piątek, 27 listopada 2015

Rozdział dziewiąty - Impreza


            Choć z wyglądu Maks nie przypominał typowego informatyka, to z charakteru nim był. Chłopak nie lubił szaleństwa pod żadną postacią: czy to wygłupów przed obiektywem aparatu, czy – o zgrozo – na parkiecie w jakimkolwiek klubie. Szatyn nie cierpiał dyskotek, twierdząc, że chodzą tam jedynie faceci nastawioni na bójkę o dziewczyny i dziewczyny nastawione na zdobywanie facetów. Ewentualnie jeszcze przedstawiciele obu płci mający na celu zaliczenie kogoś przypadkowo poznanego. Palowski szerokim łukiem omijał takie miejsca, chyba, że jego ukochana wybłagała, by na jeden wieczór odstawił swoje uprzedzenia.
Tak właśnie stało się w sobotnią noc. W skali od jednego do dziesięciu, Maks chciał iść na imprezę na poziomie minus pięć, ale mulatka od dobrych dwóch tygodni wymuszała na nim, aby wyszli razem na miasto. Jego asertywność musiała w końcu zostać złamana, chociażby po to, żeby zyskać spokój od takich pomysłów na następne kilka tygodni. Poza tym, Laura zawsze wyglądała zabójczo pięknie na takich wydarzeniach, więc towarzyszenie jej było ogromną przyjemnością. Zresztą, nie wypuściłby swojej dziewczyny samej do klubu, gdy miała na sobie prostą, czarną sukienkę idealnie podkreślającą wszystkie jej atuty.
- Podobno klasa u kobiet polega na tym, żeby wyeksponować tylko jedną część ciała – odezwał się, lustrując szatynkę wzrokiem. – A ty eksponujesz obie.
- A klasa u mężczyzny to komplementy, a nie rzucanie oskarżeń – odgryzła się Forowicz.
- Kochanie, wyglądasz szałowo – cmoknął ją w policzek. – Ale nie wiem na czym mam się skupić.
Mulatka parsknęła śmiechem i założyła luźną białą bluzkę z rękawem trzy czwarte, która zasłoniła dekolt. Teraz pozostały jej jedynie odkryte nogi – sukienka bowiem kończyła się mniej więcej w połowie uda.
- Gotowy?
- Bardziej nie będę – uśmiechnął się.
***
W pierwszym momencie myślał, że coś mi się przewidziało. Przed oczami mignęła mu jakaś dziewczyna o ciemnej karnacji, ale pewnie to myślenie życzeniowe wysnuło wniosek, że mógłby się spotkać z Laurą w klubie. Na wszelki wypadek powędrował wzrokiem w ślad za nieznajomą, ale ta niestety zdążyła już zniknąć w tłumie. Po paru minutach zobaczył ją ponownie, lecz tym razem był pewien. Przeprosił swoich kolegów z drużyny i podszedł do baru, gdzie znajdowała się szatynka.
- Lauro, przyszłaś mnie tu pocieszyć? – odezwał się, stając obok cheerleaderki.
Szatynka odwróciła się i przez chwilę popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Grzegorzu! – uśmiechnęła się. – Nie spodziewałam się ciebie tutaj.
- No widzisz jaką ci zrobiłem miłą niespodziankę.
- W ogóle, poznajcie się – Forowicz zrobiła krok do tyłu, odsłaniając stającą za nią postać. – To jest Maks. Maks, to Grzegorz.
Mulatka przedstawiła sobie nawzajem obu chłopaków. Ci podali sobie ręce, doskonale wiedząc z kim mają do czynienia. Oboje mierzyli się przez moment nieufnym spojrzeniem. Laura, najwyraźniej nieświadoma lekko napiętej atmosfery, zaproponowała, żeby udali się w jakieś spokojniejsze miejsce i tam porozmawiali.
- Jasne, czemu nie – zgodził się jej ukochany.
W trójkę udali się do pustej loży na samym końcu lokalu. Dziewczyna usiadła przy prostokątnym stoliku. Palowski od razu zajął miejsce obok niej, więc Boćkowi pozostało usiąść naprzeciw pary.
- Przykro mi, że przegraliście dzisiaj – powiedziała szatynka, patrząc na siatkarza.
- Trudno, tak się zdarza – wzruszył ramionami.
- Rozumiem, że jesteś na imprezie, żeby odreagować.
- To raczej spontaniczna decyzja była. Niestety tylko Wojtek i Marcin ze swoją dziewczyną się dali namówić.
- Myślałam, że jesteś sam.
- No bez przesady. Nie lubię chodzić samemu w takie miejsca.
- Ja też, ale na szczęście udało mi się namówić Maksa.
- Musiała cię namawiać? – zdziwił się Grzesiek, po raz pierwszy patrząc na szatyna.
- Nie lubię dyskotek.
- Nie gadaj!
- A wiesz, co jest w tym największą ironią losu? – wtrąciła się dziewczyna. – My się właśnie na imprezie poznaliśmy.
Para zaczęła opowiadać historię swojego pierwszego spotkania. Choć nie było w niej nic zaskakującego, a raczej typowy schemat wyjścia klubu, gdzie dziewczyna zwraca uwagę na chłopaka, zaczynają razem tańczyć, potem chwilę rozmawiają, a ostatecznie wymieniają swoimi numerami telefonów i umawiają na randkę, Forowicz i Palowski co chwilę wpadali sobie w słowo, dorzucając do opowieści kolejne spostrzeżenia.
- Ojej, uwielbiam tą piosenkę – odezwała się nagle mulatka, gdy z głośników popłynął najnowszy utwór Maroon 5. – Chodźmy na parkiet.
- Idźcie sami – stwierdził atakujący. – Ja wracam do Ferensa i Możdżona, bo jeszcze są gotowi pomyśleć, że wróciłem z buta do domu.
Szatynka parsknęła śmiechem.
- No dobrze, skoro tak mówisz. To do poniedziałku.
