piątek, 25 marca 2016

Rozdział dwudziesty trzeci - Niedokończone rozmowy

Kiedy Klaudia planowała, że poprosi swojego pracodawcę o rozmowę, nie przypuszczała, że będzie to dla niej tak trudne zadanie. W teorii wszystko wyglądało na proste, w końcu miała tylko wygłosić kilka słów. W praktyce jednak zżerał ją stres. Już w momencie, w którym czekała na zapleczu hali na pana Gladyra i jego córkę, denerwowała się postawionym sobie zadaniem. Nerwowo przestępowała z nogi na nogę, chcąc mieć już wszystko za sobą. Jednocześnie przy każdej nowej osobie wchodzącej przez drzwi nie chciała zobaczyć ludzi, których się spodziewała. Gdy Daria ze swoim tatą w końcu pojawili się na  korytarzu, dziewczyna przez moment zamierzała porzucić swoje postanowienie. Przez jej ściśnięte gardło nie wydobyłby się najmniejszy dźwięk, nogi też były jakby z waty.
Musiała to zrobić. Mimo, że się bała, wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Ta cisza między nimi nie może trwać w nieskończoność. Powinna poznać prawdę, pan Jurij powinien powiedzieć jej na czym stoi. Nie spodziewała się gorących wyznań, ale przynajmniej oczyszczenia tej drętwej atmosfery.
- Dzień dobry – przywitała się, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Podobnie jednak jak w poprzednich dniach, mężczyzna nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem. Mruknął tylko coś pod nosem, skupiając uwagę na swojej córce.
- Daria, zostaniesz już z panią Klaudią, dobrze? Pogadamy po meczu.
Siatkarz chciał odejść w stronę swojej szatni. W zasadzie to postawił już pierwsze kroki w kierunku pomieszczenia. Brunetka zmusiła się do wykonania ruchu, choć nie miała pojęcia jak jej się to w ogóle udało.
-  Poczekasz na mnie chwilę? Wymienię trzy słowa z twoim tatą – rzuciła do czterolatki.
Nawet nie czekała na odpowiedź dziewczynki, lecz ruszyła za swoim pracodawcą.
- Proszę pana? – odezwała się, gdy zrównała się z nim krokiem.
- Proszę wrócić do Darii – polecił sportowiec, nie zatrzymując się ani na nią nie patrząc.
W jego tonie nie było żadnych pretensji czy nagany. Wręcz przeciwnie, Praczyk usłyszała w nim nutkę znużenia.
- Chciałabym porozma…
- Proszę zająć się Darią – powtórzył blondyn, nadal kierując się do szatni.
Nie wiedzieć czemu, dziewczyna się zirytowała. Czuła ukąszenie złości, które dodało jej odwagi. Instynktownie złapała mężczyzną za rękę, chcąc go zmusić, by ją zauważył. Czuła się ignorowana, lada chwila, a pracodawca jedynie trzasnąłby jej przed nosem drzwiami tej durnej szatni. Przez moment miała dość jego milczenia, totalnego olewania, niezrozumiałego zachowania.
- Chcę porozmawiać – powiedziała stanowczo.
Trudno stwierdzić, czy podziałała jej pewność siebie, czy ta siłowa próba, ale pan Gladyr wreszcie się zatrzymał. Przelotnie na nią popatrzył, a później z szybkością, o jaką by go nie posądzała, wyrwał dłoń z jej uścisku.
- Czy możemy w końcu…? – zaczęła pytanie, robiąc krok w stronę pracodawcy.
Nic więcej nie była w stanie wykonać, bo wszystko działo z prędkością światła. Tuż po tym jak zawodnik uwolnił się od jej dłoni, a ona spróbowała się do niego zbliżyć, pan Jurij chwycił ją za ramiona i odsunął od siebie. Trzymał ją na tyle delikatnie, aby nie zrobić jej żadnej krzywdy, a jednocześnie na tyle mocno, by nie mogła się ruszyć. Zwiększył odległość między nimi na tyle, na ile mógł.
- Idę przygotować się do meczu. Nie mam czasu, żeby rozmawiać – uznał twardo.
Dziewczyna chciała przysunąć się w jego stronę, ale pan Gladyr był silniejszy. Choćby nie wiadomo jak próbowała, nie uda się jej ruszyć ani o milimetr.
- Proszę wrócić do Darii – nakazał jej po raz trzeci.
Praczyk rzuciła pracodawcy ostre spojrzenie. Jak mogła się spodziewać, on patrzył gdzieś ponad jej głową. Z poczuciem kompletnej porażki, odwróciła się na pięcie, aby spełnić prośbę mężczyzny. Kilka minut później zaprowadziła jego córkę na rodzinne trybuny, gdzie siedział już Grzesiek Bociek i obserwował trening cheerleaderek. Ach nie, poprawka. Obserwował Laurę, a nie całą drużynę.
Czterolatka stwierdziła, że musi podejść bliżej, żeby popatrzeć na układy prezentowane na boisku. Z nietypową dla siebie obojętnością, poleciła dziewczynce, żeby usiadła sobie na krzesełkach przygotowanych dla trenera i zawodników, mając totalnie gdzieś, czy mała może tam przebywać, czy nie. Póki widziała co się z nią dzieje, nic złego się nie działo.
- Matko jedyna, Klaudia! – przeraził się Bociek, kiedy zajęła miejsce obok niego. – Kto lub co cię doprowadził do takiego stanu?
- O co ci chodzi? – rzuciła niedbale.
- Jesteś wściekła. Co się stało?
