym spojrzeniem rozciągał się po spotkaniu.
Laura obserwowała przyjaciela zza band reklamowych, zastanawiając się czy powinna do niego podejść. Dobrze widziała złość w jego oczach i czuła, że musi z nim porozmawiać, jakoś podnieść go na duchu. Z drugiej strony, negatywna energia roztaczana przez siatkarza była dla niej obca, bo nie znała takiego jego wydania. Nie wiedziała czy brunet ma ochotę kogokolwiek teraz widzieć, dlatego też zdecydowała pójść do swojej szatni i pojechać do domu. Kiedy się jednak przebierała, jej myśli ciągle krążyły przy chłopaku. Forowicz byle jak wepchnęła swoje cheerleaderskie stroje do torby i wróciła na boisko, gdzie miała nadzieję zastać jeszcze Grześka.
- Jesteś zły – powiedziała zamiast powitania, siadając obok niego na krzesełku.
Bociek jedynie kiwnął głową. Dziewczyna poczuła się trochę nieswojo, mając wrażenie, że jej obecność jest niepożądana.
– Jeśli chcesz być sam, to mogę zniknąć – zaproponowała niepewnie.
- Zostań – poprosił. – Przepraszam, że jestem taki mrukliwy, wściekam się na siebie.
- Właśnie widzę. Daj spokój, to tylko jeden mecz.
- Przegraliśmy przeze mnie – warknął.
- Z tego co pamiętam, to siatkówka jest sportem zespołowym. Nie możesz brać całej winy na siebie.
- Mogłem zagrać lepiej. Cały czas myślałem o tym zamieszaniu z sądami i karami zamiast skupić się na grze. Jestem zły, że nie potrafiłem się skupić.
Szatynka popatrzyła na niego ze współczuciem. Spór z AZSem ewidentnie odbił na zawodniku swoje piętno. Chciała wyciągnąć rękę, pokrzepiająco poklepać go po ramieniu, uścisnąć dłoń, a nawet przytulić, ale wiedziała, że nie może tego zrobić. Wygnała myśli o dotknięciu chłopaka w najdalszy zakamarek świadomości.
- Każdy na twoim miejscu byłby rozkojarzony. Musiałbyś być chyba cyborgiem, żeby się tym wszystkim nie przejąć, a jesteś tylko człowiekiem, prawda? Mam nadzieję, że tak, bo wolałabym nie przyjaźnić się z jakimś mechanicznym ustrojstwem.
Na twarzy atakującego pojawił się lekki uśmiech, co poprawiło humor również Laurze. Czasami cheerleaderka czuła się jak medium przejmujące nastroje Boćka na własne barki. Nie inaczej stało się teraz, kiedy udało się jej choć trochę polepszyć jego nastrój. Zmniejszony poziom frustracji u chłopaka wpłynął również na nią, nieco ją uspokajając.
- Ale wiesz, że wczoraj przyszło do nas pismo z tego sądu, że według nich ja jestem zawodnikiem Zaksy? A kary są za wykroczenia dyscyplinarne, cokolwiek to według nich znaczy.
- Wiem, właśnie widziałam wczoraj to orzeczenie na necie! – przytaknęła. – Mi się wydaje, że oni już sami nie wiedzą o co im chodzi. Choć z drugiej strony, dobra wiadomość jest taka, że się z Kędzierzyna nie ruszasz.
- No, mi się wydaje, że teraz zrobi się z tego jeszcze większy kocioł. Częstochowa się pewnie wkurzyła, bo oni chyba liczyli, że do nich wrócę.
- Wrócisz ewentualnie na mecz, jak będziecie tam grać – zażartowała.
- Taa, wtedy to na pewno.
***
Jurijowi ciągle dźwięczały w głowie słowa jego młodszego kolegi. Nie tylko te, w których wyrażał dumę, że zdecydował się dać Klaudii szansę i jego optymistyczne prognozy na przyszłość. To miła opinia, wiedział jednak z własnego doświadczenia jak niewiele potrzeba, by z dnia na dzień szczęśliwy związek zamienił się w czarną otchłań bólu i cierpienia. Bardziej poruszyła go ta druga teoria, którą podzielił się z nim Bociek. Ona jest strasznie niepewna siebie, ale to już nie moje zadanie, by ją przekonać o własnej wartości.
Brzmiało to absurdalnie. Jak Grzesiek mógł wygłosić taką głupotę? Przecież to właśnie Klaudia tak uparcie przedzierała się przez wszystkie jego mury. To ona wykonywała pierwszy krok i nie przejmowała się jego odmowami, nadal dążąc do rozmowy o nich. Owszem, pocałunek wyszedł z jego inicjatywy, i choć od tego czasu dziewczyna coraz częściej gościła w jego myślach, odtrącał ją na wszelkie możliwe sposoby. Gdyby była tak nieśmiała jak twierdził brunet, zrezygnowałaby po pierwszej próbie nakłonienia go do dialogu. Albo nawet w ogóle nie podejmowałaby żadnego wysiłku aby go do siebie przekonać. Zachowywała się zupełnie odwrotnie, niejednokrotnie zaskakując go swoimi niezwykle szczerymi ripostami.
