- Widziałam,
że rozmawiałaś z Grześkiem przed meczem – zagadnęła Forowicz, kiedy razem ze
swoją sąsiadką wracały już do domu.
- A tak,
gadaliśmy przez chwilę.
Dziewczyna
przyjrzała się koleżance. Czy jej się wydawało, czy Klaudia była zmieszana tym
pytaniem?
- A o czym?
Zapraszałaś go na studniówkę?
Cheerleaderka
nie chciała, by jej pytanie zabrzmiało tak uszczypliwie. Sama nie wiedziała
skąd się wzięło u niej tyle złości. Nie podobała się jej ta mina brunetki.
- Nie
mówiliśmy o studniówce – zaśmiała się. – Ale jak tak dalej się będziemy
dogadywać, to kto wie?
- To o czym
gadaliście? – Laura spróbowała zabrzmieć lekko, tak jakby w jej ciekawości nie
było żadnych podtekstów.
Praczyk
rzuciła je uważne spojrzenie, którego nie bała się odwzajemnić, choć w jej
oczach pojawiło się wyzwanie.
-
Rozmawialiśmy na różne tematy – zaczęła Klaudia, ostrożnie dobierając słowa. –
Mniej lub bardziej poważne, ale muszę ci powiedzieć, że Grzesiek jest… on jest
naprawdę wartościowym i mądrym chłopakiem. Wiem, że może sprawiać wrażenie, że
jest lekkoduchem, że nie ma żadnych zmartwień i uśmiech nie schodzi mu z twarzy, i że zna żart
na każdą okazję, ale on kryje w sobie coś więcej. On jest inteligentny, tak
życiowo inteligentny. Nie chcę mówić, że się tego po nim nie spodziewałam, ale…
no jestem zaskoczona. Oczywiście pozytywnie.
- O matko, to
o czym wy rozmawialiście?
- O samych
luźnych sprawach – odpowiedziała szybko dziewiętnastolatka. – O tym co u nas
słychać i takie tam.
Szatynka
wyraźnie widziała, że sąsiadka próbuje coś przed nią ukryć. Nie zamierzała jej
więcej męczyć, skoro nie chce jej nic zdradzić, to nie. Nie ukrywała jednak, że
to zachowanie ją zirytowało. Nie chodziło o to, że Praczyk rozmawiała z
siatkarzem, lecz… co to za enigmatyczne słowa o jego charakterze? O czym takim
musieli gadać, skoro Klaudia opisywała go jako mądrego i wartościowego? Kiedy
oni w ogóle się tak zbliżyli do siebie? Przecież ona niemal codziennie widywała
się z brunetem i jakoś przy niej nigdy nie powiedział niczego inteligentnego.
Czy uważał ją za głupiutką cheerleaderkę, z którą można tylko pożartować? Do
tej pory wydawało się jej, że mieli bardzo dobry kontakt, byli przyjaciółmi,
dlaczego więc chłopak otwierał się przed jej sąsiadką, a nie przed nią? Nagle
Forowicz uświadomiła sobie trzy rzeczy naraz.
To całe
zbulwersowanie rozmową Boćka z brunetką miało jedną przyczynę. Laura była zła
już w momencie, gdy po swoich próbach zauważyła, że zawodnik jest
zainteresowany tylko jej koleżanką. Kiedy dziewczyna tak zdawkowo odpowiadała na
jej pytania, jej zdenerwowanie jedynie się pogłębiło. Wszystkie negatywne
uczucia brały się z jej zazdrości. Właśnie tak to wyglądało. Była zazdrosna o
Klaudię. Była zazdrosna, że Grzesiek przez chwilę zapomniał o niej i poświęcił
swoją uwagę Praczyk. Była zazdrosna, że najwidoczniej dobrze się dogadywali.
Była zazdrosna, że sportowiec był z jej sąsiadką szczery i że to jej pokazał
swoje oblicze niezamaskowane uśmiechem i pozytywnym nastawieniem.