Brunetka zerknęła przelotnie na siatkarza, uświadamiając sobie, że ma on całkowitą rację. Była zła. Była bardzo zła na pana Jurija, choć nie wiedziała, co dokładnie tak ją rozjuszyło. Denerwowało ją to jak ją ignorował przez te trzy dni, to jak dzisiaj nawet na nią nie popatrzył, to jak bezceremonialnie ją zbył, mówiąc, że nie ma czasu na rozmowę. Potraktował ją jak powietrze, a przecież na to nie zasługiwała. W końcu to on ją pocałował, a nie ona jego. Jeśli ktokolwiek mógł czuć się obrażony albo wykorzystany, to te uczucia przysługiwały jej. I tak naprawdę to powinno być na odwrót, bo to pan Gladyr powinien ją prosić o wyjaśnienie tej sytuacji. Tymczasem mężczyzna odmawia jej rozmowy, udaje, że nic się nie stało, a na dodatek używa wobec niej siły.
- To nie fair! – warknęła, zdając sobie sprawę, że dotknęła sedna swojego problemu. – Robicie z nami co chcecie. Chodzi mi o facetów. To bardzo nie w porządku, że tylko wy macie nad nami władzę. Nic nie można na was wymusić, bo jesteście od nas silniejsi. Nie dość, że macie gdzieś nasze słowa, to jeszcze na dodatek jak chcemy się uciec do przemocy, to na was to w ogóle nie robi wrażenia. Wystarczy, że kiwniecie palcem i my nie mamy możliwości żadnego ruchu, tylko dlatego, że macie więcej mięśni. To nie fair – powtórzyła gniewnie.
- To fakt… - przyznał atakujący, chyba nieco zaskoczony tak emocjonalnym i osobistym wywodem dziewczyny.
- No właśnie! – fuknęła. – Nie mamy jak z wami walczyć.
Grzesiek przyjrzał się koleżance, zastanawiając się o kogo takiego może jej chodzić. Pozostawił sobie tą kwestię do rozwiązania na później, bo obecnie zależało mu, by pomóc dziewiętnastolatce. Lubił ją i musiał jej uświadomić, że wygaduje stek bzdur.
- Ależ oczywiście, że macie – stwierdził łagodnie. –Wy macie te swoje kobiece sztuczki, które nam mieszają w głowie. Wystarczy, że się uśmiechniecie, wykorzystacie swój wygląd i wszystko co chcecie, jest wasze.
- Proszę cię, ja nie jestem Laurą – prychnęła lekceważąco. – Nie jestem chodzącą seksbombą z talentem tanecznym i ciemną karnacją. Nie porównuj mnie do niej, bo to jakby zestawić ze sobą… nie wiem, dojrzałe soczyste jabłko i spleśniałą, wygryzioną przez szpaki gruszkę.
- Dlaczego tak mówisz? Jesteś tak samo piękną kobietą jak każda inna. Nie chcę, żebyś pomyślała, że jestem jakimś playboyem, ale wy macie swoje atuty, tylko chyba nie każda z was wie jak je świadomie wykorzystać. To co my mamy w mięśniach, wy macie w głowie.  
- Nie chciałabym psuć twojej motywacyjnej przemowy, ale w mojej głowie siedzi nieśmiałość.
Zawodnik uśmiechnął się do Praczyk.
- Nie sądzę. Przecież ze mną bardzo szybko załapałaś dobry kontakt. I nie wydaje mi się, żebyś miała kłopoty z poznawaniem nowych ludzi. To nie jest nieśmiałość, to co siedzi w twojej głowie. To jest raczej znak, że ci na kimś zależy, bo tak jest prawda? A kiedy traktujesz kogoś wyjątkowo, to zawsze każdy swój gest i słowo rozważasz na piętnaście różnych sposobów, bo nie chcesz pogorszyć waszych relacji.
Brunetka uświadomiła sobie, że rozmawia z siatkarzem na całkiem poważne uczuciowe tematy. Nie do końca mieściło się jej to w głowie, bo chłopak był ostatnią osobą, o której pomyślałaby, że mogłaby się zwierzyć. Nawet jeśli nie wyznała głośno o kim tak dokładnie mówią, jednak poruszali temat najbliższy jej sercu. Nie spodziewała się, że to będzie tak łatwe.
- Czy ty też tak masz z Laurą?
- Oczywiście.
- Jak to robisz, że się nie stresujesz? – zapytała szczerze zdziwiona.
Bociek parsknął śmiechem.
- Chciałbym ci to powiedzieć, ale sam nie wiem – przyznał. – Tego po mnie nie widać, ukrywam to wszystko pod pozytywnym nastawieniem, lecz ja też się boję. Chyba przechodzi mi, kiedy widzę, że udało mi się ją rozśmieszyć.
- Ja się nie stresuję, kiedy jestem zdenerwowana – uświadomiła sobie nagle Klaudia.
- Oj… - jęknął rozbawiony brunet. – To raczej nie wróży dobrze twojemu chłopakowi.
- To nie wróży dobrze mi – uznała. – Ty masz łatwiej, Laura co chwilę śmieje się z twoich żartów.
- Tak, a potem wraca do swojego Maksa – w głosie atakującego zabrzmiał ból.
Dziewiętnastolatce ścisnęło się serce. Chciała jakoś pocieszyć kolegę, nie miała jednak pojęcia co mogłaby mu powiedzieć. Że Forowicz musi sama dojść do ładu ze swoimi uczuciami, nawet jeśli wszyscy widzą, że ją ciągnie do Grześka? Że mu kibicuje? Że uważa, że pasuje do jej sąsiadki o wiele bardziej niż jej obecny partner?
- Lecę się ogarniać na mecz – stwierdził. – Jakbyś chciała porozmawiać, wal śmiało, dobra?
- Jasne – uśmiechnęła się. – Ty też. Powodzenia.
Bociek zostawił ją z poczuciem źle wykonanego obowiązku. On jej pomógł. Uświadomił jej słabe i mocne strony, pozbył się jej złości, podniósł ją na duchu i dał kilka rad. Co dostał w zamian? Jedno wielkie nic, bo Praczyk nie potrafiła zrobić nic, co poprawiłoby jego sytuację. To było bardzo nie fair. 