- Na razie.
Gdy brunet pożegnał się z Laurą i Maksem, przez chwilę z ukrycia obserwował parę. Szybko jednak odwrócił od nich wzrok, udając się na poszukiwania swoich znajomych. Po co miał patrzeć na mulatkę, skoro doskonale znał jej taneczny talent?
Bociek zatonął we własnych rozmyślaniach. Nie ukrywał, że cheerleaderka spodobała się mu od pierwszego wejrzenia. Wygląd szatynki od razu przykuł jego uwagę. Następną sprawą była jej pewność siebie, cięta riposta i poczucie humoru. Nadawali na podobnych falach, co niewątpliwie podnosiło jej wartość. Ich znajomość układała się świetnie do momentu, w którym zobaczył jej zdjęcie w objęciach jakiegoś chłopaka. Jej chłopaka, jak się okazało. A dzisiaj poznał tego całego Maksa osobiście i wysłuchał jego przeuroczej historyjki o tym jak zostali z Forowicz parą.
Sportowiec uśmiechnął się na wspomnienie Laury i tego, jak absolutnie seksownie wyglądała w tej krótkiej, czarnej sukience. I choć dopiero co spotkał jej ukochanego i widział na własne oczy łączące ich uczucie, zapragnął mieć ją tylko dla siebie. Mimo, że po takiej sytuacji powinien raczej zrezygnować, zrodził się w nim instynkt wojownika, który do tej pory ujawniał się tylko na boisku.
Grzesiek zdawał sobie sprawę, że to nie byłaby czysta walka.  Rozbijanie czyjegoś związku nigdy nie jest przedmiotem pochwał. Jeśli się na to zdecyduje, nie będzie odwrotu. Może dać z siebie sto procent i zdobyć dziewczynę albo od razu odpuścić. Nie dopuszczał do siebie myśli, aby poddać się, jeśli coś pójdzie niezgodnie z planem.  Gdy podejmie decyzję…
Stop.
Czy to nie jest tak, że zrobił to już kilka dni temu?
***
Kiedy Forowicz opuściła klub i wracała do domu ze swoim chłopakiem, nie mogła nie zauważyć, że jest on dziwnie milczący. To zupełnie do niego niepodobne, bo Maks zazwyczaj po wyjściu z imprezy nie mógł się nagadać jak bardzo nie lubi tego typu miejsc, które są dla niego jedynie skupiskiem pustych małolat oraz mięśniaków ze skłonnościami do destrukcji. Rzecz jasna zawsze ją irytowały takie stereotypowe poglądy Maksa, bo sama lubiła chodzić na dyskoteki, a nie uważała się za pustaka, ale dzisiejsza cisza drażniła ją bardziej niż niesprawiedliwe opinie szatyna.
- Czemu nic nie mówisz?
- Może to ty chcesz mi o czymś powiedzieć? – błyskawicznie odezwał się Palowski.
Laura doskonale znała ten ton. Chłopak był na nią zły i chyba nawet wiedziała za co.
- Chodzi ci o Grześka, tak?
- Nic nie mówiłaś, że macie taki dobry kontakt.
- Wiem, przepraszam. Ale wyolbrzymiasz to trochę, on jest normalnym kolegą.
- Skoro tak, to dlaczego nic o nim nie wiem? Przecież nie zabraniam ci rozmawiać z innymi chłopakami. Wiesz jak to wygląda? Jakbyś mnie z nim zdradzała.
- Teraz to przesadzasz, ja nie…
- To dlaczego o nim nie wspomniałaś nawet słowem? Myślałem, że w ogóle się do siebie nie odzywacie, co najwyżej może rzucacie sobie „cześć” na hali, ale wygląda na to, że wy się świetnie dogadujecie.
- Maks, przepraszam. Przepraszam, że to przez tobą zataiłam, sama nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale zapewniam cię, że Grzesiek jest tylko kolegą. Przecież nic do niego nie czuję poza zwykłą koleżeńską sympatią. Przyznaję, że go polubiłam, lecz kocham tylko ciebie. Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby coś w tej kwestii zmieniać. Zresztą, widziałeś, że jedynie z nim rozmawiałam i traktowałam normalnie. Myślisz, że gdybym z nim kręciła na boku, to zaprosiłabym go do rozmowy z tobą? Przecież on wtedy w ogóle by do mnie nie podszedł w twojej obecności.
- Wierzę ci – ustąpił w końcu informatyk, mierząc ją uważnym spojrzeniem. – Ale nie jestem pewien, czy wierzę jemu.
- Przestań, to jest śmieszne. Przecież Grzesiek mnie w żaden sposób nie podrywa! A nawet jeśli, to mam go gdzieś. W moim sercu jest miejsce tylko dla ciebie. Kocham cię.
Chłopak w końcu się uśmiechnął.
- Nie lubię się z tobą kłócić – przyznał.
- To się nie kłóćmy. Przepraszam jeszcze raz. 

Ugh, irytuje mnie w tym nowym szablonie, że wyrazy pisane kursywą są w innym kolorze niż reszta tekstu -.- Ktoś z Was wie może jak to zmienić? Bo ja próbowałam na milion sposobów i nic z tego ;| Aaa, i wiem, że w sumie w poprzednim rozdziale niewiele się działo, więc mam nadzieję, że obecny nieco Wam wynagrodził zeszłotygodniowa nudę :P

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział ósmy - Panika


            Jako, że Daria była dzieckiem bardzo spokojnym, cisza dochodząca z jej pokoju nie zaliczała się do czegoś niezwykłego. Kiedy jednak Praczyk stanęła w progu pomieszczenia, by zaprowadzić czterolatkę do łazienki i przyszykować do spania, od razu wiedziała, że milczenie dziewczynki jest inne niż zazwyczaj. Komuś, kto nigdy nie miał do czynienia z dziećmi może to trudno pojąć, ale osoba zajmująca się młodym pokoleniem (i niekoniecznie chodzi tutaj o bycie rodzicem) na pewno zrozumie co poczuła brunetka. Cisza panująca w pokoju podopiecznej była niepokojąca.