Drugim
uczuciem, które trafiło ją z całą mocą rażenia był bunt. Cheerleaderka nie
chciała, żeby Bociek tak świetnie czuł się w towarzystwie Klaudii. Jakaś część
jej duszy nie potrafiła zgodzić się na taki rozwój sytuacji. Nie umiała sobie
tego wyobrazić, ale co jeśli atakujący uznał, że nie ma sensu walczyć o kogoś,
kto jest już zajęty i ulokował swoje zainteresowanie w brunetce? Na samą myśl
miała ochotę krzyczeć z bezradności. Przecież chłopak był nią zauroczony. Laura
nie chciała, żeby to się zmieniało.
Z tych dwóch
spraw wynikała trzecia. Pomimo swojej naturalnej zazdrości i chęci zatrzymania
przy sobie bruneta, Forowicz doskonale wiedziała, że nie może się tak myśleć.
Nie mogła być zazdrosna o przyjaciela, nie mogła mu zabronić zakochania się w
dziewiętnastolatce, nie mogła ani przez chwilę poświęcać temu swojej uwagi. Nie
powinno ją to w ogóle interesować. Czuła wręcz obrzydzenie do siebie samej za
te emocje. Przecież była w związku, którego nie chciała kończyć. Skoro więc
była wierna Maksowi, dlaczego myślała o innym facecie? To wobec niego nie w
porządku, nawet jeśli jej emocje nie niosły za sobą żadnych czynów. Nie chciała
być tą zołzowatą dziewczyną, która trzyma dwie sroki za ogon. Nie wezmę sobie,
ale innej też nie dam – dokładnie tak wyglądało jej nastawienie. Nie mogła się
tak zachowywać. Musiała cieszyć się z takiego obrotu spraw, bo tylko w ten
sposób wszystko kończyło się dobrze.
Nikt nie miał złamanego serca: Maks nie straci swojej ukochanej i nie musi być
o nią zazdrosny, Grzesiek nie utknął w nieodwzajemnionej miłości, lecz znalazł
szczęście u boku innej. Wszyscy byli zadowoleni. Dlaczego więc ona sama czuła,
że brakuje jej czegoś ważnego?
***
Kolejne dni
nie przyniosły żadnego rozwiązania problemów dręczących cheerleaderkę. Mimo, że
próbowała samą siebie usprawiedliwiać, iż ta chęć posiadania dwóch chłopaków
naraz, Palowskiego i Boćka, nie wynikała z jej wyrachowania, ale prawdziwych
uczuć, nawet jeśli nie do końca potrafiła scharakteryzować o co chodzi w jej
relacji z tym drugim, to wciąż miała obrzydzenie do siebie samej. Wiedziała, że
jej myśli są złe. Kłopot w tym, że nie wiedziała jak je zatrzymać, choć bardzo
tego chciała.
Poniekąd
cieszyła się, że został jej ostatni trening na hali Azoty, a potem czekała ją
ponad tygodniowa świąteczna przerwa. Liczyła, że odpoczynek od siatkówki oraz
brak spotkań z przyjacielem pomoże jej ogarnąć sprawy sercowe. Jeśli nie będzie
go widziała, może zrozumie o co tak właściwie jej chodzi i czego chce w życiu.
Naprawdę potrzebowała stabilizacji i ograniczonego kontaktu z Grześkiem,
przynajmniej na chwilę.
Zanim to
jednak nastąpi, musiała odbyć ostatnie spotkanie z zawodnikiem, który
tradycyjnie czekał na nią przy barierkach. Na szczęście kiedy z nim rozmawiała,
zupełnie zapominała o swoich rozterkach, jędzowatych pragnieniach i
przemyśleniach, które w ogóle nie powinny jej dotyczyć, więc przywitała go
szczerym uśmiechem.
- Witaj Lauro.
- Witaj,
Grzegorzu.
- Nie będziemy
się już widzieć przed świętami, więc chciałbym ci złożyć życzenia – odezwał
się. – Wiem, że do świąt zostało kilka dni, ale wolę zrobić to osobiście
zamiast przez telefon.
- Ojeeej! –
ucieszyła się. – Nie ma problemu, życzenia zawsze chętnie przyjmę.