Ta rozmowa, która w poprzednim rozdziale tak zdenerwowała Laurę to oczywiście dialog, który czytaliście powyżej. Tyle w ramach wyjaśnienia. A teraz, korzystając z okazji, chciałabym Wam życzyć cudownych świąt Wielkanocnych, spędzenia ich dokładnie w taki sposób jaki jest dla Was najlepszy. Niech ten odpoczynek od codzienności przyniesie też Wam dużo weny i nowych pomysłów. Besos! ♥

piątek, 18 marca 2016

Rozdział dwudziesty drugi - Rozterki

Najgorszą rzeczą w kochaniu Laury nie był fakt, że posiadała ona chłopaka ani ich przyjaźń, która jedynie potęgowała uczucia Boćka. Najgorsza była tajemniczość i nieprzewidywalność szatynki. Żyłoby mu się o wiele łatwiej, gdyby tylko wiedział jak ona go traktuje. Czy ma jakiekolwiek szanse, czy nie. Trudno było mu ją rozgryźć. Z jednej strony miał pewność, że dziewczyna go naprawdę lubi, ale przecież nie o przyjaźń zabiegał. Grzesiek zdawał sobie sprawę, że dobrze się dogadują, co stanowi podwaliny do dobrego związku, ale czy jej zależy w jakimś głębszym wymiarze? Forowicz nigdy nie zareagowała na jego dwuznaczności. Zazwyczaj się uśmiechała albo odpowiadała zupełnie neutralnie. Zawsze traktowała go jak przyjaciela, ani razu nie zrobiła ani nie powiedziała niczego, co mógłby uznać za podryw. To wszystko przemawiało na jego niekorzyść, lecz jednocześnie nie mógł oprzeć się wrażeniu, że musi tylko zawalczyć.  Ten cały Maks zupełnie do niej nie pasował. Był nudnym facetem bez żadnej ikry. Nie wiedział jakim cudem tak żywiołowa dziewczyna związała się z przykładnym informatykiem.
To wszystko było jednak wyłącznie domysłem. Może oni doskonale odnajdują się w zasadzie, że przeciwieństwa się przyciągają? W końcu szatynka nigdy nie narzekała na swojego chłopaka. Atakujący potrząsnął głową, woląc skupić się na obserwowaniu jej ruchów. Było to chyba jego ulubionym punktem dnia, kiedy przed swoim popołudniowym treningiem mógł popatrzeć na tańczącą Laurę. Nie  chodziło tylko o jej wyczucie rytmu, radość jaką czerpała ze swojej pasji i o to jak zabójczo pięknie wyglądała. Najlepszy w tym momencie był fakt, że mógł sobie niemal wyobrazić, że są razem, że nie ma żadnego Maksa, że cheerleaderka za chwilę do niego podbiegnie i przywita się buziakiem w policzek. Potem marzenia rozpadały się w nicość, gdy dziewczyna kończyła swój trening i zamiast pocałunku, otrzymywał jedynie uśmiech. I mimo, że uwielbiał ich wspólne pogawędki oraz żarty, to rozmowa z nią była trochę jak bomba z opóźnionym zapłonem, albo raczej stąpanie po polu minowym. Brunet nigdy nie potrafił przewidzieć, które z pytań wywoła odpowiedź ze wzmianką o informatyku. Musiał przyznać, że strasznie nie lubił słuchać jakichkolwiek słów na jego temat, bo one jedynie mu uświadamiały, że Forowicz jest w związku bez względu na to, czy coś do niego czuje, czy nie.
- Witaj Lauro – uśmiechnął się do przyjaciółki.
- Witaj, Grzegorzu. Jak tam nastawienie przed sobotą?
- Masz na myśli mecz? – upewnił się, a gdy Forowicz skinęła głową, wzruszył ramionami. – Raczej normalnie, czemu pytasz?
- Bo to mecz z Częstochową. Nie masz problemu z tym jak ciebie potraktowali?
No tak, jego poprzedni klub nie rozstał się z nim w niezbyt pokojowej atmosferze. Z AZSem nie miał tak naprawdę podpisanej żadnej umowy. Nie istniał papierek poświadczający jego przynależność klubową. Według niego samego, mógł przyjąć propozycję Zaksy, co też zrobił. Problem stworzyli częstochowscy włodarze, twierdząc, że obowiązuje go ustny kontrakt i tak naprawdę powinien w tym sezonie grać nadal w drużynie spod Jasnej Góry.
- Daj spokój, mnie to śmieszy – żachnął. – To jest cyrk na kółkach z tańczącymi facetami w cekinach. W ogóle o tym nie myślę, gram dla Zaksy i tyle.
- Czyli nie wracasz do Częstochowy?
- Skąd ten pomysł? – zdziwił się. – Nie zrobiłbym nam tego. Koszmarnie byś za mną tęskniła.
- Pff, ty za mną też – odgryzła się dziewczyna.
- To racja – przyznał.
- A jak z waszą przerwą świąteczną? Kolejne spotkanie gracie dopiero w styczniu, prawda?
- Tak, ale na treningi i tak musimy przyjść. Będziemy mieć wolne na trzy dni świąt i może jeszcze dwudziestego siódmego. A wy będziecie przychodzić na halę?
- Tak, w tym tygodniu przed świętami jeszcze mamy zaplanowane treningi, ale potem od świąt do Nowego Roku mamy przerwę – stwierdziła zadowolona.
- Rozumiem. Poniekąd zazdroszczę.
- Jeśli chcesz, możesz dołączyć do naszego zespołu – zaproponowała.
Chłopak roześmiał się.
- Wiesz, dziękuję za propozycję, ale chyba lepiej wychodzi mi siatkówka.
***
 Klaudia spodziewała się, że jej relacje z panem Gladyrem będą trudne. Nie chciała mówić, że ten pocałunek nie powinien się zdarzyć, ale na pewno wprowadził mały zamęt w życiu jej pracodawcy. W końcu to on zrobił pierwszy krok, zainicjował całą tą sytuację z własnej woli. Cokolwiek nim kierowało, pewnie już sobie poszło, pozostawiając wyrzuty sumienia. Tak przynajmniej się jej wydawało, bo nie potrafiła czytać w myślach mężczyzny. Gdy kolejnego dnia po pocałunku pan Jurij unikał jej wzroku, rzucił mrukliwe „do widzenia” i całkowicie poświęcił swoją uwagę córce, dziewczyna absolutnie to rozumiała.
