sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział dwudziesty ósmy - Wyrzuty sumienia

Laura czuła się okropnie. Wyrzuty sumienia nie dawały o sobie zapomnieć. Nie pozwalały jej zasnąć, nie pozwalały się jej uczyć, w wyniku czego z zapowiedzianej kartkówki z angielskiego zgarnęła pierwszą od niepamiętnych czasów jedynkę. Nie żeby jakoś specjalnie ją to obeszło, bo zmagała się z poważniejszymi problemami.
To co zrobiła było złe. Nie ulegało wątpliwości, że popełniła ogromny błąd. Nie powinna go całować. Kłopot polegał na tym, że wiele rzeczy nie powinna, ale one się działy jakby wbrew jej woli. Nie powinna być o niego zazdrosna. Nie powinna tyle o nim myśleć. Nie powinna tak często z nim smsować. Nie powinna tak długo z nim rozmawiać, kiedy zadzwonił do niej z życzeniami noworocznymi. Nie powinna denerwować się na Klaudię za to, że siatkarz się jej podoba. Nie powinna się tak całkowicie przy nim zapominać. Nie powinna reagować na jego dotyk w sposób, w jaki nigdy nie zareagowała na jakikolwiek gest Maksa.
Poczucie winy nie zamierzało jej opuścić. Gorączkowe próby wymyślenia wyjścia z tej sytuacji kończyły się fiaskiem. Jak postępować wobec informatyka? Jak potraktować Grześka, z którym pewnie zobaczy się za jakieś dwie godziny po swoim treningu? Nie wierzyła bowiem, że brunet nie będzie na nią czekać przy barierkach. Nie wierzyła, że jej chłopak nie zauważy zmiany w jej zachowaniu. Czekało ją mnóstwo pytań, na które nie znała odpowiedzi. A może znała, tylko się ich bała?
Jakby na dobry początek zmierzenia się z konsekwencjami swojego wybryku, szatynka natknęła się w szatni na Anetę, będącą świadkiem wczorajszego wydarzenia. Choć zwykle Forowicz zamieniała kilka słów z każdą z cheerleaderek, tym razem ze wstydem spuściła wzrok. Czuła, że powinna coś powiedzieć, jakoś się wytłumaczyć, ale zdania ugrzęzły jej w gardle. Zanim wymyśliła jak zebrać garść wyrazów w sensowną i odpowiednią do sytuacji informację, koleżanka z drużyny odezwała się pierwsza.
- Laura, przepraszam za wczoraj.
Dziewczyna popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
- Ty mnie przepraszasz? Za co?
- No, że wam przeszkodziłam. Jakbym wiedziała, że jesteś tam z Grześkiem…
- Aneta, przestań. Nawet nie wiem jak cię przeprosić.
- Ale dlaczego ty mnie chcesz przeprosić? To ja wam przerwałam taki moment. Ty wyglądałaś przez chwilę jakbyś chciała go pocałować jeszcze raz, ale przeze mnie nie możesz tego zrobić.
- Przez chwilę chciałam to zrobić – przyznała szatynka, biorąc na siebie kolejną porcję wyrzutów sumienia. Ukryła twarz w dłoniach. Jak to wszystko by się skończyło gdyby nie Aneta? Jej obecność sprawiła, że wróciła do rzeczywistości, lecz gdyby byli całkiem sami, w jakim położeniu byłaby dzisiaj? Przecież ona zapomniała o świecie, straciła kontrolę. Jak mogła na to pozwolić? Czy gdyby nie jej koleżanka, posunęłaby się jeszcze dalej? A jeśli tak, to jak daleko? Skończyłoby się na kilku pocałunkach więcej czy czymś więcej? Nawet nie chciała roztrząsać o jakie „więcej” chodzi.
- No właśnie, przeze mnie nie mogłaś. Może to się więcej nie powtórzy i to przeze mnie. Przepraszam.
- Aneta… Naprawdę nie musisz mnie przepraszać. To moja wina. Nie powinnam w ogóle tego robić. Nie mogę się z nim całować. Przepraszam, że byłaś świadkiem jak robię z siebie szmatę.
- No chyba przesadzasz!
- Nie przesadzam – pokręciła głową. – Przecież jestem z Maksem. A poza tym, kiedy przychodziłam do zespołu, Olka pytała czy nie jestem tutaj tylko po to, żeby zdobyć jakiegoś siatkarza. Jak ona się dowie, to mnie wywali.
- Daj spokój, nie wywali cię. Bardziej bym się martwiła o Maksa na twoim miejscu.
Dalszą rozmowę przerwała Brygida, która pojawiła się w szatni. Forowicz skupiła się nad przygotowaniami do swojego treningu, choć jej myśli naturalnie uciekały w stronę przyjaciela. W dalszym ciągu nie wymyśliła jak się wobec niego zachować, a próby nie wydawały się najlepszym czasem na roztrząsanie swoich osobistych problemów. O ile podczas rozgrzewki mogła pozwolić sobie na rozkojarzenie, to podczas właściwych ćwiczeń musiała się maksymalnie skupić. Chyba miała w sobie kroplę profesjonalizmu (przynajmniej w tej jednej sferze życia), bo ani razu nie pomyliła swoich kroków. Wyrzuty sumienia powróciły, gdy ostatnie choreografie zostały wytańczone, a przy barierkach zobaczyła czekającego na nią Boćka.
Naprawdę chciała z nim pogadać i jakoś to wyjaśnić, nawet jeśli nie miała pojęcia co właściwe mu powiedzieć. Kiedy jednak po zakończonym treningu zerknęła przelotnie na sportowca, poczuła wstyd tak wielki, że to uczucie przy Anecie wydawało się jak zetknięcie główki szpilki z całym wszechświatem. Zamierzała ominąć go szerokim łukiem, choć na to nie zasługiwał. Dołożyła sobie kolejne wyrzuty sumienia, lecz nie potrafiła na niego spojrzeć.
To najwyraźniej w ogóle nie odstraszało bruneta, bo on patrzył na nią bezustannie. Nie przejął się też jej okrężną drogą do szatni, ruszając w jej kierunku.
- Witaj Lauro.
Cheerleaderka ze spuszczoną głową mruknęła coś niewyraźnie pod nosem.
- I co, teraz będziesz mnie ignorować? – w jego głosie brzmiało rozbawienie, ale nie odważyła się na niego zerknąć.
- Tak – uznała, z nadzieją, że da jej spokój. – Przepraszam, spieszę się. Na razie.
Zgodnie z oczekiwaniami, przyjaciel zostawił ją samą. Jej nastrój jednak wcale nie uległ poprawie. Wręcz przeciwnie, poczuła się jeszcze gorzej niż wcześniej, o ile to w ogóle możliwe.
***
- Pocałowałam się z Grześkiem – powiedziała zamiast powitania.
Dziewczyna popatrzyła niepewnie na swoją sąsiadkę, zastanawiając się, czy przyjście tutaj na pewno było dobrym pomysłem. Musiała jednak z kimś pogadać, nabrać nowej perspektywy, a Klaudia wydawała się najlepszą osobą do tego zadania. Była jej przyjaciółką, nawet jeśli nigdy wcześniej nie oznajmiły sobie tego wprost.
- Wejdź – brunetka zaprosiła ją do środka. – Wiesz, gdzie jest mój pokój – uśmiechnęła się.
Forowicz niepewnie usiadła na kanapie.
- Jeśli nie chcesz o tym słuchać, to zrozumiem – odezwała się.
- O co ci chodzi? – zdziwiła się dziewczyna.