Chłopak
uścisnął jej dłoń i popatrzył prosto w oczy.
- Lauro, z
okazji Bożego Narodzenia chciałbym ci życzyć, żebyś zawsze była tak
uśmiechnięta jak teraz, żeby twoja ukochana Zaksa zdobyła mistrzostwo Polski,
żebyś bezproblemowo zdała maturę nie musząc się nawet na nią uczyć i żebyś
dalej tak świetnie skakała po naszym boisku. I żebyś sobie nie połamała żadnej
nogi, gdy będziesz robić te swoje szpagaty.
Szatynka
szczerze się roześmiała.
- Dziękuję. W
takim razie, ja też będę tobie życzyć wesołych świąt, żeby wszystkie wigilijne
potrawy poszły w mięśnie, zero kontuzji, samych statuetek MVP, samych tak
świetnych przyjaciół jak ja, spełnienia marzeń i żebyś nigdy się nie zmienił i
pozostał nadal takim pozytywnym, przesympatycznym człowiekiem.
Bociek
pochylił się w stronę cheerleaderki. Pocałował ją w policzek, ale był to tak
szybki i delikatny gest, że Forowicz całkiem poważnie zastanawiała się, czy to
wszystko się jej tylko nie przyśniło.
- Dziękuję.
Mam też dla ciebie prezent – oznajmił, wyciągając za pleców niewielki pakunek.
Zdziwiona
dziewczyna gapiła się na coś owiniętego w kolorowy papier z nadrukiem Mikołajów
i choinek, nie wiedząc co powiedzieć. Z jednej strony była kompletnie
zaskoczona, bo nie spodziewała się takiego gestu ze strony sportowca. Było jej
niesamowicie miło, że przyjaciel postanowił czymś ją obdarować. Z drugiej
strony jednak poczuła się trochę głupio, a trochę niezręcznie, bo sama nie
miała dla niego żadnego upominku. Co więcej, taki pomysł nawet jej nie
przeszedł przez głowę.
- Grzesiu, ale
ja dla ciebie nic nie mam… - odezwała się zawstydzona.
- Nie szkodzi
– uśmiechnął się łagodnie. – Lepiej otwórz ten prezent.
- Naprawdę
mogę teraz? – ucieszyła się.
- No jasne, a
kiedy indziej?
- Nie wiem,
myślałam, że muszę czekać do wigilii.
- Nie ma
takiej opcji, chcę wiedzieć, czy ci się to spodoba.
Laura posłała
mu krótki uśmiech i zabrała się za rozpakowywanie. Jej ciekawość została
zaspokojona po kilku chwilach, gdy z ozdobnego papieru wypadła koszulka z
nazwiskiem bruneta. Mimo, że rozmiar był na nią zdecydowanie za duży, nie
potrafiła przestać gapić się na materiał.
- Wiem, że się
w niej utopisz, ale to jest moja
koszulka. Nie martw się, jest wyprana.
- To jest… -
szatynka na chwilę zaniemówiła. – To jest twoja własna meczowa koszulka, w
której grasz mecze?
- Tak.
- I ona jest
dla mnie? Tak na zawsze?
- Tak –
parsknął śmiechem chłopak. – Dla ciebie, na zawsze.
- O Boże,
dziękuję! – pisnęła.
Cheerleaderka
nie posiadała się ze szczęścia. Jako, że kibicowała Zaksie, jakiekolwiek
gadżety związane z jej drużyną ją cieszyły. Fakt, że właśnie dostała oryginalną
koszulkę, koszulkę, w której przyjaciel rozgrywał spotkania, to było więcej niż
spełnienie marzeń. Nie potrafiła wyrazić swojej wdzięczności słowami, więc
zamiast nich rzuciła się Boćkowi na szyję i mocno go przytuliła.
