Pan Jurij
ledwo co zamknął za sobą drzwi, gdy córka rzuciła się mu na szyję. Zdziwiony
mężczyzna uścisnął dziewczynkę, ale nie zdążył zapytać czym spowodowane jest
takie entuzjastyczne powitanie.
- Tato, mam
dla ciebie niespodziankę!
Siatkarz
zerknął na stojącą kilka kroków dalej opiekunkę. Ta jedynie się uśmiechnęła.
- Będzie pan
zadowolony.
Blondyn
przeszedł do pokoju czterolatki i usiadł na łóżku. Kompletnie nie wiedział
czego się spodziewać. Raczej nie chodziło o rysunek czy budowlę z klocków,
które mogłaby zrobić dla niego Daria. Córka przygotowała coś innego, coś z
czego była wyjątkowo zadowolona. Nie tylko zresztą ona, bo pani Klaudia też
wyglądała jakby miała w tą niespodziankę swój wkład.
Pociecha
stanęła na środku pokoju, splatając ręce za sobą i w końcu się odezwała.
- Zasnął Jezus ze swą matką, aniołki czuwają, a
do żłobka z daleka królowie zjeżdżają.
Brunetka
zaczęła bić brawo. Kompletnie oniemiały Gladyr nadal nie do końca rozumiał co
przed chwilą się przed nim rozegrało. A może wręcz przeciwnie – może właśnie
rozumiał, ale głęboko wierzył w to, że coś wydedukował źle. Z wyjaśnieniami
pośpieszyła jego pracownica.
- Daria
dostała rolę w przedszkolnych jasełkach jako aniołek.
- Nauczyłam
się z panią Klaudią mojego tekstu na pamięć – wtrąciła się zadowolona z siebie
Daria. – To nasza niespodzianka. Jak ci się podobało?
Sportowiec
nadal nie umiał wydusić z siebie słowa, choć zdawał sobie sprawę, że powinien w
tym momencie pochwalić córkę, powiedzieć jej, że jest zdolna i że jest z niej
dumny. Te zdania tak łatwo ułożone w jego głowie nie potrafiły jednak przejść
mu przez gardło. Zamiast tego wyciągnął ręce w stronę małej i mocno ją
wyściskał.
- Daria, muszę
porozmawiać z panią Klaudią – powiedział mężczyzna, odsuwając się wreszcie od
czterolatki. – Pobawisz się przez chwilę?
***
Brunetka nie
potrafiła przestać się uśmiechać. Wiedziała, że jej pomysł był strzałem w
dziesiątkę! Pan Jurij był absolutnie zachwycony. Chyba nawet wzruszony, skoro
odjęło mu mowę. Jego mina była lepsza niż mogła sobie wyobrazić: na twarzy jej
pracodawcy malowało się niedowierzanie, zaskoczenie i wzruszenie razem wzięte.
Najlepszym obrazkiem było jednak to przytulenie córki, które wyrażało więcej
niż jakiekolwiek słowa. Teraz znalazła się w kuchni sam na sam z panem Gladyrem
i nie ukrywała, że czekała na swoją nagrodę.
- Co pani
najlepszego wymyśliła?
Cała pewność
siebie uleciała z dziewczyny, zastępując pozytywną energię uczuciem pustki i
nerwowym bólem brzucha. Ton jakim jej pracodawca zadał to pytanie był
zimniejszy i bardziej oschły niż jakiekolwiek
słowa, które od niego usłyszała. Nawet na samym początku ich współpracy nigdy
nie odniósł się do niej w taki sposób. Pan Jurij był wycofany i mrukliwy, ale w
jego postawie ani razu nie było wrogości. Zachowywał się obojętnie, a to
całkiem coś innego niż wrogość, której bezskutecznie dopatrywała się Laura.
Praczyk w żadnej sytuacji nie czuła się atakowana przez pana Gladyra. Aż do
dzisiaj.
- Słucham? –
zapytała słabo.
- Co to miało
być? – warknął mężczyzna. – Co to za uczenie czegokolwiek Darii za moimi
plecami? Dlaczego nic mi pani nie powiedziała o tych jasełkach? Co pani w ogóle
sobie myślała? Chyba jasno się wyraziłem, że chcę być informowany o wszystkim,
co dotyczy córki, prawda? Jak długo to w ogóle trwa? Od kiedy pani wiedziała o
przedstawieniu i nie raczyła mi pani pisnąć nawet słowa?