            - Daria? – odezwała się dziewiętnastolatka, podchodząc do córki pana Gladyra. – Czy…?
            Wystarczył rzut oka na dziewczynkę, by wiedzieć, że coś się stało. Mina malująca się na twarzy małej nijak nie pasowała do wszystkich przeżyć minionego dnia, które przecież się jej podobały. Usta były wygięte w podkowę, spojrzenie nieobecne, a ramiona opuszczone. Klaudia usiadła obok małej i uważnie na nią popatrzyła. Daria odwróciła się do niej plecami.
- Obraziłaś się na mnie?
Jej podopieczna pokręciła przecząco głową.
- To o co chodzi? Nie chcesz iść jeszcze spać?
Tym razem czterolatka w ogóle nie odpowiedziała. Praczyk przysunęła się i położyła rękę na ramieniu dziewczynki.
- Chcę do taty – wyrzuciła z siebie, po czym wybuchła płaczem.
***
Klaudia miała poważny orzech do zgryzienia. Historia z jej podopieczną dostarczyła dziewczynie kilka problemów do rozwiązania. Gdy Daria się rozpłakała z tęsknoty za swoim tatą, dziewczynie było jej żal. Mała blondynka przez cały dzień nie dawała po sobie poznać, że w jakikolwiek sposób odczuwa przy sobie brak ojca. Dopiero wieczorem dopadł ją smutek. Jakby się nad tym zastanowić, takie zachowanie było normalne. W końcu panna Gladyr miała zapewnione zajęcie na kilka godzin, a w trakcie zabawy na pewno nie myślała o swoim tacie. Kiedy jednak została sama, a do snu przygotowała ją niania zamiast ojca, zaczęła za nim tęsknić. Brunetka doskonale to rozumiała. Noce zawsze były przeznaczone na tęsknoty i wspomnienia.
Dziewiętnastolatka oczywiście próbowała pocieszać Darię, ale nie przynosiło to żadnego efektu. Wtedy po raz pierwszy dziewczyna poczuła, że może nie nadaje się do tej pracy. Nie wiedziała jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Przecież nie mogła zabrać dziewczynki do jej taty do Olsztyna. Nie chciała też dzwonić do pana Jurija, bo zdawała sobie sprawę, że takim postępowaniem jedynie pogorszyłaby całe to zajście – nie dość, że tęsknota małej byłaby prawdopodobnie jeszcze większa, to na dodatek pan Gladyr pewnie by się zdenerwował. Praczyk mogła tylko przytulić czterolatkę i pozwolić się jej wypłakać. Tak też zrobiła, choć czuła się bardzo bezradna.
Ostatecznie Daria zdołała się uspokoić i pozwoliła się wykąpać. Kiedy dziewczynka leżała już w łóżku, a brunetka czytała ostatnie zdania bajki, córka pana Jurija poprosiła opiekunkę o dwie rzeczy, które zafundowały jej małe dylematy.
Zaczęło się od niewinnego pytania o towarzyszenie blondynce dopóki nie zaśnie. Daria chciała, aby dziewczyna siedziała przy niej, by nie została sama w pokoju. Klaudia doskonale zdawała sobie sprawę, że nie powinna się zgadzać. Na początku współpracy z panem Gladyrem usłyszała szereg zasad według których wychowywał swoją córkę i których brunetka także powinna przestrzegać. Jedną z reguł było samotne zasypianie czterolatki. Pan Jurij wyraźnie mówił, że blondynka jest uczona spania w swoim pokoju oraz samodzielnego zapadania w sen, bez żadnego trzymania za rękę, siedzenia obok łóżka czy czegoś w tym stylu. Praczyk wiedziała, że powinna życzyć Darii dobrej nocy i wyjść z pokoju, ale nie potrafiła odmówić swojej podopiecznej. Choć zdawała sobie sprawę, że łamie zalecenia swojego pracodawcy, nie mogła zostawić blondynki samej. Być może nie znała się aż tak dobrze na dzieciach, lecz miała wrażenie, że Daria potrzebuje jej obecności, aby spokojnie zasnąć i nie rozpłakać się ponownie. Mimo, że trochę się obawiała reakcji pana Gladyra, gdy dowie się on o złamaniu jego nakazów, to jednak zgodziła się zostać z jego córką.
Kiedy tak siedziała obok łóżka, dziewczynka odezwała się jeszcze raz.
- Pani Klaudio, może pani nie mówić tacie, że za nim płakałam?
- Słucham? – zapytała dziewiętnastolatka, całkowicie zdezorientowana.
- Nie chcę, żeby tata wiedział. Proszę, pani Klaudio, proszę mu nie mówić.
- Daria, wiesz, że muszę to zrobić.
- Nie – blondynka usiadła na skraju materaca. – Ja obiecałam tacie, że będę dzielna. A tata mi powiedział, że jeśli sobie poradzę to pójdziemy na lody.
- Aha, czyli chcesz, żebym okłamała twojego tatę, bo inaczej stracisz deser? – Praczyk nie potrafiła ukryć uśmiechu.
- Proszę! Już nie będę płakać.
Rzecz jasna dziewczyna miała zamiar o wszystkim powiedzieć swojemu pracodawcy. Pan Gladyr na pewno chciałby o tym wiedzieć. Nie mogła przecież pominąć tego faktu tylko dlatego, że Daria ją o to prosiła. Co prawda mogłaby wtedy stracić jej zaufanie, ale była dorosłą osobą i doskonale wiedziała jak należy postąpić.