- Wiem, że Grzesiek ci się podoba i…
Dalsze słowa zagłuszył wybuch śmiechu.
- Co to znowu za pomysły?
- No przecież o tym wiem. Chcesz go zaprosić na studniówkę, ostatnio z nim gadałaś i tak dobrze go oceniłaś, ja zdaję…
- Laura, puknij się w czoło! – przerwała jej Praczyk. – Ja go tylko lubię, sama wiesz, że nie da się go nie lubić, ale nic więcej do niego nie czuję. Żartowałam tylko z tą studniówką, chciałam zobaczyć jak zareagujesz.
- A… - zająknęła się cheerleaderka, nie wiedząc co powiedzieć.
- Lepiej mi opowiedz jak to się stało – poleciła Klaudia.
Szatynka westchnęła i opisała jej całą sytuację. Sąsiadka wysłuchała jej w skupieniu, co jakiś czas zdając kilka pytań.
- Jestem zaskoczona – stwierdziła w końcu – choć sama nie wiem czemu. To musiało się tak skończyć. Was dwoje od początku do siebie ciągnęło, mam nadzieję, że przynajmniej teraz się tego nie wyprzesz. I co teraz?
- Nie wiem! Nie wiem jak w ogóle mogłam do tego dopuścić. Ja… jestem zła na siebie, że ignorowałam twoje ostrzeżenia co do niego. Teraz już za późno. Czuję się okropnie. Czuję się jak szmata. Jak najgorsza su…
-Przestań – nakazała stanowczo brunetka. – Masz wyrzuty sumienia, to normalne. Nie zmienisz już przeszłości. Co zamierzasz z tym zrobić?
- Nie mam pojęcia. Nie wiem jak mam się zachować, od wczoraj próbuję coś wymyślić i nie wiem! Jestem załamana, ale zasłużyłam sobie na to.
- Dobra, to po kolei. Rozmawiałaś już z kimś?
- Z Maksem się nie widziałam. Grześka spotkałam dzisiaj, ale go zignorowałam.
- Co?! – Praczyk wyglądała na oburzoną. – Nie możesz tak robić. To najgorsze wyjście z możliwych. Musisz z nim pogadać. On na pewno wolałby wiedzieć na czym stoi, niezależnie od tego czy to będą dla niego dobre czy złe wieści. Założę się, że teraz wariuje z niepewności, wymyśla milion teorii co tak właściwie ten pocałunek dla ciebie oznaczał. Jeśli chcesz to naprawić, musisz zacząć od rozmowy z Grześkiem.
- Ale ja nie wiem co ja mam mu powiedzieć…
- Co ty tak właściwie do niego czujesz?
- Nie wiem…
- Na pewno wiesz. Jeśli mam ci pomóc, musisz być szczera.
- Lubię go. Lubię z nim przebywać, żartować, nawet pisać smsy, w ogóle lubię jego charakter. Lubię go bardziej niż innych. Jestem o niego zazdrosna. Moje zmysły wariują, kiedy mnie dotyka. To jednak nie jest miłość. To chyba bardziej coś jak zauroczenie.
- A jeśli chodzi o ten pocałunek, to jak było? Podobało ci się czy…
- Ja nawet nie chcę się nad tym zastanawiać! – uniosła się cheerleaderka. – Na myśl o tym mam wyrzuty sumienia i nic innego mnie nie zajmuje. Wolę nie myśleć czy Grzesiek dobrze całuje, bo co jeśli stwierdzę, że tak? To tylko wprowadzi jeszcze większy zamęt i jeszcze więcej poczucia winy.
- Ty naprawdę tego żałujesz – odezwała się Klaudia jakby zdziwiona.
- No a co ci cały czas mówię?
- Nie, nie, chodzi mi o to, że tak bardzo skupiasz się nad Maksem. Rozwodzisz się tylko nad tym, że go zdradziłaś i to cię boli. Myślałam, że pojawi się choć trochę radości z tego pocałunku, co by oznaczało, że tobie na Grześku zależy. Choć i tak…
- Masz rację – wpadła jej w słowo Forowicz. – To Maksa kocham, dlatego czuję się tak źle. Muszę naprawić nasz związek. Muszę odbudować to, co tak koncertowo zepsułam w ostatnich miesiącach. I muszę zerwać kontakt z Grześkiem na dobre.
- Naprawdę sądzisz, że ci się to uda? Podejmowałaś już kilka takich prób i zawsze kończyło się tak samo.
- Musi się udać.
- A co zrobisz, jeśli znowu zaczniesz z nim rozmawiać? Pytam tak czysto teoretycznie. Niby zerwiesz z nim kontakt, a potem jednak będziesz się do niego odzywać i dalej tak świetnie dogadywać. Jakie wyciągniesz z tego wnioski?  
Przepraszam, że znowu z opóźnieniem, to chyba przez te finały Plusligi, ja nie wiem oO Nie sprawdziłam błędów, zajmę się tym dopiero jutro, więc jeśli coś jest źle, to wybaczcie.

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział dwudziesty siódmy - Lawina

Po świątecznej przerwie w końcu nadszedł czas powrotu do swoich obowiązków. W przypadku szatynki wiązało się to nie tylko ze szkołą, ale również wznowieniem treningów w zespole. Już w czwartek, drugiego stycznia, cheerleaderki zebrały się w hali Azoty, by ponownie ćwiczyć swoje układy.
  - Laura, czy ty zapomniałaś przez święta, że na próby przynosimy ze sobą pompony? – zapytała kapitan ich drużyny z rozbawieniem.
Forowicz pacnęła się w czoło i pobiegła do szatni po brakujący jej rekwizyt. Kiedy na korytarzu spotkała chłopaka, na jej ustach pojawił się uśmiech. Jednocześnie nie ukrywała zdziwienia, przecież nie powinno go tu jeszcze być.
- A co ty tu robisz? – odezwała się bez słowa przywitania.
- A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No właśnie nic nie myślę, powinniśmy się spotkać później.
- Czyżbyś żałowała? – mruknął, stając blisko niej.
Miała wrażenie, że atmosfera się zmieniła – tak jakby naelektryzowała się czymś ciężkim i lekkim jak piórko jednocześnie. Podniosła głowę, a jej oczy spotkały się z niebieskim spojrzeniem. Zaplotła ręce za plecami, nie mogąc odwrócić wzroku ani w ogóle się ruszyć. Nagle brunet pochylił się i tak po prostu ją pocałował.
Było zupełnie inaczej niż do tej pory. Zamiast ciepła wzdłuż kręgosłupa pojawiły się rumieńce na policzkach. Spokojne zazwyczaj serce teraz obijało się o żebra z taką siłą jakby chciało wyskoczyć jej z klatki. W głowie pojawiło się jedno pragnienie – zbliżyć się do niego jeszcze bardziej, choć jednocześnie tkwił strach, że jakikolwiek ruch przerwie ich pocałunek. Dopiero kiedy poczuła jego dłonie wokół swojej szyi, odważyła się objąć go w pasie. Dokładnie czuła każdy kawałek ciała pozostający w kontakcie z jego ciałem. Zwykle w ogóle nie zwracała na to uwagi.
Cóż, może to dlatego, że zwykle całowała się z Maksem. Teraz stał przed nią Bociek, a ona zareagowała całkowicie odmiennie niż była tego przyzwyczajona. Emocje zwaliły się na nią niczym lawina. Mimo początkowego oszołomienia, odwzajemniła pocałunek i w zasadzie mogła myśleć tylko o tym jak dobrze się czuje. Nie chciała go już nigdy puścić, nie chciała otwierać oczu, nie chciała by cokolwiek się zmieniło. Otuliło ją szczęście.