Drugiego dnia pan Gladyr zachował się dokładnie tak samo. Dziewiętnastolatka postanowiła to zaakceptować, dając mu jeszcze trochę czasu. Mimo, że wolałaby z nim porozmawiać, domyślała się, że dla siatkarza nie jest to takie proste. Klaudia zaczęła odczuwać potrzebę wyjaśnienia tego pocałunku, bo w jej głowie pojawiły się pierwsze małe wątpliwości. O ile przez pierwsze godziny po tym zdarzeniu sądziła, że wszystko się jakoś ułoży, bo jej pracodawca nie całowałby jej tak o, dla zabawy, to teraz nie była już tego tak pewna.
Trzeciego dnia pan Jurij nadal nawet na nią nie spojrzał, mimo, że ona patrzyła na niego nieustannie. Zawodnik nawet nie raczył się z nią pożegnać, pogrążając się w rozmowie ze swoją córką. Potraktował ją jak powietrze. Sfrustrowana dziewczyna opuściła mieszkanie Gladyrów, nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Ta sytuacja zaczęła jej ciążyć. A jeśli pracodawca pocałował ją, ale uznał to za błąd? Albo rzeczywiście zrobił to w celach rozrywkowych? Co, jeśli to był ich pierwszy i ostatni pocałunek? Jak miała teraz pracować, gdy poznała go tak blisko? Póki co jakoś sobie radziła, ale jak długo tak wytrzyma? Gdyby przynajmniej wiedziała na czym stoi, gdyby pan Jurij wprost powiedział jej, że niczego od niej nie chce… Czarne scenariusze wypełniały jej głowę i nijak nie potrafiła się ich pozbyć.
Czwartego dnia Zaksa rozgrywała mecz z AZSem Częstochową. Po ciężkiej, słabo przespanej nocy Praczyk uznała, że musi wziąć sprawy w swoje ręce. Co prawda nie miała pojęcia czy starczy jej odwagi – nie była przecież otwartą, bezpośrednią Laurą, tylko cichą i bojaźliwą Klaudią. Niemniej jednak postanowiła, że przynajmniej spróbuje poprosić pracodawcę o rozmowę. Przecież to nie może być takie trudne, to tylko dwa słowa. „Chcę porozmawiać” jakoś jej przejdzie przez gardło, a potem już będzie tylko lepiej. Albo gorzej, ale o tym wolała nie myśleć.
***
Ćwicząc ostatnie układy przed sobotnim meczem, Laura po raz kolejny zauważyła kątem oka swojego przyjaciela, obserwującego ją z rodzinnych trybun umieszczonych tuż za krzesełkami dla zawodników. Siatkarz patrzył na nią niemal codziennie, czy to przed meczem, czy przed swoim treningiem. Przyzwyczaiła się do tego, ale nie za bardzo wiedziała jak ona sama się z tym czuje.
Z jednej strony zupełnie jej to nie obchodziło. Skupiała się na swoich ruchach, zapominając o jakimkolwiek napięciu. Dbała o to, by dobrze wytańczyć każdy krok i podzielić się swoją energią z resztą koleżanek z zespołu oraz widownią. Fakt, że ktoś na nią patrzy nie robił jej większej różnicy. Była przyzwyczajona do występów bardziej lub mniej publicznych. Pełne trybuny kompletnie jej nie stresowały, więc tym bardziej nie robiła tego jedna osoba.
Jednak z drugiej strony nie do końca czuła się zrelaksowana. Gdy na moment przestała myśleć o krokach, a zamiast tego poświęcała swoją uwagę obserwującemu ją Grześkowi, wpadała w dziwne, nieswoje uczucie. Czuła się trochę zawstydzona, co zupełnie do niej nie pasowało. Jednocześnie zależało jej, by wypaść jak najlepiej, a przez to, że starała się bardziej, zdarzało się jej mylić kroki, co do tej pory nigdy się jej nie przytrafiło. Kompletnie tego nie rozumiała. To tak jakby był jedyną osobą na świecie, której obecność ją potrafiła zestresować. Sama nie wiedziała kiedy zauważyła to u siebie pierwszy raz, ale szybko nauczyła się, że musi skupić się jedynie na tańcu. W przeciwnym razie mogła się poniżyć i pobiec w prawą stronę, gdy reszta dziewczyn skręci w lewo…
Nawet Maks nie potrafił jej tak speszyć, choć on nigdy nie zwracał aż takiej uwagi na jej taneczny talent.  Gdyby się nad tym zastanowić, to sportowiec doceniał jej zdolności wyczucia rytmu. Nie odpuszczał żadnej okazji, aby popatrzeć na jej próby, a gdy zapewniał ją, że będzie doskonałą instruktorką zumby, zabrzmiało to o wiele bardziej szczerze niż podobne słowa Palowskiego. Grzesiek stwierdził to z całą pewnością siebie. U informatyka była to raczej standardowa formułka. Wspierał ją, bo ją kochał, ale to od Boćka otrzymała sygnał, że naprawdę w nią wierzy. Jego słowa były poparte wiedzą, przecież nieraz widział ją w akcji.
- Dobra dziewczyny, kończymy i lecimy się przebierać – zarządziła Olka.
Forowicz odruchowo spojrzała w kierunku przyjaciela, gotowa do niego podejść i życzyć powodzenia w meczu, ale obrazek jaki przed sobą ujrzała, zatrzymał ją w miejscu. Zawodnik co prawda nadal siedział na trybunach, lecz wydawał się zupełnie niezainteresowany drużyną cheerleaderek. Chłopak całą swoją uwagę poświęcił Klaudii, z którą żywo o czymś rozmawiał. Nie wiedząc czemu tak bardzo ją to zdenerwowało, szatynka obróciła się na pięcie i pobiegła do swojej szatni. 