Słowa chłopaka nie dawały mu spokoju. Choć z jego własnego doświadczenia wynikało coś odwrotnego, sportowiec nie mógł się przecież mylić. W końcu on też miał dobry kontakt z Praczyk, na płaszczyźnie koleżeńskiej rzecz jasna. Może Klaudia powiedziała Boćkowi coś, do czego wstydziła się przyznać jemu? Sam przecież traktował brunetkę inaczej niż Grześka. Nie przyznał się jej do kilku rzeczy o których wiedział Bociek.
Jeśli atakujący miał rację i dziewczyna naprawdę zmagała się z kompleksami, chciał jej pomóc. Aby to jednak zrobić, musiał najpierw poznać prawdę – taką, jaką ja widzi sama zainteresowana. Z jednej strony głupio będzie tak wprost zapytać się co dręczy Praczyk, ale z drugiej nie za bardzo wiedział jak inaczej dotrzeć do sedna problemu. Z Mariną zawsze mówili sobie o wszystkim wprost, z bezlitosną wręcz szczerością. Choć w wspomnieniu ich ostatniej rozmowy ta szczerość obróciła się przeciw niemu, wcześniej spisywała się bez zarzutu. Potarł skronie, nie chcąc teraz myśleć o żonie. Klaudia. To na niej powinien się skupić.
Przyszło mu to zaskakująco łatwo. 

Ja już może nie będę przewidywać Waszych reakcji, bo widzę, że kiepsko mi idzie :D Wszystkim zaczynającym wakacje życzę, by były one udane i wolno przemijające :P

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział trzydziesty piąty - Niepewność i łagodność

Jurij postanowił odprowadzić dziewczynę na przystanek i zyskać kilka wspólnie spędzonych minut, czekając z nią na autobus. Kiedy pojazd pojawił się w zasięgu ich wzroku, Praczyk zerknęła niepewnie na blondyna, nie wiedząc jak powinna się z nim pożegnać. Choć randkę zaliczała do udanych, nie było między nimi żadnych fizycznych zbliżeń, poza tym jednym momentem, gdy siatkarz odgarnął jej włosy z twarzy.
- To twój autobus, prawda? – zapytał, a kiedy kiwnęła twierdząco głową, mężczyzna potarł skronie.
Dobrze znała ten gest. Z tego, co zauważyła, używał go zawsze, gdy był czymś zakłopotany albo zdenerwowany. Mogła się jedynie domyślać o co chodziło teraz, więc chcąc oszczędzić mu kłopotu, podziękowała mu za udane spotkanie i jeszcze raz pochwaliła przygotowany przez niego posiłek.
Zamiast odpowiedzieć, Gladyr wyciągnął ręce i po chwili zamknął ją w swoich objęciach, przytulając do siebie. Klaudia z uśmiechem oparła się o jego tors, również otaczając go ramionami. Momentalnie zrobiło się jej na tyle ciepło, że najchętniej pozbyłaby się kurtki, czapki i szalika. Gdy usłyszała za sobą hamujący pojazd, zawodnik uścisnął ją mocniej, tak, że niemal zabrakło jej tchu, lecz dosłownie sekundę później odsunął się od brunetki, ponownie dając jej przestrzeń.
- Musisz iść – powiedział – ale jutro widzimy się na meczu.
Wcale nie chciała odchodzić. Wolała wrócić w jego ramiona, nawet jeśli oznaczało to brak dostępu do tlenu. Nie mogła jednak robić scen niczym rozpieszczone dziecko.
- Do zobaczenia jutro – potwierdziła.
***
Zamiast rozkoszować się wspomnieniami swojej randki, Praczyk odwiedziła swoją sąsiadkę, która nalegała na ich spotkanie z niesamowitym uporem. Jak twierdziła, miała jej coś ważnego do powiedzenia, coś co nie nadaje się na luźną pogawędkę w drodze do szkoły. Kiedy usłyszała relację Laury z minionego tygodnia, zrozumiała dlaczego.
Maks zerwał z cheerleaderką, bo dowiedział się o jej pocałunku z Boćkiem! Klaudia spodziewała się zupełnie innej historii. Szybciej uwierzyłaby, że jej koleżance ukazało się ufo, niż w to, że informatyk ją zostawił. Od zawsze była pewna, że jeśli ktoś zakończy ten związek, to będzie to tylko i wyłącznie decyzja szatynki.
- Przyznam, że jestem w szoku – odezwała się dwudziestolatka po wysłuchaniu sąsiadki. – W życiu nie spodziewałam się, że Maks ciebie rzuci. Wiesz, chodzi mi o to, że on zawsze był w tobie tak bardzo zakochany, naprawdę myślałam, że on jest w stanie wybaczyć tobie wszystko.
- A mnie wcale to nie dziwi – zaprotestowała smutno Forowicz. – Masz rację, że Maks mnie bardzo kochał i właśnie dlatego ze mną zerwał. On jest romantykiem, dla niego pocałunek to coś bardzo głębokiego, gest, który jest wyłącznie zarezerwowany dla jednej osoby, którą się darzy miłością. Poza tym on widział, że Grzesiek nie traktuje mnie jak zwykłą koleżankę. Co gorsze, widział, że na mnie działają jego próby.
- No właśnie, a nie jesteś zła na Grześka? Ostatecznie to on sprawił, że Maks się dowiedział prawdy. Myślisz, że zrobił to specjalnie?