- Laura, czy to sobie tworzysz te… - do rzeczywistości przywołał ich głos Anety, rudowłosej cheerleaderki, z którą Forowicz się najlepiej dogadywała.
Koleżanka z zespołu urywała wpół zdania, widząc rozgrywającą się przed nią scenę. Pojawienie się dziewczyny sprawiło jednak, że szatynka odsunęła się od siatkarza, przerywając ich pocałunek. Nieco zdezorientowana, rzuciła krótkie spojrzenie Anecie, po czym popatrzyła z powrotem na chłopaka, do którego wciąż się przytulała i który wciąż trzymał ręce na jej szyi. Jego niebieskie tęczówki wpatrywały się w nią z dziwnym wyrazem, którego jeszcze nigdy wcześniej u przyjaciela nie widziała.
Najchętniej pocałowałaby go jeszcze raz. Nie potrafiła opisać słowami jak bardzo tego pragnęła. Marzyła wręcz, by to zrobić, zapomnieć o swojej drużynie, czekającym ją treningu, Anecie, która pewnie nie potrafiła uwierzyć w to co widziała…
Dopiero ta myśl otrzeźwiła dziewczynę. Jej koleżanka widziała jak całuje się z zawodnikiem, z którym tak naprawdę nic nie powinno jej łączyć. Laura odskoczyła od bruneta, nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy. Szybko weszła do szatni, złapała pompony, które miała wziąć od razu i wróciła do koleżanki. Wyminęła sportowca nadal na niego nie patrząc. Tak naprawdę nie umiała nawet popatrzeć na rudowłosą. Mruknęła jedynie do niej, że mogą wracać na próbę, nie wspominając ani słowem o zaistniałej sytuacji.
***
Wszystkie te wydarzenia, które przydarzyły się ostatnio Jurijowi, następowały zdecydowanie zbyt szybko. Siatkarz nie nadążał z interpretacją poszczególnych sytuacji, z rozpoznaniem własnych uczuć i z odnalezieniem właściwej postawy, którą powinien przyjąć. Ledwo co kończyła się jedna katastrofa, kiedy nawet nie zaczął porządnie myśleć nad tym, co może ona oznaczać, działa się kolejna rzecz. Bez ostrzeżenia i bez litości. W wyniku tej lawiny gestów, rozmów i emocji, w jego głowie panował kompletny chaos.
Pocałunek z Klaudią, jej prośba o rozmowę przed sobotnim meczem, jego obcesowe zbycie dziewczyny, druga prośba, której już nie zignorował i to, co się działo teraz. Nie wiedział czy analizować każde zdarzenie osobno czy może całościowo. Czy skupić się najpierw na dobrych uczuciach, a potem na złych, czy jednocześnie je z sobą porównać?
Istniało mnóstwo powodów, dla których nie powinien ani Praczyk całować, ani w ogóle o niej myśleć. Był jej pracodawcą. Powinny ich łączyć wyłącznie stosunki zawodowe. Powinien traktować ją profesjonalnie, z odpowiednią dawką dystansu. Ich dialogi mogły zawierać tylko informacje o Darii lub ewentualnie o jakichś sprawach organizacyjnych. Poza tym, dzieliło ich dziesięć lat różnicy. To całkiem sporo. Znajdowali się w zupełnie innych życiowych momentach. On już założył rodzinę podczas gdy ona jeszcze nie zdała matury. No i niby jak miałby wyglądać ich związek? Przecież miał córkę. Dziewiętnastolatka potrzebowała partnera, który szalałby z nią na imprezach, przez całą noc włóczyłby się po barach albo wspólnie z nią uczył się na egzaminy. Gladyr zdecydowanie nie zrobiłby żadnej z tych rzeczy, bo dawno z tego wyrósł.
Zresztą, to wszystko nie miało znaczenia, bo blondyn był przekonany, że opiekunka jego córki go odtrąci. Właśnie dlatego tak jej unikał po tym pocałunku. Nie patrzył na nią, poświęcał przesadnie dużo uwagi córce, bo nie chciał zobaczyć w jej oczach obrzydzenia. Nie miał ochoty widzieć jej miny jakby została przez niego co najmniej molestowana, bo to sprawi, że jego sercu zostanie zadany cios. Kiedy pierwszy raz chciała z nim porozmawiać, musiał ją spławić. Jak miałby się skupić na swojej pracy tuż po tym jak usłyszy, że ten pocałunek był czymś najbardziej okropnym i niestosownym w jej życiu?
Gdy jednak brunetka drugi raz poprosiła go o wyjaśnienie tej sytuacji, nie mógł jej odmówić, choć bał się tego, co miało nastąpić. Chcąc się uchronić przed wszystkimi strasznymi słowami, jakie padłyby z jej ust, odezwał się za nią i powiedział każdą rzecz, która pewnie siedziała jej w głowie. A kiedy okazało się, że dziewiętnastolatka w ogóle tak nie myśli, sportowiec poczuł jak traci grunt pod nogami. Z jednej strony jej deklaracja, że jej na nim zależy wywołała u niego szczęście jakiego się nie spodziewał. Nie sądził, że aż tak się z tego ucieszy. Z drugiej strony wciąż pozostawały jego wątpliwości, nawet jeśli dziewczyna bagatelizowała każdą z nich.
I tak oto od czasu tamtej rozmowy Jurij dzielnie walczył z tym co czuł i z tym co myślał. Jego relacje z Klaudią stopniowo się zacieśniały. Z dnia na dzień ich rozmowy były trochę dłuższe, a spojrzenia trochę bardziej śmiałe. Lubił jej uśmiech i sposób w jaki bawiła się włosami, gdy coś mu opowiadała. I w zasadzie nie przepadał za tymi momentami, kiedy musiała wracać do domu. Chyba mu też coraz bardziej zależało. Jednakże przy całej tej sielance nie mógł zapomnieć o swoich wątpliwościach. O jej wieku, o ich różnych priorytetach, o tym, że był jej szefem. I o ile z tymi wszystkimi aspektami potrafiłby sobie poradzić, bo nie stanowiły one kłopotów nie do rozwiązania, to pozostawała jeszcze jedna, chyba najważniejsza, kwestia.
Ciągle pamiętał o Marinie. Kochał swoją żonę. Nawet jeśli ona nigdy do niego nie wróci, pewna część jego serca na zawsze przy niej pozostanie. Wspomnienie ich miłości to nie tylko ich córka, ale także wspólne zdjęcia schowane w nocnej szafce, których nie potrafił wyrzucić.  Nie miał pewności czy to na pewno wobec Praczyk uczciwe – dawać jej nadzieję, podczas gdy wciąż jakiś fragment jego myśli będzie poświęcony byłej. Nie za bardzo wiedział jak poradzić sobie z tym problemem. Nie chciał rozmawiać na ten temat z nikim, ani z Grześkiem, choć był świetnym kumplem, ani tym bardziej z Klaudią. Rozwiązanie musiał wymyślić sam.
***
Jeśli można było mówić o jakichkolwiek plusach pocałunku z Boćkiem to była to data wydarzenia. W ten feralny czwartek szatynka musiała pouczyć się na zapowiedzianą na następny dzień kartkówkę z angielskiego, więc i tak nie spotykała się z Maksem. Całe szczęście, bo chłopak na pewno zauważyłby zmianę jej zachowania, a nie miała pojęcia jak mogłaby się mu się wytłumaczyć.
