czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział czterdziesty czwarty - Magnes

Choć bała się tego, co może usłyszeć w odpowiedzi, Klaudia miała zamiar zapytać się siatkarza z czego wynika jego ostatnie zachowanie. Domysły i teorie tylko ją wyczerpywały. Mimo, że jej przyjaciółka uważała, że nie ma o co się stresować, dziewczyna nie potrafiła pozbyć się złych przeczuć. Praczyk odnosiła wrażenie, świat jedynie czeka, by rozsypać się na tysiące kawałków.
Kiedy Jurij w końcu pojawił się w domu, a brunetka wydusiła z siebie swoje spostrzeżenia i obawy, zapytała czy jego dystans jest spowodowany zaproszeniem na studniówkę, mężczyzna wyglądał na szczerze zdziwionego.
- Nie chodzi o studniówkę – zaprzeczył, a dwudziestolatka na chwilę odzyskała nadzieję. – Ale masz rację, odsunąłem się ostatnio od ciebie.
- Dlaczego? – spytała słabo. – Zrobiłam coś źle?
Siatkarz rzucił jej ciężkie spojrzenie. Zanim jednak zdążyła przeanalizować swoją postawę, Gladyr usiadł obok niej, ukrywając twarz w dłoniach.
- Nie ty. To ja. Ja znowu nawaliłem.
Klaudia nie rozumiała kompletnie nic. Nie wiedziała co ma na myśli Jurij, nie miała pojęcia o czym mówi. Widziała, że sportowiec nagle stał się przygnębiony i że zmaga się z jakimś problemem. Chciała go pocieszyć, lecz podświadomie czuła, że to nie on będzie zraniony na koniec tej rozmowy.
- Nie zastanawiało cię nigdy co stało się z mamą Darii?
Dziewczynę tak zaskoczyło pytanie Gladyra, że zdołała tylko kiwnąć głową.
- Marina, tak miała na imię moja żona, nie żyje.
- Przykro mi… - wydusiła z siebie.
- To moja wina, że nie żyje.
Dwudziestolatka mogła się tylko gapić na mężczyznę. Z każdym kolejnym jego słowem była coraz bardziej zagubiona i zdezorientowana. Co to znaczy, że jego żona umarła z jego winy? Przecież Jurij nie był mordercą!
- To stało się kiedy Daria miała półtorej roku. Grałem wtedy w Warszawie, zdążyliśmy się już w Polsce zadomowić. Zawodowo szło mi nieźle, byłem w formie, dawałem z siebie wszystko na treningach, zgarniałem pozytywne opinie. Tamtego wieczoru Daria zachorowała. Po prostu zaczęła gorączkować, była rozpalona, a my jak na złość nie mieliśmy w domu żadnego leku, który mógłby jej pomóc. Marina prosiła mnie, żebym pojechał do apteki, ale ja byłem zmęczony po całym dniu w klubie, więc dałem jej kluczyki do auta i kazałem jechać samej. Było już późno, bo dochodziła jedenasta. Marina pojechała… i zginęła w wypadku samochodowym.
  Praczyk nie wiedziała o czym pomyśleć najpierw. O swoim całkowitym niedowierzaniu w opowiedzianą przez zawodnika historię? O współczuciu dla Darii, która nigdy tak naprawdę nie poznała swojej mamy? O współczuciu dla Jurija, który musiał uporać się ze stratą żony i opieką nad małym dzieckiem jednocześnie?  Tysiące spostrzeżeń kłębiło się w jej głowie, mieszało się z niemałym szokiem wywołanym przez słowa Gladyra.
- Bardzo mi przykro… - powiedziała cicho. – Ale nie rozumiem dlaczego siebie o to obwiniasz, przecież…
- To moja wina! – wyrzucił z siebie. – To ja miałem jechać do tej głupiej apteki, ona mnie o to prosiła. Nie chciało mi się, bo zmęczenie po treningu i lenistwo było dla mnie ważniejsze niż zdrowie córki. Wolałem odpoczywać, zrzucić swoje obowiązki na innych. Gdybym to ja pojechał, Marina nadal by żyła. Nie spotkałaby na drodze tamtych pijanych chłopaków, którzy staranowali jej samochód. Ona zginęła tam od razu, nie miała najmniejszych szans. To ja powinienem być na jej miejscu.
Blondyn popatrzył na nią ze szklankami w oczach. Ten widok podziałał na nią paraliżująco. Było coś bardzo wymownego i silnego w męskich łzach. Jej serce pękało z bólu, tylko dlatego, że widziała cierpiącego Gladyra, na którym jej tak szalenie zależało. Niewiele się zastanawiając, objęła sportowca, przytulając go ze wszystkich sił.