- Nie. Nie sądzę, że to było celowo. On mnie wczoraj przepraszał, ale ja naprawdę wierzę, że to był przypadek. Grzesiek nie widział, że Maks stoi za nim. Zresztą, to nie jest w jego stylu. Wiesz, chodzi mi o to, że on rzeczywiście mnie podrywał, lecz omijał temat Maksa szerokim łukiem. Nigdy nie powiedział nic na jego temat, nie porównywał się z nim, nie przekonywał, że jest od niego lepszy. On tak jakby ma swój kodeks i omija nieczyste zagrania. To znaczy, ja wiem, że mnie pocałował, że dał mi swoją koszulkę na prezent, ale… On nie chciał podjąć decyzji za mnie. Wolał, żebym sama go wybrała, a nie dlatego, że Maks ze mną zerwał i nie pozostało mi nic innego. Po tym pocałunku, gdy go ignorowałam, Grzesiek nie próbował na siłę odbudować kontaktów. Zrozumiał, że wybrałam Maksa i nie kwestionował tej decyzji, wręcz przeciwnie. Poza tym, uważam, że jego przeprosiny za to przypadkowe wygadanie się były szczere.
- Czyli nie jesteś na niego zła? Jakby na to nie patrzeć, to przez niego nie masz szansy odbudować związku.
- Klaudia, pomyśl jaką musiałabym być suką, gdybym go jeszcze o to obwiniała! Nie mam prawa się na niego wściekać, bo to nie on zawinił. To ja. Ja mu na to wszystko pozwalałam, przyjmowałam komplementy, odwzajemniłam pocałunek… Gdybym tylko chciała, mogłabym to ukrócić na samym początku. Zamiast tego zgodziłam się, żeby to się rozwijało coraz bardziej. Dlaczego mam obarczać winą Grześka za coś, na co miał moje przyzwolenie?
Brunetka pokiwała ze zrozumieniem, nie mogła jednak oprzeć się wrażeniu, że czegoś jej w tym obrazku brakuje. Nieuchwytna myśl, cenne spostrzeżenie , nie dawało jej spokoju ilekroć patrzyła na załamaną Laurę. Nie ulegało wątpliwości, że dziewczyna żałuje tego rozstania, że było ono czymś niepożądanym i że jest z tego powodu smutna, lecz coś tu ewidentnie nie grało.
***
Klaudia musiała pojawić się na sobotnim meczu, nawet pomimo faktu, że Gladyr miał kontuzję wykluczającą go z gry. Zawodnicy, którzy wypadli ze składu, obserwowali spotkanie spoza band reklamowych, razem z resztą sztabu szkoleniowego swojej drużyny. Mężczyzna nie mógł więc usiąść ze swoją córką w rodzinnych trybunach, a jednocześnie ciężko byłoby mu zatrzymać Darię cały czas w ciszy, gdy obok niego pracowali statystycy czy dziennikarze. Dwudziestolatka bez najmniejszych oporów zgodziła się przyjść na halę Azoty. Tym razem jednak nie była pierwsza. Gdy pojawiła się na miejscu, okazało się, że blondyn już na nią czekał, rozmawiając z Grześkiem Boćkiem. Dziewczyna poczuła znajome ukłucie niepokoju, choć zdawała sobie sprawę, że jej strach jest irracjonalny, zwłaszcza w ich obecnej sytuacji. Chyba potrzebowała jeszcze trochę czasu, aby pozbyć się starych przyzwyczajeń.
- Hej – powiedziała, podchodząc do siatkarzy.
- Cześć – odpowiedział jej jedynie brunet. Środkowy uśmiechnął się w ramach powitania.
- Jurij, przepraszam, że się spóźniłam…
- Przecież się nie spóźniłaś – zaprotestował.
- Ale musiałeś na mnie czekać, przepraszam – odezwała się ze skruchą.
- Nic się nie stało – zapewnił ją, kładąc rękę na jej ramieniu. Odsunął ją jednak, zanim jego dotyk zdążył uspokoić Praczyk. – Muszę iść do fizjoterapeutów, żeby porozmawiać o moim barku, możesz już zostać z Darią?
- Jasne.
Mężczyzna pozostawił ją z mieszanymi uczuciami. Nie skupiła się na analizie swoich emocji, bo jej uwagę zajął drugi ze sportowców.
- Mam pytanie – zagadnął.
- Tak?
- I to nie jedno.
- No dobra, strzelaj.
- Kiedy pan Jurij stał się Jurijem?
Klaudia popatrzyła na niego na wpół z ogłupiałą i zawstydzoną miną.
- Czy on ci robi jakąś krzywdę?
- Co?! – rzuciła z niedowierzaniem. – Oczywiście, że nie!
- No bo sam nie wiem, co tu się zdarzyło – wzruszył ramionami. – Przyszłaś tutaj i zaczęłaś go prawie na kolanach błagać o wybaczenie, jakbyś co najmniej naraziła życie Darii na niebezpieczeństwo, a Jurek w ramach zemsty miałby cię na żywca zakopać w śniegu. Na biegunie północnym. A jednocześnie Jurek potraktował cię tak łagodnie, że zacząłem się zastanawiać czy to na pewno on. Ten twój strach w oczach nie pasuje do jego spojrzenia.
- Niby wiem, że między nami jest dobrze, ale ciągle mam wrażenie, że on się na mnie wścieknie – jęknęła bezradnie. – Pewnie to dlatego, że on tak długo się w ogóle do mnie nie odzywał. To mi minie z czasem, mam nadzieję.
- Wygadujesz bzdury, wiesz o tym?
