piątek, 30 października 2015

Rozdział piąty - Szara rzeczywistość


- Ja też mam coś do opowiedzenia – odezwała się Laura, gdy jej koleżanka skończyła swoją historię o Juriju Gladyrze.
- A ja nawet wiem co – wpadła jej w słowo brunetka. – Widziałam, że jesteście znajomymi na fejsie.
- Nooo! – mulatka uśmiechnęła się. – Niedowierzałam, gdy zobaczyłam to zaproszenie, ale cieszę się. 
- Też bym się cieszyła na twoim miejscu, w końcu właśnie na to liczyłaś – odwzajemniła uśmiech dziewczyna. – A dzisiaj idziesz na halę?
- Tak. Wiesz, w tym wszystkim najlepsze jest to, że Grzesiek jest taki powalony, on mnie rozbawia. Mówiłam ci o tej rozmowie stylizowanej na dawną polszczyznę, gdy mi mówił, że zna mnie z podstawówki. Potem on do mnie napisał na fejsie i też się tak zachowywał. To znaczy pisaliśmy normalnie, ale rozśmieszał mnie tymi swoimi tekstami.
- Jakimi?
- Pisał mi na przykład, że będzie mu smutno, że mnie nie zobaczy w piątek przed treningiem i się użalał, że nikt dla niego nie zatańczy. Albo wczoraj wieczorem pisaliśmy ze sobą i jakoś z kontekstu wyszło na to, że on mi zaproponował, żebym przyszła do niego poszukać  nakolanników, bo gdzieś je rzucił, a ja na pewno je znajdę. Choć momentami zastanawiałam się czy na pewno chodzi mu tylko o nakolanniki. Co za głupek.
- Co ty mi tu gadasz? – na twarzy Klaudii malowało się osłupienie.
- Nie no, pewnie tylko mi się wydaje – zbagatelizowała  Forowicz.
- Myślisz, że on cię podrywa? – brunetka nadal drążyła temat.
- Daj spokój, nawet jeśli, to nie ma szans, mnie te wszystkie teksty co najwyżej śmieszą. Kocham Maksa. Myślę, że on po prostu ma taki charakter.
***
Laura nie ukrywała, że nie potrafi doczekać się dzisiejszego treningu. Oczywiście wszystko przez atakującego, z którym znajomość rozwijała się w tak szybkim tempie. Dziewczyna rzecz jasna wierzyła, że pozna Boćka osobiście, ale nie spodziewała się, że to potoczy się tak błyskawicznie. Z natury optymistyczna szatynka była przekonana, że jakoś załapie kontakt z zawodnikiem, lecz rzeczywistość przerosła jej najśmielsze oczekiwania. Cieszyła się z całej sytuacji nie tylko dlatego, że znała się z siatkarzem swojej ulubionej drużyny i mogła dowiadywać się o ważnych dla jej zespołu rzeczach z pierwszej ręki czy też z powodu odnowionej znajomości z dzieciństwa. Największym powodem jej szczęścia wydawał się charakter bruneta. Nigdy nie zamieniła z nim nawet słowa, mimo, że chodzili do tej samej szkoły, więc nie wiedziała jaki jest prywatnie. Śledziła losy Grześka, bo była dumna, że chłopak z jej miejscowości wybił się z szarego tłumu i osiągał coraz więcej w siatkówce, w związku z tym miała niejasne przesłanki o jego pogodzie ducha i wielkiemu optymizmowi. Nie mogła jednak wywnioskować nic więcej. Prawdziwy Bociek okazał się przesympatycznym zawodnikiem o poczuciu humoru, które naprawdę ją rozbawiało. Mulatka nie sądziła natomiast, by teorie Klaudii miałby mieć coś wspólnego z prawdą. Może czasami zawodnik mówił jej coś dwuznacznego, lecz dla dziewczyny nie znaczyło to więcej niż żart. Grzesiek po prostu posiadał taki a nie inny rodzaj dowcipu.
Wszystkie te powody sprawiały, że szatynka myślami krążyła przy hali Azoty, zastanawiając się co takiego wymyśli dzisiaj jej nowy kolega. Czy będzie udawać obrażonego, że nie przyszła do niego i nie pomogła mu poszukać nakolanników, czy może z dumą oświadczy, że poradził sobie sam? Nie wątpiła, że atakujący nie pozostawi tej sytuacji bez komentarza.
Jadąc na trening wyobrażała sobie kolejne scenariusze z nią i Boćkiem w roli głównej, dołączając do tego swoją własną reakcję. Było to zupełnie do niej niepodobne, gdyż nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tego typu sprawami. Zawsze szła na żywioł, zachowywała się spontanicznie, ufając swojej odwadze. Nie planowała co komu powie i dlaczego. Wręcz przeciwnie, ufała intuicji i mówiła to co myślała w danej chwili.
Kiedy jednak weszła do szatni, jej myśli skupiły się na zbliżającym się treningu i ćwiczonych choreografiach. Laura zapomniała o siatkarzu, zatracając się w czymś, co kochała znacznie bardziej: tańcu.
***
Jeśli Praczyk myślała, że piątkowa sytuacja, gdy środkowy był wobec niej taki miły i uprzejmy, zmieni coś w ich relacjach, to grubo się pomyliła. Dziewczyna naprawdę miała nadzieję, że po tym jak mężczyzna się do niej uśmiechnął, rozmawiał z nią, a nawet trochę żartował, będzie między nimi inaczej. Klaudia nie liczyła na no, że zawodnik zacznie jej opowiadać anegdotki z treningów, ale spodziewała się przynajmniej cienia uśmiechu albo pełnej odpowiedzi na jej „dzień dobry” zamiast tradycyjnego już skinienia głowy. Żadna z tych rzeczy nie miała jednak miejsca. Pan Gladyr zachowywał się jak zwykle, milczący i ponury.
Choć brunetka udawała, że w ogóle jej to nie obchodzi, to w głębi duszy czuła się zraniona. Zdawała sobie sprawę, że to głupie, w końcu jedyne czego mogła oczekiwać od mężczyzny to uczciwość w ich relacjach pracownik-pracodawca i zdecydowanie to otrzymała. Prosić o więcej uchodziłoby za bezczelność, lecz Praczyk kompletnie nie zwracała na to uwagi. Zależało jej, by pan Jurij dopuścił ją do siebie bliżej, choć oczywiście wiedziała jak bardzo jest to irracjonalne. Czuła się dobrze, gdy piątkowego popołudnia jej kontakt z zawodnikiem był tak normalny. Z jednej strony się trochę stresowała i uważała, żeby nie palnąć jakiejś głupoty, ale z drugiej miała dziwne wrażenie, że mogłaby mu powierzyć wszystkie swoje najgłębsze tajemnice i zostałaby zrozumiana. Dlatego ten kolejny zwrot akcji (a może raczej powrót do szarej rzeczywistości) tak ją bolał. Oczywiście, nie był to ten rodzaj bólu, który spędzał sen z powiek, wyciskał łzy z oczu i odbierał życiu wszystkie kolory, lecz to zachowanie pana Gladyra wpędziło ją w pewien smutek. Nie do końca potrafiła go określić czy zdefiniować, ale wyraźnie go czuła. Smutek i swego rodzaju tęsknotę za siatkarzem, który mógłby się rozpromienić nie tylko na widok swojej córki.
***
Żaden z tak starannie układanych przez Laurę scenariuszy się nie spełnił. Nie dlatego, że Bociek wymyślił coś zupełnie innego, aby zaczepić cheerleaderkę, ale dlatego, że w ogóle na nią nie poczekał, tak jak to robił poprzednimi razy. Minęli się tylko, gdy Forowicz ze swoimi koleżankami szły do szatni po treningu, a siatkarz na siłownię. Chłopak przywitał się z nią swoim tradycyjnym „witaj Lauro” i posłał jej uśmiech, ale nic poza tym. Nie zatrzymał się, nie zagadał, nie dał w żaden sposób po sobie poznać, że pamięta ich facebookowe rozmowy. Zupełnie jakby to nie on je prowadził.
Mulatka nie do końca potrafiła określić jak się z tym czuje. Z jednej strony mówiła sobie, że w ogóle ją to nie obchodzi, z drugiej jednak trochę się zezłościła, a z trzeciej było jej przykro.
No bo co z tego, że się do niej nie odezwał? Miał do tego prawo, może spieszył się na swój trening, a może po prostu nie chciało mi się z nią gadać. Czy to dla niej takie ważne? Grzesiek był tylko kolegą, nie musieli ze sobą codziennie rozmawiać. Jej życie się od tego nie zawali, tym bardziej, że tak na dobrą sprawę on wcale aż tak dużo dla niej nie znaczył.
Jednocześnie zdenerwowała się na atakującego, bo to głupie zachowanie rodem z gimbazy. W jednym tygodniu normalnie ze sobą gadali, a w następnym nie będą się do siebie odzywać? Nie rozumiała o co mu chodzi, przecież nie miał za co się obrazić. Dlaczego teraz zmienił swoje nastawienie? Irytowało ją to, wolała, gdy sytuacja jest jasna. Po co zapraszał ją  na fejsie, skoro teraz nie zamierzał z nią rozmawiać?
Przy tych wszystkich uczuciach był też smutek. Co prawda jej kontakt z zawodnikiem trwał zaledwie tydzień, ale przez ten krótki czas zdążyła go trochę polubić i nie chciała stracić takiego kolegi. Poza tym to zawsze jest przykre, gdy ktoś nagle zmienia swoje nastawienie, niejako zapominając o wspólnych dobrych chwilach.
Wszystkie te wątpliwości nie dręczyły jej jednak aż tak bardzo. Praktycznie gdy tylko wyszła z hali, jej myśli zajęły się bieżącymi sprawami. Szatynka skupiła się nad obowiązkami, a kiedy spotkała się z Maksem, kompletnie zapomniała o dziwnym zachowaniu atakującego. Dopiero wieczorem, gdy włączyła facebooka do jej głowy ponownie wkroczył Grzesiek.
Grzegorz Bociek: witaj Lauro
Laura Forowicz: no nie wierzę!
Laura Forowicz: witaj, Grzegorzu
Laura Forowicz: to my jednak ze sobą rozmawiamy?
Grzegorz Bociek: a dlaczego mielibyśmy nie rozmawiać? :O
Laura Forowicz: no właśnie nie wiem, sam mi powiedz
Laura Forowicz: się tak dzisiaj przywitałeś, że myślałam, że się obraziłeś za coś
Grzegorz Bociek: no co Ty!
Grzegorz Bociek: przecież się uśmiechnąłem, nie zauważyłaś?
Laura Forowicz: w sumie zauważyłam
Laura Forowicz: ale innymi razy też zagadywałeś i coś mi nie pasowało :P
Grzegorz Bociek: miło wiedzieć, że tęsknisz za rozmowami ze mną na żywo
Grzegorz Bociek: ale pomyślałem, że Twoje koleżanki z zespołu pomyślą, że zostałaś cheerleadarką tylko dlatego, żeby mnie poderwać
Grzegorz Bociek: i nie chciałbym, żebyś miała przeze mnie takie problemy :)
Laura Forowicz: hahaha
Laura Forowicz: skąd ten pomysł, że chciałabym Cię poderwać? xD
Grzegorz Bociek: bo jestem przystojny i wysportowany
Laura Forowicz: taaa, aż mdleję z zachwytu!
Laura Forowicz: a skąd wiesz, że jestem cheerleaderką od tego roku?
Laura Forowicz: mogłam nią być też w poprzednim sezonie
Grzegorz Bociek: och, gdybyś nią była to na pewno by to nie umknęło mojej uwagi
Grzegorz Bociek: zapamiętałbym Cię


Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj nie ma zbyt wiele akcji, ale takie rozdziały przejściowe też muszą się tu pojawiać. Oczywiście, rozumiecie to, prawda? ;>

sobota, 24 października 2015

Rozdział czwarty - Druga twarz


            Po telefonie swojego pracodawcy z Klaudii uleciała cała beztroska. Chciałaby na chwilę być Laurą, mieć jej pewność siebie i odwagę. Niestety, los poskąpił jej tych cech charakteru, więc czekając na pana Gladyra, nieco stresowała się tym, co mogło się wydarzyć. Dziewczyna nie do końca potrafiła określić jego emocje, ale ciągłe wpadanie jej w słowo podczas ich rozmowy, bezdyskusyjne stwierdzenie, że sam do nich przyjdzie oraz chłodne usposobienie mężczyzny raczej nie wróżyło nic dobrego. Brunetka miała nadzieję, że pan Jurij pozwoli jej przynajmniej się wytłumaczyć. Nie liczyła na zrozumienie, więc przygotowywała się psychicznie na jego naganę. 
          Jakieś dziesięć minut później siatkarz pojawił się na placu zabaw. Blondynka radośnie pobiegła przywitać się z tatą, a Praczyk przez chwilę wyobraziła sobie jak ucieka przed pracodawcą w całkiem przeciwną stronę. Szybko jednak wzięła się w garść i podeszła do zawodnika.
- Dzień dobry – przywitała się i po raz pierwszy w życiu ucieszyła się ze skinienia głowy zamiast słów. Dzięki temu mogła od razu wyjaśnić swoje zachowanie. – Przepraszam, straciłam poczucie czasu. Jest taka ładna pogoda, Daria sama poprosiła, żebyśmy tu przyszły. Ja też o tym myślałam. Kiedy przyszłam do przedszkola, dzieci siedziały w środku, a na dworze jest tak pogodnie, szkoda było tego nie wykorzystać. Myślałam, że zostaniemy tutaj pół godziny, ale tak dobrze się bawiłyśmy… Przepraszam.
Klaudia zaczęła się plątać we własnych zeznaniach. W zasadzie już sama nie wiedziała z czego chciała się usprawiedliwić i za co uzyskać wybaczenie. Milczenie pana Jurija było dla niej większą karą niż wypowiedziane wprost słowa oskarżenia i pretensji. Słowa, które nie padły.
- Jasne, rozumiem – odezwał się mężczyzna. – Następnym razem niech pani zostawi kartkę, żebym po prostu wiedział co się dzieje.
Nagle dziewczyna poczuła się jak największy głupek wszechświata.
- Rzeczywiście, powinnam o tym pomyśleć, przepraszam.
- Spokojnie.
Choć sama nie wierzyła, w to co się przed nią rozgrywa, to jednak tak wyglądała rzeczywistość. Środkowy nie tylko jej nie okrzyczał, a wręcz – i to nie był wymysł wyobraźni – uśmiechnął się do niej. No dobra, nie był to hollywoodzki, olśniewający uśmiech, lecz jedynie ledwie zauważalne uniesienie kącików ust ku górze. Mimo to, dziewczyna przez chwilę poczuła się naprawdę wyjątkowo. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że jej uczucia są trochę infantylne, więc szybko przywołała się do porządku.
Daria pozbierała swoje zabawki i razem ze swoim ojcem oraz opiekunką wróciła do domu. Dziewczynka szła między nimi, trzymając za jedną rękę zawodnika, a za drugą brunetkę, która nie mogła oprzeć się wrażeniu, że w trójkę wyglądają jak rodzina. Dziwnie się czuła w takiej konfiguracji. Co więcej, mała blondynka ciągle o czymś mówiła. Najpierw opowiedziała Gladyrowi jak minął jej dzień, potem pogadała z Klaudią o swojej najlepszej koleżance z przedszkola, a na samym końcu wróciła do tematu bliźniaczego rodzeństwa Praczyk, zmuszając obojga dorosłych do wspólnej rozmowy. 
- Tato, miałeś się zapytać pani Klaudii o Łukasza i Karola – przypomniała.
***
To nie był pierwszy raz, kiedy Laura okłamała swojego chłopaka. Robiła to już nieraz, ale wcześniej były to drobne oszustwa, których wymagała sytuacja – gdy szykowała dla niego urodzinowe przyjęcie niespodziankę albo gdy nie chciała mówić o swoich problemach. W przypadku dzisiejszej sytuacji, wyglądało to trochę inaczej. Dziś pierwszy raz poczuła się winna, że mówi Maksowi rzeczy niezgodne z prawdą. Kiedy chłopak zagadnął ją o nową fejsbookową znajomość, zareagowała całkowicie spontanicznie.
- No tak, Grzesiek wysłał mi zaproszenie – powiedziała wymijająco.
- On tobie czy ty jemu?
- On mi – przyznała, wzruszając ramionami jakby w ogóle jej to nie obchodziło. – Ja nigdy nie wysłałabym facetowi zaproszenia, to oni powinni zaczynać znajomości.
- Nie no spoko – uśmiechnął się szatyn. – A piszecie ze sobą?
Z pozoru całkiem niewinne pytanie przyprawiło ją o szybsze bicie serca. Znając Maksa, on nawet nie brał tego na poważnie. Zapewne zapytał o to tylko dla zasady, ale na pewno nie pomyślał, że jego ukochana rzeczywiście rozmawia z Boćkiem przez facebookowy komunikator.
- Przestań, oczywiście, że nie – prychnęła.
- Pytam tylko z ciekawości, nie bądź na mnie zła. Przecież wiem, że z nim nie piszesz – usprawiedliwił się informatyk.