Choć w zasadzie powinna wkuwać słówka, nic nie wchodziło jej do głowy, bo myśli cały czas uciekały do dzisiejszego incydentu. Cheerleaderka miała potworne wyrzuty sumienia. Jak do tego wszystkiego doszło? Dlaczego musiała być taka ślepa, i głupia, i głucha na ostrzeżenia innych? Przecież Palowski razem z Klaudią od początku jej mówili, że jej przyjaciel nie chce od niej jedynie przyjaźni. Oboje insynuowali, że ona też nie traktuje go obojętnie, ale to sąsiadka ciągle wierciła jej dziurę w brzuchu, próbując ją zmusić do przyznania się do swoich uczuć. Jak mogła tak sukcesywnie ich ignorować? Czy naprawdę potrzebna była jej durna duma i udawanie, że nic się nie dzieje? Czemu nie powstrzymała tego na samym początku? A skoro już przyznała, że Grzesiek rzeczywiście coś do niej czuje i gdy zauważyła, że jest o niego zazdrosna, dlaczego nic nie zrobiła? Dlaczego w ogóle pozwoliła mu się pocałować? Powinna go odepchnąć.
Zdradziła Maksa. Nie tylko mentalnie, co przecież miało już miejsce od jakiegoś czasu, ale teraz również fizycznie. Mimo, że on nic jeszcze o tym nie wiedział, zraniła go. Zraniła również sportowca, bo całując go, pewnie wzbudziła w nim nadzieje na coś, czego nie zamierzała mu dać. Zraniła swoją koleżankę, która chyba czuje do jej przyjaciela miętę. No i w końcu zraniła siebie, choć jej ból jest marną karą za cały bałagan, który robiła w życiu ich czwórki od października. Chciała to wszystko naprawić, ale naprawdę nie wiedziała jak.
BANG! To musiało się w końcu stać, prawda? Przepraszam Was też za to opóźnienie, musiałam przeżyć siedmiodniowy maraton w pracy, żeby móc pojechać na mecz, a potem byłam zbyt pochłonięta odpoczynkiem i obowiązkami, stąd mały poślizg. Mam nadzieję, że wybaczycie ;-;

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział dwudziesty szósty - Stare kłopoty

Choć Laura naprawdę nie chciała myśleć o swoim przyjacielu, uniemożliwiły jej to okoliczności. Przerwa świąteczna miała być też przerwą od jej dylematów i emocji, których nie powinna czuć, ale zamiast tego myślała o nim częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie potrafiła nie wspominać ich ostatniego spotkania, gdy tuż przed jej nosem leżała koszulka chłopaka. To chyba najlepszy podarunek w całym jej życiu, choć tą uwagę zachowała dla siebie. Nie ukrywała jednak, że prezent był bardzo trafiony. Entuzjazmu nie podzielał Maks, któremu pochwaliła otrzymaną koszulką. Informatyk również przyczynił się do tego, że temat Boćka był obecny w jej świątecznej codzienności. Choć dziewczyna sądziła, że jej ukochany już nie jest zazdrosny o siatkarza, grubo się myliła. Palowskiemu ani trochę się nie podobało, że Grzesiek dał jej bożonarodzeniowy podarunek.
- Po co on dał ci ten prezent? – oburzył się chłopak.
- Bo się przyjaźnimy? – odpowiedziała z sarkazmem.
- To dlaczego ty mu nic nie dałaś?
- Bo w ogóle o tym nie pomyślałam.
- No właśnie, ciekawe dlaczego tylko on wpadł na taki pomysł.
- Przestań, jest mi głupio z tego powodu teraz. Jakbym mogła cofnąć czas, to na pewno bym coś mu kupiła.
- Laura, on próbuje cię zdobyć prezentami.
Szatynka nie wiedziała czy powinna się roześmiać, czy na niego nakrzyczeć.
- Nie rozśmieszaj mnie. To był miły przyjacielski gest.
- Nie wierzę w takie rzeczy.
- Rzeczywiście, ty wierzysz tylko w teorie spiskowe – zirytowała się cheerleaderka. – O co ci chodzi? Dał mi upominek, to dał, po co drążysz temat?
- Dał ci prezent, z którego się cieszysz bardziej niż z wszystkich moich prezentów razem wziętych.
Forowicz utworzyła usta ze zdziwienia, kompletnie oszołomiona słowami informatyka.
- Och, więc chodzi o twoją urażoną dumę?
- Nie…
- Nie zachowuj się jak dziecko - dziewczyna wpadła mu w słowo, nie mając ochoty słuchać dalej tych bzdur. – Cieszę się z tej koszulki, bo jakbyś nie wiedział, to kibicuję Zaksie od lat i zawsze gadżety z nią związane będą mnie cieszyć. Nie musisz brać tego tak osobiście ani…
- Muszę – tym razem to Maks przerwał jej wypowiedź. – Muszę to brać osobiście, a wiesz dlaczego? Bo on oddał ci swoją własną koszulkę. Już sam fakt, że daje ci coś, co należało do niego jest bardzo osobisty i ma swoje drugie dno.
- Drugie dno? Przestań wymyślać!
- Laura, jak możesz mi i sobie wmawiać, że to nie ma żadnego znaczenia, skoro ty nawet nie masz kiedy założyć tej koszulki? Jesteś cheerleaderką, na mecze masz swoje stroje, na wyjazdówkach się nie pojawiasz. Całkiem inaczej by to wszystko wyglądało, gdybyś ty miała okazję, żeby się ubrać w jego koszulkę. Ale nie masz, przez co ten prezent jest czymś więcej niż tylko prezentem na gwiazdkę. Nie założysz jej na mecze, ale pewnie będziesz w niej chodziła w domu i zawsze, gdy będziesz miała na sobie tą koszulkę, będziesz też myślała o nim. Taki był jego plan.
Dziewczyna już miała nakrzyczeć na Palowskiego za jego głupie pomysły, ale nagle zrezygnowała, zastanawiając się nad jego słowami. Przecież to nie było takie bezsensowne. Zawodnik doskonale wiedział, że na spotkaniach nie siedziała na trybunach tylko tańczyła na parkiecie i ubierała się wtedy w przygotowane dla całego zespołu stroje. Na próby zazwyczaj zakładała koszulki na ramiączkach, więc wtedy też nie wykorzystałaby koszulki Boćka. Pozostawał jedynie domowy użytek. Jakby się uprzeć, mogła ją ubrać podczas wyjazdowych meczów, kiedy kibicowała Zaksie przed telewizorem. Czy jej przyjaciel naprawdę uważał, że nosząc jego ciuchy, będzie też o nim myślała? Czy to znaczyło, że on chciał, żeby o nim myślała?
- Naprawdę uważasz, że on wpadłby na ten pomysł? – zapytała szatyna.
- Tak.
Forowicz nie wiedziała czy bardziej ją ta pewna odpowiedź ucieszyła czy przeraziła. Z jednej strony niesamowicie uszczęśliwiała ją świadomość, że prezent siatkarza mógł znaczyć coś więcej niż tylko chęć obdarowania jej z okazji świąt. Z drugiej, doskonale zdawała sobie sprawę jak niewłaściwe są jej uczucia. Cheerleaderka szybko przytuliła się do ukochanego, nie chcąc, by wyczytał on cokolwiek z jej miny.
- Mam gdzieś te gierki. Kocham tylko ciebie – odezwała się z twarzą ukrytą w ramieniu chłopaka.
Maks westchnął, zamykając ją w objęciach i coś do niej mówiąc spokojnym tonem. Szatynka jednak w ogóle tego nie słyszała. Potrafiła jedynie myśleć o tym, że gdy wpadła w ramiona Grześka wszystko toczyło się inaczej. Wtedy miała gęsią skórką, zauważała detale, a w jej brzuchu pojawiły się motylki. Teraz, przytulając się do informatyka nie tylko nie czuła żadnej z tych rzeczy, ale jej ciało w ogóle nie zareagowało na jego dotyk.