Siatkarz otoczył
ją ramionami, zamykając w uścisku. Czuła na szyi jego oddech, jego krótkie
włosy muskające jej twarz, przylegającą do jej ciała umięśnioną klatkę
piersiową, jego ręce na swojej talii oraz jego wyrzeźbione ramiona pod swoimi
dłońmi. Miała wrażenie, że krew w jej żyłach na przemian zatrzymuje się w
miejscu i zaczyna krążyć trzy razy szybciej, a na rękach pojawiła się gęsia
skórka.
Po raz
pierwszy w życiu zrozumiała co w praktyce oznaczają te słynne motylki w
brzuchu.
No ja jestem ciekawa opinii na temat Laury! Kto zrozumie ten myślowy galimatias, a kto ją potępi? :P
No proszę! No to się zaczęło! Ale od początku...
OdpowiedzUsuńLaura mnie poważnie zdenerwowała. Jest zawistna i egoistyczna. Chciałaby chyba, żeby wszyscy patrzyli tylko na nią, żeby tylko z nią rozmawiali i tylko ją podziwiali. Gdy tylko Grzesiek na moment przestał się nią interesować to wpadła w szał. No bo w pewnym sensie tak można nazwać jej zachowanie przy rozmowie z Klaudią - szał. Taki wewnętrzny, skrupulatnie ukrywany, ale jednak widoczny. Myślę, że ona byłaby w stanie nawet "znielubić" Klaudię jeśli między nią i Boćkiem coś by się zaczęło rodzić. Dlaczego? Bo on jest jej, bo nie powinien przestać o nią zabiegać i tak dalej. Myślę, że taka sytuacja, jaka jest teraz jej bardzo odpowiada. Z Maksem ma stabilizację, stały związek, a z Grześkiem szaleństwa, żarty i motyle w brzuchu. I jeden, i drugi o nią zabiega. Czego chcieć więcej? I niby wie, że robi źle, a jednak nie potrafi tego zatrzymać. Może nie zdradza Maksa czynem, ale czy można powiedzieć, że go kocha? Skoro równocześnie jest tak zazdrosna o Grześka?
No cóż, myślę, że ten związek z Maksem długo nie przetrwa. A skoro to przy Grześku po raz PIERWSZY poczuła motylki, no to chyba wszystko jasne...
Czekam na dalsze rozdziały, bo coś czuję, że już się zaczyna robić bajzel:D haha ;*
Świetny rozdział,. LAura jest zazdrosna o Grześka i to widać ,ale jej nie rozumiem. Przecież ma Maksa i twierdzi że go kocha ale jednak ma w głowie Boćka.Laura musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy nadal kocha Maksa,jeśli nie powinna sie z nim rozstać. Miło ,że Grzesiek dał jej prezent świąteczny i to jego koszulke .Po tym jak Bociek ją objał i poczuła motyli w brzuchu to jakiś znak ,że jednak nie jest z facetem którego kocha. czekam na kolejny.Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział jak jest o niego zazdrosna to niech będzie z niem
OdpowiedzUsuńzapomniałam czekam
OdpowiedzUsuńJa Laurę potępiam. Straszna z niej egoistka. Nie rozumiem, jak może twierdzić że kocha Maksa, że nie chce się z nim rozstawać, skoro widać, że do Grześka też ją coś ciągnie i jest o niego zazdrosna. Nie podoba mi się to zachowanie.
OdpowiedzUsuńsama nie wiem. z jednej strony doskonale rozumiem Laurę, jej wahania, co czuje bądź czego nie czuje do Grześka, ale z drugiej jej egoizm i nieodparta chęć bycia tą jedyną podziwianą, jest dość... odpychająca.