Forowicz miała wyrzuty sumienia, wspominając tą sytuację. Szatyn wierzył  jej bezgranicznie i dziewczyna czuła się podle nadużywając jego zaufania. Z drugiej strony nie chciała jednak, bo dowiedział się on o jej rozmowach z siatkarzem. Sama w sumie nie wiedziała dlaczego. Przecież kochała swojego chłopaka, tylko on się liczył, a Grzesiek był dla niej jedynie kolegą.
W rozmyślania szatynki wdarło się charakterystyczne plumknięcie facebookowego komunikatora.
Grzegorz Bociek: witaj Lauro
Grzegorz Bociek: co tam u Ciebie słychać?
Laura Forowicz: witaj Grzegorzu
Laura Forowicz: a dziękuję, wszystko dobrze :)
Laura Forowicz: a u Ciebie?
Grzegorz Bociek: jakoś leci ;)
Laura Forowicz: zadowolony, że jutro się widzimy?
Grzegorz Bociek: jasne, umieram z niecierpliwości!
Laura Forowicz: wiedziałam :D
Grzegorz Bociek: widzisz jak mnie dobrze znasz :D
Grzegorz Bociek: a rozmawialiśmy dopiero dwa razy
Grzegorz Bociek: to dobrze rokuje na przyszłość
Laura Forowicz: haha
Laura Forowicz: no oczywiście xD
Grzegorz Bociek: to skoro mnie tak dobrze znasz, to może wiesz gdzie są moje nakolanniki?
Grzegorz Bociek: bo gdzieś je rzuciłem i nie mogę znaleźć
Laura Forowicz: ale ja nigdy nie byłam u Ciebie w mieszkaniu
Laura Forowicz: więc nawet nie znam potencjalnych miejsc, gdzie mogłeś je posiać
Grzegorz Bociek: już się wpraszasz do mnie?
Grzegorz Bociek: szybka jesteś :D
Laura Forowicz: wcale nie! :D
Laura Forowicz: nie udawaj, że nie wiesz co miałam na myśli
Grzegorz Bociek: nie no spoko, bez stresu
Grzegorz Bociek: jak dla mnie, możesz wpaść nawet teraz
Laura Forowicz: ale ja nie znam adresu
Laura Forowicz: a poza tym jest już późno
Laura Forowicz: nie pijam kawy po dwudziestej trzeciej
Grzegorz Bociek: a kto powiedział, że będziemy pić kawę?
Laura Forowicz: to co, mam przyjść tylko poszukać Twoich nakolanników? xD
Grzegorz Bociek: tak, byłbym wdzięczny
Grzegorz Bociek: chyba, że masz jakieś dodatkowe motywy swojej wizyty? ;>
***
Gdy poniedziałkowego poranka dziewczyny spotkały się w swojej wspólnej drodze do szkoły, każda z nich miała coś do opowiedzenia drugiej. Jako pierwsza swoją historię przytoczyła Klaudia, opisując koleżance piątkowe popołudnie, kiedy kompletnie straciła poczucie czasu, tak, że ojciec Darii musiał do niej dzwonić, by dowiedzieć się dlaczego nie zastał ich w domu i gdzie się podziewają.
- Żałowałam, że nie jestem tobą – przyznała Praczyk. – Ty byś się pewnie bez problemu wytłumaczyła. Ja straciłam rozum i się wygłupiłam. Byłam tak zestresowana, że pan Gladyr będzie na mnie zły, że plątał mi się język kiedy go przepraszałam i tłumaczyłam, że za bardzo nas pochłonęła zabawa i nie wróciłyśmy do mieszkania.
- Naprawdę? – na twarzy szatynki malowało się zdziwienie i politowanie jednocześnie. – Przestań, nie masz się kogo bać tylko pana Gbura. Mówiłam ci, że on wszystkich traktuje jak śmieci.
- No i właśnie dlatego byłam taka zdenerwowana, bo spodziewałam się, że on mnie okrzyczy. Nikt nie lubi być ganiony, a jakby nie patrzeć on jest moim szefem. Nie chciałam być zwolniona…
- No chyba mi nie powiesz, że ten debil cię zwolnił, bo zabrałaś Darię na plac zabaw! – oburzyła się Laura, wpadając dziewczynie w słowo.
- Nie – zaprzeczyła. – Nie nazywaj pana Gladyra debilem.
- Ty jesteś za dobra – przewróciła oczami Forowicz. – Myślisz, że on też by cię tak bronił, gdyby o tobie ktoś mówił, że jesteś debilką?
- Nie wiem. Ale ciebie proszę, żebyś nie obrażała pana Gladyra w mojej obecności – ucięła brunetka. – Wracając do tematu… Pan Gladyr w końcu przyszedł, ja mu się wytłumaczyłam i, tu się zdziwisz, on w ogóle nie był zły! Powiedział, że nic nie szkodzi i polecił, żebym następnym razem zostawiła w domu kartkę gdzie jesteśmy.
- Ooo, zachował się jak człowiek, rzeczywiście jest się z czego cieszyć – rzuciła z sarkazmem mulatka.
- To nie koniec – ciągnęła niezrażona Klaudia. – Potem przeprosiłam go jeszcze raz, że nie zostawiłam tej kartki…
- Serio? – zażenowanie biło z całej postawy Laury na kilometr.
- …i się do mnie uśmiechnął!
- CO? – mina dziewczyny zmieniła się na zaskoczoną.
- A potem, gdy wracaliśmy w trójkę do mieszkania, Daria zaczęła gadać o bliźniakach. Wiesz, ja jej opowiadałam o Łukaszu i Karolu i ona strasznie chciała ich poznać, bo była ciekawa jak to jest, że oni są identyczni z wyglądu. Okazało się, że ona powiedziała o tym też panu Gladyrowi i chciała, żeby on kazał mi ich kiedyś ze sobą przyprowadzić. Znowu myślałam, że zgarnę opieprz, ale pan Gladyr był bardzo miły, zaczął normalnie ze mną rozmawiać o moich braciach i tak trochę się śmiał z Darii, że ona jest ich taka ciekawa.
- No dobra, to co mi teraz mówisz, to jest jednak trochę szok, bo jeśli rzeczywiście tak było to on się zachował całkowicie ludzko – przyznała Forowicz.
- Widzisz, jednak się myliłaś co do pana Gladyra – brunetka uśmiechnęła się z zadowoleniem. – On jest normalnym, miłym człowiekiem.