***
Grzegorz Bociek stanowił jego całkowite przeciwieństwo. Młody atakujący tryskał energią, rozśmieszał wszystkich dookoła i ciągle się uśmiechał. Kiedyś jego optymizm być może zrobiłby na Juriju wrażenie. Być może kiedyś Jurij byłby zadowolony, że właśnie Bociek został jego współlokatorem na czas meczów wyjazdowych. Kiedyś, gdy był jeszcze innym człowiekiem, być może zdenerwowałby się na Grześka, który bezceremonialnie wyciągnął mu słuchawki z uszu. Dziś na wszystko reagował obojętnością.
- Juriju, czy zechcesz iść z nami na imprezę wieczorem? – zapytał siatkarz, szczerząc się do kolegi.
- Nie mam ochoty – mruknął grobowo, ale atakujący nie wyglądał na zrażonego jego zdawkową odpowiedzią. Zresztą, środkowego też średnio obchodziło jak inni reagują na jego zachowanie. Niewiele rzeczy go obchodziło od kiedy Marina od niego odeszła.
- Jesteś pewien? – chciał wiedzieć chłopak, a gdy jego współlokator kiwnął głową, oddał mu słuchawki. – No dobra, ale gdybyś zmienił zdanie, to wiesz jak mnie znaleźć.
Jakąś godzinę później Gladyr w końcu dotarł do swojego mieszkania. Córka z radosnym okrzykiem rzuciła się mu na szyję, przytulając z całych sił. Zawodnik wziął Darię na ręce i pocałował w czubek głowy.
- Cześć, słońce – odezwał się z miłością. – Jak się czujesz?
- Super! A pójdziemy na lody?
- A zasłużyłaś?
- Tak, byłam grzeczna.
- O tym to ja chyba muszę z panią Klaudią porozmawiać – stwierdził sportowiec, zerkając przelotnie na opiekunkę.
Dziewczyna nieco pobladła na twarzy, ale prawda była taka, że Jurij tego nie zauważył. Podobnie jak wielu innych rzeczy. Środkowy nie zdawał sobie sprawy jak wielkim respektem darzy go dziewiętnastolatka.
- Jeśli sobie pan życzy.
Mężczyzna odesłał Darię do jej pokoju, a brunetkę zaprosił do kuchni.
- I jak było? O czymś powinienem wiedzieć?
- Poradziłam sobie, chyba. Ogólnie było dobrze, Daria była grzeczna, ale…
Przez chwilę jego spojrzenie spotkało się z niebieskimi oczyma brunetki.
- Daria prosiła, żeby panu nie mówić, ale myślę, że wolałby pan wiedzieć. Ona wczoraj wieczorem płakała. Myślę, że za panem tęskniła. Potem już się uspokoiła, ale chciała, żeby przy niej zostać dopóki nie zaśnie. Ja wiem, że pan tego zabronił, jednak posiedziałam w jej pokoju. Przepraszam, lecz ona była wczoraj trochę rozbita i pomyślałam, że lepiej byłoby jeśli byłabym z nią.
- Jasne, nie ma problemu. Dobrze pani zrobiła.
- Daria nie chciała, żebym panu o tym wszystkim powiedziała, ale wiem, że pan wolałby wiedzieć. Mam nadzieję, że nie stracę przez to jej zaufania, lecz oczywiście to pan jest tutaj ważniejszy. 
- Niezależnie od tego co woli córka, chcę być informowany o takich sytuacjach.

Jurij zamyślił się. Było mu przykro, że Daria przez niego płakała i czuł z tego powodu wyrzuty sumienia. Gdyby nie tryb jego pracy, nie musiałby tak często rozstawać się z małą blondynką. Wiedział, że ona go potrzebuje, że musi być dla niej ojcem i matką jednocześnie. Nie powinien tak często jej opuszczać, ale nie miał innego wyjścia. Siatkówka jest czymś co mu w życiu najlepiej wychodziło, więc nawet gdyby chciał zmienić zawód, miał na to marne szanse. Nie wspominając już o zarobkach, których nie zdobyłby w żadnej firmie. Bolało go, że stał się powodem do płaczu swojej córki. To udowadniało jednak, że dziewczynka go kocha, a on sam dobrze wywiązuje się ze swojego rodzicielskiego zadania. Nie zamierzał zdradzać jej, że zna prawdę, ale Daria zdecydowanie zasłużyła na prezent w postaci obiecanego wypadu na lody. 

Musicie wiedzieć, że początkowo ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej i tak naprawdę tuż przed publikacją nanosiłam swoje poprawki. Sama nie wiem czy jestem z nich zadowolona :/ Trzymajcie lepiej kciuki za moją wenę, bo z tym ostatnio jest różnie -.- Do następnego! :*

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział siódmy - Mecze


            W sobotnim spotkaniu inaugurującym kolejny sezon Plusligi Zaksa podejmowała na własnym boisku Czarnych Radom. Dla Laury był to szczególny dzień ze względu na nową rolę jaką pełniła w klubie. Właśnie dzisiaj miała zadebiutować w Zaksa Cheerleaders. Dziewczyna była podekscytowana, a jednocześnie trochę zestresowana. Nie jakoś bardzo, bo ufała swoim umiejętnościom i wiedziała, że nie pomyli kroków, lecz przed pierwszym tak wielkim występem chyba każdy byłby nieco zaniepokojony. Szatynkę uspokajał jednak fakt, że na hali będzie też obecna jej koleżanka, więc w razie czego będzie mogła wypatrzeć znajomą twarz. 
Co prawda Forowicz nie potrafiła początkowo uwierzyć Klaudii, gdy ta powiedziała jej, że przyjdzie na mecz. Przecież ona nigdy nie interesowała się siatkówką, a o zasadach gry miała jedynie mgliste pojęcie. Szybko okazało się, że Praczyk nie robi tego z własnej woli, lecz na polecenie pana Gbura, który chciał, żeby Daria była na hali obecna. Brunetka miała pilnować czterolatki, gdy jej ojciec będzie rozgrywać spotkanie.
Kiedy Laura po zakończonym ostatnim przedmeczowym treningu szła do szatni przeznaczonej dla jej zespołu, zauważyła na korytarzu swoją koleżankę, czekającą zapewne na Gladyrów.