Nie ulegało wątpliwości, że właśnie to wydarzenie sprzed lat jest powodem alienacji Jurija. Jego dystans do innych ludzi, mrukliwy styl bycia, brak uśmiechu – to wynik ogromnej straty. Choć od początku podejrzewała, że charakter mężczyzny nie wziął się znikąd, prawda była dla niej zaskoczeniem. Oczywiście ta tragedia na pewno odmieniła jego życie, ale nie spodziewała się, że Gladyr aż tak bardzo się o nią obwinia. Jego wyrzuty sumienia były zdecydowanie przerysowane, nie sądziła jednak, żeby siatkarz widział ten wypadek z innego punktu widzenia niż jego własny.
- Wiesz, że jedynymi winnymi są ci pijani chłopacy? – zapytała delikatnie, odsuwając się od niego. – To oni wsiedli za kierownicę, gdy powinni zamówić taksówkę. Nie ma żadnej winy po twojej stronie.
- Nieprawda – stwierdził twardo, wyplątując się z jej objęć. – Dobrze wiem, że to przeze mnie. Przez mój egoizm cierpią inni.
- Przecież nie mogłeś tego przewidzieć – zaprotestowała. – To był wypadek.
- To moja wina – powtórzył z uporem. – Jestem jak magnes przyciągający nieszczęścia, z tą tylko różnicą, że dotykają one innych. Nie mogę pozwolić, żebyś ty też na tym ucierpiała.
- Słucham? – spytała, pełna najgorszych przeczuć.
- Nie… nie możemy być razem. Nie przeżyję jeszcze jednej takiej straty.
Praczyk chciała protestować. Chciała krzyknąć, że nie zgadza się na żaden z pomysłów blondyna, ale jego słowa płynęły nieprzerwanie, wbijając sztylety w jej serce.
- To tylko kwestia czasu, kiedy to wszystko się powtórzy. Nie mogę cię na to narażać. Nie uczę się na własnych błędach. Pamiętasz jak tydzień temu rozmawialiśmy o twojej studniówce? Naprawdę chciałem z tobą tam pójść. Wierzyłem, że nam się uda. A potem pozwoliłem ci wrócić samej do domu. Rozumiesz, co to dla mnie znaczyło? To jak powrót do przeszłości. Znowu przez własne lenistwo i niechciejstwo naraziłem innych na niebezpieczeństwo. Było już tak późno, nie powinienem wypuszczać cię samej. Powinienem cię przekonać, żebyś została. To mogło się skończyć tak samo jak z Mariną.
- Nic mi się nie stało.
- Dla mnie się stało. Udowodniłem sobie, że niczego mnie tamten wypadek nie nauczył. Nie mogę pozwolić sobie na kolejne błędy. Musimy się rozstać, Klaudia. Będziesz szczęśliwsza z kimś innym. Ze mną to się skończy tylko kolejną tragedią.
- Nie – zaprotestowała słabo. – Zakładasz od razu najgorsze.
- Po prostu siebie znam. Nie możemy tego dłużej ciągnąć.
- Przestań – poprosiła, czując jak napływają jej łzy do oczu.
Mimo, że wzrok mężczyzny przepełniony był bólem, było w nim o wiele więcej stanowczości. Dwudziestolatka doskonale zdawała sobie sprawę, że żadne z jej argumentów nie zmienią decyzji Gladyra. Zresztą, nawet ich tak wiele nie miała, skupiając się bardziej na tym, że sportowiec właśnie z nią zrywa.
- Przykro mi. Ta decyzja wyjdzie ci na dobre. Nade mną ciąży tylko fatum tragedii.
Nie chciała dłużej tego słuchać. Choć zupełnie nie popierała decyzji Jurija, wiedziała, że tym razem nic nie uda się jej wywalczyć. Musiała jak najszybciej opuścić to mieszkanie. Nie obchodziło ją to, czy siatkarz zobaczy jak wybucha płaczem, ani czy wróci do domu z kompletnie rozmazanym makijażem. Pragnęła po prostu zostać sama, przestać patrzeć na pomieszczenia, z którymi wiązało się tyle cudownych wspomnień. Na kuchnię, gdzie miał miejsce ich pierwszy pocałunek, ich pierwsza randka, ich pierwsze rozmowy. Na salon, gdzie tydzień temu prawie zwariowała z radości, kiedy blondyn okazywał jej tyle namiętności. Na kanapę, gdzie nocowała parę miesięcy temu, na której uświadomiła sobie co naprawdę czuje do jej właściciela.
