Choć bała się
tego, co może usłyszeć w odpowiedzi, Klaudia miała zamiar zapytać się siatkarza
z czego wynika jego ostatnie zachowanie. Domysły i teorie tylko ją
wyczerpywały. Mimo, że jej przyjaciółka uważała, że nie ma o co się stresować,
dziewczyna nie potrafiła pozbyć się złych przeczuć. Praczyk odnosiła wrażenie,
świat jedynie czeka, by rozsypać się na tysiące kawałków.
Kiedy Jurij w
końcu pojawił się w domu, a brunetka wydusiła z siebie swoje spostrzeżenia i
obawy, zapytała czy jego dystans jest spowodowany zaproszeniem na studniówkę,
mężczyzna wyglądał na szczerze zdziwionego.
- Nie chodzi o
studniówkę – zaprzeczył, a dwudziestolatka na chwilę odzyskała nadzieję. – Ale masz
rację, odsunąłem się ostatnio od ciebie.
- Dlaczego? –
spytała słabo. – Zrobiłam coś źle?
Siatkarz
rzucił jej ciężkie spojrzenie. Zanim jednak zdążyła przeanalizować swoją
postawę, Gladyr usiadł obok niej, ukrywając twarz w dłoniach.
- Nie ty. To
ja. Ja znowu nawaliłem.
Klaudia nie
rozumiała kompletnie nic. Nie wiedziała co ma na myśli Jurij, nie miała pojęcia
o czym mówi. Widziała, że sportowiec nagle stał się przygnębiony i że zmaga się
z jakimś problemem. Chciała go pocieszyć, lecz podświadomie czuła, że to nie on
będzie zraniony na koniec tej rozmowy.
- Nie
zastanawiało cię nigdy co stało się z mamą Darii?
Dziewczynę tak
zaskoczyło pytanie Gladyra, że zdołała tylko kiwnąć głową.
- Marina, tak
miała na imię moja żona, nie żyje.
- Przykro mi…
- wydusiła z siebie.
- To moja
wina, że nie żyje.
Dwudziestolatka
mogła się tylko gapić na mężczyznę. Z każdym kolejnym jego słowem była coraz
bardziej zagubiona i zdezorientowana. Co to znaczy, że jego żona umarła z jego
winy? Przecież Jurij nie był mordercą!
- To stało się
kiedy Daria miała półtorej roku. Grałem wtedy w Warszawie, zdążyliśmy się już w
Polsce zadomowić. Zawodowo szło mi nieźle, byłem w formie, dawałem z siebie
wszystko na treningach, zgarniałem pozytywne opinie. Tamtego wieczoru Daria
zachorowała. Po prostu zaczęła gorączkować, była rozpalona, a my jak na złość
nie mieliśmy w domu żadnego leku, który mógłby jej pomóc. Marina prosiła mnie,
żebym pojechał do apteki, ale ja byłem zmęczony po całym dniu w klubie, więc
dałem jej kluczyki do auta i kazałem jechać samej. Było już późno, bo
dochodziła jedenasta. Marina pojechała… i zginęła w wypadku samochodowym.
Praczyk
nie wiedziała o czym pomyśleć najpierw. O swoim całkowitym niedowierzaniu w
opowiedzianą przez zawodnika historię? O współczuciu dla Darii, która nigdy tak
naprawdę nie poznała swojej mamy? O współczuciu dla Jurija, który musiał uporać
się ze stratą żony i opieką nad małym dzieckiem jednocześnie? Tysiące spostrzeżeń kłębiło się w jej głowie,
mieszało się z niemałym szokiem wywołanym przez słowa Gladyra.
- Bardzo mi
przykro… - powiedziała cicho. – Ale nie rozumiem dlaczego siebie o to
obwiniasz, przecież…
- To moja
wina! – wyrzucił z siebie. – To ja miałem jechać do tej głupiej apteki, ona
mnie o to prosiła. Nie chciało mi się, bo zmęczenie po treningu i lenistwo było
dla mnie ważniejsze niż zdrowie córki. Wolałem odpoczywać, zrzucić swoje
obowiązki na innych. Gdybym to ja pojechał, Marina nadal by żyła. Nie
spotkałaby na drodze tamtych pijanych chłopaków, którzy staranowali jej samochód.