Strasznie Was przepraszam, że dopiero dzisiaj dodaję rozdział. To nie tak, że nie miałam go napisanego, raczej nie miałam czasu, żeby nanieść ostatnie poprawki i go opublikować. Także z małym poślizgiem oddaję Wam kolejną część z nadzieją, że się podoba :D 
Swoją drogą, żadna z Was nie wierzy w ukrytą dobroć Jurija, no wiecie co! :P

piątek, 16 października 2015

Rozdział trzeci - Zaproszenie

Kiedy zobaczył ją pierwszy raz, od razu wiedział, że skądś ją kojarzy. Był pewien, że już się spotkali, nie potrafił jednak jej powiązać z danym miejscem. W rysach twarzy dziewczyny dostrzegł jednak coś znajomego. Dodatkowo jej charakterystyczna, ciemna skóra. W Polsce nie spotyka się mulatek aż tak często. Przez jakiś czas głowił się nad pochodzeniem szatynki, aż w końcu wszystko sobie przypomniał. Gdy zaczął krok po kroku cofać się w swoją przeszłość, dotarł do podstawówki i wiedział, że to jest to. Przecież rzeczywiście chodził do szkoły z ciemnoskórą dziewczynką. Co prawda nigdy z nią nie rozmawiał, ale będąc dzieckiem trudno jest pohamować ciekawskie spojrzenia w stronę kogoś, kto nie był taki jak pozostali. Zawsze się na nią patrzył, gdy mijali się na korytarzu. Oczywiście, nigdy jej nie dyskryminował z uwagi na odmienny kolor skóry, lecz nie mógł nie zwracać uwagi na jej inność. Dlatego też ciemna karnacja dziewczyny mówiła mu wiele więcej niż imię. Być może na jakichś szkolnych apelach padło jej nazwisko, ale kto by je pamiętał po tylu latach? Zwłaszcza, że „Laura” było całkiem zwyczajnym imieniem, w przeciwieństwie do brązowej skóry.
Tak, pamiętał ją. Podczas tych lat, które on spędził na treningach, by stać się klasowym atakującym, ona żyła sobie gdzieś tam i wyrosła na piękną nastolatkę, nabierając odpowiednich krągłości w odpowiednich miejscach. Jej klatka piersiowa już nie była płaska, a talia prosta. O nie, Laura swoją figurą zdecydowanie nie przypominała dziecka. Przypominała nimi kobietę.
***
Jedyne rygorystyczne zasady, z których zdawał sobie sprawę Jurij Gladyr, to te wobec swojej córki. Daria miała wyznaczony czas na komputer, telewizor, a także określoną godzinę kąpieli i snu. Taryfą ulgową były weekendy, gdy mogła pobawić się godzinę, dwie dłużej. W niedzielę znoszony był też zakaz słodyczy, a siatkarz pozwalał dziewczynce na kilka łakoci. To były surowe reguły, ale mężczyzna wierzył, że wyjdą jej na dobre.
- Tatooo… - blondynka wdrapała się na jego kolana.
Środkowy doskonale wiedział co to oznacza. Gdy Daria chciała go o coś poprosić, zawsze siadała na kolanach i miała tą swoją słodką, proszącą minę.
- No co tam, wyłudzaczu? – uśmiechnął się. – Jeśli pytasz o słodycze, to nie ma szans, dzisiaj jest czwartek.
- Nie chcę słodyczy.
- Nie wierzę własnym uszom! – Jurij teatralnie złapał się za serce, udając zdziwienie.
- Czy pani Klaudia może przyjść tutaj ze swoimi braćmi? Proszę, proszę, proszę!
- A co to znowu za pomysł?
- Pani Klaudia opowiadała mi dzisiaj o nich. Mają na imię Łukasz i Karol i też mają cztery lata, jak ja. I wiesz, że są do siebie tak podobni, że identyczni? Pani Klaudia mówiła, że są blisiniakami.
- Chyba bliźniakami – poprawił ją Gladyr, parskając śmiechem.
- Tak, bliźniakami. Oni się często bawią w wyścigi albo Gdzie jest Pepe. Pani Klaudia obiecała, że też mnie nauczy, ale wolałabym się pobawić z nimi. Czy Łukasz i Karol mogą do mnie przyjść?
- Zobaczymy, dobra? Muszę porozmawiać najpierw z panią Klaudią.
- Ale ona na pewno się zgodzi!
- Zobaczymy – powtórzył stanowczo blondyn. – Idź obejrzeć dobranockę, a potem do kąpania i do spania.
Gdy jego córka pobiegła spełnić te polecenia, mężczyzna zatrzymał się na chwilę myślami przy młodej opiekunce. Nie ukrywał, że był do niej nastawiony bardzo sceptycznie. Ledwo co osiągnięta pełnoletność, ostatni rok nauki w szkole średniej i przygotowywania do matury raczej nie przemawiały na jej korzyść. Kiedy otrzymał jej CV, momentalnie je odrzucił, nie chcąc, by jego dzieckiem opiekowało się inne dziecko, z tym, że trochę od Darii starsze. Dopiero gdy musiał rozstać się z kolejną nianią, zastanowił się nad kandydaturą dziewiętnastolatki. Nagle to, że była młoda, stało się jej atutem, a nie wadą. Poprzednie zatrudniane przez niego kobiety miały ponad czterdzieści lat i zbyt mocno ingerowały w jego życie, próbując wychowywać małą według własnych sposobów zamiast tych zleconych przez niego. Może myślały, że wiedzą lepiej co dla jego córki jest najlepsze, a może po prostu nie potrafiły uszanować jego zasad. Jurij pomyślał, że nastolatka nie będzie tak bezczelna. W końcu nie miała własnych dzieci, więc dostosowałaby się do jego zaleceń. Okazało się, że pani Klaudia świetnie wykonywała swoje obowiązki. Dziewczyna była sumienna, nie zadawała niepotrzebnych pytań, a Daria zdawała się ją polubić i nauczyła się przy niej kilku nowych zabaw, co też zapisywał jako plus na konto Praczyk. Zawodnik był z niej zadowolony.