Trudno powiedzieć, czy trudniej było jej się uporać ze świadomością, że te wszystkie chwile już nie wrócą ani się nie powtórzą, czy z samotnością, na którą nie potrafiła znaleźć lekarstwa, czy może z bólem rozrywającym jej ciało od środka. Choć wylała z siebie tony łez, wcale nie poczuła się lepiej. Nie potrafiła znaleźć sobie zajęcia, bo wszystko wydawało się bezsensowne. Nie chciała ani oglądać telewizji, ani czytać książek, nie wspominając już o nauce. Najlepiej czuła się na własnym łóżku, pogrążona we własnym żalu, mimo, że jednocześnie nienawidziła tego ciągłego rozpamiętywania. Nie spodziewała się, by cokolwiek lub ktokolwiek mógł jej pomóc. Ukrywała się przed swoimi rodzicami, rodzeństwem, nawet przed Laurą, nie mając zamiaru opowiadać im o swoim złamanym sercu.
Czas na podzielenie się prawdą na pewno przyjdzie, lecz na razie nie mogła przeżywać tego koszmaru ponownie. Nie mogła słyszeć tych samych słów dwa razy w ciągu jednego dnia – nawet, jeśli ten drugi raz byłby wypowiedziany jej ustami. Może jutro będzie łatwiej, ale szczerze w to wątpiła.
Nie umiała nawet nienawidzić mężczyzny za to, co jej zrobił. Nie potrafiła przekłuć swojego smutku w złość. Marzyła jedynie o tym, żeby zmienił zdanie, a ona bez wahania wszystko by mu wybaczyła. Zbyt dobrze jednak znała Gladyra. Doskonale wiedziała, że to definitywny koniec. W jakimś stopniu nawet rozumiała jego decyzję. Rozstał się z nią, wierząc, że w ten sposób ochroni ją przed samym sobą. Poniekąd był to piękny dowód przywiązania. Nie ulegało jednak wątpliwości, że wolałaby, żeby okazał swoje uczucia w zupełnie inny sposób. W sposób, który nie doprowadziłby ją do łez ani by jej tak bardzo nie załamał.
Z chlipnięciem sięgnęła po kolejną chusteczkę. W końcu, już tylko to jej zostało. 

Wiecie co, myślałam, że ktoś wysunie teorię, że nagłe chłodne zachowanie Jurija ma związek z tym, że Klaudia nie została na noc, a on chciał ją zaciągnąć do łóżka :D Ale widzę, że jednak mu ufacie. No i zdaję sobie sprawę, że w realnym świecie taka historia śmierci żony kogoś znanego na pewno byłaby opowiedziana przez media, ale na potrzeby opowiadania zakładamy, że wszystko pozostało w tajemnicy.

piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział czterdziesty trzeci - Przeczucie

Trudno powiedzieć, w którym momencie Klaudia zaczęła baczniej przyglądać się Jurijowi. Pewnego dnia zauważyła po prostu, że coś jest nie tak. Mężczyzna był roztargniony, patrzył na nią pustym wzrokiem, mechanicznie odpowiadał na pytania, a jego pieszczoty nie miały w sobie dawnej czułości. Chyba właśnie ten ostatni aspekt zaalarmował brunetkę. Nie dało się zignorować jego pocałunków wykonywanych jakby za karę, zbyt szybko kończonych albo zbyt często unikanych. Przytulał ją krócej i słabiej, prawie w ogóle jej nie dotykał. Trzymał dziwny dystans i choć nie rzucał jej zimnych, obojętnych spojrzeń, Praczyk z dnia na dzień czuła się coraz gorzej.
Kiedy opowiedziała o swoich obawach Laurze, dostała niezłą burę. Jej sąsiadka stanowczo nakazała wziąć się w garść i przestać wymyślać niestworzone historie. Cheerleaderka twierdziła, że przecież do tej pory siatkarz jasno mówił jej czego oczekuje i był z nią boleśnie wręcz szczery. Większość czarnych myśli Klaudii nie miało pokrycia z rzeczywistością, więc nie powinna znowu wariować.
