Kiedy Klaudia
planowała, że poprosi swojego pracodawcę o rozmowę, nie przypuszczała, że
będzie to dla niej tak trudne zadanie. W teorii wszystko wyglądało na proste, w
końcu miała tylko wygłosić kilka słów. W praktyce jednak zżerał ją stres. Już w
momencie, w którym czekała na zapleczu hali na pana Gladyra i jego córkę,
denerwowała się postawionym sobie zadaniem. Nerwowo przestępowała z nogi na
nogę, chcąc mieć już wszystko za sobą. Jednocześnie przy każdej nowej osobie
wchodzącej przez drzwi nie chciała zobaczyć ludzi, których się spodziewała. Gdy
Daria ze swoim tatą w końcu pojawili się na
korytarzu, dziewczyna przez moment zamierzała porzucić swoje
postanowienie. Przez jej ściśnięte gardło nie wydobyłby się najmniejszy dźwięk,
nogi też były jakby z waty.
Musiała to
zrobić. Mimo, że się bała, wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Ta cisza między
nimi nie może trwać w nieskończoność. Powinna poznać prawdę, pan Jurij powinien
powiedzieć jej na czym stoi. Nie spodziewała się gorących wyznań, ale
przynajmniej oczyszczenia tej drętwej atmosfery.
- Dzień dobry
– przywitała się, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Podobnie jednak jak w
poprzednich dniach, mężczyzna nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem. Mruknął
tylko coś pod nosem, skupiając uwagę na swojej córce.
- Daria,
zostaniesz już z panią Klaudią, dobrze? Pogadamy po meczu.
Siatkarz
chciał odejść w stronę swojej szatni. W zasadzie to postawił już pierwsze kroki
w kierunku pomieszczenia. Brunetka zmusiła się do wykonania ruchu, choć nie
miała pojęcia jak jej się to w ogóle udało.
- Poczekasz na mnie chwilę? Wymienię trzy słowa
z twoim tatą – rzuciła do czterolatki.
Nawet nie
czekała na odpowiedź dziewczynki, lecz ruszyła za swoim pracodawcą.
- Proszę pana?
– odezwała się, gdy zrównała się z nim krokiem.
- Proszę
wrócić do Darii – polecił sportowiec, nie zatrzymując się ani na nią nie
patrząc.
W jego tonie
nie było żadnych pretensji czy nagany. Wręcz przeciwnie, Praczyk usłyszała w
nim nutkę znużenia.
- Chciałabym
porozma…
- Proszę zająć
się Darią – powtórzył blondyn, nadal kierując się do szatni.
Nie wiedzieć
czemu, dziewczyna się zirytowała. Czuła ukąszenie złości, które dodało jej
odwagi. Instynktownie złapała mężczyzną za rękę, chcąc go zmusić, by ją
zauważył. Czuła się ignorowana, lada chwila, a pracodawca jedynie trzasnąłby
jej przed nosem drzwiami tej durnej szatni. Przez moment miała dość jego
milczenia, totalnego olewania, niezrozumiałego zachowania.
- Chcę
porozmawiać – powiedziała stanowczo.
Trudno
stwierdzić, czy podziałała jej pewność siebie, czy ta siłowa próba, ale pan
Gladyr wreszcie się zatrzymał. Przelotnie na nią popatrzył, a później z
szybkością, o jaką by go nie posądzała, wyrwał dłoń z jej uścisku.
- Czy możemy w
końcu…? – zaczęła pytanie, robiąc krok w stronę pracodawcy.
Nic więcej nie
była w stanie wykonać, bo wszystko działo z prędkością światła. Tuż po tym jak
zawodnik uwolnił się od jej dłoni, a ona spróbowała się do niego zbliżyć, pan
Jurij chwycił ją za ramiona i odsunął od siebie. Trzymał ją na tyle delikatnie,
aby nie zrobić jej żadnej krzywdy, a jednocześnie na tyle mocno, by nie mogła
się ruszyć. Zwiększył odległość między nimi na tyle, na ile mógł.
- Idę
przygotować się do meczu. Nie mam czasu, żeby rozmawiać – uznał twardo.