Sama nie wiem jak ocenić ten rozdział. Z jednej strony mi się podoba, z drugiem mam wrażenie, że to flaki z olejem i nic się nie dzieje, więc ostateczną recenzję zostawiam Wam. Jak zwykle zresztą :D Co do kwestii sporu o przynależność klubową Boćka, musiałam wyciągnąć tą sprawę, bo niedługo zacznie się ona rozkręcać także w tym opowiadaniu. Mam wrażenie, że jest to enigmatycznie opisane, ale nie potrafiłam ubrać tego w słowa, więc jest jak jest. A na koniec miła informacja - przynajmniej dla mnie :D Zostałam nominowana do Liebster Award przez Annie Kannie. Jestem zaszczycona! Jeśli kogoś interesują odpowiedzi, odsyłam pod >ten link<. 

piątek, 11 marca 2016

Rozdział dwudziesty pierwszy - Ukruszony mur

Jurij nie wiedział czy bardziej go dręczył pocałunek, który nie powinien się zdarzyć, czy nierozwiązana kwestia przedstawienia jego córki. W jego poukładane życie wkradło się trochę bałaganu i siatkarz nie miał pojęcia jak go posprzątać. Najchętniej cofnąłby czas, ale przecież doskonale wiedział, że nie może tego zrobić. Z drugiej strony jednak, nawet jeśli udałoby mu się to uczynić, czy to cokolwiek zmieniłoby w jego położeniu? Przecież i tak nie zamierzał iść na jasełka. A pocałunek z panią Klaudią był spontaniczną reakcją, na którą nie miał wpływu i zapewne w kolejnej podobnej sytuacji wszystko skończyłoby się tak samo.
Blondyn nigdy nie rozumiał osób, które nie potrafiły zdefiniować swoich uczuć, bo jemu samemu zawsze to wychodziło. Doskonale wiedział jakie były motywy jego postępowania, choć wczorajsze wydarzenie trochę go zaskoczyło. Gladyr nie wystawiał swoich uczuć na pokaz, ale rzeczywistość wyglądała tak, że traktował opiekunkę swojej córki nieco jak drugie dziecko. Co prawda nie mógłby być jej ojcem, ale ona nawet nie zdała matury. Sam nie wiedział, w którym momencie zaczął się opiekować i troszczyć o dziewczynę. Może to dzięki Darii, która naprawdę polubiła dziewiętnastolatkę, a może dzięki ich poprawiającym się stosunkom. Niemniej sportowiec czuł się za nią odpowiedzialny. Kiedy wrócił z Warszawy późno w nocy, nakazał jej zostać u niego w mieszkaniu, bo sumienie nie dawało mu innego wyboru. Nie mógł pozwolić przecież, żeby brunetka włóczyła się sama w ciemnościach. Wtedy się nią zaopiekował jak własną córką. Nie było okazji, aby to powtórzyć, ale na pewno zachowałby się jak jej ojciec gdyby zaszła taka potrzeba.
Jurij więc zdawał sobie sprawę z troski jaką otaczał panią Klaudię, mimo, że ona zapewne jej nie zauważyła. Do tej pory myślał, że martwi się o nią bardziej jako przyszywany rodzic. Tylko który tata całuje swoje dziecko w taki sposób? To nie miało nic wspólnego z rodzicielskimi uczuciami.
Sportowiec jeszcze raz przypomniał sobie ich pocałunek. Przypomniał sobie wstrząśnięty wyraz twarzy dziewczyny, gdy na nią krzyknął i swoje niewyobrażalnie duże wyrzuty sumienia, że podniósł głos. Momentalnie pożałował swojego wybuchu złości. Nie wiedział, czy dzień wcześniej nie wpędził jej w podobny stan, ale wtedy był zbyt wzburzony by zauważyć reakcję dziewiętnastolatki. Przy ich drugiej kłótni już się nieco uspokoił, więc widok strachu w oczach brunetki go sparaliżował i sprawił, że chciał jak najszybciej przywrócić ją do równowagi. Tak jak ojciec, pocieszający swoje dziecko. Aby ją ukoić, odpędzić przerażenie i pocieszyć, pocałował ją.
 Być może nie było w tym żadnej logiki, ale działał spontanicznie. Ona się bała, a on chciał ją przeprosić i odprężyć. Tylko to przyszło mu do głowy. Opiekował się nią i zależało mu, by czuła się bezpiecznie. Pozostaje zadać sobie teraz pytanie czy jego troska wynikała z traktowania jej jak dziecko, czy może się pomylił... i traktuje ją jak kobietę. Odpowiedź samoistnie kierowała się w kierunku tej drugiej opcji.
Daria natomiast nie pozwoliła mu zapomnieć o swoim przedstawieniu. Kiedy odprowadzał ją rano do przedszkola, córka nie potrafiła przestać mówić o swojej roli. Do zawodnika zaczynało powoli docierać to, co usiłowała przekazać mu pani Klaudia. Gladyrównie naprawdę zależało na tych jasełkach.
- Wczoraj na próbie nauczyliśmy się ostatniej kolędy – paplała czterolatka. – Znamy już cały repertuar i nawet jest kilka piosenek nowych! Zobaczysz, na pewno ci się spodobają. Teraz już ćwiczymy wszyscy razem, bo na początku to się dzieliliśmy na dwie grupy. A wiesz, że pani ma nam dzisiaj przynieść Dzieciątko? Myślisz, że ono będzie takie prawdziwe?
 Mężczyzna parsknął śmiechem.
- Przecież Dzieciątko to pan Jezus – odezwał się. – Wiesz, że on jest teraz w niebie.
- Wiem, tato! Ale mi chodzi o to, czy to będzie takie prawdziwe małe dziecko.
- Myślę, że nie – uśmiechnął się Jurij. – Takie małe dzieci cały czas śpią i trzeba z nimi postępować bardzo ostrożnie, więc pewnie dostaniecie lalkę.
- Aha… A wymyślimy jakiś strój? Bo pani Klaudia mówiła wczoraj, że możemy go nie znaleźć i wtedy nie będę aniołkiem. Tato, pomożesz mi? Proszę! Ja chcę być aniołkiem, wiesz, że pani wczoraj mnie pochwaliła, że dobrze się nauczyłam mojego tekstu?
Rzut oka na twarz dziewczynki wystarczył, by przypomniały mu się kolejne słowa jej opiekunki. Daria byłaby w stanie się rozpłakać, gdyby jej odebrać to przedstawienie. Gladyr ciężko westchnął, nie mając pojęcia jak rozwiązać tą sytuację.