Mimo, że dziewczyna doskonale widziała, że Forowicz stara się ją podbudować na duchu i naprawdę wierzy, że te problemy istnieją tylko w jej głowie, nie potrafiła o tym zapomnieć. Z Gladyrem rzeczywiście było coś nie w porządku. Co prawda dwudziestolatka już niejednokrotnie wcześniej spodziewała się z jego strony różnych strasznych rzeczy, które ostatecznie się nie wydarzały, lecz tym razem naprawdę było inaczej. Jej intuicja uruchamiała ostrzegawczą syrenę i migające czerwone światła za każdym razem, gdy zawodnik odsuwał ją od siebie albo nieszczerym uśmiechem próbował zamaskować swoją burzę myśli.
Przełomową chwilą, niejako potwierdzającą wszystkie jej przeczucia był piątkowy wieczór. Początek weekendu zawsze był dniem, w którym Klaudia zostawała u mężczyzny dłużej niż zwykle – w końcu nie musiała następnego ranka wstawać do szkoły, więc mogła spędzić z nim tą godzinę czy dwie więcej. Tym razem jednak już około wpół do szóstej Jurij zerkał na zegar, jakby dając jej do zrozumienia, że powinna wreszcie wracać do domu. Mimo, że nie wyprosił jej werbalnie, jego gesty zdawały się być jednoznaczne. Wymowne spojrzenia w stronę czasomierza, niechętnie odwzajemniane pocałunki, niemrawe odpowiedzi na pytania, trzymanie ją na dystans – dwudziestolatka mogła wyciągnąć tylko jeden wniosek. Jurij nie chciał jej towarzystwa. Nie zamierzała się mu narzucać i gdy parę minut po szóstej oznajmiła, że czas się rozstać, wydawało się jej, że na twarzy Gladyra dostrzegła ulgę.
Trudno nazwać to ciosem prosto w serce, bo przecież nic się nie stało. Brunetka nie umiała jednak powstrzymać przygnębienia, smutku w oczach i ogromnej guli stojącej jej w gardle. Niewiele jej brakowało do płaczu i wstrzymywała ją chyba tylko myśl, że jeśli już zacznie to nigdy nie przestanie wylewać z siebie łez. Była na skraju rozpaczy. Mimo, że tak w gruncie rzeczy nie miała żadnej potwierdzonej informacji, sygnały wysyłane przez sportowca prowadziły ją tylko do jednego wniosku.
- On ze mną zerwie – uznała, patrząc tępo w ścianę.
- Przecież dopiero co byłaś pewna, że pójdzie z tobą na studniówkę! – zaprotestowała Laura, która wyraźnie już nie wiedziała jak przemówić swojej przyjaciółce do rozumu.
- Wiesz, jakby się nad tym zastanowić, to od tej studniówki wszystko się zaczęło – uświadomiła sobie nagle dziewczyna. – Tydzień temu go zaprosiłam, potem zaraz następnego dnia on odwołał nasze spotkanie, bo niby szedł z Darią na basen, a później już się potoczyło to całe jego dziwne zachowanie, unikanie pocałunków, to dzisiejsze sugerowanie, że powinnam już iść… Mogłam w ogóle nie poruszać tego tematu! – wyrzuciła sobie Praczyk. – Przecież spodziewałam się, że to będzie nie na miejscu i…
- Klaudia! – fuknęła cheerleaderka. – Uspokój się, z tego co pamiętam, to obiecał ci, że zrobi co w jego mocy, żeby ci towarzyszyć. Naprawdę uważasz, że kłamał? Bo z tego co opowiadałaś, to wydaje mi się, że on raczej zawsze był z tobą szczery, bez względu na to, czy miał do powiedzenia jakieś dobre albo złe wieści.
- Tak, ale…
- Powinnaś się go spytać o co chodzi. Snucie domysłów nikomu nie wyjdzie na dobre. Pogadaj z nim. Niech ci wyjaśni skąd to zachowanie. Założę się, że będziemy się potem z tego śmiały, ale widzę, że dręczy cię ta sprawa, dlatego uważam, że musisz z nim porozmawiać.
***
Choć Forowicz ze wszystkich sił zapewniała swoją sąsiadkę, że jej obawy są wytworem wyobraźni, w głębi duszy sama się nieco bała tego, co przyniesie przyszłość. Opowieści Klaudii naprawdę nie brzmiały zbyt pozytywnie, ale szatynka nie mogła pozwolić sobie na podzielenie jej czarnych myśli. Musiała wspierać dwudziestolatkę i niemal wmawiać jej, że to się jej tylko wydaje. W przeciwnym razie Praczyk całkiem by się rozsypała. Gdyby tylko ktoś podzielał jej strach, byłoby to niejako potwierdzenie, że dzieje się coś złego. Przyjaciółka już teraz, gdy nie wiedziała nic pewnego, była na skraju załamania.