- Nic na to nie poradzę, to jest silniejsze ode mnie. Nie umiem myśleć tak pozytywnie jak ty.
- Och, na chwilę obecną lepiej się na mnie nie wzoruj – stwierdził chłopak, wyglądając przez moment naprawdę żałośnie. – Wiesz jakie jest najlepsze lekarstwo na twoje dylematy? – zagadnął, błyskawicznie wracając do tematu.
Brunetka pokręciła głową.
- Musisz po prostu trzymać się faktów. Czy Jurek kiedykolwiek się na ciebie wściekł? Nakrzyczał na ciebie, był ewidentnie zdenerwowany twoim zachowaniem?
- Tak, raz – przyznała, przywołując w pamięci sprawę jasełek.
- Okej. A ile razy bałaś się, że on będzie na ciebie zły, a ostatecznie nic takiego się nie działo?
Milczenie było dosadną odpowiedzią nie tylko dla Boćka, ale i dla samej Klaudii. Atakujący w banalnie prosty sposób podniósł ją na duchu i przepędził wątpliwości, przynajmniej na najbliższy czas. W jego słowach kryła się prawda, z którą nie sposób było się sprzeczać. Poza tamtym feralnym przedstawieniem, jej stosunki z pracodawcą nigdy nie były napięte. Wyolbrzymiała swój strach zupełnie niepotrzebnie, zwłaszcza teraz, kiedy się do siebie zbliżyli.
Dziewczyna z wdzięcznością uśmiechnęła się do Grześka. Właśnie dlatego tak brakowało jej osoby, z którą mogłaby się podzielić swoją sytuacją i swoimi wątpliwościami. Już sam fakt, że mogła wyrazić na głos swoje obawy i przemyślenia, sprawił, że poczuła się nieco lżejsza. Trafna obserwacja bruneta pomogła jeszcze bardziej. Choć nadal nieco dziwiło ją, że tak łatwo potrafiła się otworzyć przed siatkarzem (zwłaszcza, że sama powtarzała, że zwierzenia jemu nie wchodziły w grę), ani trochę nie żałowała tej rozmowy. 

Elo, elo, pięć dwa zero! Mam wrażenie, że ten rozdział jest taki o niczym. Domyślam się zresztą, że stwierdzenie, że Grzesiek omijał nieczyste zagrania podziała na Was jak płachta na byka, ale no... W następnym rozdziale poprawię tą obserwację. I nie mam weny na tytuły rozdziałów, mam nadzieję, że Was one nie irytują xD 

piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział trzydziesty czwarty - Tajemnice i przemilczenia

Grzesiek miał wrażenie, że ostatnio ciąży na nim złe fatum. Spotykały go same przeciwności losu, nawet jeśli robił coś w dobrej wierze. Najpierw dał upust swoim emocjom, całując Laurę, potem spadły na niego te wszystkie kary i jego przyszłość zawodowa stała się niepewna, a na koniec wygadał przed chłopakiem przyjaciółki, że się pocałowali.
Oczywiście nie powiedział tego specjalnie. Gdyby wiedział, że Maks stoi za nim, w ogóle nie poruszyłby tego tematu. Ba, pewnie nawet nie wybiegałby za szatynką na dwór. Będąc jednak przekonanym, że są sami, musiał porozmawiać z cheerleaderką o ich pocałunku. Choć ona nie chciała poruszać tego tematu, siatkarzowi nie dawało to spokoju. Doskonale wiedział, że Forowicz wybrała swojego obecnego partnera. Co prawda odwzajemniła jego gest, ale wyraźnie tego żałowała. Odsunęła się od niego, trzymała go na dystans. Kiedy jednak okazała mu tyle wsparcia w jego klubowych kłopotach, poczuł, że nie może jej stracić. Wsparcie przyjaciółki było mu teraz bardzo potrzebne, a w związku z tym musiał zamknąć swoje uczucia w klatce, schować je na dnie serca i nigdy więcej nie pozwolić im się ujawnić. Musiał ją tylko przeprosić za swój wybryk, żeby całkowicie oczyścić między nimi atmosferę. Chciał tylko jej powiedzieć, że nigdy więcej tego nie powtórzy. Zamiast definitywnie zakończyć ich dwuznaczne relacje, przyczynił się do zakończenia związku dziewczyny z tym szatynem.
Czy Laura uwierzy mu, że cała sytuacja była przypadkiem i nie było w niej celowego działania? Trochę trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, że mu na niej zależało. Nigdy jednak nie miał w planach, by z takim bezczelnym rozmysłem doprowadzić do ich rozstania. W pewnym sensie chyba nawet wolał, żeby okazało się, że cheerleaderka nadal jest z Maksem. Wtedy przynajmniej Forowicz go nie znienawidzi.
Bociek z niemałą obawą czekał na przyjaciółkę przy barierkach, obserwując końcówkę jej treningu. Kiedy kapitan drużyny pozwoliła dziewczynom rozejść się do szatni, brunet uważnie obserwował Laurę, starając się ocenić jej nastrój.
- Witaj, Grzegorzu.
- Witaj Lauro – odpowiedział niepewnie. – Posłuchaj, przepraszam cię za wczoraj, ja nie zrobiłem tego specjalnie.
- Wiem.
- Gdybym wiedział, że jest tam Maks, to słowem bym się nie odezwał, przysięgam!
- Wiem – powtórzyła spokojnie.