OdpowiedzUsuńNie potępiam Laury, bo to nie jej wina, że chcąc, nie chcąc mimowolnie się w Grześku zakochuje. Niby ma Maksa, ale to raczej był taki związek z rozsądku. Kiedys tam uznali, że czują do siebie coś więcej i są razem aż do dziś, ale ten związek nie przetrwa długo przy takich rozbieżnościach charakterów. Sama juz zauważa, że to co czuje względem Boćka, to coś więcej niz przyjaźń. Jeśli będzie z Maksem na siłę, to też wyrządzi mu krzywdę i nikt z ich trójki nigdy nie będzie szczęśliwy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Tytuł w adresie bloga zaczyna coraz bardziej oddawać sens tej historii. Pytanie tylko, czy Laura faktycznie zechce postąpić wbrew rozsądkowi... Zdania na temat tej bohaterki są podzielone, co jest jak najbardziej zrozumiałe, jednak wydaje mi się, że coraz trudniej myśleć o tej sytuacji w sposób zero-jedynkowy. Jeden z chłopaków, któremu zależy na Forowicz na pewno zostanie zraniony i coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że będzie to Maks. Nie można przecież być z kimś na siłę, kiedy w rzeczywistości nasze myśli krążą wokół kogoś innego. Zresztą samo to, że to przy boku Grześka Laura po raz pierwszy przekonała się, co to znaczy mieć motyle w brzuchu, chyba o czymś świadczy. Wszystko wskazuje na to, że jej uczucie do Palowskiego nigdy nie było wystarczająco silne, a już na pewno brakowało w nim iskry i odrobiny szaleństwa. Pewne powiedzenie mówi, że serce nie sługa i nasza bohaterka zaczyna się o tym przekonywać. Nie zmienia to jednak faktu, że gdzieś w głębi duszy Laura za wszelką cenę nie chce być sama, a istnieje przecież ryzyko, że jeden niewłaściwy ruch i może stracić zarówno chłopaka, jak i przyjaciela.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hejka :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mnie też nasuwa się takie stwierdzenie, że Laura to taki pies ogrodnika trochę. Sama nie może być z Grześkiem bo ma chłopaka, to o Klaudię też jest zazdrosna. Choć nadal wydaje mi się, że ona prędzej czy później się przełamie i jednak zostawi Maksa dla Boćka.
Ale muszę przyznać, że ta koszulka to taki nietypowy prezent, na pewno nie zarezerwowany dla zwykłej koleżanki, tylko już dla kogoś bliższego. A jeszcze fakt, że ją wyprał, to już w ogóle, bo wiem, jakie faceci potrafią mieć z tym problemy xD Także trzeba go pochwalić, bo się chłopak postarał !
W sumie jak tak teraz myślę, to chyba nawet lepiej, żeby Laura Maksa zostawiła, bo niewątpliwie czuje coś do Grzesia, a skoro tak jest, to Maksa w rzeczywistości nigdy nie kochała. Może co najwyżej była nim zauroczona. Sama już nie wiem xD
Jeszcze na koniec dodam, że jakoś mi brakowało Klaudii. Mało o niej, a ja bym chciała się dowiedzieć, jak tam stosunki z szefem xD
Pozdrawiam :*
BUM! Jestem.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem. Nie było mnie ostatnio i długo zastanawiałam się jak rozwiązać sytuację. Postanowiłam, że skomentuje tutaj, w tym miejscu oba rozdziały.
Przejdźmy do tematu.
Dwudziesty trzeci rozdział(kiedy to minęło?!)
Co za gbuuuur. No co za dziadyga. Chociaż chwila, należy się uspokoić. Ja tu piszę komentarz, to są poważne sprawy!Trzeba pisać poważnie, bo Ty i opowiadanie na two zasługejecie.
No, wzięłam się już w garść. Co ten Gladyr wyrabia.. Chociaż, kurde, rozumiem go. Inaczej, wiem o co mu może chodzić. Sęk w tym, że nasz Pan Gbur niespodziewanie zaczął odczuwać tak wiele uczuć, tyle emocji, że sam przestał ogarniać. Bo przecież nasza Klaudia to była dla niego dziecko, niemalże koleżanka Darii. Ufał ją, w jakiś pokręcony sposób ją lubił. Miał wszystko poukładane: praca, dom, dziecko, opiekunka, treningi. Żadnych niespodzianek. A tu nagle bum! Jakby dostał w łeb. I kto mu przyłożył? On sam. Bo to on ją pocałował. A teraz mleko się rozlało i nie bardzo Gladyr wie jak i jaką szmatką go posprztątać. Bo sam nie wiem, co czuje i woli najpierw to przemyśleć, porządnie. Tylko, że Klaudia nie chce czekać na to aż Gladyr dojrzeje do rozmowy. Nie powinien się tak zachowywać, zbywać ją. To niczego nie rozwiąże, a raczej utrudni. Klaudia wie coraz mniej. Wszystko jest coraz bardziej krzywe.