Jej reakcja dała też ostro do myślenia samej Laurze. Dziewczyna nie mogła nie przypomnieć sobie tych chwil, gdy Maks z nią zerwał. Doskonale pamiętała jak się wtedy czuła, lecz dopiero teraz zrozumiała różnicę, o której mówiła jej brunetka podczas ich kłótni. Cheerleaderka ani razu nie płakała, nie tęskniła za informatykiem, nie była smutna z powodu ich rozstania. Było jej źle, ale tylko i wyłącznie z powodu wyrzutów sumienia. Żałowała, że zraniła Palowskiego, ale jej samej prawie to nie obeszło. Patrząc na Klaudię, która ledwo co trzymała się w kupie – a przecież Gladyr wcale jej nie porzucił – Forowicz zobaczyła jak wygląda rozstanie z osobą, na której ci zależy. To powinien być czas pełen bólu, marazmu i łez. W jej przypadku było jedynie poczucie winy i współczucie dla cierpiącego chłopaka.
Szatynka naprawdę martwiła się o swoją koleżankę. Nie chciała, by jej przepuszczenia się sprawdziły. Nie chodziło o to, że pogodziła się z jej związkiem z Jurijem i zaakceptowała siatkarza – mimo, że wciąż go nie poznała – tylko o samą Praczyk. Nie ulegało wątpliwości, że zerwanie z blondynem ją pogrąży. Nie umiała sobie nawet wyobrazić jak bardzo będzie cierpieć. Gdyby tylko mogła zrobić coś, co zapobiegłoby ewentualnej katastrofie, na pewno…
- Witaj, Grzegorzu! – uśmiechnęła się szeroko do chłopaka, w mgnieniu oka wpadając na genialny plan.
- Witaj Lauro. Co tam słychać?
- Mam do ciebie pytanie prosto z mostu.
- Oho. Czy mam się bać?
- Nie – stwierdziła, siadając z przyjacielem na rodzinnych trybunach, tuż przy płycie boiska. – Tylko chciałabym, żebyś odpowiedział szczerze.
- Jednak się boję – mruknął Bociek.
- Ty masz dobry kontakt z Jurijem Gladyrem, prawda?
- Tak.
- Czy on ostatnio się zachowywał jakoś inaczej? Tak w negatywnym sensie. Bo… powiem wprost: czy on chce zerwać z Klaudią?
- Słucham?!
- Ona odnosi takie wrażenie i nie wiem czy mam się o co martwić.
- Jurek nic mi nie mówił na ten temat – westchnął brunet. – Ale mogę się go wypytać o co chodzi.
- Po prostu nie chciałabym, żeby Klaudia tak cierpiała, bo…
- …bo sama to przeżyłaś? – dokończył nieśmiało zawodnik.
Cheerleaderka popatrzyła na niego lekko zdezorientowana.
- Posłuchaj, wiem, że nigdy o tym nie gadaliśmy, ale naprawdę przepraszam cię za tamto z Maksem. Nie zrobiłem tego specjalnie, przykro mi, że on z tobą zerwał przez moją nieuwagę.
Dziewczyna otworzyła usta i je zamknęła. Po chwili spojrzała z powagą na przyjaciela, starannie dobierając słowa.
- Wiem, że to był przypadek, naprawdę. Niepotrzebnie się o to obwiniasz, bo nie jestem na ciebie zła, serio. I jeśli czegoś żałuję, to tylko tego, że nasz związek zakończył się w taki sposób. Przypadkowo, przez wygadaną tajemnicę. Powinnam sama z nim zerwać o wiele wcześniej, bo od jakiegoś czasu byłam z nim z przyzwyczajenia. Nic do niego nie czułam. A Maks naprawdę nie zasługiwał, żeby go tak przedmiotowo traktować. To już zmierzało ku końcowi. Nie powinnam tego tak sztucznie przedłużać, zwłaszcza, że my się nawet raz pocałowaliśmy i…
- Niestety tylko raz – wtrącił Grzesiek.
Trudno stwierdzić czy w jego głosie zabrzmiało więcej rozmarzenia czy zawodu. Przenikliwy wzrok przez moment zbił ją z tropu, wywołując dziwny ucisk w piersi.
- Także, no, rozumiesz co mam na myśli?
- Rozumiem – powiedział cicho, a powietrze wokół nich jakby naelektryzowało się jakimś nowym rodzajem energii. – Nie wiem tylko dlaczego przestałaś coś czuć do Maksa.