- Naprawdę jest mi głupio i przykro, że to tak wyszło, nie chciałem, żeby…
- Grzesiek – weszła mu stanowczo w słowo. – Wiem, że wczoraj to było przypadkowo. Nie musisz mnie przepraszać, nie jestem na ciebie zła.
- Na pewno?
- Na pewno – uśmiechnęła się słabo.
- Mam nadzieję, że wszystko między wami się skończyło dobrze.
- Nie skończyło się dobrze – zaprzeczyła. – Maks ze mną zerwał, ale nie chcę o tym mówić – zastrzegła, widząc, że chłopak chce coś wtrącić.
Zawodnik popatrzył na nią z ogromnym poczuciem winy. Widział, że cheerleaderka jest przybita rozstaniem. Cierpiała, a najgorsza była świadomość, że to on jest za to odpowiedzialny. Mimo, że nie była na niego wściekła i wierzyła, że niczego nie zrobił celowo, nie chciała z nim rozmawiać.
- Powiedz mi czy coś się wyjaśniło u ciebie – Forowicz zmieniła temat.
- Tak, te decyzje zostały wstrzymane.
- Serio? – uśmiechnęła się szczerze. – To wspaniale!
- Dostaliśmy dzisiaj pismo z sądu, ale jeszcze nie ma się z czego cieszyć, bo to jest tylko wstrzymanie kar. Dopiero w przyszłym tygodniu będzie jako takie rozpatrzenie i ostateczny wyrok. Wciąż nie wiadomo, czy jednak nie będę musiał zapłacić i czy nie będę zawieszony. I wiesz, co jest jeszcze ironią losu? Ten sam Sąd Odwoławczy, który najpierw wydał decyzje, teraz wstrzymał kary.
- Co? – rzuciła z niedowierzaniem. – Oni tam mają rozdwojenie jaźni czy o co chodzi?
- Nie wiem. Ja w ogóle coraz mniej z tego wszystkiego rozumiem. Pani prezes strasznie się tym wszystkim przejmuje, jest mi przykro, bo to taka złota kobieta… Dziś mieliśmy spotkanie z naszym prawnikiem, on chce wysłać jakieś kolejne odwołania i oskarżenia… Staram się to ogarnąć, bo podpisuję się pod tymi papierami, ale to taki typowy prawniczy żargon i nie wiem… Zamiast skupić się na treningach, cały czas myślę o następnych pozwach i skargach. Boję się, że to wszystko się na mnie zemści, lecz z drugiej strony rozumiem, że tego nie można tak zostawić.
- O czym będą te kolejne pisma, które wysyłacie?
- Jedno jest o AZSie, że nielegalnie tam grałem, bo nie ma czegoś takiego jak kontrakt ustny, drugie o tych sądach i o tym, że popełnia błędy i jest niekonsekwentny.
- Wcale się nie dziwię, że się w tym pogubiłeś… Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. I szybko.
- Ja też, ale już teraz mam dość, a to dopiero początek.
- Wierzę ci – powiedziała współczująco. – A dziennikarze się do Ciebie dobijają?
- Ależ oczywiście. Polsat chce zrobić program o tej sprawie, pewnie będę musiał tam jechać, bo pani Sabina mówiła, że zapraszają nas w dwójkę, a ona chciałaby przedstawić swój punkt widzenia. Poza tym spece od PRu też uważają, ze to  dobry pomysł.
- To studio jest w Warszawie?
- No raczej. Nie chce mi się jechać aż do Warszawki, i tak nie ogarniam tego żargonu, więc będę tam chyba tylko po to, żeby się pouśmiechać.
- Dasz radę.
- Dzięki, że to mówisz – uśmiechnął się.
- Naprawdę tak uważam!
- Wiem.
***
Stojąc przed blokiem Jurija Klaudia nie wiedziała czy bardziej się stresuje, czy jest podekscytowana. Za niecałą sekundę podniesie rękę, sięgając do domofonu, mężczyzna wpuści ją do mieszkania, gdzie wspólnie zjedzą obiad. Niezwykły obiad, który miał być ich pierwszą randką. Kiedy usłyszała głos Gladyra zapraszającego ją do środka, stwierdziła, że przeważającym uczuciem jest jednak strach, choć nie wiedziała czego właściwie się obawia. Przecież dobrze dogadywała się z siatkarzem, mieli coraz więcej tematów do rozmowy, a jej żarty go śmieszyły. No i tego właśnie chciała, prawda? Marzyła o takim spotkaniu już od kilku miesięcy. Nie powinna się bać własnych marzeń, zwłaszcza, że tak zawzięcie o nie walczyła.
Siatkarz był ubrany dokładnie w tą samą koszulkę, którą niegdyś jej pożyczył, gdy nie puścił jej w środku nocy do domu. Uśmiechnęła się do swoich wspomnień, zastanawiając się jednocześnie, czy założył ją specjalnie, czy może był to zbieg okoliczności. Choć trochę korciło ją, by o to zapytać, nie znalazła w sobie tyle odwagi. Jeśli to tylko przypadek, wyszłaby na jakąś fanatyczkę.
Jurij przygotował dla niej coś, co wyglądało na placki ziemniaczane. Na stole były rozłożone również miseczki z różną zawartością. W jednej znajdowała się śmietana, w drugiej roztopione masło, w następnej gęsty sos z kawałkami mięsa. Dziewczyna przyglądała się daniom z nieskrywaną ciekawością.