***
Klaudia i Laura wybierały się na tą samą imprezę sylwestrową, zorganizowaną przez ich wspólnego kolegę, który był z Forowicz w tej samej klasie, a z Praczyk chodził do gimnazjum. Sąsiadki wspólnie przygotowywały jedzenie na wieczorną zabawę, ale robiły to w całkowitym milczeniu.
Brunetka w zasadzie nie miała nic przeciw temu. Sama wolała pogrążyć się w myślach o Juriju. Od czasów tej rozmowy o ich pocałunku na przemian tryskała dobrym humorem i pesymizmem. Oczywiście nie żałowała, że do niej doszło, ale nie do końca wiedziała jak zinterpretować wszystkie słowa siatkarza. Jakby na to nie patrzeć, on ani razu nie powiedział, że mu na niej zależy, lecz jednocześnie co innego mogła oznaczać ta prośba, żeby poczekała do swoich dwudziestych urodzin? Czasami wydawało się jej, że Gladyr tak trzymał ją na dystans, bo w jakimś systemie wartości, który sobie ułożył, była dla niego za młoda. Może rzeczywiście nie mógł przekroczyć tej granicy, może związanie się z nastolatką to było za dużo. Zawsze przy tych rozważaniach przypominała sobie słowa Grześka, który twierdził, że swoją kobiecością może zdobyć cokolwiek zapragnie. Cóż, kłopot w tym, że chyba jednak zaliczała się do tej grupy płci żeńskiej, która nie miała pojęcia jak wykorzystać swoje atuty. Nie tylko nie wiedziała jak to zrobić, ale wręcz nie wyobrażała sobie, by w jakikolwiek sposób uwodzić blondyna. Choć może powinna? Może wtedy zrozumiałby, że nie jest małą dziewczynką. Może chodziło jedynie o to, by przekonać go, że też jest dorosła.
- Laura, jaka jest najlepsza część mojego ciała? – przerwała ciszę.
Szatynka popatrzyła na nią jak na osobę niespełna rozumu.
- A co to za pytanie?
- Tak się zastanawiam tylko – odpowiedziała wymijająco dziewczyna, zaczynając żałować, że w ogóle poruszyła ten temat.
- W sumie to zazdroszczę ci włosów. Masz je gęste, a nie takie piórka jak moje.
Praczyk bezgłośnie westchnęła. Jasne, nie ma jak to wyrywać faceta na włosy. Na pewno się jej uda.
- Skąd ta dyskusja?
- Leczę kompleksy, ale nie pomagasz – wykręciła się.
Odpowiedź cheerleaderki powstrzymał dźwięk komórki oznajmiający otrzymanie smsa.
- Mam nadzieję, że to nie Filip, który odwołuje imprezę – rzuciła, wdzięczna losowi, że może zmienić kierunek rozmowy.
Forowicz przeczytała wiadomość, parskając śmiechem.
- Nie, to w zasadzie opcja alternatywna – Laura popatrzyła na sąsiadkę z nieokreśloną miną. – Grzesiek zaprosił mnie na sylwestra z jego znajomymi, więc możemy tam pójść, jeśli Filip się wycofa.
Klaudia już prawie ironicznie skomentowała, że chłopak koleżanki pewnie pobiegnie na sylwestrową imprezę z Boćkiem z radością w sercu i butelkami wódki w obu rękach w ramach zacieśniania więzi z jej przyjacielem, lecz widząc, że szatynka zajęła się stukaniem w klawiaturę telefonu, nie wypowiedziała swojej opinii. W zasadzie ciekawiło ją jak potoczą się dalej sprawy w tym swoistym trójkącie. Ten prezent Grześka strasznie informatyka zdenerwował i poniekąd się mu nie dziwiła. Na pewno jego duma została urażona, w końcu Forowicz bardziej cieszyła się z koszulki zawodnika niż biżuterii, którą dostała od ukochanego. No i rzeczywiście podarunek bruneta był bardzo osobisty, ale z drugiej strony cheerleaderka nic nie zawiniła. Przecież przyjęcie prezentu to nie zdrada. To, co działo się w jej głowie to już całkiem inna sprawa. Brunetka przypuszczała, że jej sąsiadce w pewien sposób zależało na sportowcu. Na tą teorię składało się kilka małych spostrzeżeń układających się w miarę logiczną całość. Kolejny drobny dowód miała właśnie przed swoimi oczami – dziewczyna nie przestawała uśmiechać się do wyświetlacza swojej komórki, wymieniając z Boćkiem kolejne smsy.
- Możesz pozdrowić Grześka? Bo czuję jakby tu z nami był – stwierdziła Praczyk.
- Przepraszam – powiedziała. – Ten głupek próbuje mnie przekonać, żebym spędziła sylwestra z nim.
Klaudia posłała jej uważne spojrzenie.
- A ty chcesz się zgodzić czy nie?
- Przestań, przecież już mam plany.
- Wiem, ale pytam co ty byś wolała. Tak szczerze.
Przez moment między koleżanki toczyła się wzrokowa wojna.
- Mam Maksa – uznała twardo. – To oczywiste, że wolę przywitać nowy rok z osobą, którą kocham. Co ty w ogóle sugerujesz?
- Po prostu czasami mam wrażenie, że zależy ci na Grześku – wzruszyła ramionami brunetka.
- To masz złe wrażenie – ucięła Forowicz.
- Okej – poddała się, nie chcąc się z nią kłócić, zwłaszcza w sylwestra. 

Wiem, że wszystkie chciałyście kontynuacji rozmowy Jurija i Klaudii, ale tam nic więcej nie zostało powiedziane ponad to, co czytałyście tydzień temu. Może i za krótko ze sobą gadali, ale tak miało być ;)

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział dwudziesty piąty - Druga próba

Kiedy Daria pochwaliła się swojej opiekunce, że kupiła z tatą strój aniołka na czwartkowe jasełka i w zasadzie nie potrafiła mówić już o niczym innym jak o czekającym ją przedstawieniu, brunetka zaczęła się zastanawiać co skłoniło pana Gladyra do zmiany zdania. Może jej argumenty jednak do niego trafiły? Albo nie chciał doprowadzić do kolejnej dyskusji zakończonej kolejnym pocałunkiem? Może to córka nie dawała mu żyć i wierciła dziurę w brzuchu dopóki się nie zgodził pójść z nią na występ. Dziewczyna chętnie by się dowiedziała prawdy, choć najważniejsze było to, że pan Jurij nie zabrał Darii jej marzeń. Zresztą, zawodnik w ogóle nie chciał z nią rozmawiać. Ani o jasełkach, ani o zeszłotygodniowym incydencie.