Ucisk w piersi przybrał na sile, a Laura doznała jakby rozdwojenia jaźni. Jakaś część jej wrzeszczała, że powinna to przerwać, że i tak powiedziała już za dużo, że może tego za chwilę żałować i że musi uciekać. Druga część pozostała nieruchoma niczym kamień, choć jednocześnie zaskakująco żywa w środku. Słowa popłynęły z jednej strony zupełnie wbrew jej woli, a z drugiej tak swobodnie, jakby czekały od czterech miesięcy aby wybrzmieć na głos.
- Nie czuję nic do Maksa, bo pojawił się ktoś nowy, kto przejął całą uwagę. I zamiast myśleć o moim chłopaku, myślałam o tym drugim.
- To musi być ktoś strasznie wyjątkowy, skoro tak ci zawrócił w głowie.
- Jest – potwierdziła półgłosem. – Ale nie wiem czy on traktuje mnie podobnie.
- Możesz być tego pewna. Jesteś dla niego wyjątkowa.  

Coś mi bardzo nie gra w tym rozdziale, ale nie wiem co. 

piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział czterdziesty drugi - Porównania

Sobotni mecz Grzegorz Bociek oglądał z perspektywy band reklamowych. Pomimo kolejnego odwołania, w życie wchodziła nałożona na niego kara zawieszająca go na cztery ligowe kolejki. Choć irytowało go całe to zamieszanie i przymusowy brak rytmu meczowego, starał się skupiać na jasnych aspektach tej sytuacji. Na przykład na tym, że mógł swobodnie obserwować występy Laury.
- Wiesz, że fajnie dzisiaj tańczyłyście? – zagadnął dziewczynę po zakończonym spotkaniu. – Brakowało mi tylko tego świetnego układu do I will always love you, który ostatnio mi pokazałaś.
Posłał jej bardzo znaczące spojrzenie, ale szatynka w ogóle się nim nie przejęła, śmiało krzyżując z nim wzrok.
- No i? Powinieneś się cieszyć Grzegorzu, że zobaczyłeś moją pierwszą zumbową chorełkę. Przecież tego chciałeś.
Na końcu języka pojawiło się jedno pytanie, ale siatkarz zatrzymał je w sobie. Uśmiechnął się jedynie z zadowoleniem, nie komentując jej wypowiedzi. Jego milczenie chyba zakłopotało nieco Forowicz.
- Co się tak patrzysz?
Miał ochotę ją przytulić. I może pocałować. Nie był jednak pewien czy taki gest nie zepsułby dopiero co odbudowanych relacji. Nie chciał kolejny raz się pośpieszyć, popełniać tego samego błędu i znowu go żałować. To nie tak, że się bał – on raczej starał się być ostrożny. Zmienił temat, tak jakby stanowiło to jakiś ratunek.
***
Choć Jurij nie powiedział jej ostatecznie czy pójdzie z nią na studniówkę, czy może nie, Klaudia czuła się tak, jakby już wyraził na to zgodę. Po tym, co zdarzyło się poprzedniego wieczoru, nie dopuszczała do siebie myśli, że coś mogłoby się teraz zepsuć. Wszystko układało się absolutnie cudownie. Widziała zresztą, że mężczyzna rozumiał dlaczego tak bardzo jej zależy na jego obecności, a on sam chyba też chciał jej towarzyszyć w tym dniu.
Za pozytywne nastawienie brunetki odpowiadała również jej sąsiadka. Forowicz najpierw zmotywowała ją do zaproszenia Gladyra na studniówkę, a potem z prawdziwą ciekawością wysłuchała relacji dwudziestolatki z jej rozmowy z siatkarzem i wyraziła szczery, zupełnie nieudawany zachwyt nad jego odpowiedzią. Momentami wydawało się nawet, że to cheerleaderka jest bardziej podekscytowana ich wspólnym wyjściem na bal. Nie ulegało wątpliwości, że Laura znowu stała się starą, dobrą Laurą. Przestała być tak skupiona na sobie, irytująca w swoich wyborach, okłamująca siebie i innych. Dziewczyna nie była pewna czy zadziałały na nią jej mocne słowa wygarniające błędy czy może odkryta wreszcie prawda o uczuciach wobec Grześka, ale najważniejsze, że wszystko wracało do normy.