- Cześć – przywitała się z Klaudią.
- Ooo, cześć – brunetka uśmiechnęła się do sąsiadki. – Już jesteś po próbach? Jak wam poszło?
- Myślę, że dobrze, ale ocenisz na meczu.
- Zapewne wasze choreografie będą dla mnie ciekawsze niż sama siatkówka – zaśmiała się Praczyk. – A Maks jednak nie mógł dzisiaj przyjść?
- No niestety, przyjechała do niego rodzina i musi ich ugościć – mulatka na chwilę posmutniała. – A pana Gbura jeszcze nie ma?
- Laura! – syknęła dziewiętnastolatka z żądzą mordu w oczach. – Mogłabyś się przynajmniej tutaj powstrzymać.
- No dobra, dobra, przepraszam. Jak się z nim umówiłaś?
- Pan Gladyr przywiezie ze sobą Darię i później też ja ze sobą zabierze, więc po meczu muszę z nią poczekać. Rozgrzewka i jakaś odprawa zaczynają się prawie ponad godzinę wcześniej, więc zaraz powinni tu być. A o bilety nie muszę się martwić, bo pan Gladyr mi załatwił miejsca w sektorze rodzinnym.
- Jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś jego narzeczoną – zażartowała Forowicz.
Dziewczyna posłała jej spojrzenie, które miało wyglądać na wymowne, choć wątpiła, by się jej to udało. Mimo, że próbowała potraktować słowa koleżanki tak jak ona je interpretowała – czyli jako dowcip – w rzeczywistości poczuła się bardzo nieswojo. Wcale nie chciała, by inni wzięli ja za ukochaną pana Jurija. Wolałaby raczej… sama nie wiedziała. Może wolałaby naprawdę być jego narzeczoną?
Przestań wymyślać takie głupoty, pomyślała ostro i potrząsnęła głową, by odpędzić od siebie dziwne wizje.
- Nie no, przecież tylko tak się śmieję. Wiadomo, że nie życzę ci aż tak źle – mulatka najwyraźniej inaczej zinterpretowała gest Klaudii. – Ooo. witaj Grzegorzu.
Mulatka uśmiechnęła się do chłopaka, który stanął obok nich.
- Lauro – skinął głową i zerknął na Praczyk. – Ciebie nie znam.
Brunetka zerknęła na siatkarza. Choć nie interesowała się sportem, to tego zawodnika akurat kojarzyła doskonale dzięki opowieściom koleżanki. Atakujący wyciągnął rękę w jej stronę.
- Klaudia – ścisnęła dłoń, przedstawiając się.
- Grzesiek. Ty też jesteś cheerleaderką? Przepraszam, ale nie kojarzę was jeszcze.
- Nie, ja jestem tylko koleżanką Laury – uśmiechnęła się.
- Aaa, czyli przyszłaś na mecz – domyślił się Bociek.
- Klaudia jest opiekunką córki Jurija Gladyra – wyjaśniła Forowicz. – I przyszła tutaj tylko dlatego, że musi się nią zająć podczas spotkania. Tak naprawdę to ona nie przepada za siatkówką.
- Jak to?! – oburzył się atakujący.
- Jakoś tak wyszło – uśmiechnęła się dziewczyna, wzruszając ramionami. – Ale mam nadzieję, że to wy wygracie.
- No wiesz, tego wymaga zwykła, ludzka przyzwoitość. Aaa właśnie, tak a propos przyzwoitości – zawodnik popatrzył na szatynkę. – Mam nadzieję, że na meczu ubierzesz się w jakieś bardziej skąpe stroje, jak na prawdziwą cheerleaderkę przystało.
***
Zgodnie z przewidywaniami, Klaudię bardziej interesowały układy cheerleaderek niż sama gra. W przeciwieństwie do małej Gladyr, która wydawała się być pochłonięta spotkaniem i kibicowaniem swojemu tacie. Brunetka od niechcenia śledziła losy meczu, poświęcając wolny czas na przemyślenia.
Jej pierwsze spotkanie z Grześkiem Boćkiem było zaskoczeniem, nie spodziewała się bowiem, że go dzisiaj pozna. W ogóle nie przypuszczała, że to kiedykolwiek nastąpi, choć jeśli się nad tym głębiej zastanowić, mogła się domyślić, że się spotkają. W końcu wszystkie drogi prowadziły do tego wydarzenia: jej obecność na hali, jego znajomość z mulatką, zbieg okoliczności i czasu. Musiała jednak przyznać, że siatkarz zrobił na niej bardzo dobre pierwsze wrażenie. Chyba go tak trochę polubiła za jego otwartość, uśmiech i poczucie humoru. Grzesiek był taki naturalny w tej rozmowie, momentami ją nawet rozśmieszał. Wydawał się osobą, która jest w stanie dogadać się z każdym. Przez swoją budowę ciała oraz pogodne usposobienie przypominał jej takiego sympatycznego niedźwiadka.
Jako, że nie interesowała się siatkówką, jedyna opinia na jego temat dotyczyła stosunku chłopaka do jej koleżanki. Według Praczyk atakujący tak trochę próbował podrywać mulatkę. Mimo, że sąsiadka się wypierała tego ze wszystkich sił, brunetka miała własne zdanie na ten temat. Wiedziała jakie rzeczy mówił lub pisał jej zawodnik i tego nie dało się zaklasyfikować jako zwykły żart. Dzisiaj była świadkiem sytuacji, która jedynie potwierdziła jej przypuszczenia. Tego tekstu Boćka o skąpych strojach cheerleaderek nie mogła zaliczyć do dowcipów, tym bardziej, że zauważyła błysk w oku zawodnika. Jak na jej gust Grzesiek traktował to raczej jako podryw. Oczywiście nie ma to w sobie nic złego, w końcu Laurze nie można odmówić urody, więc to w zasadzie normalne, że spodobała się siatkarzowi. Bardziej niepokoiła ją reakcja szatynki, która nie widziała w tym nic złego. Dziewczyna wyśmiała twierdzenie Klaudii jakoby sportowiec się do niej zalecał. Forowicz nie chciała nawet słyszeć o tym, że powinna zapały bruneta przystopować. Twardo obstawała przy swojej wersji jakoby wszystkie te teksty były jedynie żartem. Nic nie robiła sobie z porad Klaudii, żeby zachowywała się ostrożniej.