Grzesiek. Bociek jest taki słoneczny. Przyjemny w czytaniu. Lubię takich bohaterów, którzy są wesołkami, żartują, ironizują, ale tak naprawdę są cholernie wrażliwi. To taka full opcja. Wszystko. I humor, i szczerość, i żaty, i refleksje. Taki ideał. Rozsądny, ale nie sztywny.
Zaczarowała mnie rozmowa Klaudii i Grzesia. Była naprawdę dobrze napisana i bardzo dobrze wymyślona. Ale żal mi go, bo Laura powoli, jakby z uporem łamie mu serce. Strasznie mu współczuje, bo wplątał się w coś tak trudnego. Niby Laura mu niczego nie obiecała, ale rozkochała w sobie. A przecież ma Maksa. Czas wybierać.
Rozdział dwudziesty czwarty.
Widzę przełom, światełko w tunelu, jakąś nadzieję na to, że Laura zrozumiała. Może nawet nie to, że zrozumiała, ale zaczyna się przyznawać do tego, że te wszystkie emocje nie są koleżeńskie. Może ta rozmowa Grześka i Klaudii była zbawienna. To był bodziec, który zmieni, mam nadzieję, wszystko. Jej uczucia zaczynają być dla niej wreszcie jednoznaczne.
Można powiedzieć, że Laura jest wredna, egoistyczna, zaborcza.. można. Ale to nie, ona nie jest zła. Ona się po ludzku, najzwyczaniej w świecie zakochała w gościu, który nie jest jej chłopakiem. I to trudne, to skomplikowane, bo ktoś będzie cierpiał. Dobrze, że już to wie, że poczuła motylki w brzuchu. Nie będzie wątpliwości.
Teraz musi tylko i aż zdecydować. Maks czy Grzesiek? Maks, ten niedopasowany do niej sztywniak, do którego się przyzwyczaiła. Grzesiek, ten szalony, zakochany, który wydaje się być idealny. A może tylko wydaje się?
Wszystko masz pięknie, cudownie napisane i przemyślane. Brawa dla Ciebie. A ja obiecuję, że pod następnym rozdziałem będę punktualnie.
Pozdrawiam, Annie.
PS- zapraszam w wolnej chwili do siebie na 11 :)
"nie może się tak myśleć" - taki błąd zauważyłem, nie bym specjalnie szukał, ale trafił mi się przed oczy, tak sam, samoczynnie, nieproszony i niechciany xD
OdpowiedzUsuńChoć za Laurą i Grześkiem nie przepadam, to w tym rozdziale zupełnie mnie nie zirytowali. Gdyby byli tacy zabawni od czasu do czasu, to bym to ogarniał i rozumiał, ale ich codzienna beztroska i brak realnych problemów mnie niekiedy irytują, bo są przez to tak takie dzieciaczki we mgle, patrzące tylko na siebie.
W życiu nie przyszłoby mi do głowy, by dać komuś swoją koszulkę, ale okay, meczowa, pewno droga, jeśliby ją wystawić na aukcji, więc niech mu będzie, że prezent trafiony.
Moment, w którym on mówi o tych szpagatach, to znowu mi się skojarzyło ze "szpagatami w łóżku" czyli z "nogami na za piętnaście trzecia". Nie no, ja może naprawdę na moment przestanę czytać, pójdę do żony i wrócę za godzinę, wtedy będę miał inne podejście, być może, bo pewności nie mam. Albo może poczekam aż wino ze mnie wyparuje...
"więcej takich przyjaciół jak ja" czy "samych takich przyjaciół jak ja" - rozbawiło mnie, co za skromność.
Tak więc podsumowując - wyjątkowo w tym rozdziale ta dwójka przypadła mi do gustu :)