***
Gdy szatynka późnym wieczorem zalogowała się na swoim Facebooku i zobaczyła w powiadomieniach, że ktoś wysłał jej zaproszenie do znajomych, przekornie pomyślała, że to pewnie atakujący. Kiedy kliknęła odpowiednią ikonkę, rozwinęła się lista na szczycie której widniało nazwisko właśnie Grzegorza Boćka. Dziewczynie mimowolnie otworzyły się usta ze zdziwienia. Chwilę później rozciągnęła je w pełnym zadowolenia uśmiechu i zaakceptowała zaproszenie.
Nie musiała czekać zbyt długo na jego następny krok. Gdy wyskoczyło jej okienko rozmowy z siatkarzem, nie zdziwiła się aż tak bardzo. Co najwyżej, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Grzegorz Bociek: witaj Lauro
Laura Forowicz: witaj, Grzegorzu
Grzegorz Bociek: co tam słychać u mojej koleżanki?
Laura Forowicz: łohoho, nie wiedziałam, że już się kolegujemy! :D
Grzegorz Bociek: no przecież
Grzegorz Bociek: wspólne dzieciństwo zobowiązuje
Laura Forowicz: Ciebie zobowiązuje tak bardzo, że aż potrzebowałeś dwóch dni, żeby sobie mnie na dobre przypomnieć
Grzegorz Bociek: skąd, od razu wiedziałem kim jesteś
Grzegorz Bociek: musiałem tylko trochę stopniować napięcie, żebyś się bardziej cieszyła z naszego spotkania
Laura Forowicz: pfff
Laura Forowicz: a kto powiedział, że się z niego cieszę?
Grzegorz Bociek: wyczytałem to z Twoich oczu
Laura Forowicz: hahaha
Laura Forowicz: nie rozśmieszaj mnie xD
Grzegorz Bociek: ale ja jestem całkowicie poważny
Laura Forowicz: jak uważasz :P
Grzegorz Bociek: tak uważam :)
Grzegorz Bociek: a kiedy masz następny trening?
Laura Forowicz: w przyszłym tygodniu
Laura Forowicz: w poniedziałek bodajże
Grzegorz Bociek: dopiero?
Grzegorz Bociek: co za żal
Laura Forowicz: a czego się spodziewałeś? :D
Grzegorz Bociek: no, że jutro znowu mi umilisz czas przed treningiem!
Laura Forowicz: no cóż, przykro mi
Laura Forowicz: tym razem będziesz musiał porozmawiać z kolegami z drużyny zamiast mnie :P
Grzegorz Bociek: a kto powiedział, że chodzi mi o rozmowę?
Grzegorz Bociek: koledzy z drużyny dla mnie tak nie zatańczą :(
Laura Forowicz: hahaha, jeśli ich poprosisz, to może się któryś skusi :D
Grzegorz Bociek: może tak, ale wolałbym zobaczyć Ciebie
***
Przedostatni weekend września zapowiadał się słonecznie. Temperatura co prawda nie przekraczała osiemnastu stopni, ale na niebie nie było ani jednej chmurki, dzięki czemu na dworze panowała rześka atmosfera. W taką pogodę nie wypadało siedzieć w domu. Przeciwnego zdania były panie przedszkolanki, które nie pozwoliły wyjść dzieciom na plac zabaw. Brunetka odebrała Darię z placówki, mając wrażenie, że nauczycielkom zwyczajnie się nie chciało przypilnować tych wszystkich kilkulatków przy ubieraniu się. Dla dziewczyny grzechem było zmarnowanie takiego ładnego dnia, a jej mała podopieczna najwyraźniej podzielała tą opinię.
- Pani Klaudio, a możemy pójść na plac zabaw? – poprosiła.
- Wiesz co, myślę, że to super pomysł – zgodziła się Praczyk. – Zdaje mi się, że widziałam na twoim osiedlu piaskownicę i huśtawki.
- To super! – ucieszyła się blondynka. – A możemy pójść do domu po moje zabawki?
- Jasne.
Jako, że niebieskooka od razu po szkole szła po córkę Gladyra do przedszkola, miała ze sobą torbę z książkami. Brunetka postanowiła zostawić ją w mieszkaniu pana Jurija, żeby nie musieć ze sobą dźwigać tego ciężaru. Gdy Daria zbierała wiaderko, foremki i łopatkę, Praczyk wyciągnęła ze swojej torby telefon komórkowy oraz paczkę chusteczek, chowając je do kieszeni kurtki, a resztę zostawiła w korytarzu. Po chwili obie wyszły z mieszkania i ruszyły na plac zabaw.
Choć dziewiętnastolatka planowała, że spędzą na dworze maksymalnie pół godziny, bardzo szybko straciła poczucie czasu. Razem z małą dziewczynką bawiły się fenomenalnie, robiąc babki z piasku, huśtając się czy zjeżdżając ze zjeżdżalni. Klaudia ani razu nie popatrzyła na zegarek. Do rzeczywistości przywołała ją dopiero dzwoniąca komórka. Kiedy uświadomiła sobie, która jest godzina, poczuła jak kamienna pięść zaciska się na jej żołądku.
- Halo – odezwała się, odbierając połączenie pana Jurija.
- Gdzie pani jest? – usłyszała pytanie, a obręcz strachu zmniejszyła swoją średnicę, mocniej ściskając wnętrzności niebieskookiej.
- Poszłyśmy z Darią na plac zabaw – wyjaśniła, siląc się na spokój. – Przepraszam, ja…
- Na ten osiedlowy? – mężczyzna bezceremonialnie wpadł jej w słowo.
- Tak, ale…
- Dobrze, w takim razie już tam idę.
- Ale ja mogę przyprowadzić Darię do domu. Już się zbieramy.
- Nie, nie trzeba. To jest blisko, więc zaraz tam będę – powiedział środkowy i rozłączył się. 