- A kiedy jest to przedstawienie? – zapytał z nadzieją, że może będzie wtedy na meczu wyjazdowym.
- W czwartek, w przyszłym tygodniu.
I nadzieja upadła.
***
- Cześć Juriju Gladyru – przywitał go z typową dla siebie radością atakujący. – Co tam słychać?
Blondyn popatrzył na kolegę. Choć od zawsze chyba najbardziej lubił właśnie Grześka, to ich sympatia wzrosła od tamtej rozmowy sprzed półtorej tygodnia, kiedy chłopak podzielił się z nim swoimi problemami. Teraz zawsze zamieniali ze sobą parę zdań.  
- Mam dylemat – przyznał Jurij, zaskakując nie tylko Boćka, ale również siebie.
- Co się stało? – zapytał brunet, zamieniając swoją pogodną twarz na skupienie.
Siatkarz potarł skronie. Nie lubił rozmawiać o swoich problemach, ale musiał w końcu wyjść ze swojej skorupy. Tym bardziej, że dzisiaj naprawdę potrzebował rady drugiego człowieka. Z tego co pamiętał, lata świetlne temu, inni potrafili być pomocni.
Mężczyzna w końcu się odezwał, zaczynając od zaznaczenia, że jest samotnym ojcem. Że zawsze chciał wynagrodzić Darii brak jednego rodzica, że robił wszystko, by tego nie odczuła, że starał się z całych sił zastąpić jej matkę. Gladyr wyciągnął sprawę jasełek.
- Postanowiłem, że Daria nie będzie brać udziału w żadnych przedstawieniach. Tam zawsze schodzą się całe rodziny, każde dziecko siedzi z mamą i tatą, a ona? Miałaby tylko mnie. Jakąś patologiczną półrodzinę. Nie chcę, żeby było jej przykro z tego powodu. A na takich jasełkach to widać najbardziej, Daria odczuje, że nie ma matki. A jeśli inne dzieci będą jej dokuczały z tego powodu? W wyniku nieporozumienia ona dostała rolę i widzę, że jej zależy, żeby być tym aniołkiem, ale co z tego, jeśli ona potem zobaczy swoje koleżanki i kolegów z obojgiem rodziców, a sama będzie mogła porozmawiać tylko ze mną? Po co to wszystko, skoro potem ma tęsknić za mamą?
- Wiem o co ci chodzi – powiedział brunet. – Rozumiem, że boisz się, że przez te jasełka Daria przypomni sobie że nie ma matki i będzie przeżywać jej odejście na nowo.
- Właśnie.
- Z drugiej strony jej zależy na tej roli. A jak bardzo? Ona zrozumiałaby, gdybyście nie poszli na przedstawienie?
- Bardzo jej zależy. Ona nie potrafi mówić o niczym innym. Gdyby nie wzięła w tym udziału, to byłby dla niej koszmar.
- Więc powinieneś z nią tam iść – stwierdził Grzesiek. – Przepraszam, jeśli to zabrzmi brutalnie, ale ten problem jest chyba bardziej twoim problemem a nie Darii. Przecież ona doskonale wie, że nie ma mamy. Ile ona miała lat, gdy Marina odeszła? Dwa czy trzy?
- Dwa i pół – mruknął niewyraźnie środkowy.
- Zdajesz sobie sprawę, że Daria tak naprawdę jej nie pamięta? Ona jest nauczona, że ma tylko ciebie. Myślę, że nie ma z tym problemu i rozumie czemu jest tak a nie inaczej. Widok rodziców innych dzieci jej nie załamie. To raczej tobie może przypomnieć o tym, co straciłeś… Jurij, skoro twojej córce tak zależy na tych jasełkach to powinieneś tam z nią pójść. Zrobisz jej przykrość, jeśli każesz jej zrezygnować z przedstawienia. Większą niż jej ewentualne uświadomienie sobie, że nie ma pełnej rodziny. Zresztą, naprawdę sądzę, że ona przystosowała się do tej sytuacji.
Gladyr westchnął, próbując zmierzyć się z trudnymi słowami bruneta. Po głębszym namyśle musiał przyznać mu rację. To ciągle on nie radził sobie z odejściem żony, a nie jego córka. To przez wzgląd na swoje uczucia nie chciał iść na jasełka, aby nie widzieć innych szczęśliwych rodzin. Gdyby zabrał Darii jej marzenia o roli aniołka, postąpiłby egoistycznie, a właśnie takie zachowanie odebrało mu Marinę.  
- Pójdę na to przedstawienie – zdecydował sportowiec.
- No, myślę, że to najlepsze rozwiązanie – zgodził się Bociek. – Zobaczysz, że dzięki Darii nie będziesz tego żałować.
Mężczyzna uśmiechnął się blado.
- A co z twoimi sprawami?
- Bez zmian. Utknąłem z Laurą na poziomie przyjaźni. Próbowałem odpuścić, tak jak mi radziłeś i dać jej trochę czasu, ale ja nie potrafię stać bezczynnie i patrzeć na dziewczynę, na której mi zależy.
Środkowy zmarszczył brwi. Doskonale znał uczucia jakimi Grzesiek darzył jedną z cheerleaderek. Niestety dziewczyna posiadała już swojego wybranka, co komplikowało całą sprawę. Choć blondyn był przeciwny rozbijaniu związków, wiedział, że takie rzeczy się przecież zdarzają, a pary, które się wiążą poprzez pozbycie się poprzedniego partnera niejednokrotnie żyją ze sobą i nie narzekają na brak szczęścia. Znając Boćka osobiście, nie mógł nie stanąć po jego stronie, tym bardziej, że widział, że kolega naprawdę jest zauroczony Laurą. Kiedy chłopak opowiedział mu o swoich uczuciach, zaproponował mu, aby nieco uspokoił swoje oczekiwania, uzbroił się w cierpliwość i nie naciskał na cheerleaderkę zbyt nachalnym podrywem. Trzeba przyznać, że sportowiec zastosował się do rady, ale ona zupełnie nie spełniła swojej roli. Jurij powinien się domyśleć, że takie bierne zachowanie nie jest w stylu bruneta.
- Zbliżają się święta, może dasz jej jakiś mały prezent?
Grzesiek uśmiechnął się szeroko.
- A wiesz, że też o tym myślałem?