Brunetka dopuszczała do siebie opcję, że to jednak ona się myli. Przecież nigdy nie miała chłopaka ani nawet osoby, która by się o nią ubiegała, więc nie wiedziała jak działają te wszystkie sprawy. Może atakujący rzeczywiście tylko tak się wygłupiał.  Zresztą, jej koleżanka zawsze potrafiła wyznaczyć granice między przyjaźnią a miłością. Nieraz poznając nowych facetów, zachowywała się wobec nich miło, ale gdy ci stawali się zbyt nachalni, odcinała się od tych znajomości. Mulatka w swoim sumieniu sama będzie wiedziała, kiedy Bociek posunie się o krok za daleko.
Jednocześnie dziewczyna nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że siatkarz naprawdę liczy na coś więcej niż zwykłe koleżeństwo. Gdyby to ona była na miejscu sąsiadki, na pewno poczułaby się zawstydzona i ucieszona takimi słowami zawodnika. Bezsprzecznie zaliczyłaby je jako podryw. W zdaniu bruneta nie znalazła nic, co mogłoby wskazywać, że tylko sobie żartował.
***
Dokładnie tydzień później Zaksa grała mecz w Olsztynie. Klaudia umówiła się z panem Gladyrem, że w przypadku meczów wyjazdowych będzie „przeprowadzała” się do jego mieszkania. Siatkarz zaznaczył, że jest raczej nieprzychylny pomysłowi, aby to Daria zamieszkała w domu dziewczyny przez te dwa czy trzy dni jego nieobecności, ale nie miał nic przeciwko spotkaniu z bliźniaczymi braćmi dziewiętnastolatki, tym bardziej, że jego córka nie mogła się go doczekać.
Wyjazd zespołu był zaplanowany na późne piątkowe popołudnie. Dziewczynka pożegnała się z ojcem bardzo spokojnie, bez łez i krzyków. Zapewne nie pierwszy raz była w takiej sytuacji, w końcu pan Jurij często wyjeżdżał z domu z racji swojego zawodu. Praczyk obserwowała scenę ze swego rodzaju roztkliwieniem. Kolejny raz uderzyło ją jak całkowicie inny staje się środkowy w obecności swojej pociechy. Aż miło było patrzeć, choć brunetka poczuła małe ukłucie w okolicach swojego serca. Na nią pan Gladyr nawet nie zerknął. Nie życzył powodzenia ani się nie uśmiechnął. Po prostu wyszedł z domu.
Oczywiście, niczego innego nie powinna się spodziewać. Przecież nic znaczyła nie dla swojego pracodawcy. Z jakiej racji miałby wykonać w jej stronę choćby najmniejszy gest? Równie dobrze mogłaby nie istnieć.
Gdy zostały same, Daria z podekscytowaniem zaczęła się szykować na wizytę w rodzinnym domu swojej opiekunki. Klaudia już kilka dni wcześniej otrzymała pozwolenie od pana Gladyra, by jego córka spotkała się z bliźniaczymi braćmi dziewczyny. I choć w samej zabawie całej trójki nie było nic nadzwyczajnego, to czterolatka ewidentnie była zachwycona całą sytuacją. Szybko polubiła się z dwojgiem chłopców, więc kiedy nadeszła pora pożegnania, Daria nieco się ociągała.
W ciągu dnia zdarzyły się też dwa albo trzy telefony od pana Jurija, który chciał skontrolować wydarzenia rozgrywające się pod jego nieobecność. Mimo, że dzwonił do brunetki, tak naprawdę chciał rozmawiać z córką i wyłącznie jej poświęcał swoją uwagę. Praczyk nieco dziwiło takie zachowanie pracodawcy, bo była pewna, że podczas meczów wyjazdowych pan Gladyr będzie chciał w końcu porozmawiać też z nią, w końcu to ona była za wszystko odpowiedzialna. Z drugiej strony jednak w postępowaniu siatkarza kryła się logika – on zapewne doskonale znał Darię i wiedział, kiedy dziewczynka tylko kłamie, że wszystko jest w porządku, a kiedy mówi prawdę.
Cały dzień układał się po myśli brunetki. Nie mając większych problemów z pilnowaniem małej, spodziewała się, że nic się nie może zepsuć. Ale potem nadeszła pora kąpieli. I rozpoczęła się masakra.


Wiem, wieeem, znowu zakończyłam w najmniej odpowiednim momencie. Mam nadzieję, że jeszcze raz mi wybaczycie i jako osoby piszące własne opowiadania poniekąd zrozumiecie :P Jak się Wam podoba nowy szablon? Ja jestem nim po prostu oczarowana ♥

piątek, 6 listopada 2015

Rozdział szósty - Obietnica


Minęło kilka dni, w ciągu których niewiele się zmieniło. Jurij odnosił się do opiekunki swojej córki z typową dla siebie chłodną obojętnością, co wciąż ją martwiło i nieco smuciło, choć brunetka oczywiście nie dzieliła się swoimi uczuciami z Laurą, doskonale zdając sobie sprawę, że zostałaby przez nią jedynie wyśmiana. Całkowicie inaczej zachowywała się koleżanka, która często opowiadała jej o swojej znajomości z Grześkiem Boćkiem. Para znajomych codziennie pisała ze sobą na facebooku, choć gdy widzieli się na hali wymieniali tylko uśmiechy oraz słowa powitania. Jej konwersacje z siatkarzem utrzymywały swój charakter, niejednokrotnie wywołując śmiech, bo chłopak naprawdę ją rozbawiał. Forowicz w dalszym ciągu nie sądziła, by atakującemu mogło chodzić o coś więcej, zrzucając odpowiedzialność za jego liczne dwuznaczności na typ poczucia humoru Grześka.