Gdy w sobotę pan Gladyr tak bezdusznie ją zbył, odmówił wszelkich wyjaśnień i kazał się zająć swoimi obowiązkami, Klaudia była zła. Potem, dzięki rozmowie z Grześkiem Boćkiem, uspokoiła się, zyskując kilka cennych rad oraz spostrzeżeń. Kiedy jednak wróciła do domu, przeanalizowała wszystko jeszcze raz i poczuła się odtrącona. Jak inaczej mogła to zinterpretować? Poprosiła przecież pana Jurija o rozmowę, a on kompletnie ją zignorował. Czy to nie przekreślało wszelkich jej – i tak niezbyt silnych – nadziei?  Gdyby jej pracodawca traktował ją choć trochę wyjątkowo, na pewno nie zachowałby się wobec niej  tak obcesowo. Tymczasem on nawet na nią nie popatrzył. Dopiero gdy spróbowała zatrzymać go siłą, zwrócił na nią uwagę. Niedziela okazała się dla niej ciężkim dniem, bo w jej głowie ciągle pojawiała się wizja odtrącającego ją pracodawcy. Poniedziałek był jeszcze gorszy, ponieważ widok sportowca z jego obojętną miną, unikającego jej spojrzenia i kompletnie zajętego swoją córką bolał bardziej niż tylko rozmyślania. Dziewiętnastolatka nawet nie próbowała ponownie z nim porozmawiać. Po co miała się narzucać tam, gdzie jej nie chcą? W środę jednak zmieniła swoje nastawienie, postanawiając dać sobie jeszcze jedną szansę. Bo w zasadzie, jakby na to nie patrzeć, pora przez nią wybrana może rzeczywiście była niezbyt fortunna. Mecz miał się rozpocząć za niecałą godzinę, a czekające ich kwestie do wyjaśnienia wcale nie były takie łatwe. Może pan Gladyr bał się, że zabraknie im czasu?
Tak oto znalazła się w identycznym położeniu jak kilka dni wcześniej. Znowu się stresowała, znowu nastawiała się psychicznie na wypowiedzenie jednej prostej prośby, znowu zastanawiała się co przyniosą jej najbliższe minuty. Kiedy siatkarz wrócił do domu, nie odwróciła wzroku, jak to robiła w poprzednich dniach. Spokojnie poczekała aż się rozbierze i przywita z córką, ale tym razem nie pozwoliła, by poświęcając jej uwagę, nie musiał jej zauważać.
- Chciałabym z panem porozmawiać – poprosiła.
Blondyn tym razem jej nie zignorował, ale posłał jej spojrzenie, którego nie potrafiła zidentyfikować.
- Wiem – ciężko westchnął mężczyzna.
Kiedy nakazał pobawić się Darii w pokoju, a ją zaprosił do kuchni, Praczyk próbowała szybko ocenić swoją sytuację. Sam fakt, że pracodawca zgodził się, żeby pogadać był krokiem naprzód, ale dziewczyna nie wiedziała czego spodziewać się dalej. Nie umiała określić gestów pana Jurija. Czy jest mu przykro, bo zaraz definitywnie przekreśli jej marzenia i złamie jej serce, czy może jest dla nich jakaś szansa? Brunetka zaczęła się stresować. Kiedy mężczyzna stanął naprzeciw niej, w głowie pojawiła się pustka. Co miała teraz powiedzieć? Przecież nie walnie prosto z mostu pytania co znaczył ten pocałunek ani nie zapyta co teraz z nimi będzie. Nie wiedziała jak delikatnie rozpocząć rozmowę, żeby ją od razu nakierować w pożądanym kierunku. Na szczęście sportowiec wyręczył ją, odzywając się jako pierwszy.
- Rozumiem, jeśli chce się pani zwolnić – stwierdził.
- Słu… słucham? – wydukała zszokowana.
- Nie będę pani zatrzymywał. Jeżeli pani chce odejść, proszę bardzo. Ten pocałunek… przepraszam, to nie powinno się zdarzyć. Przepraszam, że postawiłem panią w takiej sytuacji. Jestem pani szefem, to było nieprofesjonalne i bardzo mi przykro, jeśli się pani poczuła w jakikolwiek sposób niekomfortowo i…
- …to się więcej nie powtórzy? – dokończyła zamiast pana Gladyra.
Tym razem Klaudia doskonale zinterpretowała minę pracodawcy, który był zmieszany. No tak, czego innego mogła się spodziewać? Pocałował ją, teraz żałował. Naprawdę było mu głupio, nawet jej sugerował, że powinna rzucić tą pracę, co w pewnym sensie jest z jego strony wspaniałomyślne, bo gdzie teraz znajdzie opiekunkę dla swojej córki, tak z dnia na dzień?
- Ja… - niepewny głos wdarł się w rozmyślania dziewczyny. – Obawiam się, że nie mogę pani tego zagwarantować.
Chciałaby teraz zobaczyć swoją twarz. Na serio ciekawiła ją jej własna mina. Było tam więcej zaskoczenia czy tłumionej nadziei?
- Czy pan twierdzi, że jeśli tu zostanę, to znowu mnie pan pocałuje? – zapytała, ale momentalnie przeraziła się swoich zbyt bezpośrednich słów. – Co to znaczy?
- To znaczy, że powinna się pani zwolnić. Dla własnego dobra.
- Nie chcę się zwalniać – uznała.
Blondyn potarł skronie i westchnął.
- Dobrze. W takim razie obiecuję pani, że postaram się więcej nie przekraczać granicy naszych stosunków zawodowych.
- Tej obietnicy także nie chcę – stwierdziła ze spokojem.
Trudno określić kto był bardziej zdziwiony postanowieniem dziewiętnastolatki. Ona sama nie spodziewałaby się, że złamie swoją nieśmiałość. Nie wierzyła, że odważyła się w pewnym sensie przyznać do swoich uczuć. Pan Jurij chyba nie sądził, że w ogóle mógłby coś dla opiekunki swojej córki znaczyć.
- Co ma pani na myśli?
- Nie jestem zła za ten pocałunek – wyjaśniła, przestępując nerwowo z nogi na nogę. – Nie musi mnie pan za to przepraszać. Nie musi mi pan obiecywać, że to się nie powtórzy, bo… chciałabym, żeby się powtórzyło.
Klaudia czuła, że nie jest w stanie nic więcej powiedzieć. Limit szczerości się wyczerpał, zamiast tego zalała ją fala gorącego wstydu. Jej policzki płonęły czerwienią. Nie mogła nawet popatrzeć na mężczyznę.
- Pani nie może mówić takich rzeczy – w głosie środkowego pojawiła się nutka paniki. – Pani nie może sugerować, że…
Pan Gladyr zamilkł w poszukiwaniu właściwego słowa. Brunetka też nie miała już śmiałości, by dokończyć jego zdanie. Niewypowiedziane słowa zawisły w powietrzu, ale nie chciały przejść żadnemu z nich przez gardło.
- Dlaczego? – spytała.
- Bo jestem pani szefem. Bo to niestosowne. Bo mam córkę – wyrzucał z siebie kolejne argumenty. – Bo jestem o wiele od pani starszy.
Praczyk poczuła pierwsze ukłucie złości. Jej pracodawca wygadywał stek bzdur, z którymi zupełnie się nie zgadzała.
- Nie obchodzi mnie to – uznała wojowniczo.
- Tak się tylko pani wydaje. Przecież pani widzi tą różnicę wieku. Pani nigdy się do mnie nie zwróciła po imieniu, bo pani wie, że jestem dziesięć lat starszy.
Drugiej ukłucie złości.
- To ty pierwszy nazwałeś mnie panią – prychnęła. – Ja się tylko dostosowałam. Mogę z tym skończyć w każdej chwili. To i tak było głupie.
- Pani Klaudio…
- Wystarczy samo imię – bezceremonialnie weszła mu w słowo.
- Myślisz, że to coś zmieni?
- To dobry początek.
- Czego początek? Na co ty liczysz? Nie mogę związać się z kimś o dziesięć lat młodszym.
- Widzisz, ty też myślisz o związku! – zatriumfowała dziewczyna.
- Klaudia… - jęknął. – Wycofaj się, póki masz okazję. Jestem facetem z czteroletnim dzieckiem, musisz wziąć to pod uwagę. To bez sensu, żebyś zmarnowała swój czas.