Czy wyjaśnienie zachowania Jurija jest logiczne? Bo ja wiem co chciałam przekazać i wiem jak zbudowałam jego charakter, ale czy Wy też go teraz rozumiecie? Nie  ukrywam, że trochę trudno było mi przelać na słowa teorie, które miałam w głowie. Jeśli coś jest niejasne, to pytajcie śmiało, postaram się rozwiać wątpliwości każdego! :) 

piątek, 4 marca 2016

Rozdział dwudziesty - Zaskakujące pomysły

Klaudia nie wywiązała się z postawionego jej zadania. Próbowała, ale kompletnie jej to nie wyszło. Kiedy dziewczyna odebrała swoją podopieczną z przedszkola, skierowała rozmowę na temat jasełek, starając się przekazać wiadomość, że Daria nie weźmie w nich udziału. Czterolatka jednak zasypała ją opowieściami o przeprowadzanych próbach, pochwałach od pani wychowawczyni i planach związanych ze swoim przebraniem.
- Posłuchaj, a co byś zrobiła, gdyby okazało się, że nie możesz iść na to przedstawienie?
- Ale ja przecież mogę.
- Wiem, ja pytam tylko, czy byś się z tym pogodziła, jeśli tam nie będziesz.
- Ja tam będę.
Brunetka cicho westchnęła. Kolejna trudność tego dialogu polegała na tym, że nie mogła zrzucić odpowiedzialności na barki pana Jurija. Nie mogła powiedzieć jego córce, że to on jest przyczyną jej nieobecności na jasełkach.
- Musisz wziąć pod uwagę, że na przykład zachorujesz. Albo nie uda się znaleźć stroju i będziesz musiała zrezygnować.
- Nie! Ja chcę być aniołkiem. Znajdziemy z tatą jakiś strój.
- A jeśli jednak nie znajdziecie?
- Ja chcę być na jasełkach – powtórzyła dziewczynka. Po jej minie widać było, że zależy jej na przedstawieniu. Jednocześnie docierał do niej sens wypowiedzi opiekunki. Jej oczy zaszły mgłą. – Pani Klaudio, pomoże mi pani znaleźć strój? Ja muszę być aniołkiem. Już umiem rolę, a pani przedszkolanka mnie dzisiaj pochwaliła – głos blondynki zaczął drżeć. – Musi się wszystko udać.
Daria była o krok od płaczu. Dla niej katastrofą byłoby nie wzięcie udziału w przedstawieniu. Czterolatka za bardzo nastawiła się na swój sukces, a Praczyk nie miała serca, by uświadomić jej rzeczywistość. Nie mogła tak zawieść swojej podopiecznej. Musiała jeszcze raz porozmawiać z panem Gladyrem. Laura dobrze stwierdziła, że przecież nic nie może stracić. W końcu on i tak jest na nią zły. Najwyżej jeszcze raz na nią nakrzyczy. Wolała jednak zgarnąć kolejną porcję oskarżeń niż zawieść Darię. Przywiązała się do blondynki i nie chciała jej smutku. Nawet jeśli przypłaci to kolejnymi łzami, powinna przynajmniej spróbować stanąć po stronie małej. Może trochę jej matkowała, ale ktoś musi to robić, skoro nie miała prawdziwej mamy. Tak naprawdę tylko pan Jurij mógł obronić Darię. Kto jednak obroni ją przed nim samym? Klaudia uważała, że to niesprawiedliwe, że mężczyzna tak bezdusznie odbiera córce jej marzenia. Może nawet nie zdaje sobie sprawy ile dla niej znaczą te jasełka? Jeśli tak, to mu to uświadomi. A jeśli nie… Wtedy zaproponuje, że pójdzie na przedstawienie zamiast niego.
***
Siatkarz nie chciał widzieć swojej pracownicy. Podobnie jak ona, najchętniej uniknąłby tego spotkania. Poprzedniego dnia dziewczyna naprawdę go zdenerwowała. Jak dla niego niespodzianka nie była ani trochę udana. Nie zamierzał uczestniczyć w żadnych występach córki, a przez pomysł opiekunki mógł być do tego zmuszony. Zupełnie sobie tego nie wyobrażał. Liczył, że cała sprawa jest już załatwiona, tak jak to zlecił dziewiętnastolatce. Kiedy jednak wrócił do domu i zobaczył minę dziewczyny, stracił tą nadzieję.
Ponownie znalazł się w kuchni sam z panią Klaudią, lecz tym razem nie był tak zły jak wczoraj. Oczywiście, nadal wkurzał się na swoją pracownicę, ale dzisiaj zyskał trochę trzeźwego myślenia, pewnie dlatego, że nie był dodatkowo zaskoczony tym, co się stało.
- Rozmawiała pani z Darią? – zapytał, choć spodziewał się jaką usłyszy odpowiedź.
- Tak – odezwała się brunetka – ale nie potrafiłam jej powiedzieć, że nie weźmie udziału w jasełkach.
- Chyba nie tak się umawialiśmy – wycedził, patrząc ciężko na dziewczynę.
- Czy pan wie jak jej na tym przedstawieniu zależy? Ja naprawdę próbowałam jej wytłumaczyć, że musi zrezygnować z tej roli, lecz Daria już się strasznie na nią nastawiła. Ona jest w stanie się rozpłakać, jeśli jej odbierze się te jasełka. Nie mógłby się pan jeszcze zastanowić? Dla Darii dużo znaczy ta rola. Dlaczego nie chce pan pójść na jej występ? Przecież to nie jest nic złego. Proszę się zastanowić nad…
- Nie będę się nad niczym zastanawiał – zaprotestował mężczyzna, odwracając się od dziewiętnastolatki.
Jeśli myślał, że to powstrzyma ją przed wygłaszaniem kolejnych teorii, to grubo się mylił.
- Proszę pana, przecież to jest tylko jedno, maksymalnie godzinne przestawienie. Daria jest z siebie taka dumna, ona żyje tymi jasełkami. Proszę tylko na nią popatrzyć, może jednak zmieni pan zdanie…
- Powiedziałem nie! – zawołał, ponownie się odwracając, tym razem w stronę swojej pracownicy.
Na twarzy dziewczyny wymalował się strach. Albo coś innego? Jurij nie do końca potrafił opisać jej minę, ale była ona wyraźnie wstrząśnięta jego zachowaniem. Wyglądała jakby za chwilę miała się rozpłakać. Ten widok podziałał na niego paraliżująco.