W sobotę Laura i Maks udali się na długo planowaną przez nich jednodniową wycieczkę do Mosznej. W miejscowości oddalonej od Kędzierzyna o niecałe pięćdziesiąt kilometrów znajdował się piękny zamek będący jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Opolszczyzny. Para zakochanych już od jakiegoś czasu chciała zwiedzić budynek, ale dopiero na przełomie września i października ich plany się urzeczywistniły. Zakochani najpierw weszli do zamku, aby obejrzeć wnętrza komnat, a następnie udali się na spacer po ogromnym ogrodzie otaczającym twierdzę,
- Pięknie tutaj jest – westchnął chłopak, uśmiechając się lekko. – Popatrz na te widoki.
Mulatka odwzajemniła gest, choć nie podzielała uczuć Palowskiego. Owszem, ładnie wyglądał ten zamek i roślinność, i strumyk, i cała reszta, ale szatynka nigdy nie należała do osób kochających przyrodę. Doceniała krajobrazy, lecz wystarczył jej jeden rzut oka zamiast kilkuminutowego wpatrywania się w jedno miejsce i wzdychania z zachwytu jak to miał w zwyczaju jej ukochany. W przeciwieństwie do niego, nie posiadała sobie ani krzty duszy marzyciela, romantyka czy kogokolwiek innego w tym rodzaju. Artystyczne zapędy informatyka równoważyła swoją odwagą, chęcią do wygłupów oraz impulsywnością.
- Zróbmy sobie zdjęcie na tych schodach – zaproponował Maks.
- Dobra, ale mogę usiąść na lwie? – spytała Forowicz, wskazując kamienną rzeźbę na końcu balustrady.
- Przestań się wygłupiać – roześmiał się szatyn, najwyraźniej biorąc jej słowa za żart.
Chłopak poprosił przechodzących obok nastolatków, aby zrobili im fotkę. Kiedy informatyk przytulił szatynkę, ustawiając się do zdjęcia, ta, pokonana, również objęła go wpół, uśmiechając się do obiektywu. Jeśli chodzi o ich fotografie, zawsze kończyło się tak samo. Mimo, że byli ze sobą półtorej roku, wszystkie fotki wyglądały identycznie. Na żadnej nie robili głupich min, mimo, że Laura prosiła o to za każdym razem. I za każdym razem Palowski stawiał na swoim, z czego wychodziła słodka fotografia dwójki zakochanych w sobie ludzi.  
- Nie możemy choć raz zrobić jakiegoś zwariowanego zdjęcia? – jęknęła dziewczyna.
- Kochanie, mówiłem ci, że ja nie umiem robić głupich min. Ale jeśli chcesz, to możesz sama zapozować.
- Nawet nigdy nie próbowałeś – wytknęła. – Dobra, w takim razie powydurniam się sama.
Kilkanaście ujęć i minut później para ruszyła w dalszą drogę. Trzymając się za ręce, przemierzali kolejne ścieżki ogrodu. Ze względu na porę roku, na drzewach mieniły się odcienie żółci, czerwieni i brązu. Opadłe liście wyścielały dróżki i szczęściły pod nogami.
- Wiesz co, zawsze o tym myślałem, ale teraz jestem już pewien, że chcę mieć tutaj sesję ślubną.
- Ale mam nadzieję, że ze mną! – udała oburzenie Laura.
- Oczywiście, że tak, jak mogłaś w ogóle pomyśleć coś innego – zapewnił ją informatyk, całując w skroń. – Nie wyobrażam sobie nikogo innego na tym miejscu.
- To masz szczęście, bo ja też nie – uśmiechnęła się szeroko i, wspinając się na palce, pocałowała go w usta. – Ale chyba jeszcze to przedyskutujemy. Nie chcę mieć tutaj sesji.
- Dlaczego? – zmarszczył brwi chłopak. – Weźmiemy ślub w maju, wtedy nie będzie ponuro, bo tutaj wszystko zacznie kwitnąć i będzie naprawdę ładnie. Tak kolorowo i radośnie.
- Nie chcę tutaj robić zdjęć ślubnych, bo to miejsce jest oklepane – wyjaśniła. – Chyba dziewięćdziesiąt procent małżeństw z Opolszczyzny przyjeżdża tutaj, żeby zrobić sesję.
- Co w tym złego?
- Nie chcę robić tak jak wszyscy. Mam zamiar wyszukać coś innego. Pojedziemy gdzieś, gdzie jeszcze nikogo nie było. Może tutaj jest ładnie, ale nie będę wpisywać się w schemat. Wymyślimy coś oryginalniejszego niż Moszna, w której była już każda młoda para. 
- Ale mi się tutaj podoba – sprzeciwił się Maks.
- Ale może w innym miejscu też ci się spodoba – odparowała Forowicz. – Przestań, nie będziemy się teraz o to kłócić chyba?
- Nie. Tylko, że ja nie odpuszczę.
- Ja też nie, nudziarzu – obiecała, posyłając mu zawadiacki uśmiech.
***
Zdjęcia z wyjazdu do Mosznej zdołała przejrzeć dopiero w niedzielę wieczorem. Choć żałowała, że jej chłopak nie dał się namówić na parę luźniejszych fotografii, była zadowolona z ogólnego całokształtu. Na wspólnym zdjęciu wyszli naprawdę uroczo, a łączące ich uczucie rzucało się w oczy. Kiedy szatynka opublikowała fotografię na facebooku, spodziewała się wszystkiego… ale nie takiej reakcji siatkarza.