Praczyk zaczęła snuć plany. O tym jaką założy sukienkę, jaką zrobi sobie fryzurę, makijaż, jakie dobierze dodatki. Po cichu liczyła na to, że jej przyjaciółka weźmie ze sobą Boćka i w czwórkę przeżyją niezapomnianą noc. Uśmiech sam pojawiał się na jej twarzy, gdy tylko próbowała to sobie wyobrazić. Tak trochę martwiło ją tylko, że sportowiec nie lubił publicznego okazywania uczuć. Nigdy nie zdobył się na więcej niż uśmiech. Kiedy parę tygodni temu spotkali się na hali, Jurij zaledwie uścisnął jej ramię. Dzisiaj jego powitanie też nie należało do szczególnie wylewnych, bo blondyn uniósł tylko kąciki ust. Nie chodziło o to, żeby się na nią rzucił z jakimś namiętnym pocałunkiem, bo sama uważała to za przesadę, byłoby jednak miło dostać przynajmniej buziaka w policzek. 
Musiała też wymyśleć jak przekazać swoim rodzicom informację, że na studniówkę pójdzie ze starszym o prawie dziesięć lat facetem. Mogła się założyć, że nie przyjmą tego tak beztrosko, ale nie chciała ich dłużej okłamywać. Do tej pory swoje późne powroty do domu tłumaczyła wydłużonymi treningami zawodnika. Powinna im powiedzieć prawdę. Nie chodziło o to, żeby od razu ich poznać z Jurijem, lecz jej rodzice mieli prawo wiedzieć z kim spędza tyle czasu. Im dłużej to przed nimi ukrywała, tym bardziej staną się wobec blondyna nieufni.
- Klaudia? – głos Gladyra wdarł się w jej rozmyślania. – Muszę z tobą porozmawiać.
Dziewczyna popatrzyła na niego z przekorą.
- Wiesz, nie lubię takich słów. Po nich zawsze dzieje się coś złego.
 Siatkarz uśmiechnął się.
- Nie mogę się dzisiaj z tobą spotkać – spojrzał na nią uważnie. – Nie dlatego, że nie chcę, ale już dawno obiecałem Darii, że pójdziemy na basen. Ona się o to upomina, a ostatnio spędzałem z nią mniej czasu niż zwykle i… mam nadzieję, że rozumiesz.
W pierwszym momencie chciała zaproponować, że przecież może iść z nimi, lecz szybko ugryzła się w język. Jakoś dziwnie byłoby jej paradować przed nim w stroju kąpielowym. Wstydziła się pokazać mu prawie nago. Poza tym, powinna uszanować ich rodzinne więzi. Jurij miał rację, przez to, że ciągle się spotykali, córka mogła poczuć się zaniedbana. Była przecież przyzwyczajona, że ma swojego tatę na wyłączność. Na pewno nie jest jej łatwo się nim dzielić. Samemu mężczyźnie pewnie też trudno znaleźć złoty środek. Zamiast się obrazić, skinęła głową.
- Oczywiście, że rozumiem. Bawcie się dobrze. A my sobie to odbijemy na studniówce mam nadzieję.
Nie potrafiła zinterpretować jego miny. Nie wiedziała czy podziela jej nadzieje, czy jest rozbawiony, czy może zirytowany. Nie chciała jednak dopuścić swoich wątpliwości do głosu, ani pozwolić, by niepewność znowu zatruwała jej życie.
- Dziękuję – mruknął, patrząc na nią tak, jakby chciał ją pocałować. Brunetka nieznacznie się przysunęła, posyłając mu zachęcający uśmiech. Jeśli jednak mężczyzna miał taki zamiar, po chwili z niego zrezygnował, przenosząc swoją uwagę na Darię bawiącą się z córką Piotrka Gacka.
- Myślisz, że pójdzie w twoje ślady? – zapytała Klaudia, ukrywając swój zawód.
Gladyr wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Cokolwiek nie postanowi, będę ją wspierać. Chyba jest to możliwe, ale przed nią jeszcze tyle lat, że może zmienić zdanie piętnaście razy.
***
 Od kiedy Laura przyznała Boćkowi, że występ do piosenki Whitney Houston był niejako jemu dedykowany, chłopak ciągle przypominał jej ten fakt i prosił o więcej. Cheerleaderka nie była pewna czy natręctwo atakującego ją bawi czy irytuje. Z jednej strony jego komentarze stawały się strasznie monotematyczne, ale z drugiej czuła, że istnieje w tym jakaś aluzja. Gdy brunet kolejny raz zaproponował jej, że może ocenić jej choreografie, Forowicz postanowiła zareagować.
- Dobra, zatańczę, o ile nie będziesz widzem, tylko uczniem i poruszasz się ze mną.