- To jedna z tradycyjnych ukraińskich potraw – wyjaśnił Gladyr. – U nas nazywają to blinami. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Chciałem ci pokazać trochę mojej kultury, choć ona nie różni się aż tak bardzo od polskich tradycji.
- I tak podoba mi się ten pomysł – uśmiechnęła się do niego.
Blondyn zaprosił ją do stołu, tłumacząc sposób przygotowywania i spożywania placków. Praczyk spróbowała blinów z przygotowanymi przez zawodnika dodatkami. Ich smak nieco przypominał zwykłe placki ziemniaczane, ale obecna była też wyraźna nuta jakby ciasta drożdżowego. Sos mięsny, który najbardziej przypadł jej do gustu, doskonale uzupełniał posiłek.
- Bardzo mi smakowało – powiedziała po zakończonym obiedzie.
- Cieszę się.
- Może pomogę ci posprzątać? – zapytała, widząc, że mężczyzna składa naczynia.
Brunetka wstała z krzesła, gotowa do działania. Sportowiec odwrócił się w jej stronę i zrobił kilka kroków, stając przed dziewczyną. Przez chwilę przyglądał się tak uważnie jej twarzy, że nabrała przekonania, że gdzieś na brodzie albo policzkach pozostały jej resztki jedzenia. Zanim jednak zdążyła zapaść się ze wstydu pod ziemię, Jurij wyciągnął dłoń w jej stronę i delikatnie odgarnął włosy za ucho.
- Jesteś moim gościem, nie możesz sprzątać za mnie – zaprotestował.
- No dobrze – zgodziła się, onieśmielona czułym gestem zawodnika.
Po paru chwilach mężczyzna zaprosił ją do salonu, gdzie ponownie pogrążyli się w rozmowie. Gladyr zaskakująco dużo opowiadał o sobie: o swoim dzieciństwie, o rozwoju swojej sportowej kariery, o przeprowadzce do Polski – początkowo do Warszawy, potem do Kędzierzyna, o rodzicach, którzy zostali na Ukrainie i których mógł odwiedzać tylko podczas wakacji. W całej tej historii była jednak jedna wielka luka – brakowało jakiejkolwiek wzmianki o matce Darii. Choć dwudziestolatka nigdy jakoś specjalnie nie zastanawiała się co stało się z mamą małej, jej nieobecność rzucała się w oczy. Teraz, gdy Jurij się przed nią otworzył, przemilczenie tematu tej kobiety była jak czerwona migająca syrena. To o czym jej nie mówił, stało się sprawą, o której bardzo pragnęła usłyszeć. Ciekawość nagle dała o sobie znać, ale szybko zdusiła ją w zarodku. Cokolwiek dzieje się między blondynem a matką Darii musiało pozostać jego tajemnicą. Klaudia nie zamierzała drążyć tematu, zadawać podchwytliwych pytań ani wymyślać własnych teorii. Była przekonana, że siatkarz sam wyjawi jej prawdę wtedy, kiedy uzna to za stosowne. Na własnej skórze przekonała się, że cierpliwość popłaca i zamierzała wykorzystać tą zasadę jeszcze raz. Tym bardziej, że Gladyr sam powiedział, że chciałby, żeby wszystko między nimi się potoczyło we właściwym porządku rzeczy. Wiadomość o mamie czterolatki pewnie jest gdzieś na końcu listy, dlatego spokojnie na nią poczeka, bez względu na to czy potrwa to rok, czy kilka miesięcy. Tymczasem skupiła się na rozmowie z siatkarzem, dorzucając do niej kilka własnych wspomnień z dzieciństwa. Kiedy przyszedł czas rozstania, bo Daria musiała zostać odebrana z przedszkola, oboje trochę niedowierzali, że dwie i pół godziny, które mieli dla siebie zarezerwowane, minęło niczym marne pięć minut. 

Moje pytanie brzmi: dlaczego macie Grzesia aż za takiego sukinkota, że posądziliście go o specjalne wygadanie się o pocałunku przy Maksie? ;-; Zapewniam Was jako autor, że tylko ja, Alyssa, chciałam, żeby on dowiedział się prawdy w taki sposób. I jeszcze słowo o matce Darii, bo widziałam w komentarzach, że ta kwestia też pozostaje niejasna dla niektórych. Na chwilę obecną wiadomo jedynie tyle, że jej nie ma. Dlaczego ona zniknęła się wyjaśni, ale jeszcze nie teraz. Keep calm and wait :D

czwartek, 2 czerwca 2016

Rozdział trzydziesty trzeci - Początek i koniec

Dobry humor nie opuszczał Klaudii. Choć nie uśmiechała się do każdego napotkanego przechodnia, czuła w sobie swego rodzaju lekkość. Rzecz jasna doskonale znała jej przyczynę, którą był Jurij.  Chyba trochę nawet nie wierzyła, że to wszystko dzieje się naprawdę – że zdołała przełamać jego obawy i przekonać go, że warto zaryzykować. Gdyby zestawić zachowanie jej pracodawcy z ich pierwszego spotkania, gdy odzywał się do niej tylko dlatego, że wymagała tego sytuacja oraz ich obecną relację, różnica była kolosalna. Praczyk nie do końca była przekonana, że jest ona jej zasługą, ale dzisiaj nie poświęcała swoim wątpliwościom zbyt wiele uwagi. Nie mogła się zamartwiać głupotami, gdy blondyn zaprosił ją na randkę.