Dziewczyna
chciała przysunąć się w jego stronę, ale pan Gladyr był silniejszy. Choćby nie
wiadomo jak próbowała, nie uda się jej ruszyć ani o milimetr.
- Proszę
wrócić do Darii – nakazał jej po raz trzeci.
Praczyk
rzuciła pracodawcy ostre spojrzenie. Jak mogła się spodziewać, on patrzył
gdzieś ponad jej głową. Z poczuciem kompletnej porażki, odwróciła się na
pięcie, aby spełnić prośbę mężczyzny. Kilka minut później zaprowadziła jego
córkę na rodzinne trybuny, gdzie siedział już Grzesiek Bociek i obserwował
trening cheerleaderek. Ach nie, poprawka. Obserwował Laurę, a nie całą drużynę.
Czterolatka
stwierdziła, że musi podejść bliżej, żeby popatrzeć na układy prezentowane na
boisku. Z nietypową dla siebie obojętnością, poleciła dziewczynce, żeby usiadła
sobie na krzesełkach przygotowanych dla trenera i zawodników, mając totalnie
gdzieś, czy mała może tam przebywać, czy nie. Póki widziała co się z nią
dzieje, nic złego się nie działo.
- Matko
jedyna, Klaudia! – przeraził się Bociek, kiedy zajęła miejsce obok niego. – Kto
lub co cię doprowadził do takiego stanu?
- O co ci
chodzi? – rzuciła niedbale.
- Jesteś
wściekła. Co się stało?
Brunetka
zerknęła przelotnie na siatkarza, uświadamiając sobie, że ma on całkowitą
rację. Była zła. Była bardzo zła na pana Jurija, choć nie wiedziała, co
dokładnie tak ją rozjuszyło. Denerwowało ją to jak ją ignorował przez te trzy
dni, to jak dzisiaj nawet na nią nie popatrzył, to jak bezceremonialnie ją
zbył, mówiąc, że nie ma czasu na rozmowę. Potraktował ją jak powietrze, a
przecież na to nie zasługiwała. W końcu to on ją pocałował, a nie ona jego.
Jeśli ktokolwiek mógł czuć się obrażony albo wykorzystany, to te uczucia
przysługiwały jej. I tak naprawdę to powinno być na odwrót, bo to pan Gladyr
powinien ją prosić o wyjaśnienie tej sytuacji. Tymczasem mężczyzna odmawia jej
rozmowy, udaje, że nic się nie stało, a na dodatek używa wobec niej siły.
- To nie fair!
– warknęła, zdając sobie sprawę, że dotknęła sedna swojego problemu. – Robicie
z nami co chcecie. Chodzi mi o facetów. To bardzo nie w porządku, że tylko wy
macie nad nami władzę. Nic nie można na was wymusić, bo jesteście od nas
silniejsi. Nie dość, że macie gdzieś nasze słowa, to jeszcze na dodatek jak
chcemy się uciec do przemocy, to na was to w ogóle nie robi wrażenia.
Wystarczy, że kiwniecie palcem i my nie mamy możliwości żadnego ruchu, tylko
dlatego, że macie więcej mięśni. To nie fair – powtórzyła gniewnie.
- To fakt… -
przyznał atakujący, chyba nieco zaskoczony tak emocjonalnym i osobistym wywodem
dziewczyny.
- No właśnie!
– fuknęła. – Nie mamy jak z wami walczyć.
Grzesiek
przyjrzał się koleżance, zastanawiając się o kogo takiego może jej chodzić.
Pozostawił sobie tą kwestię do rozwiązania na później, bo obecnie zależało mu,
by pomóc dziewiętnastolatce. Lubił ją i musiał jej uświadomić, że wygaduje stek
bzdur.
- Ależ
oczywiście, że macie – stwierdził łagodnie. –Wy macie te swoje kobiece
sztuczki, które nam mieszają w głowie. Wystarczy, że się uśmiechniecie,
wykorzystacie swój wygląd i wszystko co chcecie, jest wasze.
- Proszę cię,
ja nie jestem Laurą – prychnęła lekceważąco. – Nie jestem chodzącą seksbombą z
talentem tanecznym i ciemną karnacją. Nie porównuj mnie do niej, bo to jakby
zestawić ze sobą… nie wiem, dojrzałe soczyste jabłko i spleśniałą, wygryzioną
przez szpaki gruszkę.