Zdaję sobie sprawę, że nie przeczytałam Waszych rozdziałów i bardzo za to przepraszam! Postaram się jak najszybciej je wszystkie nadrobić :)

piątek, 9 października 2015

Rozdział drugi - Pragnienia

Klaudia i Laura poznały się ponad dwa lata temu, kiedy to Forowicz z rodzicami przeprowadziła się do Kędzierzyna, zamieszkując piętro wyżej niż Praczyk. Nutka sympatii zawiązała się między nimi już przy pierwszym spotkaniu, gdy rodzice Klaudii zaprosili nowych sąsiadów na zapoznawczą herbatkę. Później polubiły się jeszcze bardziej dzięki codziennym wspólnym podróżom do szkoły. Obie uczyły się w tym samym zespole szkół, choć Klaudia chodziła do ostatniej klasy technikum, a druga z dziewczyn do ostatniej klasy liceum. Jednego z wrześniowych poranków Laura przywitała swoją sąsiadkę w dość nietypowy sposób.
- Spotkałam wczoraj Grześka Boćka – powiedziała.
- Co ty gadasz! – Praczyk ożywiła się. – Wpadliście na siebie na hali? Odezwał się do ciebie jakoś?
- To jest właśnie najlepsze. On stwierdził, że mnie zna.
- Nie wierzę. Serio? Pamiętał cię po tylu latach? Rozmawialiście o…
- W sumie to tak nie do końca pamiętał – Forowicz przerwała koleżance. – Grzesiek co prawda powiedział, że mnie zna, ale nie potrafił skojarzyć skąd. Przedstawiłam się mu, ale on nadal mnie nie kojarzył.
- No ale wiesz, w sumie to dawno temu byliście…
- Wiem, wiem – Laura ponownie weszła Klaudii w słowo. – To żenujące, że tyle o tym myślę.
- Mówiłam ci już milion razy, że nie – dziewczyna posłała koleżance ciężkie spojrzenie.
Nie było to kłamstwo. Praczyk naprawdę rozumiała radość sąsiadki. Dla kibica Zaksy musiało być super sprawą poznać osobiście jednego ze swoich ulubieńców, zwłaszcza w przypadku, gdy spotkało się go już wcześniej, nawet jeśli było to dawno. Co prawda, ten siatkarz nie połączył Laury z Tomaszowem Mazowieckim, ale przyznał, że ją kojarzy. Może wystarczyła chwila głębszego namysłu, by powiązać ją z konkretnym miejscem, a potem odnowić znajomość.
- Trzymam kciuki, żeby cię rozpoznał – wyznała szczerze brunetka.
- Rany, to byłoby świetne – rozmarzyła się Forowicz. – Wiedziałabym o wszystkich zakulisowych zaksowych historiach i może poznałabym zespół. Miałabym informacje z pierwszej ręki, a nie jakieś ochłapy z gazet. Choć oczywiście chciałabym, żeby to były tylko dobre rzeczy, a nie jakieś kontuzje czy coś w tym stylu. No ale tego niestety nie da się uniknąć. A poza tym… - nagle dziewczyna urwała swój monolog. – Kurczę, sorki, że ja tak gadam jak nakręcona. Coś ciekawego u ciebie? Kiedy idziesz do pana Gbura?
- Prosiłam cię, żebyś tak nie mówiła o panu Gladyrze – Klaudia powstrzymała westchnięcie.
- Przestań, nie wiem jak możesz go nazywać „panem Gladyrem”, rozwala mnie to – prychnęła jej sąsiadka.
- On jest moim pracodawcą.
- Jest gburem.
Praczyk nigdy nie opowiedziała koleżance o swojej teorii dotyczącej zachowania sportowca. Miała solidne podstawy twierdzić, że zostałaby jedynie wyśmiana. Laura nie uwierzyłaby w przeżycia z przeszłości, które skutkowały obecnym charakterem pana Jurija – była do niego zbyt uprzedzona. Tym razem jednak miała kontrargument na jej oskarżenia.
- Żałuj, że nie widziałaś jak on się ucieszył wczoraj, gdy wrócił z treningu, a Daria dała mu rysunek. Nie nazwałabyś go już nigdy gburem, pan Gladyr kocha swoją córkę, mogę ci to powiedzieć z całą pewnością.
- No wiesz co, to już byłaby przesada, gdyby nie kochał własnej córki – rzuciła pogardliwie jej koleżanka.
Klaudia postanowiła nigdy więcej nie poruszać tego tematu.
***
Dziewczyna zauważyła go podczas któregoś z obrotów. Stał dokładnie w tym samym miejscu, gdzie spotkali się pierwszy raz i, opierając się o ścianę, obserwował ich poczynania. Szatynka postanowiła udawać, że go nie widzi, dopóki nie skończy zajęć. Mimo to, zastanawiała się co on znowu tu robi. Oczywiście, pewnie przyszedł na swój trening, ale dlaczego nie udał się do szatni jak reszta jego kolegów? Zresztą, czy to ważne? Forowicz odepchnęła od siebie myśli i skupiła się na układzie, krokach oraz rytmie muzyki.
- Dobra, kończymy na dziś – zarządziła Olka, kapitan drużyny. – Niezła robota, brawa dla was!
Cheerleaderki pozbierały swoje rzeczy i ruszyły w stronę wyjścia. Podobnie jak dwa dni temu stał tam jeden z siatkarzy. Dziewczyny rzuciły mu zdziwione spojrzenia, choć częściowo spodziewały się już na którą z nich czeka sportowiec.
- Lauro – odezwał się chłopak, zatrzymując szatynkę.
- Grzegorzu – odpowiedziała, kiwając mu głową. – Czyżbyś potrzebował mej rady?
- Zaiste nie tym razem, niewiasto – zaprzeczył Bociek. – Pozwoliłem sobie zwrócić twoją uwagę, o pani, albowiem wiem, żeśmy się już spotkali.
- Doprawdy? – zdziwiła się Forowicz.
- Los splótł koleje naszych ścieżek kilka lat temu w trakcie edukacji, gdyśmy pobierali nauki w szkole podstawowej. Tyś, o pani, uczęszczała do klasy pierwszej, gdym ja chodził do czwartej.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Mości panie, jestem w zachwycie, iż pańska pamięć zna tak odległe czasy.
- Czyżby panienka też nosiła mój obraz w swym sercu?
- Li jedynie w pamięci – zaprzeczyła Forowicz, ledwo powstrzymując śmiech. – Wybaczy pan, muszę oddalić się tymczasem. Czeka na mnie powóz, bym mogła wrócić do domostwa mego.
- Czyżby czerwony ogier? – zainteresował się atakujący, mając zapewne na myśli miejski autobus.
- Skądże. Czarna klacz.
- Zatem nie marnotrawię więcej pani czasu. Do zobaczenia, Lauro.
- Do zobaczenia, Grzegorzu.
***
Czarna klacz w rzeczywistości była czarną mazdą, którą jeździł jej chłopak. Ukochany Laury był od niej starszy o trzy lata i studiował informatykę. Para poznała się dwa lata temu na imprezie, a byli razem od osiemnastu miesięcy. Maksymilian Palowski swoim wyglądem kompletnie nie przypominał stereotypowego przedstawiciela swojego zawodu. Przewyższał swoją dziewczynę o pół głowy, miał krótkie, ciemnobrązowe włosy i piwne oczy. Na nieco pociągłej twarzy często widniał szeroki uśmiech przyciągający spojrzenia kobiet. Maks nie posiadał muskulatury jak siatkarze, których Forowicz spotykała na hali Azoty, ale nie był też chudzielcem. Z pewnością zaliczał się do przystojnych facetów, ale sam chyba nie za bardzo zdawał sobie sprawy ze swojej urody, będąc wiernym tylko jednej osobie.
- Cześć, kochanie – przywitał szatynkę i czule ją pocałował. – Jak było na treningu?
- Dobrze – uśmiechnęła się. – Wyobraź sobie, że zaczepił mnie Grzesiek.
- Naprawdę?
Palowski był doskonale poinformowany o łączącej ich przeszłości. Zawodnik i jego dziewczyna chodzili do tej samej podstawówki, choć on uczęszczał trzy klasy wyżej. Jednak już od najmłodszych lat Bociek reprezentował swoją szkołę w przeróżnych formach aktywności fizycznej. Może właśnie dzięki temu jego ukochana zapamiętała tego chłopaka i z takim entuzjazmem śledziła jego sportową karierę. Mimo, że nigdy z nim nie rozmawiała ani nie miała żadnego bezpośredniego kontaktu, ucieszyła się jak dziecko, gdy miejscowy klub siatkarski podał informację, że jej „znajomy” z dzieciństwa podpisał dwuletni kontrakt właśnie w Kędzierzynie. Szatyn z przymrużeniem oka traktował całą tą ekscytację Laury. Dlaczego niby młody utalentowany atakujący miałby pamiętać kogoś z najmłodszych lat? Tym bardziej, że nigdy nie zamienili ze sobą nawet słowa. Niemniej jednak szczęście szatynki było dla niego najważniejsze, więc w gruncie rzeczy życzył jej, by zaprzyjaźniła się z siatkarzem, choć uważał taki scenariusz za mało prawdopodobny. Oczywiście, tą opinię zostawił dla siebie.
- Tak, wczoraj i dzisiaj. I wyobraź sobie, że mnie pamięta.
- Chyba sobie żartujesz! – w oczach Maksa malowało się autentyczne zdziwienie.
- Mówię serio. Choć ty uważałeś, że Grzesiek mnie nie pozna – dodała z lekkim wyrzutem.
- Wcale tak nie uważałem – oburzył się chłopak.
Znowu mnie przejrzała, pomyślał jednocześnie.
- Przestań, wiem, że nie wierzyłeś, że on mnie zapamiętał.
- Za dobrze mnie znasz, nic się przed tobą nie ukryje – szatyn pocałował dziewczynę w skroń.
- Dokładnie – posłała mu cwaniacki uśmiech. – Nigdy o tym nie zapominaj, kochanie.
- Dobrze – kiwnął głową. – To opowiesz mi jak to było z tym twoim Bocianem?
- No nie wiem, chyba nie zasłużyłeś – zażartowała Forowicz, lecz widząc minę swojego ukochanego, czym prędzej przeszła do opisania dwóch spotkań z siatkarzem. – Po prostu wczoraj mnie zaczepił i przyznał, że skądś mnie zna. A dzisiaj zagadał jeszcze raz i powiedział, że chodziliśmy razem do szkoły podstawowej. To tyle, niedowiarku.
W głębi duszy, Forowicz wiedziała jednak, że to nie wszystko. Podała swojemu chłopakowi mocno okrojoną relację z jej kontaktu z atakującym. Klaudii opowie dzisiejszą sytuację w całkiem inny sposób, ale przecież nie wypada przed swoją drugą połówką rozwodzić się nad poczuciem humoru Grzegorza, które naprawdę ją rozbawiało. Jakkolwiek by się on nie zachowywał, szatynka kochała informatyka.
- Przepraszam – odezwał się skruszony. – Rzeczywiście, myślałem, że on ciebie nie pozna, ale wiesz, że szczerze ci życzyłem, żebyście się zakolegowali. I cieszę się, że tak się stało. Mam nadzieję, że twoje marzenia o tej przyjaźni się spełnią. Chcę dla ciebie jak najlepiej.
Dziewczyna popatrzyła głęboko w jego brązowe oczy.
- Wiem o tym, kochanie – przyznała i mocno pocałowała Maksa.