Istniała tylko jedna rzecz, której jej trochę brakowało w całej tej radosnej otoczce. Dziewczyna chętnie podzieliłaby się swoim szczęściem z drugą osobą – z przyjacielem, który cieszyłby się razem z nią i udzielił kilka motywujących oraz pokrzepiających rad. Dwudziestolatka nie znajdowała jednak w swoim otoczeniu żadnej osoby nadającej się do tej roli. Jej szkolni znajomi w większości nawet nie wiedzieli, że opiekuje się córką siatkarza, a z rodzicami i rodzeństwem głupio było jej rozmawiać na takie tematy. Zresztą, brunetka nie zaliczała się do ludzi opowiadających bez skrępowania o swoich emocjach. Była raczej skryta i przed niewieloma osobami potrafiła się otworzyć. Tak naprawdę umiała to zrobić jedynie przed Laurą. Mimo to, nie wyobrażała sobie, aby z nią pogadać o Gladyrze. Jej sąsiadka na pewno wyśmiałaby ją, zamiast otoczyć wsparciem. Cheerleaderka była zwyczajnie do niego uprzedzona i Klaudia szczerze wątpiła, aby jej zapewnienie, iż zawodnik wcale nie jest gburem, mogło zmienić opinię dziewczyny.
Dręczący ją problem usunął się w cień, gdy do mieszkania wrócił Jurij. Mężczyzna posłał jej ciepły uśmiech, wzbudzając w niej wspomnienia. Przypomniała sobie tamtą wrześniową środę, kiedy w jej sercu pojawiło się pierwsze ziarenko uczucia do pracodawcy. Pamiętała jak blondyn rozpromienił się na widok swojej córki, pamiętała też swoje marzenie, aby pewnego dnia to na jej widok tak się cieszył. Gdyby ktoś wtedy jej powiedział, że uda się jej tego dokonać, zapewne zostałby przez nią wyśmiany.
- Wiesz, że jednak mam tą kontuzję barku? – odezwał się Gladyr, gdy został z nią sam.
- Przykro mi – zmartwiła się. – To co teraz? Masz jakąś przerwę w grze, rehabilitację albo badania? Boli cię teraz?
- Trochę – przyznał.
- Przykro mi – powtórzyła brunetka, patrząc na niego ze współczuciem.
- Dziękuję. To niestety jest wpisane w zawodową siatkówkę. Nie pierwsza i nie ostatnia taka sytuacja.
- Dla mnie jest pierwsza – zażartowała.
- Racja – uśmiechnął się. – Wiesz, że to oznacza, że nie będziesz musiała tak często pilnować Darii? Nie mogę na razie trenować, żeby nie nadwyrężyć mięśni jeszcze bardziej, więc sam się nią zajmę.
- To kiedy wrócisz do treningów?
- Na pewno nie wcześniej niż w przyszłym tygodniu. Nie martw się, dam ci znać jak będę cię znowu potrzebować.
- Jeśli ta kontuzja się przedłuży, czego ci oczywiście nie życzę, to zobaczymy się kiedyś tam, tak? – spytała, starając się z całych sił ukryć swój smutek. Kiedy nie będzie zajmować się czterolatką, nie będzie też widywać Jurija. Ani trochę nie podobała się jej ta wizja. Zwłaszcza teraz, gdy mieli się umówić na randkę. Choć nie chciała, żeby jej pytanie nie zabrzmiało jak wyrzut, chyba się to nie udało.
- Miałem na myśli to, że nie będę cię potrzebował na naszej płaszczyźnie zawodowej, nie prywatnej. Chyba, że nie chcesz tutaj przychodzić, jeśli…
- Chcę! – zapewniła go zbyt szybko i zbyt entuzjastycznie. Na jej policzki wystąpił rumieniec wstydu.
- Cieszę się – posłał jej uśmiech. – Możemy się też umówić na naszą kolację. Albo obiad jeśli wolisz. Obowiązki zawodowe mnie nie ograniczają, więc widzisz, jest jakiś plus tej kontuzji.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Tak, chociaż jeden. To może w piątek? Ja mam wtedy szkolne próbne matury i skończę szybciej. Mogłabym się dostosować do pory, która będzie dla ciebie najwygodniejsza.
- Czternasta ci pasuje? Wtedy bylibyśmy jeszcze sami, bo Daria zostanie w przedszkolu.
- To piątek o czternastej.
Klaudia czuła mieszankę podekscytowania i strachu. Z jednej strony nie mogła się doczekać tego spotkania, w końcu to będzie ich pierwsza typowa randka. Z drugiej trochę się jednak bała. Nie miała pojęcia w co się ubrać, jak się zachować i czy przynieść coś ze sobą. Póki co postarała się odsunąć na bok swoje małe radości i obawy, skupiając się na rozmowie ze sportowcem.
***
Choć Laurze udało się nakłonić Maksa do rozmowy, nie oczekiwała, że wyniknie z niej coś dobrego. Jak mogła usprawiedliwić słowa swojego przyjaciela? Przecież nie wyprze się ich pocałunku, ani nie będzie upierać się, że Bociek kłamał. Nie sądziła, by informatyk zdołał jej wybaczyć tą zdradę, tym bardziej, że ona sama wciąż się o nią obwiniała. Wyrzuty sumienia zaatakowały ze zdwojoną mocą, gdy spojrzała w ciemnobrązowe oczy Palowskiego i ujrzała w nich ból. Jak mogła go tak zranić? Chłopak nie zasługiwał na to, co mu zrobiła. Zawsze był wobec niej uczciwy, nigdy jej w żaden sposób nie skrzywdził i od samego początku kochał ją za bardzo. Dlaczego nie potrafiła tego docenić? Nienawidziła siebie za ogrom cierpienia szatyna, którego to ona była przyczyną.