- Dlaczego tak
mówisz? Jesteś tak samo piękną kobietą jak każda inna. Nie chcę, żebyś
pomyślała, że jestem jakimś playboyem, ale wy macie swoje atuty, tylko chyba
nie każda z was wie jak je świadomie wykorzystać. To co my mamy w mięśniach, wy
macie w głowie.
- Nie
chciałabym psuć twojej motywacyjnej przemowy, ale w mojej głowie siedzi
nieśmiałość.
Zawodnik
uśmiechnął się do Praczyk.
- Nie sądzę.
Przecież ze mną bardzo szybko załapałaś dobry kontakt. I nie wydaje mi się,
żebyś miała kłopoty z poznawaniem nowych ludzi. To nie jest nieśmiałość, to co
siedzi w twojej głowie. To jest raczej znak, że ci na kimś zależy, bo tak jest
prawda? A kiedy traktujesz kogoś wyjątkowo, to zawsze każdy swój gest i słowo
rozważasz na piętnaście różnych sposobów, bo nie chcesz pogorszyć waszych
relacji.
Brunetka
uświadomiła sobie, że rozmawia z siatkarzem na całkiem poważne uczuciowe
tematy. Nie do końca mieściło się jej to w głowie, bo chłopak był ostatnią
osobą, o której pomyślałaby, że mogłaby się zwierzyć. Nawet jeśli nie
wyznała głośno o kim tak dokładnie mówią, jednak poruszali temat najbliższy jej
sercu. Nie spodziewała się, że to będzie tak łatwe.
- Czy ty też
tak masz z Laurą?
- Oczywiście.
- Jak to
robisz, że się nie stresujesz? – zapytała szczerze zdziwiona.
Bociek
parsknął śmiechem.
- Chciałbym ci
to powiedzieć, ale sam nie wiem – przyznał. – Tego po mnie nie widać, ukrywam
to wszystko pod pozytywnym nastawieniem, lecz ja też się boję. Chyba przechodzi
mi, kiedy widzę, że udało mi się ją rozśmieszyć.
- Ja się nie
stresuję, kiedy jestem zdenerwowana – uświadomiła sobie nagle Klaudia.
- Oj… - jęknął
rozbawiony brunet. – To raczej nie wróży dobrze twojemu chłopakowi.
- To nie wróży
dobrze mi – uznała. – Ty masz łatwiej, Laura co chwilę śmieje się z twoich
żartów.
- Tak, a potem
wraca do swojego Maksa – w głosie atakującego zabrzmiał ból.
Dziewiętnastolatce
ścisnęło się serce. Chciała jakoś pocieszyć kolegę, nie miała jednak pojęcia co
mogłaby mu powiedzieć. Że Forowicz musi sama dojść do ładu ze swoimi uczuciami,
nawet jeśli wszyscy widzą, że ją ciągnie do Grześka? Że mu kibicuje? Że uważa,
że pasuje do jej sąsiadki o wiele bardziej niż jej obecny partner?
- Lecę się
ogarniać na mecz – stwierdził. – Jakbyś chciała porozmawiać, wal śmiało, dobra?
- Jasne – uśmiechnęła
się. – Ty też. Powodzenia.
Bociek
zostawił ją z poczuciem źle wykonanego obowiązku. On jej pomógł. Uświadomił jej
słabe i mocne strony, pozbył się jej złości, podniósł ją na duchu i dał kilka
rad. Co dostał w zamian? Jedno wielkie nic, bo Praczyk nie potrafiła zrobić
nic, co poprawiłoby jego sytuację. To było bardzo nie fair.
Ta rozmowa, która w poprzednim rozdziale tak zdenerwowała Laurę to oczywiście dialog, który czytaliście powyżej. Tyle w ramach wyjaśnienia. A teraz, korzystając z okazji, chciałabym Wam życzyć cudownych świąt Wielkanocnych, spędzenia ich dokładnie w taki sposób jaki jest dla Was najlepszy. Niech ten odpoczynek od codzienności przyniesie też Wam dużo weny i nowych pomysłów. Besos! ♥