Grzegorz Bociek: witaj Lauro
Laura Forowicz: witaj, Grzegorzu
Grzegorz Bociek: co to za Maksymilian z tej foty, którą wrzuciłaś?
Laura Forowicz: oo, widzę, że dzisiaj zaczynamy z grubej rury
Laura Forowicz: to mój chłopak
Grzegorz Bociek: jak to?
Grzegorz Bociek: przecież ja będę Twoim chłopakiem
Laura Forowicz: przestań się zgrywać :D
Grzegorz Bociek: nie zgrywam się
Grzegorz Bociek: zobaczysz, że Cię zdobędę
Laura Forowicz: hahaha
Laura Forowicz: co za odważne fejsowe deklaracje, aż się zaniepokoiłam :D
***
Mimo, że mulatka obróciła rozmowę z atakującym w żart, nie potrafiła pozbyć się uczucia niesmaku. Z jednej strony Bociek rzeczywiście ją rozbawił taką deklaracją. „Przecież ja będę Twoim chłopakiem” zabrzmiało jak obietnica, że zawalczy o jej serce, a co więcej – jest pewien, że je zdobędzie. Śmieszyło ją, że pisał jej takie rzeczy przez facebooka, niczym niedorozwinięty emocjonalnie nastolatek. Nie mogła brać go na poważnie, dlatego też wyśmiała jego pomysł. A z drugiej strony jednak, trochę się na kolegę zdenerwowała. „Zobaczysz, że Cię zdobędę” było nieco bezczelnym stwierdzeniem, tym bardziej, że już miała chłopaka i nie zamierzała go zmieniać. Żarty żartami, lubiła poczucie humoru Grześka, lecz tym razem przesadził. Nie zamierzała robić mu z tego tytułu awantury (póki co), ale liczyła, że to pierwsze i ostatnie tego typu zachowanie z jego strony.
***
- Lauro – odezwał się atakujący, z powagą kiwając głową.
- Grzegorzu.
- Czy zechciałabyś mnie zaszczycić chwilą konwersacji, piękna pani?
Mulatka nieznacznie się uśmiechnęła. Chłopak zaczepił ją, gdy szła do szatni po skończonym treningu. Rozpoczęcie sezonu było już w najbliższą sobotę, więc Olka dawała im maksymalny wycisk na powtarzanych do znudzenia układach i czepiała się najmniejszych niedoskonałości. Dziewczyna była zmęczona, ale mimo to zatrzymała się obok zawodnika.
- Zechciałabym, drogi panie. Cóż to takiego pragniesz mi przekazać?
- Chcę wyrazić swój zachwyt nad dodaną wczoraj fotografią. Zaiste, wyglądasz na niej wspaniale. Inne winny zazdrościć ci twej urody.
- Wielce pan łaskawy, kierując do mnie te słowa.
- Jedynie prawdę powiadam.
- Podziękować pragnę zatem za komplement.
***
- Pani Klaudio, chciałbym z panią chwilę porozmawiać, proszę się jeszcze nie zbierać do domu.
Dziewczyna usłyszała powyższe słowa, gdy tylko pan Gladyr pojawił się w mieszkaniu. Żadnego „dzień dobry”, nie wspominając już o uśmiechu, jedynie ta prośba, która nawet nie zabrzmiała jak prośba, mimo, że jej pracodawca użył odpowiedniego słowa. Wypowiedział to zdanie oschle. Czyli w sumie totalnie w jego stylu. Praczyk nie odważyła się nawet spojrzeć w oczy mężczyzny. Potulnie stanęła przy kuchennej szafce, czekając aż siatkarz poświęci jej swoją uwagę. Jednocześnie zastanawiała się co takiego zrobiła źle. Nie przypominała sobie, żeby któregoś razu zignorowała polecenia pana Jurija, bo każdego dnia ściśle przestrzegała ustanowionych przez niego reguł. Czy mogła powiedzieć przy Darii coś niestosownego? Nie należała do osób przeklinających co drugie słowo, więc na pewno nie wymknął się jej żaden wulgaryzm. Raczej nie opowiadała jej też jakichś strasznych czy dziwnych historii. Obserwując jak sportowiec wita się ze swoją córką, stresowała się coraz bardziej, wymyślając coraz to nowsze i głupsze powody dla których mogłaby zgarnąć naganę.
Choć pan Gladyr nie określił jasno, że zrobiła coś złego, brunetka nie potrafiła myśleć inaczej. Tak samo jak nie potrafiła się go nie bać. No dobrze, może „strach” to za duże słowo, aby określić jej emocje. Odczuwała jednak coś w rodzaju respektu wobec pracodawcy. Być może zupełnie niepotrzebnie tak przeżywała jego zachowanie. W końcu Laura ostrzegała ją, że siatkarz ma taki styl bycia, co obserwacje Praczyk potwierdziły w stu procentach, więc nie powinna się tym przejmować. A zresztą, co takiego strasznego mógłby jej zrobić? Przecież pan Jurij jej nie zabije ani nie pobije. Może i był chłodny, ale dziewczyna w życiu nie posądziłaby go o przemoc. Jeśli miał wobec niej jakieś zastrzeżenia, to najgorsze co mogłoby ją spotkać, to ewentualne zwolnienie z pracy. Jeżeli tak się stanie, najwyżej poszuka czegoś innego. Brunetka szukała problemów tam, gdzie ich nie było, ale nie umiała pozbyć się swoich czarnych myśli.
Gdy mężczyzna przytulił córkę na powitanie i wziął ją na ręce, w końcu zwrócił się w stronę Klaudii, która nerwowo przełknęła ślinę pod ciężarem jego spojrzenia. Mężczyzna w końcu przedstawił jej sprawę, przez którą ją zatrzymał.
- Dobrze, możemy tak zrobić – obiecała po wysłuchaniu jego słów. – Jeśli Daria nie ma nic przeciwko, to ja tym bardziej. 

Stęskniłam się za Zaksą, Plusligą i Zaksą. To tyle, ściskam! :)