- Nieee, to już wolę posiedzieć cały dzień w siłowni – skrzywił się. – Podnoszenie ciężarów wychodzi mi lepiej.
- No jasne, przecież ty masz takie bary – zironizowała, obejmując dłońmi jego biceps.
 Zetknięcie z Grześkiem było jak uderzenie pioruna. Pod palcami czuła jego twarde mięśnie, nieco szorstką skórę oraz ciepło jego ciała. Ten dotyk ją zaskoczył. Zafascynowana wpatrywała się w jego wyrzeźbione latami pracy ramiona, wolno przesuwając po nich kciukiem. Dopiero po chwili się od niego odsunęła, kiedy zorientowała się, że  przyjaciel uważnie ją obserwuje.
- Jeszcze coś chcesz sobie zmacać? – zapytał z rozbawieniem.
- Nie – rzuciła pod nosem, wpatrując się w czubki swoich butów. Choć sama w to nie wierzyła, zaczerwieniła się po cebulki włosów.
- Brzuch też mam dobrze umięśniony – dodał, wypinając pierś. – Możesz sprawdzić.
- Nie, dziękuję.
To, co miało być niewinnym żartem niespodziewanie przerodziło się w coś bardzo intymnego. Szatynka sama nie do końca rozumiała co właściwie się stało. Przecież nigdy tak nie reagowała. Kiedy dotykała Maksa, nie czuła takiego ucisku w klatce ani mrowienia wzdłuż kręgosłupa.
Tylko, że to był Bociek, który od samego początku wywoływał u niej emocje, których do tej pory nie znała. To przy nim pierwszy raz miała motyle w brzuchu, przy nim mocniej biło jej serce, na jego widok się mimowolnie uśmiechała, przy nim jej zmysły stawały się nad wyraz czułe. I to właśnie on powodował rumieńce na policzkach.
Tu nawet nie chodziło o zachwyt nad jego dobrze zbudowaną sylwetką. Oczywiście, nie dawało się tego nie zauważyć, ale dziewczyna nigdy nie uważała tego za szczególnie pociągające. Jej fascynacja wynikała z samego fizycznego kontaktu ze sportowcem. Marzyła, by dotknąć go jeszcze raz, chociażby wziąć za rękę, nie odważyła się jednak tego zrobić. Mimo, że każda komórka jej ciała ciągnęła ją w stronę Grześka, nie potrafiła się przekonać do jakiegokolwiek ruchu – nawet, jeśli istniało wysokie prawdopodobieństwo, że chłopak jej nie odtrąci. Zwyczajnie się wstydziła – co w jej przypadku wcale zwyczajne nie było.
Gdy następnego dnia opowiadała o tej sytuacji Klaudii, jej sąsiadka nie potrafiła przestać się głupio uśmiechać.
- Wiesz, to prawie tak jakbyśmy się zamieniły charakterami – stwierdziła. – Bo to zawsze ja byłam tą strachliwą, nieśmiałą dziewczyną, która nie zrobi pierwszego kroku, a ty to ta pewna siebie osoba, przekonana, że wszystko pójdzie po jej myśli. Teraz ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że z Jurijem się ułoży i pójdziemy razem na studniówkę, a ty…
- A mnie zawstydza coś tak głupiego jak dotyk.
- Właśnie.
- Wiesz, co jeszcze mnie dziwi? Grzesiek wcale nie jest jakoś super przystojny. Jeśli chodzi o wygląd to Maks go bił na głowę. A mimo to, od kiedy tylko się pojawił, częściej myślałam o nim niż o moim chłopaku.
- To było strasznie płytkie – skrytykowała Praczyk.
- No tak, masz rację, ale…
- …ale to najlepiej pokazuje, że charakter się liczy bardziej. Zresztą, chyba aż tak pusta nie jesteś, skoro wybrałaś Grześka, zdając sobie sprawę, że Maks bardziej ci się podoba – zażartowała. - Poza tym on wcale nie jest taki najgorszy. Uważam, że ma fajny uśmiech. Jest wysoki i dobrze zbudowany, a wiem z własnego doświadczenia, że miło jest się przytulić do takiego faceta.

Ja Was przepraszam! Przepraszam, naprawdę! W poprzednim tygodniu tyle pracowałam, że nie zdołałam napisać nawet zdania, stąd ten poślizg. Powyższy rozdział nie jest sprawdzony pod kątem błędów, mam nadzieję, że przymkniecie na nie oko, a ja jutro postaram się to ogarnąć. Przepraszam Was jeszcze raz ;-;