- Od jakichś
dziesięciu dni…
- Od dziesięciu dni nie znalazła się ani
jedna okazja, żeby mi o tym powiedzieć?
- To miała być
niespodzianka… - próbowała się usprawiedliwić dziewczyna.
- Bardzo
nietrafiona! – huknął sportowiec. – Daria nie będzie brać udziału w żadnych
jasełkach. Gdyby raczyła mi pani powiedzieć o tej roli, nie byłoby tematu.
Teraz wszystko się zepsuło i na pewno nie ja będę to naprawiał. Pani zadaniem
na jutro jest wytłumaczenie Darii, że nie będzie żadnym aniołkiem w żadnych
jasełkach. Nie będzie jej nawet na widowni, tylko zostanie ze mną w domu. Nie
wiem jak to pani zrobi, żeby obyło się bez jej zawodu. To wszystko, może już
pani iść.
***
Klaudia nie
uważała siebie za twardą dziewczynę, po której wszelkie niepowodzenia spływały jak woda po kaczce. Jednocześnie nie była też
typem wrażliwca, którego wzruszają lub smucą proste gesty. Swoją emocjonalność
stawiała idealnie pośrodku tych dwóch postaw. Łzy mogły się pojawić przy
jakichś znaczących wydarzeniach, przy ślubie albo przy zerwaniu z długoletnim
partnerem. Tak przynajmniej się jej wydawało w czysto teoretycznych
rozważaniach. Nigdy nie przeniosła ich na praktykę, bo dotychczas nie spotkała
się z żadnym tak szczęśliwym bądź smutnym zdarzeniem, aby z tego powodu płakać.
Jeśli miałaby się cofnąć w przeszłość i do swoich przemyśleń dodać sytuację, w
której zgarniała reprymendę od szefa, też zapewne uznałaby, że nie jest do
powód do łez. Dlaczego więc płakała?
Choć, gdyby
się nad tym zastanowić, Praczyk nie załamała się przez tą naganę, a jej skutki.
Nie trudno było je przewidzieć. Tak misternie budowana więź między nią a panem
Gladyrem, przedzieranie się przez wszystkie jego mury obronne, każdy krok
naprzód został właśnie zmarnowany. Ona nawet nie wróciła do punktu wyjścia, ale
została wyrzucona jeszcze dalej do tyłu. I chyba właśnie dlatego płakała – bo
straciła cenną nić porozumienia z panem Jurijem. Niestety nie sądziła, by udało
się ją odbudować, gdyż mężczyzna naprawdę się na nią zdenerwował.
Niespodzianka
okazała się niewypałem. Klaudia błędnie zinterpretowała milczenie pana Gladyra.
To nie było zaniemówienie z zachwytu, lecz ze złości. On po prostu nie wiedział
co powiedzieć i jak zareagować przy zadowolonej z siebie Darii. Siatkarz był
naprawdę wkurzony, dziewczyna doskonale to widziała. Nie miała pojęcia jak
wyjaśnić podopiecznej, że nie wystąpi na jasełkach.
Kompletnie nie
rozumiała decyzji pana Jurija. Oczywiście, skoro nie chciał iść na
przedstawienie, było logiczne dlaczego tak się zdenerwował. Nie wiedziała
jednak dlaczego na nie nie idzie. Nie potrafiła wymyśleć ani jednego sensownego
powodu. Nie odważyłaby się też zapytać o to swojego pracodawcy. Jak można nie
chcieć zobaczyć swojej córki podczas jej występu? Jak można nie chcieć, by
brała ona udział w przedstawieniu? Co w tym takiego złego? Przecież w taki
sposób dzieci się rozwijają. Chyba każdy rodzic chce mieć utalentowane
dziecko?...
Brunetka
westchnęła, ocierając łzy. Miała nadzieję, że nowy dzień nigdy nie nadejdzie,
bo nie wiedziała jak się z nim zmierzyć. Nie wiedziała, czy trudniejsze będzie
spotkanie z panem Gladyrem, czy z jego córką. Pracodawca jest na nią zły i nie
miała pojęcia czego się po nim w tej sytuacji spodziewać. Liczyła, że mężczyzna
zwyczajnie ją zignoruje, jak to robił na początku ich współpracy. Nagle okazało
się, że jego milczenie nie było najgorszą rzeczą jaka mogła się jej przytrafić.