Poprawiałam ten rozdział dziesięć razy, żeby Laura nie wyszła na hotkę, tylko zwykłą dziewczynę, która jest wierna swojemu ukochanemu, a na Grześku jej zależy wyłącznie jako na koledze, który wprowadzi ją za kulisy ulubionego zespołu. 
Wiedzcie, iż nadal nie jestem zadowolona i mam wrażenie, że mi się to nie udało. 

piątek, 2 października 2015

Rozdział pierwszy - Iskra

- Okej, dziewczyny, ostatni raz – krzyknęła instruktorka Zaksa Cheerleaders, ustawiając się na swoim miejscu. – Cztery, trzy, dwa i…!
Osiemnastka dziewczyn rozpoczęła kolejną próbę układu przygotowywanego na rozpoczęcie sezonu. Ich poczynania obserwował od kilku chwil jeden z siatkarskich mamutów – Grzegorz Bociek. Niebieskooki brunet z zaciekawieniem wodził wzrokiem za jedną z nich. Nie chodziło o to jak świetnie się ruszała – choć nie można było jej odmówić talentu i zmysłowości – ale o jej twarz. Zawodnik skądś ją kojarzył, nie mógł sobie tylko przypomnieć skąd. Na sto procent gdzieś już ją wcześniej widział. Nieznajoma była podobna do kogoś, kogo znał. Patrząc na akrobacje, które prezentowała na parkiecie, próbował znaleźć jakiś punkt zaczepny, który poprowadziłby go do tożsamości dziewczyny. Kłopot w tym, że nic mu z tych prób nie wychodziło. Kiedy upatrzona przez niego cheerleaderka wolno przesunęła dłonią wzdłuż swojej talii, nie wychodziło mu jeszcze bardziej.
- Grzesiu, a co ty robisz? – usłyszał pytanie. – Naoglądałeś się za dużo amerykańskich seriali?
Chłopak z lekkim zawodem przeniósł spojrzenie na swojego klubowego kolegę. Wojtek Ferens patrzył na niego z rozbawieniem.
- Słucham? – mruknął zdezorientowany brunet.
- Szukasz sobie pomponiary na narzeczoną? To taka typowa para, sportowiec i cheerleaderka.
Bociek przewrócił oczami.
- Daj spokój.
- Skończ bujać w obłokach i przygotuj się na trening.
- Jasne, sztywniaku. Zaraz przyjdę.
Przyjmujący wzruszył ramionami i poszedł do szatni. W międzyczasie dziewczyny dokończyły swój układ. W samą porę, ucieszył się. Przechodzące obok niego cheerleaderki rzucały mu zdziwione spojrzenia, ale nie próbowały go zagadywać. Całe szczęście, bo siatkarz nie chciał ich po chamsku olewać, a musiałby to zrobić, jeśli miał zaczepić tamtą znajomą nieznajomą.
- Cześć – odezwał się bez cienia skrępowania.
Nie obchodziło go kilkanaście głów zwróconych nagle w jego stronę. Aktualnie interesowała go tylko jedna z nich, w której utkwił swój wzrok. Gdy dziewczyna popatrzyła mu w oczy, kąciki jego ust jakby mimowolnie powędrowały w górę.
- Hej – odpowiedziała z równie wielką pewnością siebie.
Spodobało mu się to. Ona sama w sumie też.
- Wiem, że to słaby tekst na podryw, ale my się już chyba gdzieś spotkaliśmy.
Szatynka zatrzymała się przed nim. Jej koleżanki ich wyminęły, udając się do swojej szatni, ale atakujący zwrócił uwagę na ciemną karnację cheerleaderki. Nabrał jeszcze większego przekonania, że skądś ją zna.
- Tak, to zdecydowanie beznadziejna zaczepka – przyznała.
- Tylko, że ja mówię serio. Naprawdę cię kojarzę – zaprzeczył. – Może ty mnie też?
- Owszem, z telewizji.
Zawodnik spróbował ukryć śmiech pod politowaniem.
- Już się gdzieś spotkaliśmy – powtórzył z uporem. – Jak się nazywasz?
- Laura – przedstawiła się.
Bociek lekko zmarszczył brwi. Nic mu to nie mówiło. Chyba nigdy nie poznał żadnej dziewczyny o takim imieniu, a jednocześnie im dłużej patrzył na szatynkę, tym bardziej wydawała mu się znajoma.
- Raczej jednak się nie spotkaliśmy, bo nie wyglądasz jakbyś dostał nagłego olśnienia – cheerleaderka doskonale odczytała jego minę. – Na razie, Grzesiek.
Uśmiechnęła się do niego pożegnalnie i odeszła w stronę wyjścia. Chłopak jedynie odprowadził ją wzrokiem.
***
Czteroletnia Daria Gladyr była dzieckiem bardzo posłusznym oraz spokojnym. Przez ponad miesiąc od kiedy Klaudia zaczęła się nią opiekować, dziewczynka nie sprawiała jej żadnych problemów. Zawsze z chęcią przystawała na jej pomysły, zgadzała się na każdą wymyśloną zabawę. Czasami próbowała negocjować i przekonać dziewiętnastolatkę, by pozwoliła jej pograć na komputerze dłużej niż przeznaczony jej na to czas, ale obywało się bez płaczu czy teatralnego tupania nogami. Można powiedzieć, że obie całkiem nieźle się ze sobą dogadywały. Mała może niekoniecznie była tym rozkosznym typem dziecka, które rozbraja każdego dorosłego i niekoniecznie zarażała innych swoją energią, ale miała w sobie dużo pogody ducha. Brunetka nie rozumiała jakim cudem te wszystkie poprzednie niańki zostały zwolnione. Daria nie wymagała szczególnego podejścia, wystarczyło poświęcić jej minimum swojej uwagi i kreatywności, aby się nie nudziła.
Może nie chodziło o dziewczynkę, tylko o jej ojca. Często się słyszy, że dobry szef jest podstawą dobrej pracy. Pan Gladyr nie był złym pracodawcą… ale nie można też stwierdzić, że dobrym. Pod względem materialnym nie mogła narzekać. Cotygodniowa wypłata zawsze przychodziła na czas i w całości. Gorzej jeśli chodzi o samego mężczyznę.