- Maks, jest mi tak bardzo przykro. Proszę, pozwól mi to naprawić.
- Co naprawić? Ty go pocałowałaś!
- On mnie pocałował, to jest duża różnica – zaprotestowała słabo.
- A ty ten pocałunek odwzajemniłaś, prawda? Tylko nie kłam, że tak nie było. Ostatnio całujesz mnie inaczej, powinienem się domyślić dlaczego. To było po nowym roku, prawda?
Cheerleaderka popatrzyła na niego zakłopotana. Szczerze mówiąc, nie spodziewała się, że po tamtym incydencie z siatkarzem zachowuje się w jakiś sposób inaczej. A nawet jeśli tak było, zmian upatrywałaby raczej w ogólnym skrępowaniu i postawie ciała, które widać na pierwszy rzut oka, a nie w tak prostych gestach jak pocałunki. Nie było jednak sensu zaprzeczać, skoro Palowski znał ją tak dobrze. Poza tym, jeżeli chciała go odzyskać, nie mogła pozwolić sobie na więcej oszustw.
- To był tylko jeden pocałunek. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo tego żałuję. Naprawdę mam ogromne wyrzuty sumienia, nie wiem jak mogę cię za to przeprosić ani jak ci to wynagrodzić. Zrobię cokolwiek zechcesz, ale daj mi szansę. To był pierwszy mój błąd, nigdy wcześniej nie zrobiłam niczego tak okropnego. I przysięgam, że to się nie powtórzy.
- Chciałbym w to wierzyć. Niczego nie pragnę bardziej jak wiara w to, że nam się uda, lecz to niemożliwe. Laura, to nie był twój pierwszy błąd. Od kiedy tylko go poznałaś, cały czas poświęcałaś mu swoją uwagę. Sama chyba widzisz jak on się wobec ciebie zachowuje. Specjalnie przychodzi przed swoim treningiem, żeby z tobą pogadać, dzwoni do ciebie z życzeniami noworocznymi i zagaduje na całą godzinę, daje ci osobiste prezenty i pewnie co chwilę podrywa.
- Nie możesz mnie obwiniać za to jak Grzesiek mnie traktuje – zaprotestowała. – Te wszystkie sytuacje wychodzą z jego inicjatywy, a nie z mojej. To nie jest moja wina.
- Laura, naprawdę nie rozumiesz co mam na myśli? Nie chodzi o to, że on się w tobie zakochał i ciągle to udowadnia…
Kompletnie nie zgadzała się z teoriami chłopaka, ale to nie był czas ani miejsce na tego typu dyskusje. Maks miał prawo mówić wszystko, a jej obowiązkiem było przyjęcie na siebie winy.
- To Grzesiek przekracza granicę, nie ja – powtórzyła słabo.  
- Ale ty mu na to pozwalasz. Pozwalasz, żeby mówił ci dwuznaczne rzeczy, pozwalasz, żeby się koło ciebie kręcił, doskonale znając jego zamiary.
Dziewczyna nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na ten zarzut. Dostrzegała w wypowiedzi Palowskiego bezlitosną logikę, wywołującą jeszcze większe wyrzuty sumienia. Spostrzeżenie ani trochę nie mijało się z prawdą.
- Zauważyłaś, że już nawet mi nie mówisz, że mnie kochasz? – odezwał się po chwili informatyk. – Odpowiadasz tylko „ja ciebie też”, tak jakby to cokolwiek znaczyło. Proszę, nie wyznawaj mi teraz miłości – zastrzegł, widząc jak szatynka chce mu wejść w słowo. – Możemy już po prostu rozejść się w swoje strony?
Szatynka kolejny raz zamilkła, niezdolna znaleźć jakiegokolwiek sposobu obrony przed argumentami informatyka. Nie zwracała na to uwagi, lecz miał rację. Nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy ostatni raz powiedziała mu te dwa ważne słowa z własnej inicjatywy. I tak doprowadziła do tego, że Palowski z nią zrywał, choć chyba sam nie do końca tego chciał. Jednocześnie nie chciał również ratować ich związku – czy to nie jest najlepsze podsumowanie tego, jak bardzo musiała go zranić? Mogła sobie tylko wyobrażać jak cierpi z powodu swojego złamanego serca.
- To jest nasze rozstanie, tak? – upewniła się.
- Tak – padła odpowiedź, której nie chciała słyszeć.
Chłopak odwrócił się na pięcie, ewidentnie nie chcąc nigdy więcej jej widzieć. Ona sama stała nieruchomo niczym kamień, nie mogąc uwierzyć, że to koniec. Poczucie winy uderzyło po raz kolejny niemal pozbawiając jej tchu. Nie umiała opisać swoich emocji słowami.
Jak mogła go tak zranić?

Nie wiem czy bardziej się cieszę z kwalifikacji do Rio, smucę z powodu śmierci Andrzeja Niemczyka, czy śmieję z densów Grzegorza...