Trzecie ukłucie złości.
- Czy ty masz mnie za idiotkę? Dobrze o tym wiem. I to nie zmienia moich uczuć. Zdaję sobie sprawę, że jesteś dojrzałym mężczyzną z córką, w końcu zajmuję się nią prawie codziennie. Może akceptuję to tak łatwo, bo jestem jeszcze młoda, ale jeśli dorosłość polega na tym, że rezygnuje się z rzeczy, na których ci zależy, tylko dlatego, że na drodze pojawiają się przeszkody, to ja nie chcę dorastać.
Zawodnik wyglądał jakby walczył z własnymi myślami. Analizował argumenty brunetki, próbował je zrozumieć, wpasować we własne teorie. Gdy już nabrała nadziei, że udało się jej go przekonać, Gladyr pokręcił głową.
- Przecież ty jesteś jeszcze nastolatką. 
To co poczuła, to już nie było tylko ukłucie, ale uderzenie wściekłości. Ze wszystkich stron naraz. Dziewczyna najchętniej potrząsnęłaby Jurijem, gdyby nie przeświadczenie, że on nic sobie z tego nie zrobi.
- Proszę cię, mam urodziny za niecałe trzy tygodnie. Czy wtedy coś się zmieni oprócz mojego wieku?
- Nie mogę spotykać się z nastolatką – powtórzył.
- Nie możesz czy nie chcesz? – błyskawicznie zripostowała.
- Przestań, proszę cię – mruknął, jakby na skraju swojej wytrzymałości. – Przestań, zanim oboje powiemy coś, czego nie powinniśmy.
Praczyk spojrzała z gniewem na mężczyznę, lecz w jego oczach krył się tylko ból i zagubienie. Zamiast kolejnych słów, jedynie patrzyła na blondyna, uświadamiając sobie, że właśnie zakochuje się w nim jeszcze bardziej. Zakochuje się w jego niebieskich oczach, w jego obawach, w jego tajemnicy i w jego szczerości jednocześnie.
- Dobrze – stwierdziła. – Mogę poczekać aż skończę dwadzieścia lat, skoro to dla ciebie takie ważne. Ale muszę wiedzieć, czy jest na co. Po tym wszystkim nie wyobrażam sobie z tobą pracować, jeśli mnie odtrącisz. Jeśli i tak masz zamiar to zrobić, to ja nie mogę codziennie na ciebie patrzeć, wiedząc, że nie ma dla nas nadziei. Nie mogę się z tobą spotkać, bo to będzie torturowanie samej siebie. Musisz mi powiedzieć, że przynajmniej spróbujemy.
- Chcę, żebyś poczekała. Ale chcę też, żebyś sobie przemyślała w co zamierzasz się wpakować. Tak porządnie przemyślała, a nie tylko stwierdziła, że wiesz o istnieniu Darii.
- Dobrze – zgodziła się Klaudia. 

Wyrzucamy słowo "pan" ze słownika :D 

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział dwudziesty czwarty - Prezent

- Widziałam, że rozmawiałaś z Grześkiem przed meczem – zagadnęła Forowicz, kiedy razem ze swoją sąsiadką wracały już do domu.
- A tak, gadaliśmy przez chwilę.
Dziewczyna przyjrzała się koleżance. Czy jej się wydawało, czy Klaudia była zmieszana tym pytaniem?
- A o czym? Zapraszałaś go na studniówkę?
Cheerleaderka nie chciała, by jej pytanie zabrzmiało tak uszczypliwie. Sama nie wiedziała skąd się wzięło u niej tyle złości. Nie podobała się jej ta mina brunetki.
- Nie mówiliśmy o studniówce – zaśmiała się. – Ale jak tak dalej się będziemy dogadywać, to kto wie?
- To o czym gadaliście? – Laura spróbowała zabrzmieć lekko, tak jakby w jej ciekawości nie było żadnych podtekstów.
Praczyk rzuciła je uważne spojrzenie, którego nie bała się odwzajemnić, choć w jej oczach pojawiło się wyzwanie.
- Rozmawialiśmy na różne tematy – zaczęła Klaudia, ostrożnie dobierając słowa. – Mniej lub bardziej poważne, ale muszę ci powiedzieć, że Grzesiek jest… on jest naprawdę wartościowym i mądrym chłopakiem. Wiem, że może sprawiać wrażenie, że jest lekkoduchem, że nie ma żadnych zmartwień i  uśmiech nie schodzi mu z twarzy, i że zna żart na każdą okazję, ale on kryje w sobie coś więcej. On jest inteligentny, tak życiowo inteligentny. Nie chcę mówić, że się tego po nim nie spodziewałam, ale… no jestem zaskoczona. Oczywiście pozytywnie.
- O matko, to o czym wy rozmawialiście?
- O samych luźnych sprawach – odpowiedziała szybko dziewiętnastolatka. – O tym co u nas słychać i takie tam.
Szatynka wyraźnie widziała, że sąsiadka próbuje coś przed nią ukryć. Nie zamierzała jej więcej męczyć, skoro nie chce jej nic zdradzić, to nie. Nie ukrywała jednak, że to zachowanie ją zirytowało. Nie chodziło o to, że Praczyk rozmawiała z siatkarzem, lecz… co to za enigmatyczne słowa o jego charakterze? O czym takim musieli gadać, skoro Klaudia opisywała go jako mądrego i wartościowego? Kiedy oni w ogóle się tak zbliżyli do siebie? Przecież ona niemal codziennie widywała się z brunetem i jakoś przy niej nigdy nie powiedział niczego inteligentnego. Czy uważał ją za głupiutką cheerleaderkę, z którą można tylko pożartować? Do tej pory wydawało się jej, że mieli bardzo dobry kontakt, byli przyjaciółmi, dlaczego więc chłopak otwierał się przed jej sąsiadką, a nie przed nią? Nagle Forowicz uświadomiła sobie trzy rzeczy naraz.
To całe zbulwersowanie rozmową Boćka z brunetką miało jedną przyczynę. Laura była zła już w momencie, gdy po swoich próbach zauważyła, że zawodnik jest zainteresowany tylko jej koleżanką. Kiedy dziewczyna tak zdawkowo odpowiadała na jej pytania, jej zdenerwowanie jedynie się pogłębiło. Wszystkie negatywne uczucia brały się z jej zazdrości. Właśnie tak to wyglądało. Była zazdrosna o Klaudię. Była zazdrosna, że Grzesiek przez chwilę zapomniał o niej i poświęcił swoją uwagę Praczyk. Była zazdrosna, że najwidoczniej dobrze się dogadywali. Była zazdrosna, że sportowiec był z jej sąsiadką szczery i że to jej pokazał swoje oblicze niezamaskowane uśmiechem i pozytywnym nastawieniem.
Drugim uczuciem, które trafiło ją z całą mocą rażenia był bunt. Cheerleaderka nie chciała, żeby Bociek tak świetnie czuł się w towarzystwie Klaudii. Jakaś część jej duszy nie potrafiła zgodzić się na taki rozwój sytuacji. Nie umiała sobie tego wyobrazić, ale co jeśli atakujący uznał, że nie ma sensu walczyć o kogoś, kto jest już zajęty i ulokował swoje zainteresowanie w brunetce? Na samą myśl miała ochotę krzyczeć z bezradności. Przecież chłopak był nią zauroczony. Laura nie chciała, żeby to się zmieniało.