Ona zginęła tam od razu, nie miała najmniejszych szans. To ja powinienem być na
jej miejscu.
Blondyn
popatrzył na nią ze szklankami w oczach. Ten widok podziałał na nią
paraliżująco. Było coś bardzo wymownego i silnego w męskich łzach. Jej serce pękało
z bólu, tylko dlatego, że widziała cierpiącego Gladyra, na którym jej tak
szalenie zależało. Niewiele się zastanawiając, objęła sportowca, przytulając go
ze wszystkich sił.
Nie ulegało
wątpliwości, że właśnie to wydarzenie sprzed lat jest powodem alienacji Jurija.
Jego dystans do innych ludzi, mrukliwy styl bycia, brak uśmiechu – to wynik
ogromnej straty. Choć od początku podejrzewała, że charakter mężczyzny nie
wziął się znikąd, prawda była dla niej zaskoczeniem. Oczywiście ta tragedia na
pewno odmieniła jego życie, ale nie spodziewała się, że Gladyr aż tak bardzo
się o nią obwinia. Jego wyrzuty sumienia były zdecydowanie przerysowane, nie
sądziła jednak, żeby siatkarz widział ten wypadek z innego punktu widzenia niż
jego własny.
- Wiesz, że
jedynymi winnymi są ci pijani chłopacy? – zapytała delikatnie, odsuwając się od
niego. – To oni wsiedli za kierownicę, gdy powinni zamówić taksówkę. Nie ma żadnej winy po twojej stronie.
- Nieprawda –
stwierdził twardo, wyplątując się z jej objęć. – Dobrze wiem, że to przeze
mnie. Przez mój egoizm cierpią inni.
- Przecież nie
mogłeś tego przewidzieć – zaprotestowała. – To był wypadek.
- To moja wina
– powtórzył z uporem. – Jestem jak magnes przyciągający nieszczęścia, z tą
tylko różnicą, że dotykają one innych. Nie mogę pozwolić, żebyś ty też na tym
ucierpiała.
- Słucham? –
spytała, pełna najgorszych przeczuć.
- Nie… nie
możemy być razem. Nie przeżyję jeszcze jednej takiej straty.
Praczyk
chciała protestować. Chciała krzyknąć, że nie zgadza się na żaden z pomysłów
blondyna, ale jego słowa płynęły nieprzerwanie, wbijając sztylety w jej serce.
- To tylko
kwestia czasu, kiedy to wszystko się powtórzy. Nie mogę cię na to narażać. Nie
uczę się na własnych błędach. Pamiętasz jak tydzień temu rozmawialiśmy o twojej
studniówce? Naprawdę chciałem z tobą tam pójść. Wierzyłem, że nam się uda. A
potem pozwoliłem ci wrócić samej do domu. Rozumiesz, co to dla mnie znaczyło?
To jak powrót do przeszłości. Znowu przez własne lenistwo i niechciejstwo
naraziłem innych na niebezpieczeństwo. Było już tak późno, nie powinienem
wypuszczać cię samej. Powinienem cię przekonać, żebyś została. To mogło się
skończyć tak samo jak z Mariną.
- Nic mi się
nie stało.
- Dla mnie się
stało. Udowodniłem sobie, że niczego mnie tamten wypadek nie nauczył. Nie mogę
pozwolić sobie na kolejne błędy. Musimy się rozstać, Klaudia. Będziesz
szczęśliwsza z kimś innym. Ze mną to się skończy tylko kolejną tragedią.
- Nie –
zaprotestowała słabo. – Zakładasz od razu najgorsze.
- Po prostu
siebie znam. Nie możemy tego dłużej ciągnąć.
- Przestań –
poprosiła, czując jak napływają jej łzy do oczu.