- Przepraszam – powiedział znacznie ciszej, a jego ręka powędrowała ku policzkowi brunetki zupełnie jakby kierowała nią siła wyższa, bo za ten ruch nie odpowiadała raczej jego świadomość. – Przepraszam, nie chciałem na panią krzyczeć – powtórzył, zbliżając się krok bliżej do dziewiętnastolatki.
Zawodnik nie wiedział jak to się stało, że odległość między nim a Praczyk zmniejszyła się o ostatnie kilka centymetrów. A parę sekund później się nieco pochylił w jej stronę. I jeszcze kilka sekund później nie było już żadnego dzielącego ich dystansu, kiedy drugą dłoń położył na jej łopatkach, a usta przytknął do jej ust.
Pocałował ją i wcale nie myślał o siedzącej w pokoju obok córce czy o złamaniu wszelkich granic. Potrafił myśleć tylko o tym, że brunetka objęła jedną ręką jego ramiona, a drugą położyła na jego klatce piersiowej, ale wcale nie w geście odepchnięcia. Wręcz przeciwnie, ona odwzajemniła pocałunek.
Opamiętanie przyszło po nieco dłuższej chwili. Gladyr gwałtownie odsunął się od dziewczyny na co najmniej odległość ramion.
- Przepraszam – wymamrotał zawstydzony. – Proszę iść do domu.
***
Tego wieczoru Klaudia spotkała się ze swoją sąsiadkę chyba tylko po to, żeby przestać w kółko rozpamiętywać i analizować swój pocałunek z panem Jurijem. Nie miała zamiaru na razie nikomu się do niego przyznawać, zwłaszcza Laurze. Szatynka mogłaby zareagować na tą wiadomość niekoniecznie pozytywnie. Nie ulegało przecież wątpliwości, że ona nigdy nie polubiła pana Gladyra i zawsze była wobec niego uprzedzona. Wszelkie próby jego obrony były konsekwentnie ignorowane, a czasem nawet wyśmiewane. Forowicz na pewno nie zrozumiałaby jej uczuć. Dziewiętnastolatka zastanawiała się czy w ogóle by je zaakceptowała. W końcu to jej pracodawca, dziesięć lat starszy mężczyzna z dzieckiem, a na dodatek nienawidzący świata. Taka przynajmniej była opinia Laury, bo Praczyk traktowała sportowca całkowicie inaczej. Po dzisiejszym wydarzeniu tym bardziej.
Dziewczyna rzecz jasna cieszyła się z takiego obrotu spraw, ale jednocześnie była nimi zaskoczona. Przecież pan Jurij był na nią zły. Nawet jeśli ich relacje się polepszały, brunetka w życiu nie sądziłaby, że pracodawca ją pocałuje. Oczywiście wyobrażała sobie taką sytuację, lecz wiedziała, że ona pozostanie jedynie w sferze jej marzeń. Mężczyzna nie dał jej ani jednego znaku, że zależy mu na niej w głębszym znaczeniu. Niby nie pozwolił jej parę tygodni temu wracać do domu w środku nocy, ale jakoś nie wyolbrzymiała tego gestu. Dzisiejsze wydarzenie naprawdę ją zdezorientowało. Nie za bardzo wiedziała jak to ocenić. Z jednej strony zabroniła sobie zbyt wiele obiecywać, na pewno będą się teraz czuli niezbyt komfortowo i pewnie będą potrzebować trochę czasu. Być może to nic nie znaczyło. Jednak z drugiej strony rodziła się nadzieja, bo nikt nie całuje przypadkowej osoby. Nie sądziła, by siatkarz zrobił to z czystej ciekawości albo dla zabawy. On nie był typem takiego człowieka.
- Co tam u Grześka? – zagadnęła, chcąc pozbyć się mętliku w swojej głowie.
- Normalnie – wzruszyła ramionami Forowicz. – Przyjaźnimy się, żartujemy, rozmawiamy przed jego treningiem. Ale on już się uspokoił z podrywaniem mnie.
- Naprawdę się uspokoił czy znowu siebie okłamujesz?
- Przestań, mówiłam ci, że z tym skończyłam. Serio, nic takiego się nie dzieje. On zachowuje się zwyczajnie, myślę, że po prostu zobaczył, że nic z tego nie będzie, wiec odpuścił.
- Haha, naprawdę myślisz, że chłopak, który się zakochał w dziewczynie w dresie, tak szybko z niej zrezygnuje? – zaśmiała się Klaudia.
- Ej, bez przesady z tym zakochaniem się! – prychnęła cheerleaderka. – To było raczej zauroczenie. Ale masz rację, w sumie o tym nie pomyślałam, ale on rzeczywiście mnie widuje głównie w sportowym wydaniu. To tym bardziej dziwne, że zwrócił na mnie uwagę.
Jej koleżanka uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- A w ogóle, zmieniając temat. Z kim pójdziesz na studniówkę?
Praczyk ciężko westchnęła. Tak naprawdę wolała nie myśleć o tym balu. Najchętniej poszłaby tam z panem Jurijem, ale przecież nie się do tego nie przyzna. Zresztą, jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić prawie trzydziestoletniego faceta na imprezie dla nastolatków.
- Nie mam pojęcia. Może nie pójdę wcale.
- Przestań! To studniówka, przecież to jest tylko raz w życiu! Nie możesz jej odpuścić.
- Nie mam partnera, wolę siedzieć w domu niż być sama na imprezie, gdzie bawi się w parach.
- Pogadam z Maksem, jakiś jego kolega na pewno chętnie z tobą pójdzie.
- Ooo nie! – zaparła się brunetka. – To poniżające prosić obcą osobę.
- Przesadzasz. Zorganizujemy jakieś spotkania, żebyście się poznali lepiej.
- Nie ma opcji. Wiesz co, najwyżej zaproszę Grześka.
Forowicz zrobiła minę co najmniej jakby miała cztery latka i się dowiedziała, że w tym roku Gwiazdka zostanie odwołana.
- Serio? Przecież wy nawet ze sobą nie macie kontaktu.
- Skąd ten pomysł? – zdziwiła się dziewczyna, starając się nie parsknąć śmiechem na widok zdziwionej Laury. – Poznaliśmy się przecież. Poza tym ja z nim czasami gadam przed albo po meczu. No i sama wiesz, że on jest tak towarzyską osobą, że na pewno nie nudziłabym się w jego towarzystwie, bo on z każdym potrafi rozmawiać. Ze mną też. 

Wiem, że nie rozumiecie Jurija, ale wyjaśnienie jego zachowań jest już naprawdę blisko! Mam nadzieję, że mimo to jesteście zadowolone z takiego obrotu spraw :D