Z tych dwóch spraw wynikała trzecia. Pomimo swojej naturalnej zazdrości i chęci zatrzymania przy sobie bruneta, Forowicz doskonale wiedziała, że nie może się tak myśleć. Nie mogła być zazdrosna o przyjaciela, nie mogła mu zabronić zakochania się w dziewiętnastolatce, nie mogła ani przez chwilę poświęcać temu swojej uwagi. Nie powinno ją to w ogóle interesować. Czuła wręcz obrzydzenie do siebie samej za te emocje. Przecież była w związku, którego nie chciała kończyć. Skoro więc była wierna Maksowi, dlaczego myślała o innym facecie? To wobec niego nie w porządku, nawet jeśli jej emocje nie niosły za sobą żadnych czynów. Nie chciała być tą zołzowatą dziewczyną, która trzyma dwie sroki za ogon. Nie wezmę sobie, ale innej też nie dam – dokładnie tak wyglądało jej nastawienie. Nie mogła się tak zachowywać. Musiała cieszyć się z takiego obrotu spraw, bo tylko w ten sposób wszystko kończyło się dobrze. Nikt nie miał złamanego serca: Maks nie straci swojej ukochanej i nie musi być o nią zazdrosny, Grzesiek nie utknął w nieodwzajemnionej miłości, lecz znalazł szczęście u boku innej. Wszyscy byli zadowoleni. Dlaczego więc ona sama czuła, że brakuje jej czegoś ważnego?
***
Kolejne dni nie przyniosły żadnego rozwiązania problemów dręczących cheerleaderkę. Mimo, że próbowała samą siebie usprawiedliwiać, iż ta chęć posiadania dwóch chłopaków naraz, Palowskiego i Boćka, nie wynikała z jej wyrachowania, ale prawdziwych uczuć, nawet jeśli nie do końca potrafiła scharakteryzować o co chodzi w jej relacji z tym drugim, to wciąż miała obrzydzenie do siebie samej. Wiedziała, że jej myśli są złe. Kłopot w tym, że nie wiedziała jak je zatrzymać, choć bardzo tego chciała.
Poniekąd cieszyła się, że został jej ostatni trening na hali Azoty, a potem czekała ją ponad tygodniowa świąteczna przerwa. Liczyła, że odpoczynek od siatkówki oraz brak spotkań z przyjacielem pomoże jej ogarnąć sprawy sercowe. Jeśli nie będzie go widziała, może zrozumie o co tak właściwie jej chodzi i czego chce w życiu. Naprawdę potrzebowała stabilizacji i ograniczonego kontaktu z Grześkiem, przynajmniej na chwilę.
Zanim to jednak nastąpi, musiała odbyć ostatnie spotkanie z zawodnikiem, który tradycyjnie czekał na nią przy barierkach. Na szczęście kiedy z nim rozmawiała, zupełnie zapominała o swoich rozterkach, jędzowatych pragnieniach i przemyśleniach, które w ogóle nie powinny jej dotyczyć, więc przywitała go szczerym uśmiechem.
- Witaj Lauro.
- Witaj, Grzegorzu.
- Nie będziemy się już widzieć przed świętami, więc chciałbym ci złożyć życzenia – odezwał się. – Wiem, że do świąt zostało kilka dni, ale wolę zrobić to osobiście zamiast przez telefon.
- Ojeeej! – ucieszyła się. – Nie ma problemu, życzenia zawsze chętnie przyjmę.
Chłopak uścisnął jej dłoń i popatrzył prosto w oczy.
- Lauro, z okazji Bożego Narodzenia chciałbym ci życzyć, żebyś zawsze była tak uśmiechnięta jak teraz, żeby twoja ukochana Zaksa zdobyła mistrzostwo Polski, żebyś bezproblemowo zdała maturę nie musząc się nawet na nią uczyć i żebyś dalej tak świetnie skakała po naszym boisku. I żebyś sobie nie połamała żadnej nogi, gdy będziesz robić te swoje szpagaty.
Szatynka szczerze się roześmiała.
- Dziękuję. W takim razie, ja też będę tobie życzyć wesołych świąt, żeby wszystkie wigilijne potrawy poszły w mięśnie, zero kontuzji, samych statuetek MVP, samych tak świetnych przyjaciół jak ja, spełnienia marzeń i żebyś nigdy się nie zmienił i pozostał nadal takim pozytywnym, przesympatycznym człowiekiem.
Bociek pochylił się w stronę cheerleaderki. Pocałował ją w policzek, ale był to tak szybki i delikatny gest, że Forowicz całkiem poważnie zastanawiała się, czy to wszystko się jej tylko nie przyśniło.
- Dziękuję. Mam też dla ciebie prezent – oznajmił, wyciągając za pleców niewielki pakunek.
Zdziwiona dziewczyna gapiła się na coś owiniętego w kolorowy papier z nadrukiem Mikołajów i choinek, nie wiedząc co powiedzieć. Z jednej strony była kompletnie zaskoczona, bo nie spodziewała się takiego gestu ze strony sportowca. Było jej niesamowicie miło, że przyjaciel postanowił czymś ją obdarować. Z drugiej strony jednak poczuła się trochę głupio, a trochę niezręcznie, bo sama nie miała dla niego żadnego upominku. Co więcej, taki pomysł nawet jej nie przeszedł przez głowę.
- Grzesiu, ale ja dla ciebie nic nie mam… - odezwała się zawstydzona.
- Nie szkodzi – uśmiechnął się łagodnie. – Lepiej otwórz ten prezent.
- Naprawdę mogę teraz? – ucieszyła się.
- No jasne, a kiedy indziej?
- Nie wiem, myślałam, że muszę czekać do wigilii.
- Nie ma takiej opcji, chcę wiedzieć, czy ci się to spodoba.
Laura posłała mu krótki uśmiech i zabrała się za rozpakowywanie. Jej ciekawość została zaspokojona po kilku chwilach, gdy z ozdobnego papieru wypadła koszulka z nazwiskiem bruneta. Mimo, że rozmiar był na nią zdecydowanie za duży, nie potrafiła przestać gapić się na materiał.
- Wiem, że się w niej utopisz, ale to jest moja koszulka. Nie martw się, jest wyprana.
- To jest… - szatynka na chwilę zaniemówiła. – To jest twoja własna meczowa koszulka, w której grasz mecze?
- Tak.
- I ona jest dla mnie? Tak na zawsze?
- Tak – parsknął śmiechem chłopak. – Dla ciebie, na zawsze.
- O Boże, dziękuję! – pisnęła.
Cheerleaderka nie posiadała się ze szczęścia. Jako, że kibicowała Zaksie, jakiekolwiek gadżety związane z jej drużyną ją cieszyły. Fakt, że właśnie dostała oryginalną koszulkę, koszulkę, w której przyjaciel rozgrywał spotkania, to było więcej niż spełnienie marzeń. Nie potrafiła wyrazić swojej wdzięczności słowami, więc zamiast nich rzuciła się Boćkowi na szyję i mocno go przytuliła.
Siatkarz otoczył ją ramionami, zamykając w uścisku. Czuła na szyi jego oddech, jego krótkie włosy muskające jej twarz, przylegającą do jej ciała umięśnioną klatkę piersiową, jego ręce na swojej talii oraz jego wyrzeźbione ramiona pod swoimi dłońmi. Miała wrażenie, że krew w jej żyłach na przemian zatrzymuje się w miejscu i zaczyna krążyć trzy razy szybciej, a na rękach pojawiła się gęsia skórka.
Po raz pierwszy w życiu zrozumiała co w praktyce oznaczają te słynne motylki w brzuchu.

No ja jestem ciekawa opinii na temat Laury! Kto zrozumie ten myślowy galimatias, a kto ją potępi? :P