Ukrainiec z polskim obywatelstwem już na rozmowie kwalifikacyjnej był mrukliwy i zdystansowany. Później, gdy zaczęła opiekować się jego córką, nic się nie zmieniło. Siatkarz nigdy nie odzywał się do niej więcej niż wymagała tego absolutna konieczność. Słowa, które do niej kierował dotyczyły głównie spraw organizacyjnych: o której odebrać Darię z przedszkola, co dać jej do zjedzenia, kiedy położyć ją do spania. Blondyn nigdy się nie spytał jak minął dzień, czy dziewiętnastolatka poradziła sobie z opieką nad małą, czy zdarzyło się coś o czym powinien wiedzieć. Teoretycznie zapewnił ją, że w razie jakichkolwiek problemów, Klaudia mogła z nim porozmawiać, lecz praktycznie rzecz ujmując, jego postawa była tak chłodna, że dziewczyna nawet nie pomyślałaby o tym, żeby się do niego odezwać.
Brunetka dobrze pamiętała reakcję swojej sąsiadki, a jednocześnie szkolnej koleżanki, gdy powiedziała jej, że będzie pilnowała córki Jurija Gladyra. Laura, która interesowała się siatkówką w stopniu ponadprzeciętnym (choć w zdrowym tego słowa znaczeniu) i kibicowała Zaksie na każdym meczu, kompletnie zaskoczyła ją swoją postawą.
- Mówisz o tym Juriju Gladyrze? – zapytała, robiąc wielkie oczy. – Tym siatkarzu?
- Dokładnie tym samym, którego podobizna jest przyklejona do autobusu MZK – potwierdziła.
Klaudia czekała na jęk zazdrości.
- Serdeczne wyrazy współczucia – powiedziała dziewczyna i wcale nie wyglądała jakby żartowała.
- Słucham?
- Współczuję. Naprawdę. Nie chciałabym cię demotywować, ale nie mogłaś trafić gorzej. Gladyr jest największym burakiem jaki chodzi po ziemi. On się nie uśmiecha. Nigdy. Jeśli zdobędzie punkt, wygra mecz, zdobędzie Puchar Polski. Pooglądaj sobie zdjęcia z zeszłego roku. Cały zespół się cieszy i świętuje, a on łazi ze swoją skwaszoną miną. Tak jakby miał wyjebane na to wszystko. On odmawia wszelkich wywiadów. Ma w dupie kibiców. Nie ma co marzyć o autografie, nie wspominając już o wspólnym zdjęciu. Kiedy zespół bierze udział w jakichś akcjach promocyjnych albo charytatywnych, Gladyr ma to w dupie i na nie nie przychodzi. On nikogo nie lubi. Jego zresztą też nikt. Nie zazdroszczę ci, że będziesz pracować u tego gbura. Pewnie cię będzie traktować jak największe zło świata. Tylko się tym nie przejmuj, on wobec wszystkich tak się zachowuje.
Podsumowując, Laura zmieszała Jurija Gladyra z błotem i nie wystawiła mu pozytywnej opinii. Uważała go za egoistycznego idiotę. Dziewiętnastolatka powinna uwierzyć w jej osąd. W końcu jej koleżanka od kilku lat śledziła Plusligę i wiedziała o zawodnikach wiele więcej niż ona. Znała ich lepiej, na pewno się nie myliła. Brunetka powinna jej posłuchać.
Powinna.
Nie zrobiła tego.
Nie chodziło o to, żeby się zwolnić. Nie, jej sąsiadka nie to chciała jej zasugerować. Laura nakreśliła jej raczej charakter sportowca, by dziewczyna nie przejmowała się jego zachowaniem. Stało się zupełnie na odwrót.
Klaudia nie przyjęła wersji cheerleaderki. Mężczyzna rzeczywiście był taki jak go opisano – chłodny i wycofany – ale Praczyk upatrywała przyczyn takiego postępowania w zupełnie innych źródłach. Nie wierzyła w samolubstwo Ukraińca. Widziała jak patrzy na swoją córkę i zdecydowanie zależało mu na kimś więcej niż on sam. Nawet jeśli pan Gladyr nienawidził świata, to istniały w nim wyjątki, które darzył miłością.
Po kilkutygodniowej pracy u siatkarza, brunetka sama przekonała się o prawdziwości słów swojej koleżanki. Mężczyzna nigdy się nie uśmiechał, jednak zamiast go za to potępić, dziewczyna odczuwała coś w rodzaju żalu. Dziewiętnastolatka miała wrażenie, że pan Jurij musiał przeżyć coś strasznego, coś co sprawiło, że stał się takim a nie innym człowiekiem. Raczej mu współczuła niż była zła za tą zimną obojętność.
Jej stosunek do pracodawcy nie zmieniał się aż do pewnej wrześniowej środy. Początkowo wszystko działo się tak jak zwykle. Ukrainiec wrócił ze swojego treningu z typową dla siebie nachmurzoną miną.
- Dzień dobry – przywitała się Klaudia.
To chyba jedyne słowa których się nie wstydziła do niego powiedzieć, mimo, że pan Gladyr nigdy jej na nie nie odpowiedział. Czasami odmrukiwał jej ledwo słyszalne „bry”, lecz najczęściej – tak jak i dziś – skinął jedynie głową. Później przybiegła do niego Daria.
- Cześć tato! Popatrz co dla ciebie narysowałam – dziewczynka podała mu namalowany przez siebie obrazek.
- Ojejku, to naprawdę dla mnie? Dziękuję, słońce.
Zawodnik się rozpromienił. Gdzieś zniknął jego dystans, a zamiast niego pojawił się prawdziwy, szczery uśmiech. Praczyk nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jego twarz wyglądała teraz całkiem inaczej, lepiej. Dziewczynie poprawił się humor.
Pomyślała (zupełnie irracjonalnie), że chciałaby, aby na jej widok pan Jurij też się tak rozpromieniał. 

Z moich ogłoszeń na dziś, mam tylko trzy sprawy. Jeden: miejsce na informacje o nowych rozdziałach jest w zakładce SPAM. Dwa: zakładka z Bohaterami została zaktualizowana w niedzielę, jeśli macie ochotę zapoznać się z nią bliżej, to zapraszam. Trzy: ostatnie przesłanie, a najważniejsze - dziękuję za komentarze! Początki zawsze są trudne, nigdy nie lubiłam startować z nowym opowiadaniem, nie wiedząc jak zostanie przyjęte, ale Wy mi udowadniacie, że nie piszę tylko dla siebie za co dziękuję :)
EDIT: Matko sałatko, zapomniałam o wiadomości numer cztery! Cztery: akcja opowiadania rozgrywa się w sezonie 2013/2014 :)