Mimo, że wzrok
mężczyzny przepełniony był bólem, było w nim o wiele więcej stanowczości. Dwudziestolatka
doskonale zdawała sobie sprawę, że żadne z jej argumentów nie zmienią decyzji
Gladyra. Zresztą, nawet ich tak wiele nie miała, skupiając się bardziej na tym,
że sportowiec właśnie z nią zrywa.
- Przykro mi.
Ta decyzja wyjdzie ci na dobre. Nade mną ciąży tylko fatum tragedii.
Nie chciała
dłużej tego słuchać. Choć zupełnie nie popierała decyzji Jurija, wiedziała, że
tym razem nic nie uda się jej wywalczyć. Musiała jak najszybciej opuścić to
mieszkanie. Nie obchodziło ją to, czy siatkarz zobaczy jak wybucha płaczem, ani
czy wróci do domu z kompletnie rozmazanym makijażem. Pragnęła po prostu zostać
sama, przestać patrzeć na pomieszczenia, z którymi wiązało się tyle cudownych
wspomnień. Na kuchnię, gdzie miał miejsce ich pierwszy pocałunek, ich pierwsza
randka, ich pierwsze rozmowy. Na salon, gdzie tydzień temu prawie zwariowała z
radości, kiedy blondyn okazywał jej tyle namiętności. Na kanapę, gdzie nocowała
parę miesięcy temu, na której uświadomiła sobie co naprawdę czuje do jej
właściciela.
Trudno
powiedzieć, czy trudniej było jej się uporać ze świadomością, że te wszystkie
chwile już nie wrócą ani się nie powtórzą, czy z samotnością, na którą nie
potrafiła znaleźć lekarstwa, czy może z bólem rozrywającym jej ciało od środka.
Choć wylała z siebie tony łez, wcale nie poczuła się lepiej. Nie potrafiła
znaleźć sobie zajęcia, bo wszystko wydawało się bezsensowne. Nie chciała ani
oglądać telewizji, ani czytać książek, nie wspominając już o nauce. Najlepiej
czuła się na własnym łóżku, pogrążona we własnym żalu, mimo, że jednocześnie
nienawidziła tego ciągłego rozpamiętywania. Nie spodziewała się, by cokolwiek
lub ktokolwiek mógł jej pomóc. Ukrywała się przed swoimi rodzicami,
rodzeństwem, nawet przed Laurą, nie mając zamiaru opowiadać im o swoim złamanym
sercu.
Czas na
podzielenie się prawdą na pewno przyjdzie, lecz na razie nie mogła przeżywać
tego koszmaru ponownie. Nie mogła słyszeć tych samych słów dwa razy w ciągu
jednego dnia – nawet, jeśli ten drugi raz byłby wypowiedziany jej ustami. Może
jutro będzie łatwiej, ale szczerze w to wątpiła.
Nie umiała
nawet nienawidzić mężczyzny za to, co jej zrobił. Nie potrafiła przekłuć
swojego smutku w złość. Marzyła jedynie o tym, żeby zmienił zdanie, a ona bez
wahania wszystko by mu wybaczyła. Zbyt dobrze jednak znała Gladyra. Doskonale
wiedziała, że to definitywny koniec. W jakimś stopniu nawet rozumiała jego
decyzję. Rozstał się z nią, wierząc, że w ten sposób ochroni ją przed samym
sobą. Poniekąd był to piękny dowód przywiązania. Nie ulegało jednak
wątpliwości, że wolałaby, żeby okazał swoje uczucia w zupełnie inny sposób. W
sposób, który nie doprowadziłby ją do łez ani by jej tak bardzo nie załamał.
Z chlipnięciem
sięgnęła po kolejną chusteczkę. W końcu, już tylko to jej zostało.
Wiecie co, myślałam, że ktoś wysunie teorię, że nagłe chłodne zachowanie Jurija ma związek z tym, że Klaudia nie została na noc, a on chciał ją zaciągnąć do łóżka :D Ale widzę, że jednak mu ufacie. No i zdaję sobie sprawę, że w realnym świecie taka historia śmierci żony kogoś znanego na pewno byłaby opowiedziana przez media, ale na potrzeby opowiadania zakładamy, że wszystko pozostało w tajemnicy.