Jeśli chodzi o Darię, to nie miała najmniejszego pomysłu jak wytłumaczyć
czterolatce, że nie weźmie udziału w jasełkach i że ich praca poszła na marne.
Bała się tej rozmowy, tym bardziej, że ona sama na wszystko tak nakręciła
dziewczynkę. Klaudia nie wiedziała jak w ogóle się do niej zabrać. Najchętniej cofnęłaby
albo zatrzymała czas. Doskonale zdawała sobie jednak sprawę, że nie jest to
możliwe i że będzie musiała się zmierzyć z jutrzejszym dniem oraz zadaniem,
które postawił jej pracodawca.
Po niezbyt
dobrze przespanej nocy nastał poranek. Brunetka nie znalazła żadnego sposobu na
rozwiązanie swojego problemu. Dręczące ją kłopoty były wyraźnie wypisane na jej
twarzy, bo jej mama szykująca bliźniaki do przedszkola od razu zapytała córki
czy wszystko w porządku. Praczyk wyparła się prawdy, nie chcąc tłumaczyć
rodzicielce całej sytuacji. Kiedy jednak podobne pytanie padło z ust Laury,
dziewczyna przyznała się do swojego problemu, opisując koleżance wczorajsze
wydarzenia.
- Nie wierzę! –
zawołała zbulwersowana szatynka. – Naprawdę on nie chce iść na jasełka? Co za
idiota!
- Przes…
- Nie ,
Klaudia – przerwała sąsiadce. – Nie będziesz dzisiaj go bronić. Dostałaś opierdol
za to, że nauczyłaś Darię roli, bo pan Gbur wymyślił, że ona nie weźmie udziału
w przedstawieniu. Serio? Zrozumiałabym, gdyby powiedział, że sam chciał z nią
poćwiczyć albo gdyby cię okrzyczał, bo samowolnie zrobiłaś co ci się chciało. Ale
opieprz dlatego, że on nie ma zamiaru iść na jasełka? No bez przesady. Widzisz,
miałam rację, że on jest gburem. Co w tym takiego złego? Jeśli nie miał zamiaru
iść, to mógł zmienić zdanie. Czy on jest ślepy i nie widzi, że Darii też zależy
na tym przedstawieniu? Tutaj już nawet nie chodzi o to jak ciebie potraktował, ale
jak postępuje wobec swojej córki. Myślałam,
że dla niej jest się w stanie poświęcić, ale widzę, że nawet ona nie jest
wystarczająco ważna. Boże, ale się przez niego zdenerwowałam! Głupota w czystej
postaci. Jaki jest wysoki, taki głupi.
Praczyk parsknęła
śmiechem. Porównanie Laury ją rozbawiło, a na jej ustach zagościł uśmiech po
raz pierwszy od czasu wczorajszej reprymendy.
- Najgorsze
jest to, że muszę powiedzieć Darii, że nie będzie aniołkiem. I nie mam pojęcia
jak to zrobić.
- Ja uważam,
że to on powinien z nią porozmawiać, to jest jego durne urojenie, że nie chce
pójść na jasełka.
- Gdyby nie
mój pomysł z niespodzianką, nie byłoby w ogóle tematu. Ja muszę to naprawić.
- Ja bym na
twoim miejscu pogadała jeszcze raz z panem Gburem i kazała sobie wytłumaczyć
dlaczego on nie chce iść na jasełka, a potem dopiero ewentualnie wyjaśnić to
Darii. Co takiego masz do stracenia? I tak jest na ciebie zły.
Tak, tak, styl rozdziału jak jego tytuł. Czy kiedyś odbiję się od tego stylistycznego dna? -.- I przepraszam za opóźnienie, to dlatego, że nie miałam znowu napisanego rozdziału i kończyłam go w dopiero dzisiaj. PS. Droga Julio, jeśli chodzi o ten usunięty komentarz to nic złego nie napisałaś! Ja sama nie wiem jak on się usunął, bo ja na pewno nic takiego nie klikałam, może ktoś mi się włamał na konto oO Mam nadzieję, że nie czujesz się urażona :( Przepraszam, ale naprawdę nie wiem jak to się stało :/